środa, 12 lutego 2014

Road to Love II

  Yo! Nie zmieszczę się tylko w tym poście, więc zaraz dodaję następny (to taka rekompęsata za wczoraj :))Oczywiście te posty w dedykuję dla Zuzy :) No...Następne opo (to, o które prosiliście) w piątek ..Miłego czytania :)

***************************************************************************************************************************
    Pustka. Pustka w sercu, której zapełnić się nie da.
    Hollow stał na obrzeżach miasta. Odkąd samodzielnie udało mu się wydostać ze świata swego władcy, czuł się...słabo. Nie miał na nic siły. To tak, jakby bez Ichigo nie mógł samodzielnie egzystować.
  "To żałosne. Tak cholernie żałosne. Czemu nie mogę bez niego żyć? Brak mu tych podstawowych instynktów. Brak mu siły. Więc czemu zawsze mierzy tak wysoko..?" - rozmyślał pusty. Spojrzał w dal. Miasto Karakura, a raczej to co z niej zostało, rozciągało się pod jego stopami. Mógłby w każdej chwili je dobić. Sprawić, by ci ludzie cierpieli jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe. Teraz był wolny. Więc dlaczego..? Dlaczego czuł się taki bezsilny..?
    "Gdybym tylko chciał, udałoby mi się odzyskać moją moc." - myślał. "Więc czemu...nie chcę? Czemu bez króla wszystko wydaje się takie trudne...?" - w tym momencie jedna, srebrzysta łza spłynęła mu po policzku.
    "Dlaczego nie mogę bez niego żyć i czemu jest on mi tak bardzo cenny...?"
*
      W tym samym czasie.
   Ichigo, Rukia i Renji przemierzali ruiny miasta. Kurosakiemu łzy cisnęły się do oczu, kiedy patrzył na to, co pozostawiło po sobie to tsunami. Chciał, aby wszystko to, okazało się jedynie złym snem. Widział cierpienie ludzi, którzy na darmo wylewali łzy nad zwłokami bliskich. Pomyślał o swojej rodzinie. Czy on też teraz nie powinien spotkać się z rodziną i sprawdzić jej stan zdrowia...?
- Rukia, kiedy będę mógł zobaczyć się z rodziną?- zapytał drżącym od przejęcia głosem.
- N-Nie teraz. - odpowiedziała szybko. Może nawet trochę za szybko...
- Dlaczego?
- Ichigo, do jasnej cholery, nie teraz! - zdenerwował się Renji, który przysłuchiwał się rozmowie.
- Ale dlaczego?! - zastępczy nadal nie ustępował.
- Bo idziemy do Urahary.
- A gdzie oni są teraz?
- Na pewno w bezpiecznym miejscu. - odpowiedziała wymijająco Rukia. (od autor. ciekawe dlaczego...)
- To znaczy gdzie?
- Na miłość boską, nie musisz wszystkiego wiedzieć! - znów wtrącił się czerwonowłosy.
- Ale to moja rodzina! Chcę wiedzieć, czy nic im nie jest!
- Nie jest.
- Czy naprawdę mogę wam zaufać? - w tej chwili nastąpiło coś niespodziewanego. Renji i Rukia w tym samym momencie odezwali się, wyrażając zupełnie inne poglądy.
- Tak! - krzyknął Abarai, a sekundę po nim odezwała się czarnowłosa:
- Nie!
- Co..? - Ichigo już nic z tego nie rozumiał.
- Rukia, o co ci... - zaczął szkarłatnowłosy. Jednak Kuchiki szybko mi przerwała.
- Dość Renji. Nie możemy go okłamywać. Prędzej czy później i tak dowiedziałby się prawdy.
- Zaraz, zaraz...Co?! - Kurosaki zatrzymał się w miejscu. Byli już przed sklepem Kisuke. Jego przyjaciele także przystanęli, odwracając się do niego przodem.
- Ichigo...tak strasznie mi przykro...
- No co się stało?! - shinigami nie wytrzymywał już napięcia. Chodziło tu przecież o jego rodzinę! Yuzu..Karin..nawet Isshin...Czy dane mu będzie jeszcze ich zobaczyć..? Ichigo podszedł do Rukii i chwycił ją za ramiona, na co czerwonowłosy natychmiast zareagował, odtrącając go.
- Weź się uspokój! Nie powinieneś tak traktować Rukii! To ona chce ci powiedzieć prawdę. Ja uważam, że lepiej by było, gdybyś nie wiedział.
- Nie wiedział o czym?
- Naprawdę mi przykro, nie mogłam powiedzieć ci tego od razu, ale...twoja rodzina.. nie żyje. - głos Kuchiki się załamał.
- Co?!! - Kurosaki oniemiał. Przecież dopiero co mówiła, że żyją!
- Wtedy, w domu, poszedłeś, aby ich obudzić, prawda?
- A co to ma do rzeczy?! Nie pamiętam! Co..Co się ze mną dzieje...Yuzu...Karin...! NIE! DLACZEGO..? DLACZEGO! - zaczął wrzeszczeć. Łzy stróżkami spływały mu po policzkach. Poczuł niemoc w całym ciele. Zrobiło mu się słabo. Czemu....? Nastolatek upadł na kolana. Czarnowłosa natychmiast do niego podbiegła.
- Ichigo..! Ichigo, przepraszam...Ja...naprawdę jest mi strasznie przykro! - powiedział i także zaczęła płakać. Tylko Renji pozostał nie wzruszony. On wiedział zbyt dobrze, co znaczy stracić kogoś bliskiego. Dlatego też rozumiał chłopaka. Wiedział, że w najbliższym czasie nic go nie pocieszy.
*
   Urahara siedział przy niskim, drewnianym stoliku i pił gorącą herbatę. jego myśli zaprzątał tylko jeden temat. Ta fala tsunami...Jak to się stało? Jak to w ogóle możliwe? Odpowiedzi na te pytanie znaleźć nie mógł. Tylko jedno wytłumaczenie wydawało mu się jako tako słuszne : hollowy. Niby nie było to jakoś bardzo logiczne, ale jednak. Kisuke, jeszcze jako shinigami, prowadził różne badania. W poszukiwaniu informacji na temat hollowikacji, natrafił na pewną ciekawą informację. Adjuchasi. Hollowy wyższej rangi. Niby dla dobrze wyszkolonego Shinigami nie stanowiły problemu. Ale wśród niech zaczęły pojawiać się wyjątki. Z owej mądrej książki, z której czerpał informacje, Urahara wyczytał, że są pewne odmiany adjuchasów. Mianowicie: adjuchas imperious. Była to specjalna odmiana hollowów, które umiały panować nad pewnymi siłami. Nad ogniem, ziemią, powietrzem, grawitacją, wodą... No właśnie. Problem stanowiło tylko to, ze wszystkie te adjuhasy zostały zabite przez shinigami ponad 2000 lat temu. "Więc o co w tym chodzi..?" - myślał sklepikarz. Na zewnątrz zapadał już zmrok. "Za chwilę powinni zjawić się Kuchiki, Abarai i Kurosaki..." - nim zdążył do końca to wszystko przemyśleć, spokojną ciszę wieczoru rozdarł czyjś krzyk dobiegający z niedaleka. Krzyk pełen bólu i rozpaczy.
*
     ...Co się dzieje, mój królu?

2 komentarze: