wtorek, 31 grudnia 2013

WMZP - Słowa zadające więcej ran, niż czyny

    A więc! 1 komentarz zgadł. Wszystkim dziękuję za tak ochocze podejście do zgadywanek, jesteście kochani i postaram się robić to częściej ♥ Ale teraz tak na poważnie. Tego posta dedykuje anonimkowi, którego komentarz jako pierwszy ukazał się pod postem. Tak na przyszłość - aby trochę umilić te dedyki, logujcie się w google, albo przynajmniej podpisujcie "konkursowe'' komentarze imieniem lub ksywką. ♥
   Jeszcze jedna sprawa...mianowicie : przyjmijcie moje szczere życzenia szczęścia, yaoi, zdrowia, yaoi, miłości i czego tylko zapragniecie. Oby nadchodzący rok 2014 przyniósł Wam to czego najbardziej chcecie. Nawet jeśli będzie to yaoi ;p

**********************************************************************************************************************
    Stanąłem obok telewizora i zacząłem się rozbierać. Najpierw wolno, acz zmysłowo zsunąłem z siebie koszulę. Potem zacząłem rozpinać spodnie, czując, że sam się tym podniecam.
- Ichigo, co ty tu odstawiasz? - zapytał nagle, niezbyt miło albinos.
- A jak ci się wydaje? - odparłem i zacząłem zdejmować spodnie.
- Striptiz? Widzę, że faktycznie lepiej się już czujesz...czy ty nigdy nie masz dość? - zapytał nie odrywając wzroku od telewizora.
- Nie za bardzo rozumiem... - przestałem się rozbierać.
- Nie no, po prostu dziwi mnie to. Myślałem, że wczoraj tak cię wyruchałem, że ci tyłek odpada, ale widzę, że ciągle masz ochotę na jeszcze.. - wytłumaczył Shiro i wyłączył telewizor. Jego słowa zabolały. Nigdy tego tak nie ujmował. Wiedział, że nasze przygody łóżkowe były dla mnie czymś wyjątkowym. A wtedy powiedział to tak, jakbym był jakąś, nigdy nie mającą dość...dziwką! To...przykre. Nie rozumiałem, dlaczego tak nagle...
- To co, może teraz zrobię to tak, żebyś naprawdę miał już dość? - wymruczał Hichigo podchodząc do mnie i obejmując zaborczo. Myślałem, ze po prostu za chwilę się rozryczę.
- P-Puść mnie! - pisnąłem cicho. On jednak nic sobie z tego nie robił. Kurde no! Miałem przeczucie, że jak zaraz czegoś nie zrobię, to mnie zgwałci na miejscu! - Puść mnie! - krzyknąłem, kiedy poczułem jak zsuwa ze mnie bokserki. Natychmiast podciągnąłem je do góry.
- O co ci teraz chodzi?! - wywarczał Hichigo. - Przecież sam chciałeś...
- Puszczaj! - wydarłem się i wyszarpałem z uścisku. Albinos nie dawał jednak za wygraną. Ponownie przyciągnął mnie do siebie.
- Jak nie chciałeś, to po co się rozbierałeś?!
- Nie traktuj mnie jak jakiejś dziwki!
- Ale zachowujesz się jak... - nie dałem mu dokończyć. Z całej siły uderzyłem go otwartą dłonią w policzek. Puścił mnie natychmiast. Popatrzył na mnie z mordem w oczach. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, z pewnością bym już nie żył. Myślałem, ze zaraz dostanę. Jedna łza spłynęła mi po policzku. W głowie kłębiła mi się tylko jedna myśl : "Czemu? Czemu on..tak nagle się zmienił?!" Ile bym nie myślał, nie mogłem znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Hichigo uspokoił się trochę. Odwrócił wzrok, jakby nagle wyrwany z tego "transu".
- Przepraszam. - wyszeptał, wstydząc się spojrzeć prosto w moje zapłakane oczy.
- Debilu! To "przepraszam" to se teraz w dupę możesz wsadzić! - zacząłem krzyczeć jak opętany. Ciekawe, co sobie myśleli sąsiedzi... - Co ci na łeb odwaliło?! Przed chwilą jeszcze zupełnie inaczej się zachowywałeś..!
- Ichigo, ja..
- Nie odzywaj się do mnie! - krzyknąłem i zacząłem chaotycznie zbierać soje ubrania z podłogi. Zanim zebrałem je wszystkie, zaniosłem się już totalnym płaczem. Popędziłem do swojego pokoju potykając się o własne nogi. Gdy tylko się tam znalazłem, od razu zamknąłem drzwi na klucz. Za sobą usłyszałem jeszcze tylko jego wołanie : "Ichigo!"...



***************************************************************************************************************************
   Łaaaa! Przepraszam, że tak krótko i dramatycznie...Jednak na pocieszenie (o ile was to pocieszy..) następną część dodam....już jutro! Oczywiście, jak się już obudzę... (nie sprawdzajcie wcześniej niż o 13 XD) No i mam dla was radę : przygotujcie się psychicznie. Ja tek serio. Żeby potem nie było, że nie ostrzegałam!!!

poniedziałek, 30 grudnia 2013

WMZP - Obolały tyłek i pizza

   Kochaliśmy się ze sobą całą noc.Całe prześcieradło i kołdra wręcz ociekały naszym nasieniem. Eh...już nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bolał mnie tyłek, jak wtedy. To było istne szaleństwo. Całą noc byliśmy razem. Tylko to się dla nas liczyło. Bliskość naszych ciał, przyspieszone tętno, spełnienia...Było nam wtedy tak dobrze..Ale gdy tylko przyszła rano pora, by wstawać..myślałem, że ktoś rozwalił mi siedzenie ( w pewnym sensie to prawda...) Wszystkie mięśnie pulsowały bólem, a w środku piekło niemiłosiernie. Hichi nieumyślnie zadał mi te rany, ale w konsekwencji nie mogłem nawet wstać z łóżka.
- Ichi, przepraszam, naprawdę nie chciałem ci zrobić krzywdy! - załamywał się Shiro, widząc mój stan krytyczny...
- Spokojnie, nic się nie stało...- uspokajałem go, choć mój tył zdawał się mieć nieco inne zdanie.. - Po prostu nie pójdę dzisiaj do szkoły.
- J-Jak to?! A co ze mną. Przecież ja nie mogę...
- Niby czemu?
- No bo sobie nie poradzę... - jęczał albinos. Jeny, jak małe dziecko!
- Poradzisz, poradzisz. Tak mnie pięknie urządziłeś to teraz sobie radź. - zażartowałem.
- Ichigo naprawdę przepraszam! Wybacz miiiii!
- Wybaczę, jak pójdziesz teraz do szkoły. Sam. - powiedziałem i leniwie przekręciłem się na drugi bok. Bolało.
- No..dobra. - zgodził się w końcu Shiro. - Tylko uważaj tu na siebie. Nie zrób sobie...czegoś gorszego.
- To chyba niemożliwe. - burknąłem. Tymczasem Shirosaki zaczął przebierać się do szkoły. Nakładał na swoje gołe, dobrze zbudowane, blade ciało, ubrania. Bardzo powoli i zmysłowo. Myślałem, że szlag mnie trafi! Był wtedy taki seksowny, a ja nie mogłem do niego wstać i go dotknąć...
- Hichi?
- No? - zapytał zakładając na siebie biały sweter. Na dworze robiło się co raz zimniej.
- Chodź tu.
- Po co? - zaciekawił się albinos.
- Po nic. Chcę cię pocałować, głupku. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niego. Hichigo podszedł i nachylił do mnie swój policzek. - Ale w usta! - dodałem, widząc jego złośliwą zaczepkę. Chwilę później już się całowaliśmy. Jak ja to uwielbiam! Pocałunki z nim są jakby...zakazane. Uwielbiam to, podnieca mnie. Shiro nagle przerwał.
- Przepraszam kochanie, muszę iść, bo się spóźnię. - powiedział i złożył torbę na ramię.
- Shirooooooo! - jęknąłem. Teraz nie chciałem, by szedł.
- Wracam po południu. Zrób może jakiś obiad? - pożegnał się i puścił do mnie oczko.Chwilę później już go nie było. Zostałem w domu sam, a ból tyłka wcale mi nie pomagał. Zdecydowałem więc, że pośpię sobie jeszcze trochę i odeśpię całą tą noc...
   Obudziłem się około 13. Ból w tylej części ciała nie był już tak rażący, więc wstałem. Przeszedłem parę kroków. "Nie jest źle." - pomyślałem. Przypomniałem sobie prośbę Shiro. Miałem zrobić jakiś obiad. "Dobra, czemu nie". Podszedłem więc na dół, do kuchni. Wolno, bo wolno, nie chciałem przedobrzyć.
   Nigdy nie miałem talentu kulinarnego. Bałem się więc, że wszystko pójdzie nie tak. Jak zwykle, miałem rację :
Mięso - został z niego węgiel.
Sos. - lepiej  nie wspominać. (zdecydowanie za dużo soli)
Makaron, a raczej coś, co miało nim być - rozgotowane do granic możliwości.
Z tego (czegoś) miało powstać spaghetti. A wyszło...coś dziwnego. Na domiar złego, Hichigo właśnie przyszedł ze szkoły.
- Yo Ichigo! - powitał mnie z uśmiechem. - widzę, że już lepiej się czujesz.
- Tak, dzięki..Co tam w szkole? - chciałem tak zmienić temat, aby Hichi nie przypomniał sobie o tym nieszczęsnym obiedzie (?).
- Ach, szkoda gadać...A, zrobiłeś obiad? - "Nieeeee!" - krzyknąłem w myślach. Shiro tymczasem uśmiechnął się tak, jakby od początku wiedział, że nic z tego nie będzie.
- No więc..może zamówimy pizze? - zapytałem zrezygnowany.
- Co? Aż tak źle ci poszło? Hahaha...Pokaż, zobaczę, jak to wyszło... - zaśmiał się. Sam całkiem nieźle gotował, więc zaczął ze mnie żartować. A ja się przecież tak starałem! -.- Shiro tymczasem podszedł do garnków i...zaniemówił. Oprócz mojego "perfekcyjnego dania", cała kuchnia wyglądała jak po przejściu huraganu. Nie umiem gotować!
- No...więc może lepiej zamówmy tę pizze...- wybełkotał albinos. Teraz to ja zacząłem się śmiać. Miał taką zabawną minę!
- Hhahaha!..Dobra, dobra, dzwoń! - powiedziałem i rzuciłem mu telefon.
    No i Shiro zamówił pizze. Była całkiem niezła. Na pewno lepsza od tego, co ja ugotowałem... Po skończonym posiłku zaczęliśmy oglądać telewizję. Hichiemu strasznie się to spodobało. Do wieczora nie ruszał się z kanapy. Na nic innego uwagi nie zwracał. Na nic! Czułem, że nawet gdybym zaproponował u teraz seks i tak musiałbym poczekać do końca wiadomości. Strasznie mnie to wkurzyło. Miałem znowu ochotę, a on..? Wtedy właśnie zdecydowałem się na jedną z najodważniejszych rzeczy w mim życiu.


