Kiedy stamtąd wybiegałem, słyszałem jak mnie wołał. Jego ton głosu pozostał całkowicie bezbarwny. Nie wiedziałem, czy był zły, czy może...."Nie!! Na pewno był wściekły!" - w końcu...on tam pracował. Nie wiedziałem, jaką funkcję pełnił, ale rozum doradzał, że na pewno dość nieciekawą. Przynajmniej, jak dla mnie. "Może..może oddawał się innym klientom..?" - te myśli były nie do zniesienia. Nie chciałem, by się sprawdziły. Wierzyłem, choć podświadomie, w jego niewinną czystość. Ah, jak bardzo się wtedy przeliczyłem..!
Cały zdyszany, lepki od potu, dotarłem do domu. Było po 20. Wiedziałem, że prawdopodobnie dostanę ochrzan od rodziców, bo nie wróciłem na kolację. "No cóż..." - wszedłem do przedpokoju. Było dziwnie..spokojnie. Ojciec nie rzucił się na mnie z pięściami. Przynajmniej tyle dobrego.. Zdjąłem buty i udałem się do kuchni. Tam siedziała moja mama. Sądząc po wyrazie jej twarzy, nie była zadowolona.
- Ichigo.? - spytała, nie patrząc w moją stronę.
- Tak? - obawiałem się najgorszego. Jeszcze nigdy nie okłamałem rodziców..
- Gdzie byłeś? - ..kiedyś musi być ten pierwszy raz..
- Poszedłem do kolegi. - skłamałem, bez mrugnięcia okiem.
- Do którego? - "no właśnie..."
- Etto...Dzisiaj do naszej klasy dołączyli nowi uczniowie, więc pokazałem im szkołę i jakoś się tak złożyło, ze wpadłem do jednego po lekcjach.
- Eh.. - mama wyraźnie odetchnęła z ulgą. - Bałam się, ze mnie okłamiesz. Jakieś półtorej godziny temu, przyszli po ciebie przyjaciele. Pytali, czy już wróciłeś...
- A, to...Mogę teraz do nich zadzwonić. - odpowiedziałem. Tymczasem mama spojrzała na mnie badawczo.
- Czy twój kolega nie ma w domu telefonu..? Mogłeś zadzwonić, że spóźnisz się na kolację. - "I gdzie ma być w burdelu telefon..?!"
- No...on...ma telefon. Tylko że...myślałem, ze będę na czas, tak jakoś się zasiedziałem i kiedy zobaczyłem, która godzina, od razu od niego wyszedłem..
- No dobrze. Możesz iść do siebie. Tylko zadzwoń następnym razem. - powiedziała i uśmiechnęła się. Chyba jej ulżyło.
- A...mamo? - nagle coś mi się przypomniało.
- Tak?
- Gdzie tata?
- Pojechał z dziewczynkami na zakupy. Niedługo powinni być. A stało się coś?
- Nie, nic. - odpowiedziałem i wyszedłem z kuchni. Odetchnąłem głęboko. Trudno jest kłamać osobie, która jest tak miła...
Następnego dnia obudziłem się nieco wcześniej, niż zwykle. Będą w łóżku, zająłem się rozmyśleniami na temat "co dalej". "Iść dzisiaj do Hichigo...Nie, na pewno tam nie wrócę! Ale przecież obiecałem...A co, jeśli ten ochroniarz tam będzie?! Nie, na pewno Shiro zajmie się tym, aby nie było go w pobliżu...Argh, a co jeśli ktoś znajomy mnie tam zobaczy!!! Nie mogę..."' - ale właśnie wtedy przypomniało mi się coś, co zadecydowało " przyspieszone bicia serc, nasze zbliżone do siebie ciała, usta delikatnie muskające się w pocałunku..."Niech to szlag! Idę tam!"
Zanim dotarłem do szkoły, spotkałem Keigo i Chada. Poszedłem więc razem z nimi. Niestety, nawiązany dialog wcale nie sprawiał mi przyjemności :
- I co, Ichigo? Jak tam spotkanie z dziewczyną? Pytałeś ją? - wypalił Asano tuż na wstępie.
- Em...tak, tak...
- I co? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Niestety, wszystkie jej koleżanki są zajęte. - na te słowa Keigo spuścił smętnie głowę :
- Ja wiedziałem...I jak zwykle miałem rację..!
