- Że co, kurna????! - to jedyne, co w tamtym momencie przyszło mi na myśl.
- No... - odezwał się Renji, nieco zmieszany moją reakcją.
- Co "No", tylko tyle masz mi do powiedzenia???? - wybuchłem. "Co oni, wszyscy powariowali?!" - myślałam.
- Eh...Ichigo, naprawdę, mógłbyś chociaż spróbować, zanim zaczniesz tak negatywnie postrzegać te rzeczy.. - Ayasegawa także się wypowiedział. No i cóż, zastanowiłem się nad jego słowami. Nie powiem. Ale w rzeczywistości, krzyczałem cały czas :
- Aaaa! Dajcie mi spokój, sami jesteście homo, okey, nie przeszkadza mi to, ale czemu zaraz mnie w to wciągacie? Nie macie innych kolegów?! - i właśnie wtedy Yumichika rzucił argument nie do przebicia :
- Oj, nie denerwuj się tak! Po prostu pomyśleliśmy, że z ciebie byłoby takie słodkie uke, nooo!
- Ż-Że co, słucham..? - zatkało mnie. Znowu. "Ja?! Uke?! Z jakiej paki!!!" - widząc moją na maksa wściekłą twarz, odezwał się także Ikkaku, który za pewne myślał, że uda mu się rozładować napięcie :
- Ej, chłopaki, nie róbcie sobie z niego żartów...Czemu zaraz uke? Przecież na seme też by się nadawał! Taki charakter...a ty co myślisz, Ichigo?
- Myślę, że nie powinniście tak swobodnie wypowiadać się na takie tematy. - odburknąłem czerwieniąc się. Ich słowa sprawiły, że zacząłem myśleć o rzeczach, o które nigdy bym siebie nie podejrzewał.
- Seme..? No cóż, trzeba by go było najpierw podszkolić! - wtrącił się ognistowłosy. "Podszkolić...co on ma na myśli..?" - pytanie retoryczne. Tak naprawdę dobrze znałem odpowiedź i co raz mniej mi się to podobało.
- No więc, Ichigo? - zwrócił się do mnie Ayasegawa.
- C-Co? - odpowiedziałem niepewnie pytaniem.
- Jak "co", wchodzisz z nami, czy nie? Nikt cię nie zmusza. Jeśli nie chcesz, możesz iść do domu.
- Jakiś łaskawy... - szepnąłem. Na szczęście nikt tego nie usłyszał.
- No Ichigo! Nie daj się prosić! - jęczał Renji, uwiesiwszy się na mojej szyi. Odepchnąłem go natychmiast. Kto wie, jaki miał w tym interes...
- Um...ja...nie wiem. Muszę to przemyśleć. Idzie sami, najwyżej was dogonię. - odparłem z małym drżeniem w głosie.
- Dobra. - zgodzili się wszyscy trzej, po czym weszli do środka. Ot tak, po prostu. Jakby wchodzili do kawiarni, nie to gejowskiego klubu. "No pięknie...I co ja tu jeszcze robię?!" - skarciłem się w myślach. Już miałem się odwrócić i odejść, kiedy nagle GO zobaczyłem.
Szedł jakby nigdy nic, po lewej stronie chodnika. W czarnym płaszczu, którym miał przysłonięta część twarzy. Bardzo jasnej twarzy, o tak nietypowym kolorze, że aż miło było spojrzeć. To tak, jakby chociaż na chwilę oderwać się od żmudnej rzeczywistości i odnaleźć w swym życiu iskierkę nadziei. "Zaraz, zaraz, zaraz, zaraz! Czemu ja tak myślę o facecie!!! Hello, ziemia do Ichigo!!! Kurnaaa! To wszystko przez nich!!! - tak..w sumie można by zrzucić winę na Madarame, Abaraia i Ayasegawe. Oni pobudzili część mojego serca, mojej natury, która zawsze był uśpiona i ani myślała się budzić.