********************************************************************************************************************
   Ohayo po świętach! Co tam u was? Fajne prezenty? Tak, wiem, ja tylko o tym...no cóż. ;p Opowiadanie kończy się zagadką. Urządzam więc konkurs! Kto zgadnie, co zrobi Ichigo (można strzelać, nawet po kilka razy) ? Kto zgadnie, dostanie dedyka w następnej części. Chyba warto, co nie? :)

wtorek, 24 grudnia 2013

Merry X-mas, Shiro

   Moi kochani! Z okazji tych pięknych świąt Bożego Narodzenia, życzę Wam wszystkiego najyaoistyczniejszego! Niech ludzie tworzą fanfiki z waszymi parkami, abyście mięli w nowym roku co czytać! Na mnie zawsze możecie liczyć...A oprócz tego zdrowia, szczęścia i abyście pozarażali innych swoją pasją! ♥♥♥
    Naszykowałam również dla Was muzyczkę! Jest to moja ulubiona, świąteczna piosenka i liczę, że jeśli odsłuchacie ją w trakcie czytania, wszystko to, co zostało zapisane, okaże się choć troczę bardziej realistyczne!
   Zapraszam na ten wigilijny fanfik i liczę, że potraktujecie go jako dodatek do życzeń :) A i jeszcze takie uwagi do tekstu:
- Shiro nie jest hollowem ; jest przyjacielem Ichigo
- Zangetsu jest ojcem Hichigo ;)
- Hirako to nie ten typowy Hirako...XD

**********************************************************************************************************************

    - Ichigo! - zawołał Shiro, próbując dogonić Kurosakiego, który szedł do domu. - Ichigo, wracamy razem. - zadecydował Hichigo, gdy wreszcie dogonił nastolatka.
- Shiro przeze mnie nadkładasz sobie drogi. Twój dom jest przecież na drugim końcu miasta....poza tym, jest zimno. Zaziębisz się. - powiedział z troską w głosie, Kurosaki. Nie chciał, aby jego najlepszy przyjaciel zachorował na święta, które zbliżały się wielkimi krokami.
- Trudno. Dla ciebie wszystko. - odpowiedział wesoło Shiro, nie rezygnując ze znakomitej okazji porozmawiania na ten temat. - Myślisz, że na święta spadnie śnieg? - zapytał Hichi po chwili. W Karakurze była zima. Jedna z najzimniejszych ostatnich lat. Jednak jak na złość, śnieg spaść nie chciał. Albinos był z tego powodu załamany. Zawsze lubił, gdy biały puch sypał się z nieba. Zwłaszcza w święta, które wypadały za dwa dni.
- Myślę, że tak. - odpowiedział na zadane wcześniej pytanie, pomarańczowowłosy.
- A myślisz, że tę wigilię mógłbyś spędzić... - tu Shiro zatrzymał się na chwilę, patrząc nieśmiało na przyjaciela. - ...ze mną?
- Z tobą? - szczerze zdziwił się Kurosaki.
- No. W końcu to już prawie dziesięć lat, dokąd się znamy...moglibyśmy z tej okazji spędzić razem choć jeden dzień. - wytłumaczył Hichigo. Tak naprawdę powód był zupełnie inny. Shirosaki od niepamiętnych czasów kochał się w Ichigo. W tę wigilię postanowił wyznać mu w końcu swoje uczucia. Poznali się dziesięć lat temu. Czy "uczczenie" tego wydarzenia nie było doskonałą wymówką?
- Wiesz, ja bardzo chętnie, ale co z Zangetsu? - Shiro na te słowa uśmiechnął się triumfalnie. Cel został osiągnięty.
- Wyjeżdża. Nie będzie go aż do nowego roku.
- Czemu tak długo?
- Jego firma ma jakiś zjazd, czy coś w tym stylu. - odpowiedział Hichigo. - A twój ojciec nie będzie mieć nic przeciwko? - zapytał albinos, chcąc się upewnić. Byli już pod domem Ichigo.
- Jeśli twój nie ma, to mój też nie będzie mieć. - powiedział pomarańczowowłosy i posłał przyjacielowi promienny uśmiech. Uśmiech, który znaczył tak wiele.. - To do wtorku. - pożegnał się i wszedł do domu.
- Do wtorku...- odpowiedział cicho Shiro i ruszył w drogę powrotną do swojego domu. Ah, jak on bardzo kochał swojego przyjaciela...Problem stanowiło to, czy Ichigo odwzajemnia jego uczucia, a niestety nic na to nie wskazywało. Albinos postanowił więc zorganizować wszystko tak, aby jeszcze w niedalekiej przyszłości zostali parą.
*
    Wtorek nadszedł jak dla Ichigo szybko. "Za szybko" - myślał Kurosaki. Przez dwa dni miał mętlik w głowie. Nie wiedział, co powinien kupić przyjacielowi pod choinkę. No bo przecież nic, co leżałoby na półce i tylko niepotrzebnie zbierało kurz... Tak więc Ichigo z braku lepszego pomysłu, wyruszył do centrum handlowego, na poszukiwania idealnego prezentu. Przechadzał się między różnymi stoiskami, wchodził do różnych sklepów, przeglądał wystawy, ale nic ciekawego nie udało mu się znaleźć. To masakra - być zaproszonym do kogoś na wigilię i nie mieć dla niego prezentu. Zwłaszcza, jeśli chodziło o kogoś takiego, jak Hichigo. Chwilę po tym, gdy zrezygnowany nastolatek usiadł na jednej z ławek, przyszedł do niego mail.
Idziesz ? Mam już wszystko naszykowane... - nie trudno się domyśleć, kto napisał owego maila. Po przeczytaniu go, po plecach Kurosakiego przeszedł zimny dreszcz. I co teraz? Zdenerwowany, odpisał szybko.
Zaraz będę, wyszedłem jeszcze na miasto. Potrzebujesz czegoś?
Nie, dzięki. Chodź jak najszybciej!
Dobrze, postaram się. Pa. - Ichigo przy pisaniu drżały ręce. Pięknie. Po prostu, pięknie. Wyjdzie na ostatniego debila, a Hichigo już nie może doczekać się jego przybycia. "Szlag!" - przeklął w myślach.
- Nieładnie to tak przeklinać w święta. - odezwał się ktoś, kto niepostrzeżenie dosiadł się do pomarańczowowłosego. Owa tajemnicza osoba, wyglądała co najmniej nietypowo. Był to chłopak, w wieku zbliżonym do Ichigo. Ubrany był cały na biało, włosy miał blond i uśmiechał się, pokazując przy tym całe swe uzębienie. Emitowało od niego jakieś takie ciepło, dzięki czemu nastrój Kurosakiego, choć trochę się polepszył.
- Kim jesteś? - zadał pytanie.
- Nie musisz tego wiedzieć. - odpowiedział nieznajomy i uśmiechnął się, o ile to możliwe, jeszcze szerzej.
- O co ci chodzi? - zapytał po raz kolejny nastolatek. Nie wiedział dla czego, ale nie chciał kończyć rozmowy.
- Hm...O co mi chodzi? To raczej ja powinienem o to spytać ciebie. - Kurosaki nie odpowiedział. Nie wiedział, o co chodziło. Czyżby ten ktoś wiedział....- Ichigo, Ichigo... - westchnął nieznajomy. Ichi myślał w tym czasie skąd ten gościu zna jego imię.... - Co cię trapi?
- A co cię to?
- Hahahaha... - roześmiał się. - W sumie to nic. Chciałem ci tylko pomóc.
- Skąd możesz wiedzieć...
- Wiem więcej, niż ci się wydaje. - Ichigo rozszerzył szeroko ze zdziwienia oczy. "Skąd ten facet się urwał?"- myślał. Mimo wszystko, postanowił wyżalić się ze swych problemów.
- No więc...chodzi o to, że nie mam pomysłu, co podarować najbliższej mi osobie...
- Tak myślałem. - mruknął pod nosem przybysz. - Nie wiesz co jej dać....A czy osoba, dla której tak namiętnie obserwujesz wystawy, to czasem nie Hichigo Shirosaki? - nastolatka zamurowało.
- J-Jak to..skąd ty...
- Eh...wiem o tobie naprawdę dużo. Z resztą, nie tylko o tobie. - odpowiedział blondyn jeszcze przed całkowitym zadaniem pytania. - Czyli to Shiro, tak?
- No...tak. - przyznał cicho Kurosaki.
- Jedyne, co mogę ci podpowiedzieć to to, żebyś powiedział mu to, co już dawno powinieneś.
- Ale...jak to..?
- Uwierz mi. To będzie lepsze, niż jakikolwiek inny prezent. - zapewnił nieznajomy i już po chwili zniknął, pozostawiając Kurosakiego samego, z rozdziawioną buzią.
*
   W końcu rozległ się długo wyczekiwany dzwonek do drzwi. Hichigo, usłyszawszy go, natychmiast poderwał się z sofy i poszedł otworzyć. W progu stał przemarznięty do szpiku kości, Kurosaki.
- Ichigo! - zawołał Shiro. - Dlaczego tak długo ci to zeszło? Nawet nie wiesz, jak ja się... - nie dokończył jednak. W połowie zdania, przeszkodziły mu wargi nastolatka. Było czuć, że to jego pierwszy pocałunek. Shirosakiemu jednak się spodobał. jego marzenie nareszcie się spełniło! Czuł się naprawdę wspaniale, całowany nieśmiało przez swojego "przyjaciela". Chwilę potem, otworzył usta. Ichigo od razu wykorzystał to i wprowadził język między wargi albinosa. Hichigo przez cały pocałunek pozostał bierny. Tak mu się to podobało, że bał się zrobić cokolwiek, aby popsuć tę chwilę, dlatego wstrzymał się do końca.
- Ichigo... - wyszeptał cicho Shiro, gdy obydwu zabrakło powietrza. - Nic nie rozumiem...
- Nie musisz. - przerwał Kurosaki i objął Hichigo w pasie. - Kocham cię. Już dawno chciałem ci powiedzieć, ale nie wiedziałem jak. - wytłumaczył i po raz kolejny złączył ich usta w namiętnym pocałunku. W tej samej chwili, coś białego i zimnego, spadło im na włosy. To był śnieg. Wciąż stali w wejściu, więc doskonale mogli poczuć, jak biały puch sypie się na nich i całą okolicę.
- Ichigo...
- Wesołych świąt, Shiro. - przerwał po raz kolejny, Kurosaki. Hichigo nie mógł dobrać odpowiednich słów do tego, co właśnie zaszło. Jego dawno wyczekiwany sen, nareszcie się ziścił. I pomyśleć, że to on miał wyznawać uczucie Ichiemu...
- Ichi...nawzajem. Ja też cię kocham. Wesołych świąt. - wyszeptał po chwili do ucha nastolatka i teraz to on go pocałował, przekładając całe uczucie do ust, które pieściły wargi pomarańczowowłosego. 