- W takim razie, czemu prosiłeś Ichigo o przysługę..? - wtrącił się Yasutora.
- Eh, Chad, ty nic nie rozumiesz! Moja intuicja nigdy się nie myli, tylko czasami zawodzi! Musiałem się upewnić! - i właśnie na takim gadaniu upłynęła nam reszta drogi do szkoły. W sercu miałem nadzieję, że tych trzech dupków nie przyjdzie...
- Yo, Ichigo! - "Nieeee!!!" - Co tam u Ciebie? Dawnośmy się nie widzieli!
- Widzieliśmy się wczoraj, debilu. - odpowiedziałem Renjiemu, któremu uśmiech, pomimo mojej uwagi, nie schodził z ust.
- Uh, oś ty taki ostry? Stało się coś? - spytał. "Albo on jest naprawdę głupi, albo złośliwy...!"
- No a jak myślisz?!
- Kurosaki, spokojnie...Ludzie się na nas gapią! - wtrącił Yumichika. Ikkaku przytaknął mu.
- A co mnie to obchodzi, niech się gapią! - zacząłem wrzeszczeć, jak opętany.
- O co ci znowu chodzi? - zapytał Madarame.
- Jak to "o co"?! A o to, że wczoraj zostawiliście mnie tam samego, na pastwę losu!
- Ale...przecież sam powiedziałeś, że do nas dołączysz. - na słowa Yumichiki, zarumieniłem się lekko.
- N-No i co z tego?! Nie powiedzieliście, gdzie dokładnie będziecie! Wiecie, co ja tam przeżyłem?! Ochroniaż chciał mnie tam zgwałcić na wstępie! A was nigdzie do cholery, nie było!!!
- To znaczy, ze jednak wszedłeś? - wyszczerzył się Abarai.
- No wszedłem, a co miałem zrobić..?
- No wszedłem, a co miałem zrobić..?
- Czekaj, czekaj...jak to? Ochroniarz? - zdziwił się Ikkaku.
- Tca.. - odburknąłem cicho.
- Ale..zrobił ci coś w końcu? - zapytał lekko zaniepokojony Renji.
- No ta, jeszcze czego! Wyrwałem mu się jakoś..!
- Jakoś..? - "Zabiję Yumichike!!!"
- No..ten...taki jeden chłopak mi pomógł...
- Czyli to znacz, że jednak zostałeś zgwałcony..? - dopytywał szkarłatnowłosy.
- Debilu!!! Przecież mówię, ze ktoś mi pomógł!
- No tak...Renjiemu chodzi po prostu o to, że ten ktoś pewnie nie zrobił tego tak bezinteresownie... - wytłumaczył Madarame. - Mamy rację?
- Um..nie, żeby coś, ale...to ja chciałem mu się jakoś odwdzięczyć! - odpowiedziałem nieco zażenowany.
- Jak? - zapytał po raz kolejny Ayasegawa.
- N-Nie wasz interes!
- Ichigoooo! - jęknął Renji, po czym objął ramieniem.
- Puszczaj, zboczeńcu! - Abarai jednak nic sobie nie robił z moich dramatycznych prób ucieczki.
- Nam chyba możesz powiedzieć..♥
- Spadaj!!!!! - w końcu udało mi się wyrwać. Na moją korzyść, po chwili zadzwonił dzwonek i dalsza konfrontacja nie miała sensu.
Na ostatniej lekcji zrobiłem się strasznie nerwowy, jak stwierdziła Rukia. No cóż, może trochę się powierciłem, poprzeszkadzałem itp, ale miałem ku temu powód! Denerwowałem się nieco przed kolejnym spotkaniem Shirosakiego. Po tym, co między nami zaszło, bałem się, że go stracę.
Gdy tylko dzwonek, oznajmiający koniec lekcji, zadzwonił, wybiegłem z klasy jako pierwszy. Niestety, przy wyjściu ze szkoły wpadłem na kogoś.
- R-Renji?! - "jakim cudem znalazł się tu pierwszy?!"
- Haha, Ichigo! No więc? Nie odpowiedziałeś mi jeszcze. - zaśmiał się.
- No cóż...jeśli ci nie odpowiem, już zawsze będziesz mnie tym dręczyć?
- Najprawdopodobniej. - odpowiedział to tak przekonującym tonem, że postanowiłem wyznać mu w końcu prawdę.
- On...powiedział, że w zamian chce, aby do niego przychodzić. Codziennie.
- Y! Po co?! - zdziwił się.
- Powiedział, że mnie polubił. Chce, abym dotrzymał mu towarzystwa, nic więcej. - dodałem, widząc jego minę.
- Eh.. - westchnął ciężko. - Idę z tobą. - oświadczył.
- Co?! Niby czemu?! - zbulwersowałem się.
- Bo się o ciebie martwię. - odpowiedział poważnie.
- Chwila..ty..martwisz się..o mnie? - nie dowierzałem,
- Taa...w końcu, też trochę przyczyniłem się do tego, że w ogóle tam poszedłeś... - "Trochę?! To on był głównym pomysłodawcą!!!"
- Um...no dobra. - zgodziłem się.
- No to chodźmy. - i kiedy mieliśmy już iść, skapnąłem się, że nie wziąłem swojej torby z klasy. Wspominałem już o swoim refleksie..?
- Renji, zaczekaj, nie wziąłem torby! - powiedziałem i pognałem do klasy, w której mieliśmy zajęcia. szkarłatnowłosy został na zewnątrz.
W trzy sekundy znalazłem się przy odpowiednim pomieszaniu. Ale kiedy tylko tam wszedłem...

- O_O - nie byłem w stanie nic z siebie wykrztusić. Chyba ujrzałem coś, czego nie powinienem. Gdy tylko Ikkaku i Yumichika mnie spostrzegli, odskoczyli od siebie jak opatrzeni. (Ayasegawa omal nie wypadł przez okno...).
- C-Co ty tu robisz?! - wydarł się Madarame.
- Przyszedłem po torbę... - wyszeptałem, rumieniąc się.
- I czego się rumienisz?! Nic tutaj nie zaszło! - wywarczał Yumichika. Jeszcze nigdy nie wiedziałem go aż tak wkurzonego...
- Piśniesz komuś słowo, a już po tobie. - wyszeptał Ayasegawa, kiedy przechodził razem z Ikkaku koło mnie. - No cóż, my idziemy. Do jutra.. -...zaskoczył mnie ich widok razem. Niby wcześniejsze przypadkowo rzucane w swoją stronę spojrzenia, nie były tak zupełnie bez znaczenia. Kryła się w nich czułość. Jak mogłem być aż tak głupi i nie zauważyć tego wcześniej?
Nadal będąc w lekkim szoku, chwyciłem torbę pozostawioną przy ławce i pobiegłem do Renjiego.
Po chwili byliśmy już pod klubem.
- Ichigo, gdyby coś się działo, to będę siedzieć przy barze. - poinformował mnie ognistowłosy. - Uważaj na siebie.
- No przecież wiem... - wyszeptałem, czując, jak ponownie się rumienię. - Wchodzimy?
- Tak, tak.. - po chwili znaleźliśmy się w tym samym miejscu, gdzie wczoraj zostałem złapany przez ochroniarza. Na szczęście, jego samego nie było. Ciekawiło mnie, gdzie podziewa się teraz Shiro...Z Abarai'em rozdzieliliśmy się już po krótkiej chwili. On poszedł tam, gdzie zamierzał, a ja postanowiłem poszukać albinosa.
Szukałem, lecz nigdzie nie mogłem go znaleźć. Zrezygnowany, podszedłem do pierwszego, lepszego mężczyzny, który wyglądał mi na takiego, który znałby się na rzeczy i spytałem :
- Przepraszam... - zwrócił na mnie uwagę i uśmiechnął się lekko. - Nie wiesz może, gdzie mogę znaleźć Hichigo Shirosakiego?
- Hmm...Shiro-san? Haha - zaśmiał się, gdy potwierdziłem kiwnięciem głowy. - Nie myśl, że tak łatwo się do niego dostaniesz. Ma strasznie napięty grafik i jest cholernie drogi. Ale jeśli chcesz...to powinien zaraz występować... Jakbyś jeszcze czegoś potrzebował, jestem Shunsui Kyoraku - wytłumaczył, po czym spojrzał na pustą (jeszcze) scenę. Po chwili pojawił się na niej...Hichigo.
Przestaniesz kończyć w takich momentach, kurcze pieczone! :P
OdpowiedzUsuńNEXT
Jejku juz nie moge doczekac sie nastepnego! Pisz szybko bo nie wytrzym dluzejjjj!
OdpowiedzUsuń-ariu