Wracając do chwili. Nie wiem czemu, ale nie mogłem oderwać wzroku od tej jasnej cery. W dodatku jeszcze te włosy. Białe, lśniące, po prostu piękne. Moje życie zwolniło na moment, kiedy ON przeszedł koło mnie. Moje serce znowu przyspieszyło swój rytm, kiedy spojrzał na mnie. Trwało to ułamek sekundy, nie więcej. Ale wystarczyło, aby obleciał mnie lodowaty dreszcz. Jego czarne źrenice prześlizgnęły się po moim ciele. Nie umiałem odwrócić wzroku, od złotych tęczówek. Całość jego idealnego wyglądu dopełniały czarne białka, zapewne zafarbowane w jakimś zakładzie kosmetycznym. Pierwsze, co o nim pomyślałem to to, że nie chcę, żeby odszedł. Chcę zatrzymać go przy sobie i nikomu go nie oddać. Ochronić go przed złem tego świata, przed jego ciemną, zepsuta stroną. Kiedy był o krok ode mnie, poczułem jego zapach. Delikatny, ale zdecydowany. Najpiękniejszy, jaki poczułem.
Trudno uwierzyć, ale działo się to w jakieś 5 sekund, jednakże odbierane przez mnie bodźce, mówiły same za siebie. Dla mnie była to wieczność. Wieczność z nim. Mogłoby tak zostać, nawet, jeśli to istnie gejowskie fantazje. Tymczasem nieznajomy wyminął mnie i skręcił... No właśnie. Do tego samego klubu, w którym przed jeszcze chwilą zniknęli Renji, Ikkaku i Yumichika. Pociągnął zdecydowanie za klamkę i już go nie było. Moje życie wróciło do normy. Ale ja zdecydowałem. "Nie chcę żyć w tej normie"..
Sam siebie nie poznawałem. Na pewno komicznie musiało wyglądać, kiedy zacząłem skradać się do drzwi tego klubu. Każdy mój krok był ostrożny, przemyślany. Tak, jakby ziemia, na której stałem, miała się zaraz zawalić. "To absurd! Dlaczego wszyscy wchodzą tutaj normalnie, a ja się czaję, jakby było to nie wiadomo co?!" - przemknęło mi przez myśl. Dlatego też resztę odległości do drzwi przebyłem normalnie. Dopiero przed samym wejściem zatrzymałem się. "Czy ja na pewno dobrze robię..?" - jednak było już za późno, na takie refleksje. Nie, kiedy jeszcze całkiem niedawno zachwycałem się facetem..."No cóż.." - przełknąłem ślinę, odetchnąłem głęboko dla uspokojenia i wszedłem.
Na początku ogłupiałem zupełnie. Było dosyć ciemno, jedyne oświetlenia były w sali na przeciw mnie. Ja natomiast stałem w takim jakby...przedsionku. Stąd mogłem pójść albo do sali na przeciwko, skąd dobiegała głośna muzyka, śmiechy i widocznie zabawa trwała w najlepsze. Ale były jeszcze dwie drogi. Jedna, w prawo, do pewnego rodzaju przebieralni, jak zdążyłem zauważyć, a druga do jeszcze jakiejś innej części klubu. Tam nie było widać niczego. Mój wybór wydawał się być jasny. Skierowałem się do, bodajże, głównej sali.
Drzwi tam były otworzone na oścież, dlatego też wślizgnąłem się tam jakoś. W środku przypominało mi bar. Jeden z największych, jaki widziałem, w centrum miasta. Wokół były stoliki, gdzie siedzieli różni mężczyźni. W lewym rogu sali, była ogromna scena, na której jakaś grupa grała wolne kawałki. Na wprost, barek, przy którym także siedzieli mężczyźni. I co się dziwić, w końcu to męski klub...
Nagle ktoś złapał mnie z tyłu za koszulę. Kiedy odwróciłem się, ujrzałem dobrze zbudowanego (nie licząc tłuszczu...), przerośniętego, o zgrozo, ochroniarza.
- Młody, a ty dokąd? - zapytał mnie.
- E..em..no..tego..ja chciałem.. - to, co ''chciałem" nie umiało mi przejść przez gardło.
- Myślisz, że tu można sobie, od tak wejść?