****************************************************************************************************************************
   Dobra, dobrnęliśmy do końca. Mam nadzieję, że nie wyszło kiczowato i że się nie zasłodziliście ;p Bo jak dla mnie wyszło słodko i.....ma w sobie jakąś taką magię świąt. Bo w święta podobno wszystkie marzenia się sprawdzają! Przekonamy się? Merry X-mas!!! 
♥♥♥
   Następny post w poniedziałek lub...wcześniej. Do tego czasu musicie cierpliwie czekać. pozdrawiam!

poniedziałek, 23 grudnia 2013

WMZP - Bardzo ważna rozmowa

   Gdy już się umyliśmy i przebraliśmy, udaliśmy się do mojego pokoju. Za oknem było już zupełnie ciemno. "Coś długo się kąpaliśmy..." - przemknęło mi przez myśl. Postanowiliśmy położyć się wcześniej, aby rano być wypoczętym. Już byliśmy w łóżku, kiedy albinos zaczął marudzić :
- Ich...chodźmy spać w szafie...
- Nie ma mowy. - odpowiedziałem. - Tam jest strasznie niewygodnie!
- No proszę! - jęczał.
- Jak chcesz iść to proszę bardzo, ale beze mnie.
- Ichi.. - szepnął i uśmiechnął się drapieżnie. Nagle poczułem jak jego dłoń wślizguje się pod moje bokserki i zaciska na moim przyrodzeniu.
- Shiro...arh... - nie umiałem mu się oprzeć, nie wspominając o stawianiu się. - No dobra...chodź. - powiedziałem cicho. Uradowany Hichi natychmiast wyskoczył z łóżka i pociągnął mnia za sobą.
    Miałem rację. W szafie było niewygodnie. I to cholernie. Nie mogłem zasnąć. Odprężałem się, zamykałem oczy, a tu guzik. Nic. "Twardo mi..." - myślałem. Albinosa najwyraźniej również dręczyła bezsenność, bo wiercił się niemiłosiernie.
- A widzisz? - odezwałem się do niego. - Tu jest niewygodnie.

- Trudno. - odparł Shiro. Jak on się na coś uprze, to tak łatwo nie odpuści...eh.. - Nie mogę zasnąć. - wyznał w końcu.
- To tak jak ja.
- Porozmawiamy o czymś?
- Przecież cały czas rozmawiamy.
- No! Wiem, ale mi chodziło o co innego... - starał się wytłumaczyć.
- O co? - jak ja lubię się z nim tak droczyć!
- O nic. Idę spać. - powiedział Shiro i odwrócił się do mnie plecami.
- Oj Shiro, no żartuję tylko.. O czym chcesz rozmawiać?
- O nas. - odburknął, ciągle zły.
- Dobra...To...
- Kochasz mnie? - przerwał mi Hichi i odwrócił się twarzą do mnie. Światło księżyca, wpadające do szafy przez szparę, oświetlało jego bladą cerę.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedziałem. Nie wiedziałem, o co albinosowi chodzi. Nie mogłem nic odczytać z wyrazu jego twarzy. Nie pierwszy raz, z resztą. - A ty mnie?
- Ichigo...Tak, kocham cię. Jesteś moim światłem. To ty dajesz mi nadzieję, na nowe jutro. Nie umiem wyrazić słowami, jak bardzo mi na tobie zależy...Jesteś dla mnie jak narkotyk...Boję się jednego..że kiedyś przyjdzie taki dzień, że mnie opuścisz...
- Shiro! - krzyknąłem zdenerwowany i usiadłem. - Ja nigdy cię nie zostawię! - Hichigo także usiadł. Spojrzał na mnie swoimi pięknymi, złotymi oczami, a ja zacząłem go całować. Trwało to bardzo, bardzo długo. Nasze języki tańczyły ze sobą w tańcu namiętności, ślina stróżkami ciekła nam po brodach, powietrze niemiłosiernie szybko się kończyło, ale nie przerywaliśmy.
- Nie zostawisz mnie? - zapytał Shiro, gdy przerwaliśmy tę chwilę. - Na pewno?
- Na pewno! - odpowiedziałem szybko. Położyliśmy się obok siebie....tak miało być...Już na zawsze. Hichigo przytulił się do mnie, a ja ułożyłem głowę tak, jak zwykle - w zagłębieniu jego szyi. Czułem się przy ni bezpieczny. Nagle Shiro uniósł lekko głowę i przysunął się bliżej mnie, jeśli to w ogóle możliwe. Zatopił rękę w moich wilgotnych włosach i zaczął badać każdy kosmyk z osobna. Zamruczałem cicho, dając do zrozumienia, że ta lekka pieszczota bardzo mi się podoba. Zaraz potem jego zimne dłonie zaczęły błądzi po moim rozpalonym torsie. Zdjął mi koszulkę, więc i ja nie pozostałem dłużny. Chwilę potem byliśmy zupełnie nadzy.
- Hichi...go... - wydyszałem nie mogąc powstrzymać rosnącego podniecenia. Jego ręka powędrowała mi na krocze. - Aaaa...Hichi...nie baw się tak ze mną...weź mnie..teraz! - wyjęczałem, a czując jak jego ręka porusza się co raz szybciej, doszedłem, brudząc przy tym prześcieradło. Zapowiadała się długa i ciekawa noc!

*****************************************************************************************************************************************************************************
   Dzisiaj niestety trochę krócej. Muszę napisać jeszcze tego świątecznego fanfika...Mam nadzieję, że jakoś wytrzymacie do jutra! ^.^ Wkładam w niego całe serce i moją miłość do tej parki. Mam nadzieję, że i wam się spodoba ♥ Mam dzisiaj imieniny, więc przyłożę się do tego ze zdwojoną mocą!
   Dobra, dosyć biadolenia, post pojawi się jutro, między godziną 16 a 18...

piątek, 20 grudnia 2013

WMZP - Mokra namiętność

   Ostatnia lekcja w miarę szybko nam minęła i za nim się spostrzegłem, już byliśmy w domu. Nie wiedziałem, czego się spodziewać...Hichi jednak nie dał po sobie poznać choćby odrobiny pożądania, czy pragnienia. Nic. Zdziwiło mnie to. Nawet bardzo. Myślałem, że jak tylko wrócimy to...
- Hichi.. - odezwałem się cicho. Albinos siedział do mnie tyłem, przy biurku, ale miałem przeczucie, że uśmiecha się lekko.
- Tak? - zapytał niewinnie.
- Może..przejdziemy do rzeczy? - spytałem i spłonąłem. Krępowało mnie, że nie umiałem swobodnie rozmawiać na te tematy.
- Czekaj...możesz jaśniej? Nie rozumiem o jaką rzecz ci chodzi.. - odpowiedział albinos, drocząc się ze mną.
- No..wiesz.
- No...nie wiem. - przedrzeźniał Shiro.
- Mówiłeś, że jak tylko wrócimy, to mnie rezerwujesz...
- Do grania w karty! - przerwał mi. Widać było, że dobrze się bawi. Nareszcie odwrócił się do mnie przodem. W rękach trzymał talię kart.
- Oj przestań! Miałem ci jeszcze wynagrodzić tę sytuację z Renjim. - na dźwięk imienia czerwonowłosego, albinos skrzywił się nieznacznie.
- Wynagrodzisz mi, jak powiesz, o co ci tak naprawdę chodzi. - wtedy wreszcie zrozumiałem. Tym "wynagrodzeniem" miało być to, ze cały czerwony jak burak powiem Hichiemu, że chce się z nim...
- Shiro... - jęknąłem cicho.
- No dalej. - zachęcił mnie i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Tak jakoś...sadystycznie?
-...cę...ę....z.....tobą....ko........ć. - wymamrotałem momentalnie się czerwieniąc.
- Można głośniej? I może tak..wyraźniej? - "że też on musi być taki złośliwy" - pomyślałem. Mimowolnie, nabrałem powietrza, zacisnąłem pięści i utkwiwszy wzrok w podłodze powiedziałem :
- Chcę się z tobą kochać. - w końcu mi się udało. Na to tylko Hichigo czekał. W jednej chwili zjawił się obok mnie i zaczął namiętnie całować. Jego język badał dokładnie całe moje podniebienie, zahaczając przy tym o moje zęby. Gdy już zabrakło nam powietrza, Shirosaki oderwał się ode mnie i zapytał :
- Mieliśmy się razem wykapać...sądzę, że to odpowiedni moment. A ty jak uważasz? - nie czekał jednak na odpowiedź. Po prostu przerzucił mnie sobie przez ramię i  ruszył w kierunku łazienki.
- Ej! - krzyknąłem niezadowolony. - Umiem sam chodzić!
- Wiem. Musisz się jednak oszczędzać. - powiedział i noga otworzył sobie drzwi.
   Gdy tylko weszliśmy do łazienki, Shiro zaczął mnie rozbierać. Na pierwszy ogień poszła koszula. Dalej spodnie, aż w końcu zostałem w samych bokserkach. Albinos również zrzucił z siebie, co niepotrzebne. Po chwili cisz pchnął mnie na podłogę. Plecami oparłem się o ścianę przy umywalce.
- Prysznic jest obok...- mruknąłem cicho. Shiro jednak nie odezwał się. Usiadł mi okrakiem na biodrach i zaczął całować całą moją klatkę piersiową, brzuch i szyję. Przy tym delikatnie ocierał się o mnie, dzięki czemu już po krótkiej chwili znalazłem się w stanie erekcji i zacząłem niekontrolowanie jęczeć. Kiedy Hichi uznał za koniec te delikatne pieszczoty, pomógł mi wstać, zciągnął z nas bokserki i pociągnął do kabiny prysznicowej, gdzie zamknęliśmy się od środka. Włączyłem wodę. Na początku była dość zimna, jednak już po chwili stała się przyjemnie ciepła. W tym samym czasie Shiro uklęk na jedno kolano i zaczął dobierać się do mojej męskości. Już po chwili jego wargi zamknęły się na moim członku, zasysając się lekko. Poczułem jak lekki dreszcz przechodzi mi po plecach. Instynktownie przeniosłem ręce na poruszającą się głowę kochanka. On na dodatek zaczął pieścić także moje jądra.
- Ach..Shiro...ja zaraz... - jęknąłem przeciągle. Albinos, czując, ze dojdę specjalnie przerwał. Jeszcze tylko na zakończenie przejechał językiem po całej długości prącia. Zaraz po tym, wstał i przygważdżając mnie do ściany kabiny, zaczął mnie gwałtownie całować. Nagle Hichi odwrócił mnie do siebie tyłem. Wiedziałem dobrze, co to oznacza, dlatego też jak na zawołanie oparłem ręce o szybę i wypiąłem się lekko. Shiro wszedł we mnie brutalnie i bez żadnego przygotowania. Syknąłem, gdy tylko zaczął się poruszać. Po policzku mimowolnie spłynęła mi łza, mieszając się z kroplami wody z prysznica. Nie chciałem jednak, by przerywał. Kochałem czuć go w sobie. Bolało. Czułem dokładnie, jak za każdym razem wolno i głęboko zagłębia się we mnie, uderzając celnie w prostatę, Hichigo złapał mnie za biodra. Przejechał mi językiem po rozpalonych plecach. Zaczął składać tam pocałunki, muskając ledwo wyczuwalnie ustami moją mokrą skórę. Jego z początku wolne i dokładne ruchy zaczęły ustępować płytkim i chaotycznym. W mierę upływu czasu, ból zaczął przemieniać się w rozkosz. Przechodziły mnie dreszcze, oddech stał się nierówny i niespokojny. Na domiar wszystkiego, albinos ujął moją męskość w dłoń i zaczął nią poruszać. Myślałem, że eksploduję z nadmiaru przyjemności. Zacząłem jęczec co raz głośniej i wić pod jego dotykiem. Chwilę później Shiro zatrząsł się i wytrysnął w moim wnętrzu, a jego nasienie zaczęło powoli ze mnie wypływać, mieszając się z krwią i brudząc dno kabiny. Ja także doszedłem, tyle że w jego ręce. Krwawo-białe plamy spłukała woda z prysznica.
- Ichi... - szepnął Hichigo i objął mnie od tyłu. Odwróciłem się do niego przodem i złączyłem nasze wargi w pocałunku. Nagle Shiro przerwał, chwycił szampon z półki i otworzył go.
- Co ty... - Hichi jednak nie dał mi dokończyć. Uciszył mnie samym spojrzeniem. Jego ręce powędrowały na moją głowę. Chwilę później poczułem, jak szampon spływa mi z włosów do oczu. Zamknąłem je więc. Albinos zaczął delikatnie masować moją głowę palcami, rozprowadzając specyfik po każdym, nawet najmniejszym włosie. W końcu spłukał mi całą pianę, wodą. Wtedy otworzyłem oczy.
- Teraz ty. - powiedział Hichi i z uśmiechem podał mi szampon. Ja również się uśmiechnąłem i otworzyłem butelkę wylewając odpowiednią ilość gęstego płynu na śnieżnobiałe włosy Shiro.


**************************************************************************************************************************************************
   Kolejny stosunek już za nami. Następna część będzie zawierać dużo ciekawych rzeczy, a w jeszcze kolejnej zaczną nie niestety problemy. Jakie? Tego zdradzić nie mogę. Sami poczekajcie, a juz niebawem dowiecie się wszystkiego.

czwartek, 19 grudnia 2013

WMZP - Shinigami zawieszony

   - No więc o co chodzi? - zapytałem Rukii.
- Głupcze, o to, że dzisiaj rano sama musiałam pozbyć się hollowa. Czemu mi nie pomogłeś? - zapytała z wyrzutem.
- Bo widzisz...ja byłem...zajęty. - w pewnym sensie była to prawda!
- Ichigo! - zdenerwowała się czarnowłosa. - Kłamiesz w żywe oczy! Nigdy nie byłeś dość zajęty, by pomóc jakiejś duszy. Zawsze na tego rodzaju misje chodziliśmy razem, a teraz co?
- Rukia...Naprawdę nie mogłem! Jest u mnie Hichigo, on zna mnie bardzo dobrze i gdyby Kon wszedł do mojego ciała, Shiro na pewno zauważyłby, że coś ze mną nie tak..
- Ichigo z tobą jest coś nie tak. Pomaganie i chronienie innych zawsze było dla ciebie najważniejsze...
- I nadal jest! - zdenerwowałem się.
- Jakoś tego po tobie nie widać!
- To udowodnię ci to przy najbliższej okazji.
- Nie musisz. Dzisiaj rano złożyłam raport do Soul Society. Zostajesz zawieszony w obowiązkach zastępczego Shinigami, aż do odwołania. Renji zajmie twoje miejsce na jakiś czas...Przykro mi, Ichigo. - dodała.
- Dlaczego?! - to było już po wyżej mojej godności.
- Zastanów się i sam odpowiedz sobie na to pytanie. Teraz oddaj mi odznakę. - powiedziała i wyciągnęła rękę w moją stronę. Chcąc, nie chcąc, wyciągnąłem odznakę z kieszeni spodni i podałem ją dziewczynie.
- Kiedy odzyskam ją z powrotem? - zapytałem smutnym głosem.
- nie wiem dokładnie. Najprawdopodobniej za jakieś...dwa miesiące ludzkiego czasu.
- Co?! - nie mogłem ukryć rozgoryczenia.
- To nie ode mnie zależy. Kapitan Kuchiki tak postanowił. - dodała poważnie. No tak, to przecież jej kochany Nii-sama... Ja natomiast nie mogłem się otrząsnąć. Dwa miesiące! "Przez dwa miesiąc to mogę się nie odzywać do Shiro, bo to tylko i wyłącznie jego wina!" - myślałem.
- Dobra Rukia, ja muszę spadać. Hichigo na mnie czeka. - mówiąc to, nie patrzyłem na nią. Gdy odwróciłem się z zamiarem odejścia, czarnowłosa chwyciła mnie za rękę.
- Wierzę, że następnym razem bardziej się postarzasz. - po tych słowach zwiesiła smutno głowę i puścił mnie. Ja natomiast odszedłem z stamtąd jak najszybciej, ze świadomością...a właściwie to bez żadnej świadomości. Byłem delikatnie ujmując wkurzony. A wszystko przez to, że byłem słaby. Zbyt słaby. Dałem się namówić na te kilka minut przyjemności, a w konsekwencji miałem być zawieszony w obowiązkach Shinigami. Gdybym wiedział...
- I co? Nagadał Ci? - zapytał Renji. Nawet nie zauważyłem, jak na niego wpadłem. >.<
- Oooo...Renji..eee..co? - zajęty własnymi przemyśleniami, nie usłyszałem co mówił. Już przeszło pół rku ze sobą nie rozmawialiśmy.
- Pytałem, o co Rukii chodziło. - powtórzył cierpliwie.
- A tam, o nic ciekawego. - skłamałem.
- Na pewno? Po tym przygnębieniu w twoich oczach, bym tego tak nie ujął. - czy  i się zdawało, czy w jego głosie dosłyszałem nutę...troski? Dziwne. Myślałem, że Renji jest zajęty.
- Rukia...ona...eh..zostałem zawieszony w obowiązkach shinigami. - przyznałem w końcu.
- Oh...przykro mi. - powiedział. - To pewnie dlatego mnie tu przysłali.
- Taaa...a jak ci się tam układa...? - zapytałem, chcąc zmienić temat.
- Heh.. - Renji zaśmiał się cicho pod nosem. - Nie za dobrze.
- Czemu? Coś z...Byakuyą?
- Trafiłeś! - mówiąc to, uśmiechnął się smutno. - Niedawno ze mną zerwał. Chodziło mu o to, że "nie jestem na jego poziomie", czy coś w tym guście. Ok, rozumiem go, on jest szlachcicem, a ja? Psem ulicznym....No, ale w takim razie po co ze mną chodził, przez cały ten czas? Jeśli byłem dla niego za cienki, trzeba było powiedzieć od razu, a nie dawać mi złudne nadzieje... A co u ciebie?
- Hm..po tym co powiedziałeś, trochę głupio mi się przyznać. Współczuję ci, naprawdę...Zawsze wiedziałem, że z Byakuyii to taki zimny gość, ale żeby być aż tak wrednym?
- Dobra, dobra Ichi, nie zmieniaj tematu. - urwał mi czerwonowłosy
- Tak więc...u mnie jest dobrze. Nawet bardzo. - odpowiedziałem z czystym sumieniem.
- Tak myślałem...- mruknął cicho Renji. - Pójdę już. Muszę jeszcze uzgodnić z Rukią, gdzie będę mieszkać przez ten czas. Trzymaj się tam jakoś. Spróbuję namówić Rukię, żeby pogadała z Byakuyą i ukróciła ci trochę zawieszenie... - powiedział i puścił mi oczko.
- Dzięki...- odpowiedziałem i mimowolnie zarumieniłem się. Przypomniały mi się te wszystkie chwile spędzone z czerwonowłosym...Jednak nie trwało to długo. Kątem oka dostrzegłem w oddali Shiro, który szedł w moim kierunku, wyraźnie zły.
- Truskaweczko moja kochana, co to miało być, ja się pytam!
- Co? - udawałem głupiego. Coś dobrze mi to ostatnio wychodzi...
- Zrobiłeś się czerwony po tej rozmowie z Renjim...Ciekawe o czym tam sobie rozmawialiście... - powiedział Hichi nienaturalnie przesłodzonym tonem.
- A daj spokój, to wcale nie przez niego! - skłamałem.
- Mhm....A to, że ci stanął, to też nie przez niego?! - zapytał hamując złość. Mimowolnie spojrzałem na wypukłość w spodniach.
- Oj Hichi! A właśnie! - zmiana tematu też dobrze mi idzie ostatnimi czasy... - Rukia zawiesiła mnie w obowiązkach strażnika śmierci. I to przez Ciebie.
- Normalnie powiedziałbym, ze to świetnie, bo więcej czasu będziemy mieli tylko dla siebie, ale teraz powiem : nie zmieniaj tematu! Mówiłeś mi przecież, że to twój były, że jest zajęty i takie tam, więc dlaczego? Dlaczego ty...aż tak się nim podniecasz?! Ja ci już nie wystarczam, prawda?!
- Shiro, to nie tak! - krzyknąłem. Jakaś  przechodząca obok nas uczennica dziwnie się na nas spojrzała. Mnie to jednak nie ruszyło.
- A jak?! - zalbinos również podniósł głos do maximum.
- Nie wiem! Nie wiem, jak to się stało, Ok? Nie gadaliśmy o niczym takim, on nic takiego nie zrobił, więc nie wiem, czemu moje ciało tak zareagowało. Może to przez to, że kiedyś ze sobą byliśmy, ale to już rozdział zamknięty. Tylko ty się dla mnie liczysz! - powiedziałem i jakby na potwierdzenie, łapczywie wpiłem się w jego usta. Shiro oddał pocałunek, co odebrałem jako potwierdzenie tego, że mi wybacza. - Przepraszam. - szepnąłem, gdy już oderwaliśmy się od siebie.
- Nic się nie stało, ale musisz mi to wynagrodzić.
- Jak? - zaciekawiłem się?
- Zobaczysz...- odpowiedział Shiro i uśmiechnął się tajemniczo. - Mamy jeszcze jakieś lekcje?
- Tak...angielski. I to chyba wszystko. - odpowiedziałem.
- Dobra, to chodźmy na ten angielski, ale przedtem... - tu urwał na chwilę. - Idź do łazieniki i rozpraw się ze swoim małym problemem. No chyba, że chcesz, żebym ci pomógł?
- Nie...poradzę sobie. - powiedziałem i ruszyłem do łazienki, która znajdowała się zaskakująco blisko. Jeśli chodziło o te sprawy, to ja bardzo chętnie, tylko nie w szkole. Sam też umiem zrobić co nieco.





*************************************************************************************************************************************
   Następna część tradycyjnie w poniedziałek. Chociaż....w sumie to mogłabym dodać i jutro. Wypatrujcie uważnie! Ze mną to nigdy nic nie wiadomo...

WMZP - Szok! Ochrzan od Rukii, a na dodatek w szkole pojawia się Renji

   Ohayo minna! Dzisiaj zacznę gadanie na początku ^.^ Dzisiaj mam dla was aż 2 posty! Niestety jutro już muszę iść już do szkoły -.- Na szczęście to już ostatni dzień i kończymy lekcje wcześniej ♥
    Ostatnia rzecz to kolejne podziękowanie. Dziękuję Lunie1442 - po twoim komentarzu od razu poczułam się lepiej ^^ Dlatego też właśnie tobie dedykuje posta ♥

***********************************************************************************************************************************************

   Obudziły mnie ciepłe promienie słońca, padające proste na moją twarz. Chcąc, nie chcąc otworzyłem oczy, które poraził blask światła. Spojrzałem na swoją nocną szafkę, na której stał budzik, wskazujący godzinę 6:13. To dość wczesna pora, jak na mnie. Opadłem z powrotem na poduszki, próbując zasnąć. Jednak to nie przynosiło żadnych efektów. Zacząłem się wiercić, przekręcać z boku na bok, tak, że prawie obudziłem albinosa, który spokojnie spał obok mnie. W czasie snu nieświadomie ściągnąłem z niego całą kołdrę, którą teraz na powrót go przykryłem. Pomruk zadowolenia dał się słyszeć w pokoju. Shiro zamruczał, nakrył się kołdrą jeszcze bardziej i obrócił w moją stronę (wcześniej leżał tyłkiem do mnie -.-) Jego poczochrane włosy tworzyły niezwykłą kompozycję. Zachciało mi się śmiać. Nagle jednak radosny nastrój opuścił mnie, gdy moja odznaka Shinigami zaczęła dawać o sobie znać. Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony i kiedy zamierzałem porzucić swoje ciało, aby udać się na spotkanie z pustym, Hichi złapał mnie za nadgarstek.
- Nie idź...- szepnął.
- Muszę...tam jest hollow...muszę! - zacząłem tłumaczyć się chaotycznie. Hichigo jednak nie dał za wygraną. Szarpnął mną w stronę łóżka, co zakończyło się moim upadkiem.
- Ta druga strażniczka się nim zajmie.. - mruknął sennie, podczas gdy ja rozmasowywałem obolałe miejsce na głowie.
- No nie wiem...- zawsze z Rukią razem chodziliśmy na takie akcje. A co jeśli ona złoży negatywny raport w soul society?
- Poradzi sobie bez ciebie, a ja nie... - kontynuował, teraz już szeroko otwierając swoje czarne, podkrążone oczy.
- No dobra. - uległem w końcu. - Ale tylko ten jeden raz. Gdy następnym razem pojawi się gdzieś hollow, niezależnie od twoich próśb, pójdę go załatwić.
- Dobra. A teraz chodź tu do mnie...- wyszeptał i uśmiechnął się lekko. Wstałem natychmiast i podszedłem do niego. Kiedy byłem już wystarczająco blisko, Shiro dotknął delikatnie swoimi wargami moich, wprowadzając pomiędzy nie, język, który jakby zapraszał mój do zabawy. Nieco leniwie oddałem pocałunek, kładąc się na kochanku. Całowaliśmy się tak z dziesięć minut, kiedy nagle Hichigo przerwał. Burknąłem coś pod nosem w niezadowoleniu , ale Hichi nie zwracał na to uwagi. Przekręciliśmy się tak, że to on był teraz na górze. Od wczoraj nie zdążyliśmy się w nic ubrać, tak więc wciąż byliśmy całkiem nadzy. Shiro przejechał leniwie językiem, po całej długości mojego ciała. Ja opierając się całą siłą woli, westchnąłem lekko i odepchnąłem go lekko. Albinos spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Nie...nie możemy. Musimy już się zbierać do szkoły.
- Hahaha..- zaśmiał się cicho. - Nie sądziłem, że możesz mi się oprzeć, bo ja tobie na pewno nie! - skomplementował cicho, a ja zaczerwieniłem się lekko. - Oj Ichi, Ichi..masz niestety rację, Sam tego chciałem, więc teraz nie mam co narzekać. Ale zapamiętaj : rezerwuję cię dla siebie, jak tylko wrócimy z powrotem. - dodał zalotnie.
- OK, ale teraz już chodź, bo znowu się spóźnimy. - albinos posłusznie zszedł ze mnie i zaczął się ubierać, w naszykowane przeze mnie wczoraj, ubrania.
   W szkole zastała nas nie lada niespodzianka. [ teraz uwaga : przepraszam, że się wtrącam, ale to ważne. Na blogu króluje parring HichiIchi, co nie musi oznaczać, że tylko on będzie się tu pojawiać. Dzięki, już mnie nie ma..] Do naszej klasy zawitał Renji - mój były chłopak. Po tym, jak kiedyś z nim zerwałem z powodu albinosa, nasze relacje uległy sporej zmianie. Po miesiącu, czy dwóch, usłyszałem plotki z soul society, że Renji wdał się w romans ze swoim przełożonym, Kuchiki Byakuyą, więc nie miałem za bardzo się czym martwić. Moje zdanie na ten temat uległo jednak sporej zmianie, kiedy zobaczyłem jak po wejściu do klasy czerwonowłosy nie spuszcza ze mnie wzroku, uśmiechając się dziwnie. Z tego powodu przez resztę zajęć trzymałem się blisko Shirosakiego. Nie byłem pewien, o co mu chodzi. Rozmyślania na ten temat odłożyłem jednak na dalszy plan, ponieważ nagle podeszła do mnie Rukia.
- Ichigo, wytłumacz się. - zaczęła na powitanie.
- Tak, mnie tez miło cię widzieć. - mruknąłem pod nosem. - Niby z czego mam ci się tłumaczyć?
- Nie mów tylko, że nie wiesz o co chodzi. - powiedziawszy to, spojrzała na Shiro, który z uśmiechem na ustach przysłuchiwał się naszej rozmowie. On to jednak jest wredny! - Może się przejdziemy? - zaproponowała.
- Ok....Shiro poczekaj chwilę. - rzuciłem w stronę Shirosakiego i razem z Rukią oddaliliśmy się w głąb korytarza.