- Inni wchodzą... - szepnąłem bardziej do siebie, niż do niego. "I gdzie są teraz ci moi "przyjaciele"?" - myślałem...
- Co ty tam mruczysz?
- Nie, nic..
- Skoro tak, to chyba będę zmuszony cię wyprosić...Chyba, że...
- Że? - spytałem z iskrą nadziei w głosie.
- Że jakoś umilisz mi pobyt w tej robocie... - wyszeptał mi to ucha. Przeleciał mnie dreszcz. Nie taki, jaki poczułem wcześniej. To był dreszcz obrzydzenia. "Czego ja się spodziewałem...i to w takim miejscu..." - Nic nie mówisz? Twoje milczenie uznaję za zgodę... - powiedział i zaczął prowadzić mnie w stronę jakiś ciemnic, które znajdowały się po lewej stronie od wejścia.
- N-Nie! - pisnąłem cicho. Na nic więcej nie było mnie stać. Zacząłem się więc szarpać.
- Nie wierć się tak! - huknął na mnie. Jego podniesiony głos spowodował, że kilka osób spojrzało w naszym kierunku.
- Puszczaj! - krzyknąłem już o wiele głośniej. On jednak nie zważał na moje rozpaczliwe próby ucieczki. "Aaaa! Jeśli zaraz czegoś nie wymyślę, zostanę zgwałcony! I to w takim miejscu! Ludzie, po co ja tu w ogóle przychodziłem..." - zacząłem panikować. Tymczasem nikt nie kwapił mi się przyjść z pomocą...
- Omaeda! - ostrzegawczy, pełen złości głos, zatrzymał ochroniarza, który stanął jak wryty. Ja sam także się przestraszyłem. Jednakże za przykładem mojego oprawcy, odwróciłem się w stronę, z której owy głos dobiegał i...oniemiałem.
- Co ty wyrabiasz?! Za to ci płacą?! - zapytał z furią w głosie...ten sam chłopak, którym wcześniej tak się zauroczyłem. Wtedy pomyślałem, że jestem w niebie.
- Eh...ja..ja nic nie robię! Chciałem chłopaka po prostu do drzwi odprowadzić! Nic więcej! Jest za młody, jest tutaj sam...
- Nie jest sam. Jest ze mną.
- C-co..?! - ochroniarz był zdaje się tak samo zszokowany jak ja.
- Ogłuchłeś?! - wywarczał mój obrońca.
- A-Ale...
- Puść go.
- No..
- Kurna, nie słyszysz jak się do ciebie mówi?!
- J-Już... - po tych słowach uścisk na moim ramieniu zelżał.
- Jeśli nie chcesz mieć kłopotów, to radzę ci w tej chwili iść i pilnować klubu, jak należy. A ty - tu zwrócił się do mnie. Moje serce znów przyspieszyło i poczułem, że się rumienię. - Chodź ze mną. W końcu Omaeda nie mógł cię zatrzymać tak "za nic"..
- Ale..Ale ja naprawdę nic nie zrobiłem! - próbowałem się bronić. Nagle jednak albinos znalazł się tuż przy mnie, obejmując mnie lekko w tali i przybliżając nieco głowę w kierunku mojego ucha, wyszeptał :
- Lepiej rób, co mówię. - zabrzmiało to troszkę niczym groźba, no ale cóż. Wtedy poczułem, że z tym facetem poszedłbym nawet na koniec świata...
***************************************************************************************************************************
Yo minna! Notka o jeden dzień wcześniej ^3^ Mam teraz ferie i postanowiłam, że...notki będą teraz codziennie ^^ Haha ♥
jutro
w czwartek
i w piątek
To takie wynagrodzenie, za brak wcześniejszych ;)
- No... - odezwał się Renji, nieco zmieszany moją reakcją.
- Co "No", tylko tyle masz mi do powiedzenia???? - wybuchłem. "Co oni, wszyscy powariowali?!" - myślałam.
- Eh...Ichigo, naprawdę, mógłbyś chociaż spróbować, zanim zaczniesz tak negatywnie postrzegać te rzeczy.. - Ayasegawa także się wypowiedział. No i cóż, zastanowiłem się nad jego słowami. Nie powiem. Ale w rzeczywistości, krzyczałem cały czas :
- Aaaa! Dajcie mi spokój, sami jesteście homo, okey, nie przeszkadza mi to, ale czemu zaraz mnie w to wciągacie? Nie macie innych kolegów?! - i właśnie wtedy Yumichika rzucił argument nie do przebicia :
- Oj, nie denerwuj się tak! Po prostu pomyśleliśmy, że z ciebie byłoby takie słodkie uke, nooo!
- Ż-Że co, słucham..? - zatkało mnie. Znowu. "Ja?! Uke?! Z jakiej paki!!!" - widząc moją na maksa wściekłą twarz, odezwał się także Ikkaku, który za pewne myślał, że uda mu się rozładować napięcie :
- Ej, chłopaki, nie róbcie sobie z niego żartów...Czemu zaraz uke? Przecież na seme też by się nadawał! Taki charakter...a ty co myślisz, Ichigo?
- Myślę, że nie powinniście tak swobodnie wypowiadać się na takie tematy. - odburknąłem czerwieniąc się. Ich słowa sprawiły, że zacząłem myśleć o rzeczach, o które nigdy bym siebie nie podejrzewał.
- Seme..? No cóż, trzeba by go było najpierw podszkolić! - wtrącił się ognistowłosy. "Podszkolić...co on ma na myśli..?" - pytanie retoryczne. Tak naprawdę dobrze znałem odpowiedź i co raz mniej mi się to podobało.
- No więc, Ichigo? - zwrócił się do mnie Ayasegawa.
- C-Co? - odpowiedziałem niepewnie pytaniem.
- Jak "co", wchodzisz z nami, czy nie? Nikt cię nie zmusza. Jeśli nie chcesz, możesz iść do domu.
- Jakiś łaskawy... - szepnąłem. Na szczęście nikt tego nie usłyszał.
- No Ichigo! Nie daj się prosić! - jęczał Renji, uwiesiwszy się na mojej szyi. Odepchnąłem go natychmiast. Kto wie, jaki miał w tym interes...
- Um...ja...nie wiem. Muszę to przemyśleć. Idzie sami, najwyżej was dogonię. - odparłem z małym drżeniem w głosie.
- Dobra. - zgodzili się wszyscy trzej, po czym weszli do środka. Ot tak, po prostu. Jakby wchodzili do kawiarni, nie to gejowskiego klubu. "No pięknie...I co ja tu jeszcze robię?!" - skarciłem się w myślach. Już miałem się odwrócić i odejść, kiedy nagle GO zobaczyłem.
Szedł jakby nigdy nic, po lewej stronie chodnika. W czarnym płaszczu, którym miał przysłonięta część twarzy. Bardzo jasnej twarzy, o tak nietypowym kolorze, że aż miło było spojrzeć. To tak, jakby chociaż na chwilę oderwać się od żmudnej rzeczywistości i odnaleźć w swym życiu iskierkę nadziei. "Zaraz, zaraz, zaraz, zaraz! Czemu ja tak myślę o facecie!!! Hello, ziemia do Ichigo!!! Kurnaaa! To wszystko przez nich!!! - tak..w sumie można by zrzucić winę na Madarame, Abaraia i Ayasegawe. Oni pobudzili część mojego serca, mojej natury, która zawsze był uśpiona i ani myślała się budzić.
Wracając do chwili. Nie wiem czemu, ale nie mogłem oderwać wzroku od tej jasnej cery. W dodatku jeszcze te włosy. Białe, lśniące, po prostu piękne. Moje życie zwolniło na moment, kiedy ON przeszedł koło mnie. Moje serce znowu przyspieszyło swój rytm, kiedy spojrzał na mnie. Trwało to ułamek sekundy, nie więcej. Ale wystarczyło, aby obleciał mnie lodowaty dreszcz. Jego czarne źrenice prześlizgnęły się po moim ciele. Nie umiałem odwrócić wzroku, od złotych tęczówek. Całość jego idealnego wyglądu dopełniały czarne białka, zapewne zafarbowane w jakimś zakładzie kosmetycznym. Pierwsze, co o nim pomyślałem to to, że nie chcę, żeby odszedł. Chcę zatrzymać go przy sobie i nikomu go nie oddać. Ochronić go przed złem tego świata, przed jego ciemną, zepsuta stroną. Kiedy był o krok ode mnie, poczułem jego zapach. Delikatny, ale zdecydowany. Najpiękniejszy, jaki poczułem.