*****************************************************************************************************************
   Dobra, jeszcze tylko coś dodam na koniec. Osobiście nienawidzę, gdy ktoś miesza Ichigo z jakimkolwiek innym niż Hichigo bohaterem Bleacha. Ja jednak będę musiała nagiąć trochę swoje zasady, na potrzeby opowiadania, które w całości jest już zaplanowane. Zdradzić mogę jeszcze jedynie, że do końca pozostało nam...dum dum dum...10 części. Dziękuję za uwagę.

P.S A wy jakie parki z Bleacha lubicie najbardziej, prócz HichiIchi? Bo ja uwielbiam ByaRenji lub IkkaYumi. Podzielcie się w komentarzach! ♥
 

środa, 18 grudnia 2013

WMZP - Wiadomość, która zmienia wszystko

     - O! Ichigo, Shirosaki...Już po szkole?
- Coś się stało? - zapytałem, słysząc jego markotny głos.
- Em...no nic poważnego, chociaż z drugiej strony...chodzi o to, że mój znajomy z Australii zaproponował mi mailem tygodniowy pobyt tam w ośrodku nadmorskim. Gdy tylko Yuzu i Karin się o tym dowiedziały, od razu chciały się tam wybrać...Ja też chciałbym tam pojechać, tylko co w takim razie z tobą i Hichigo? Przecież to bardzo nieodpowiedzialne z mojej strony...nie mogę tak...
- Tato..Poradzimy sobie.
- Będziemy uważać. - dodał Shiro i mimowolnie uśmiechnął się kątem ust.
- Dobra chłopaki. - ojciec powoli wracał do swojego typowego stylu bycia... - Trochę głupio to wyszło, ale jeśli nie macie mi tego za złe, to OK. Ufam Wam - powiedział i poszedł się pakować. Tymczasem ja i albinos wróciliśmy do mojego pokoju. Hollow od razu rzucił się na łóżko. Ja usiadłem obok niego.
- Idealnie..- szepnął cicho sam do siebie. - Wiesz co? Nigdy nie myślałem, że w szkole może być tak fajnie. Ty zawsze narzekałeś.
- Może masz rację... - zamyśliłem się. Chyba faktycznie nigdy tego nie doceniłem. Że nie muszę cały czas siedzieć w zamknięciu.
- Ichigo..?
- Hmmmm..?
- Przejdziemy się? - zapytał
- A gdzie ty chcesz znowu iść?
- Do parku, tego co wczoraj. - odpowiedział i uśmiechnął się na ten swój sposób.
- Zwariowałeś? - uniosłem się. - Chcesz, żeby ci kolesie z wczoraj znowu..
- Ichi.. - przerwał mi. - Wtedy zemdlałeś. Ja się z nimi rozprawiłem i ostrzegłem, że jeśli jeszcze raz ich tam zobaczę, to nie ręczę za siebie. Musimy sprawdzić, czy to zrozumieli.
- Czasami mnie rozwalasz... - wyraziłem swoją opinię na ten pomysł, ledwo hamując śmiech. - No to idziemy!
     Tym razem droga do parku upłynęła nam znacznie szybciej, niż poprzednio. Hichi nie zatrzymywał się niepotrzebnie, tylko szedł raźno przed siebie.
     W parku przechadzaliśmy się po alejach, trzymając się za ręce. Nie zważaliśmy na zgorszone spojrzenia innych ludzi, bo i po co? Byliśmy ze sobą i tylko to się dla nas liczyło. Ja byłem po prostu dumny. Miałem ochotę wykrzyczeć to wszystkim. To, że go tak bardzo kocham...
     Słońce zeszło już za horyzont, niebo powoli zmieniało barwę na ciemny granat.  Ojciec i dziewczynki mieli wyjechać już dzisiaj, dlatego nie przejmowaliśmy się za bardzo, o której wrócimy. Stanęliśmy z Shiro na pomoście wpatrzeni w pierwsze gwiazdy, które już pojawiły się nad nami. Po chwili milczenia, ciszę przerwał drżący od napięcia głos Hichigo.
- Ichigo..dziękuję. Dziękuję ci za dzisiaj, za wczoraj, za to, że zgodziłeś się, żebym tu trochę został.. - powiedział i pocałował mnie namiętnie, wprowadzając język między moje wargi.
- Nie ma sprawy. - szepnąłem mu do ucha, gdy już oderwaliśmy się od siebie. - Nie będę miał nic przeciwko, jeśli będziesz tu wpadał częściej.
- Arigato... - albinos podziękował jeszcze raz i udaliśmy się w drogę powrotną, do domu.
     Kiedy byliśmy już przed budynkiem, drzwi okazały się zamknięte na klucz, a w oknach nie paliło się żadne światło. Ojciec, Yuzu i Karin już wyjechali. W duchu ucieszyłem się wiedząc, jaki obrót sprawy przyniosą. Otworzyłem drzwi kluczykiem i weszliśmy do środka.
- Masz ochotę na kolację? - zapytałem albinosa. ja nie byłem głodny, ale on nie jadł nic od rana.
- W tej chwili mam ochotę tylko na ciebie..- wymruczał ocierając się o mnie niczym kot.
- Chodźmy do mnie.. - powiedziałem i złapałem Shirosakiego za rękę, prowadząc na schody, a następnie do mojego pokoju. Gdy już się tam znaleźliśmy, hollow zamknął drzwi i zaczął działać. Czując jego przyśpieszony oddech na mojej szyi, zacząłem drżeć,
- Hej, jeszcze nic nie zrobiłem, a ty wyglądasz jakbyśmy już dawno byli w trakcie! - roześmiał się albinos i polizał mnie po policzku, gasząc niby od niechcenia, światło. Tym razem to on chwycił mnie za rękę i pociągnął mnie w stronę łóżka, na które powalił mnie z impetem. potem wskoczył na mnie i usiadł okrakiem na biodrach. Poczułem, jak jego zimne dłonie zakradają się pod moją koszulkę, błądząc po klatce piersiowej. Pocałował mnie w usta, delikatnie wprowadzając język. Jęknąłem mu w usta, czując przypływ gorąca i podniecenia. Oddałem pocałunek, obejmując jego szuję. Tymczasem Shiro zaczął rozpinać swoją koszulę i już po chwili mogłem zobaczyć dobrze umięśniony tułów. Albinos przerwał pocałunek i ściągnął koszulę również ze mnie. Następnie zaczął badać mój brzuch językiem, na co moje ciało zareagowało gęsią skórką. Hichigo badał nim całą klatkę piersiową, od czasu do czasu zahaczając o jeden z sutków. Gdy natrafiał na jakieś czulsze miejsca, cały się spinałem. Ach, jak on na mnie działa! Po dłuższym czasie przerwał i spojrzał i w oczy, w których można było zobaczyć głód. Shirosaki natrafił rękoma na krawędź moich spodni, których zaraz się pozbył. Sam również pozbył się swoich i obaj zostaliśmy tylko w bokserkach. Hichi ponownie mnie pocałował, ściągając w tej samej chwili moje bokserki, które szczerze powiedziawszy zrobiły się już trochę ciasne...Albinos przejechał niebieskim językiem po całym moim ciele, poczynając od ust, przelotnie zahaczając o jeden z sutków, poprzez brzuch, zatrzymując się na kroczu. Jęknąłem głośno, gdy jego lodowate wargi zamknęły się na mojej rozpalonej męskości. Shiro zaczął poruczać głową, dając mi przy tym nieopisywalną przyjemność. Zacząłem zatracać się w tym uczuciu i już po chwili doszedłem w ustach hollowa, jęcząc donośnie.
- Przepraszam..- szepnąłem patrząc na niego miękko. Kiedy już wszystko połknął, odpowiedział mi :
- Nic się nie stało, nie przepraszaj za takie rzeczy. - i zanim się spostrzegłem i on był już bez bokserek.- Odwróć się na brzuch - polecił mi.
- N-Nie. Chcę cię widzieć. - odparłem, a następnie rozszerzyłem nogi, dając mu łatwiejszy dostęp. Kiedy poczułem w sobie jego mokry od śliny palec, zatrząsłem się cały.
- W porządku? - zapytał stroskanym głosem.
- Tak, to normalna reakcja. - odpowiedziałem i zagłuszyłem jakiekolwiek wątpliwości z jego strony, pocałunkiem. Już po chwili Shiro dołożył drugi palec i zaczął nimi poruszać, rozciągając moje ciasne wejście. Żeby było mu łatwiej, rozluźniłem się wydobywając z siebie pojedyncze jęki. Gdy uznał, że jestem gotowy, zastąpił palce swoim członkiem. Niemal krzyknąłem, jednak widząc jego spojrzenia, powiedziałem szybko - zaczynaj.
- Nie chcę zrobić ci krzywdy. - odpowiedział stanowczo.
- Nie zrobisz, ni powstrzymuj się! - uniosłem głos i poruszyłem biodrami niespokojnie. Hollow zachęcony moim ruchem, przełamał się i zaczął poruszać. Od czasu do czasu uderzał członkiem w moją prostatę, na co reagowałem dłuższymi jękami i przyjemnym dreszczem. Hichigo nie przestając się poruszać, całował mnie łapczywie i dłonią stymulował moją męskość. Fala bólu spowodowana głębokimi pchnięciami kochanka już po chwili ustąpiła fali przyjemności. Myślałem, że p prostu mnie rozsadzi! Było i tak dobrze..Nagle albinos niespodziewanie przyspieszył, a już po chwili doszedł w moim rozpalonym wnętrzu, dysząc ciężko. Ja również doszedłem, brudząc nas swoim nasieniem i oznajmiając już swój drugi orgazm, przeciągłym jęknięciem. Shino po chwili wysunął się ze mnie, opadł ciężko na łóżko, obok mnie i zaczął całować namiętnie, wtulając się w moje ramię. Nie zważając na pobrudzone spermą łóżko, na którym leżeliśmy, przykryłem nas jakąś kołdrą. Hichigo zaczął jeszcze całować mnie po ręce, a ja czując się jak w niebie, wkrótce zapadłem w sen.