Trudno uwierzyć, ale działo się to w jakieś 5 sekund, jednakże odbierane przez mnie bodźce, mówiły same za siebie. Dla mnie była to wieczność. Wieczność z nim. Mogłoby tak zostać, nawet, jeśli to istnie gejowskie fantazje. Tymczasem nieznajomy wyminął mnie i skręcił... No właśnie. Do tego samego klubu, w którym przed jeszcze chwilą zniknęli Renji, Ikkaku i Yumichika. Pociągnął zdecydowanie za klamkę i już go nie było. Moje życie wróciło do normy. Ale ja zdecydowałem. "Nie chcę żyć w tej normie"..
Sam siebie nie poznawałem. Na pewno komicznie musiało wyglądać, kiedy zacząłem skradać się do drzwi tego klubu. Każdy mój krok był ostrożny, przemyślany. Tak, jakby ziemia, na której stałem, miała się zaraz zawalić. "To absurd! Dlaczego wszyscy wchodzą tutaj normalnie, a ja się czaję, jakby było to nie wiadomo co?!" - przemknęło mi przez myśl. Dlatego też resztę odległości do drzwi przebyłem normalnie. Dopiero przed samym wejściem zatrzymałem się. "Czy ja na pewno dobrze robię..?" - jednak było już za późno, na takie refleksje. Nie, kiedy jeszcze całkiem niedawno zachwycałem się facetem..."No cóż.." - przełknąłem ślinę, odetchnąłem głęboko dla uspokojenia i wszedłem.
Na początku ogłupiałem zupełnie. Było dosyć ciemno, jedyne oświetlenia były w sali na przeciw mnie. Ja natomiast stałem w takim jakby...przedsionku. Stąd mogłem pójść albo do sali na przeciwko, skąd dobiegała głośna muzyka, śmiechy i widocznie zabawa trwała w najlepsze. Ale były jeszcze dwie drogi. Jedna, w prawo, do pewnego rodzaju przebieralni, jak zdążyłem zauważyć, a druga do jeszcze jakiejś innej części klubu. Tam nie było widać niczego. Mój wybór wydawał się być jasny. Skierowałem się do, bodajże, głównej sali.
Drzwi tam były otworzone na oścież, dlatego też wślizgnąłem się tam jakoś. W środku przypominało mi bar. Jeden z największych, jaki widziałem, w centrum miasta. Wokół były stoliki, gdzie siedzieli różni mężczyźni. W lewym rogu sali, była ogromna scena, na której jakaś grupa grała wolne kawałki. Na wprost, barek, przy którym także siedzieli mężczyźni. I co się dziwić, w końcu to męski klub...
Nagle ktoś złapał mnie z tyłu za koszulę. Kiedy odwróciłem się, ujrzałem dobrze zbudowanego (nie licząc tłuszczu...), przerośniętego, o zgrozo, ochroniarza.
- Młody, a ty dokąd? - zapytał mnie.
- E..em..no..tego..ja chciałem.. - to, co ''chciałem" nie umiało mi przejść przez gardło.
- Myślisz, że tu można sobie, od tak wejść?
- Inni wchodzą... - szepnąłem bardziej do siebie, niż do niego. "I gdzie są teraz ci moi "przyjaciele"?" - myślałem...
- Co ty tam mruczysz?
- Nie, nic..
- Skoro tak, to chyba będę zmuszony cię wyprosić...Chyba, że...
- Że? - spytałem z iskrą nadziei w głosie.
- Że jakoś umilisz mi pobyt w tej robocie... - wyszeptał mi to ucha. Przeleciał mnie dreszcz. Nie taki, jaki poczułem wcześniej. To był dreszcz obrzydzenia. "Czego ja się spodziewałem...i to w takim miejscu..." - Nic nie mówisz? Twoje milczenie uznaję za zgodę... - powiedział i zaczął prowadzić mnie w stronę jakiś ciemnic, które znajdowały się po lewej stronie od wejścia.
- N-Nie! - pisnąłem cicho. Na nic więcej nie było mnie stać. Zacząłem się więc szarpać.
- Nie wierć się tak! - huknął na mnie. Jego podniesiony głos spowodował, że kilka osób spojrzało w naszym kierunku.
- Puszczaj! - krzyknąłem już o wiele głośniej. On jednak nie zważał na moje rozpaczliwe próby ucieczki. "Aaaa! Jeśli zaraz czegoś nie wymyślę, zostanę zgwałcony! I to w takim miejscu! Ludzie, po co ja tu w ogóle przychodziłem..." - zacząłem panikować. Tymczasem nikt nie kwapił mi się przyjść z pomocą...
- Omaeda! - ostrzegawczy, pełen złości głos, zatrzymał ochroniarza, który stanął jak wryty. Ja sam także się przestraszyłem. Jednakże za przykładem mojego oprawcy, odwróciłem się w stronę, z której owy głos dobiegał i...oniemiałem.
- Co ty wyrabiasz?! Za to ci płacą?! - zapytał z furią w głosie...ten sam chłopak, którym wcześniej tak się zauroczyłem. Wtedy pomyślałem, że jestem w niebie.
- Eh...ja..ja nic nie robię! Chciałem chłopaka po prostu do drzwi odprowadzić! Nic więcej! Jest za młody, jest tutaj sam...
- Nie jest sam. Jest ze mną.
- C-co..?! - ochroniarz był zdaje się tak samo zszokowany jak ja.
- Ogłuchłeś?! - wywarczał mój obrońca.
- A-Ale...
- Puść go.
- No..
- Kurna, nie słyszysz jak się do ciebie mówi?!
- J-Już... - po tych słowach uścisk na moim ramieniu zelżał.
- Jeśli nie chcesz mieć kłopotów, to radzę ci w tej chwili iść i pilnować klubu, jak należy. A ty - tu zwrócił się do mnie. Moje serce znów przyspieszyło i poczułem, że się rumienię. - Chodź ze mną. W końcu Omaeda nie mógł cię zatrzymać tak "za nic"..
- Ale..Ale ja naprawdę nic nie zrobiłem! - próbowałem się bronić. Nagle jednak albinos znalazł się tuż przy mnie, obejmując mnie lekko w tali i przybliżając nieco głowę w kierunku mojego ucha, wyszeptał :
- Lepiej rób, co mówię. - zabrzmiało to troszkę niczym groźba, no ale cóż. Wtedy poczułem, że z tym facetem poszedłbym nawet na koniec świata...
***************************************************************************************************************************
Yo minna! Notka o jeden dzień wcześniej ^3^ Mam teraz ferie i postanowiłam, że...notki będą teraz codziennie ^^ Haha ♥
jutro
w czwartek
i w piątek
To takie wynagrodzenie, za brak wcześniejszych ;)
Codziennie!? Kyaa!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się te opowiadanie! Nie jest tak, jak się spodziewałam :D
Shiro Uke, a zachowuje się jak Seme ;>
NEXT!!
W końcu doczekałam się tej upragnionej notki :3
OdpowiedzUsuńFajnie masz że masz ferie, moje się skończyły tydzień temu ;-; (@$+%&@ szkoła)
Ja już kcem notkem xD może jak wrócę ze szkoły to już będzie... No cóż, w każdym raziem nie mogem siem doczekać xD (głupawka mnie złapała xD mogłam nie jeść tylu tych lodów xDD)
A tak wgl to to zdanie mnie rozwaliło: "Po prostu pomyśleliśmy, że z ciebie byłoby takie słodkie uke, nooo!" normalnie leżąc na łóżku z niego spadłam xD (tag, wjem, dziwny reakcjon xD)
Usuńdo fajnego klubu zaprowadzili go chłopcy :) Yumichika wie co powiedzieć w danym momencie XD
OdpowiedzUsuń