*******************************************************************************************************************************************************
    Ojejjku..to chyba jak na razie mój najdłuższy post ^.^. Cieszy mnie to ogromnie. Co do tekstu..opisywałam po raz pierwszy stosunek. Jak byście to ocenili?
    No i jeszcze jedno...pewnie myślicie, że na głowę upadłam, skoro posty miały być dodawane tylko w poniedziałki a tu trzeci dzień pod rząd..Otóż chcę to wyjaśnić. Jestem chora. Ogólnie katar, kaszel, chrypa, temperatura. Nie chodzę teraz do szkoły, więc czas spędzam na blogu. No bo co lepiej leczy, niż dobre yaoi? XD Jutro prawdopodobnie też coś dodam ^^ Enjoy!

wtorek, 17 grudnia 2013

WMZP - Powrót Kona. Pierwszy dzień szkoły.

     - Ichigoooo! - obudził mnie wrzask osoby (?) o którą wczoraj tak się martwiłem. - Co ty do diaska wyrabiasz?! - krzyczał Kon wymachując łapkami. - Zostawiam cię tylko na dwa dni, a ty już wylądowałeś w łóżku z ... - tu popatrzył na Hichigo, który też przed chwilą się obudził. - ...samym sobą!
- No wypraszam sobie! - fuknął Shiro. - Ja nim nie jestem. Posiadam własną osobowość!
- Mniejsza o to. - powiedział misiek machając zbywająco ręką. - Aleeeee mam nowinę! Wszyscy się dowiedzą!! Orihime jak się dowie to od razu z płaczem rzuci się w me ramiona, żałując, że nie mnie pokochała najpierw! - myślał na głos. - A jak powiem to Nee-samie...
- Jedna i druga, prędzej czy później się dowiedzą, ale na pewno nie od ciebie! - warknąłem i chwyciłem zwierzaka w rękę.
- Aaaa! Ichigo! Co ty?! Na żartach się nie znasz?! Co chcesz zrobić?!! Aaaa! Nieeee!! umuuu..mmm! 0- i nic więcej powiedzieć nie mógł. Zakneblowałem go, związałem i wrzuciłem do pierwszej pustej szuflady w moim biurku.
- Ależ ty okrutny! - zażartował Hichigo.
- Ty nie lepszy! Przyznaj się! Zrobiłeś to celowo!
- Co takiego? - zdziwił się Shiro.
- Wiesz co! - wkurzyłem się.
- Gdybym wiedział, to bym nie pytał.
- jesteś hollowem, masz wyczulone wszystkie zmysły. No to dlaczego nie schowałeś się, jak wiedziałeś, że ktoś tu jest? Wiedziałeś, że jeśli cię zobaczy to zaraz rozpowie to reszcie, prawda?
- Nie zaprzeczam. - odpowiedział albinos, uśmiechając się bezwstydnie. - Tylko teraz mnie nie wiąż..choć mogłoby być zabawnie...
- Mogłem się tego po tobie spodziewać... - powiedziałem nie zwracając uwagi na drugą część jego wypowiedzi.
- Mogłeś...Ale teraz może lepiej już chodźmy?  Jest za pięć ósma.
- Co?!
      Jako że do dzwonka zostało nam pięć minut, postanowiłem, że pójdziemy na 2 lekcję. Przez to całe zamieszanie nie zdążyłem nawet sprawdzić, która godzina. Eh....
      Do szkoły dotarliśmy na chwilę przed 2 godziną lekcyjną. Trochę obawiałem się reakcji przyjaciół. Bo niby jak wytłumaczyć, że byliśmy prawie identyczni?!
- Shiro...- zacząłem z drżeniem w głosie, kiedy staliśmy przed klasą, czekając na dzwonek. - ...zmiana planów. Jesteśmy zbyt podobni do siebie. Powiedzmy, że jesteś moim ciotecznym rodzeństwem od strony...taty.
- Dobrze, ale nie denerwuj się tak. - próbował mnie uspokoić. Muszę przyznać, że jego słowa działały kojąco. - Wszystko będzie OK. - szepnął i przybliżył się do mnie. Wyczułem jego gorący oddech na swoim policzku. Pocałował mnie. Ja jednak cofnąłem się o krok.
- Nie w szkole. - syknąłem. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Tłumy uczniów zaczęły wysypywać się z każdej z klas. Z tej przed nami również. Pierwsza wybiegła Rukia, za nią Inue, następnie Keigo, Mizuro, Chad i Ishida. Gdy tylko nas spostrzegli, zatrzymali się  w drzwiach, blokując drogę innym. Nasza nauczycielka zauważyła ten mały korek i zaczęła przepychać się na sam początek, aby sprawdzić, co zatrzymało jej uczniów. Gdy w końcu jej się to udało, również oniemiała.
- Ku-Kurosaki...jak to..?
- Um... - nie wiedziałem co powiedzieć. Na szczęście Shiro przyszedł mi  z pomocą.
- Może wejdziemy do klasy? Tam wszystko wytłumaczymy.
- Dobrze, dobrze. - zgodziła się kobieta i już nieco pewniej odezwała się do klasy. - Kto chce posłuchać, jak Kurosaki zamierza się z tego wytłumaczyć to do klasy, a jak nie, to spadać na przerwę. Nie blokujcie mi tu przejścia! - na jej słowa cała klasa cofnęła się do środka. Najwyraźniej każdego ciekawiło, co mamy do powiedzenia...
     - No więc..- zacząłem nieśmiało do uczniów, którzy wpatrywali się w nas jak w obrazek. - To jest..
- Hichigo Shirosaki. - przerwał mi albinos. - Pozwól, że to ja wytłumaczę. - zwrócił się do mnie i uśmiechnął ciepło. - Jestem bliskim kuzynem Ichigo, stąd to podobieństwo. Przyjechałem tu wczoraj z Tokio, gdzie obecnie zamieszkuję. Nigdy nie byłem w państwowej szkole, chodziłem do prywatnych, dlatego byłem ciekaw jak tu jest, a Ichi zgodził się, żebym przez ten tydzień pochodził do normalnego liceum. Oczywiście, jeśli mogę...
- No jasne! - zawołała wesoło nauczycielka. Hichi prawidłowo odegrał swoją rolę. Nikt nic nie podejrzewał. Nawet Ishida. - To co, może macie jakieś pytania? - zapytała nauczycielka. Asno od razu podniósł rękę.
- Czemu jesteś taki..biały? - to podziałało na kobietę jak czerwona płachta na byka. Od razu wydarła się na niego.
- Keigo!!! Jak możesz?! Pomimo twojej nieprzeciętnej głupoty to nawet takiego pytania się nie spodziewałam! Czy ty nie wiesz, że o takie rzeczy się nie pyta?!
- Nic się nie stało. - roześmiał się Shiro. - Jestem już przyzwyczajony na takie pytania. Naprawdę, nic nie szkodzi. - wytłumaczył i uśmiechnął się pogodnie. - A winą koloru mojej skóry jest albinizm na nieprzeciętnie wysokim poziomie. - ja także się uśmiechnąłem. To wprost niewiarygodne, jak Shiro zmienił się od naszego pierwszego spotkania. Walczyliśmy. Chcieliśmy przejąć pełną kontrolę nad moim ciałem. A teraz co? To było coś naprawdę niewiarygodnego...
      - Reszta dnia w szkole minęła nam bardzo szybko. Myślałem, że będzie gorzej, ale moja klasa przyjęła Shiro z otwartymi ramionami. Orihime, Rukia, Chad i nawet Ishida zamienili z nim parę zdań. Nasza nauczycielka, również zadowolona z powodu nowego-tymczasowego ucznia,  nic nam nie zadała, co dość rzadko jej się zdarza. Tak więc wracając do domu zostaliśmy odprowadzeni prawie przez całą klasę, która  wracając z nami cały czas zadawała jakieś pytania, chociaż na lekcji nikt się do tego nie kwapił. W końcu jednak dotarliśmy pod mój dom i pożegnaliśmy się z przyjaciółmi. Rukia już od jakiegoś czasu mieszkała u Inue, tak więc zostaliśmy sami. Weszliśmy do mieszkania, zdjęliśmy obuwie i udaliśmy się do mojego pokoju. W drodze spotkaliśmy mojego ojca. Wyglądał na przybitego, co w tym domu zdarzyło się tylko raz. Gdy mama umarła.



************************************************************************************************************************
   Dotrzymałam słowa. Mam nadzieję, że nowa część wam się spodobała. A żeby bardziej was zaciekawić dodam, że w następnej opiszę mój pierwszy stosunek! Przygotujcie się więc do tego mantalnie...Chciałam jeszcze przypomnieć, że cały czas czekam na wasze zdania, co do propozycji opublikowania świątecznego fanfika. Piszcie w komentarzach!


poniedziałek, 16 grudnia 2013

WMZP - Obietnica i głupie żarty

   Zmęczeni tym całym incydentem w parku, od razu postanowiliśmy się położyć. jednak przedtem postanowiłem się wykąpać. Gdy Shiro zobaczył, że zabieram z szafy czystą koszulę, bokserki i ręcznik, od razu domyślił się co się święci.
- Mogę się z tobą wykąpać? - zapytał w prost.
- Hichi..chciałbym. Naprawdę! - dodałem widząc zwątpienie w jego oczach. - Przecież wiesz, że gdyby nie było w domu ojca i dziewczynek...- Shiro jednak nie dał mi dokończyć. Podszedł do mnie i wpił się brutalnie w moje usta. Zrobił to tak nagle, że aż jęknąłem mu w usta. Mimo wszystko oddałem pocałunek z pasją.
- I co? Dalej nie masz ochoty? - zapytał, kiedy przerwał, dając mi czas na zaczerpnięcie oddechu. Wiedział, że moje ciało zdołało się już lekko pobudzić. Aż zaczerwieniłem się, czując, jak mi gorąco...
- Shiro..nie możemy..- moja nieugięta wola powoli topniała. Prawie się zgodziłem, ale na szczęście albinos w porę odpuścił.
- Oj na dobra, dobra, ale obiecaj, że jeszcze w tym tygodniu razem się wykapiemy.
- Obiecuję. - powiedziałem i tym razem to ja wyszedłem z inicjatywą pocałunku. Przylgnąłem ściśle do warg Hichiego. Smakował wspaniale. Z resztą, jak zwykle. Trwało to dość długo, nim oderwaliśmy się od siebie. - Idę. - oznajmiłem i wyszedłem z pokoju.
   Strumienie ciepłej wody spływały po moim ciele, delikatnie je pieszcząc. Piana spływała z mojej świeżo namydlonej głowy. Gdy uznałem, że moje włosy już się nie pienią, zakręciłem prysznic. Wyszedłem z wanny i zacząłem się wycierać i ubierać. Przez cały czas kąpieli zastanawiałem się nad dwoma rzeczami. Po pierwsze, to czy jeszcze w tym tygodniu uda mi się spełnić moja obietnicę. Po drugie, to gdzie jest Kon?! Niby co mnie obchodzi, ten wypchany zwierzak, ale jakbym pomyślał, że coś mu się stało i już tu nie wróci, to robiło mi się niedobrze. Dusza w pastylce zawsze mogła się przydać... No trudno. Odepchnąłem od siebie czarne myśli. Już nie raz tak było. Wróci. Tylko kiedy? Eh...nie warto sobie nim głowy zaprzątać. Ostatecznie umyłem zęby i poszedłem do swojego pokoju, krzycząc głośne "dobranoc". Gdy tylko wszedłem, zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Nie chciałem, żeby ktoś mi tu wparował w nieodpowiednim momencie. A mój kochany ojciec miał taki zwyczaj... Shirosakiego nie było w zasięgu mojego wzroku, więc pomyślałem, że pewnie poszedł już spać do szafy. To było jedno z jego pragnień. Następne miało spełnić się jutro. Poniedziałek. Zgasiłem światło i wskoczyłem do łóżka. Zamknąłem oczy. Pozwoliłem, by ogarnęła mnie ciemność. Już zasypiałem, kiedy nagle poczułem, jak lodowata dłoń hollowa zaciska się na moim gardle.(!) Zacząłem powoli tracić oddech. Wbrew samemu sobie zacząłem się trząść, nie mogąc poruszyć żadną z kończyn. Nie mogłem przecież zginąć z jego ręki! To niemożliwe! Nie po tym wszystkim...Po chwili uścisk zelżał, a pokój wypełnił się śmiechem.
- Prze-Przepraszam Ichi... - powiedział nadal śmiejąc się Hichigo, klęczący przy moim łóżku. Nie rozumiałem, co śmiesznego było w tym, że próbował mnie zabić!!!
- Shiro! - krzyknąłem wkurzony, siadając.
- Przepraszam, naprawdę nie wiem, co mnie podkusiło..- powiedział albinos przestając się śmiać.
- Nie, nie odzywaj się do mnie! - warknąłem wściekle.
- Oj no Ichigo! Na żartach się nie znasz?
- A od kiedy to stałeś się taki żartobliwy? - zapytałem z przekąsem, nadal nie tracąc złego humoru.
- No wybacz mi, przepraaaaaszam! - jęknął hollow.
- Nie, nie wybaczam! - prawie krzyknąłem. - Wiesz jak ja się przestraszyłem?! Ty chyba nie wiesz, jakie to uczucie, kiedy osoba, którą kochasz, próbuje cie zabić!
- Wiem. - przyznał cicho. - Przepraszam. - mówił prawdę. Wiedział jak to jest. Kiedyś, jeszcze przedtem, jak zaczęliśmy ze sobą chodzić, tyle razy walczyliśmy ze sobą. Pomimo iż tak naprawdę mnie kochał, nie wiedziałem o tym i tyle razy próbowałem go zabić...
- Nie rób tak więcej. - szepnąłem i przyciągnąłem go do siebie.
- Nie zrobię. - obiecał i chociaż było ciemno, widziałem, że lekko się uśmiecha. - Mogę z tobą spać? - zapytał po chwili. Popatrzyłem na niego i po chwili namysłu odpowiedziałem :
- Myślałem, ze chcesz spać w mojej "sławnej szafie"..
- No tak, ale wybacz. Jeśli mam do wyboru ciebie i szafę, to wybieram ciebie. - wytłumaczył i pocałował mnie delikatnie w nos.
- No dobra. - uległem. - ale tylko spanie, nic więcej. - uprzedziłem pustego.
- OK. - i już po chwili leżał ze mną pod kołdrą. Czując jego bliskość, wtuliłem się w jego szyję. Shiro nic nie powiedział, tylko zaczął gładzić mnie po włosach. Wkrótce potem obaj zasnęliśmy snem kamiennym.


**************************************************************************************************************************
   No! Nareszcie poniedziałek! Kolejny rozdział dodany. Mam nadzieję, że mimo iż troszkę was wystraszyłam, to się podobał. A teraz uwaga. Najprawdopodobniej już jutro dodam kolejny. Radzę więc pozostać czujnym.
   Kolejna sprawa : mam zamiar dodać coś zupełnie niezwiązanego z dalszym rozwojem fabuły, ale oczywiście z tym samym parringiem, na wigilię. Chcecie? Opowiadanie miałoby wtedy tylko jedną część i było w świątecznym klimacie. jeśli jesteście za, piszcie w komentarzach.
    Ostatnią rzeczą o której chciałabym to napisać, to podziękowanie. Serdecznie dziękuję Lunie1442 za pierwszy komentarz na moim blogu ^.^. Dziękuję również innym osobom za obserwowanie moich skromnych wypocin. Jesteście tacy kochani ♥ ! Dobra...to chyba wszystko. Czekajcie na nastepnego posta! :*


wtorek, 10 grudnia 2013

WMZP - Rasiści!

    Poszliśmy, jak chciał Hichi, do parku. Po drodze mijaliśmy wystawy różnych sklepów. Dlatego też przez hollowa, który chciał każdą z nich dokładnie obejrzeć, szliśmy do parku trzy razy dłużej niż idzie się tam normalnie. Kiedy nareszcie tam doszliśmy, nie zostało nam dużo czasu do kolacji. Słońce zaczęło powoli chować się za horyzontem. My jednak, mimo wszystko, szliśmy dalej, objęci wpół, po krętych ścieżkach parku. To wszystko musiało wyglądać jak jakaś scena z filmu. Ja jednak czułem się nadzwyczaj dobrze, objęty przez silne ramię Shirosakiego. Wydawało się, że nic nie może popsuć tej wyjątkowej chwili. A jednak.
- Oooo! Co to? - zapytał Shiro i niczym małe dziecko podbiegł do kaczki, która zaczęła przed nim w popłochu uciekać.
- To kaczka! - zawołałem za nim i uśmiechnąłem się szeroko. To było niezwykłe. To, co we mnie i w moich przyjaciołach nie wywoływało żadnych reakcji, oczarowywało hollowa, gdy tylko nań spojrzał, Po chwili już całkowicie straciłem swojego chłopaka z oczu. Pobiegł za kaczką w stronę stawu, który mieścił się niedaleko. Rozejrzałem się uważnie dookoła. Eh...jak ja tu dawno nie byłem! Ostatnio to chyba z Tatsuki..Już zapomniałem jak często tu razem przychodziliśmy, gdy byłem jeszcze mały i ONA jeszcze żyła. To było nasze ulubione miejsce. Wszędzie przepływały malutkie strumyczki, które z miejscem łączyły się w jeden wielki staw. Wszystkie szersze i głębsze jego odnogi miały nad sobą mostki, aby można było jakoś przedostać się na przeciwną stronę. Wszedłem na jeden z nich. O dziwo można było zobaczyć z niego w oddali Shiro, który zrezygnowany pogonią za kaczką, stał teraz nad brzegiem stawu wypatrując w nim ryb. Zrobiło mi się ciepło na sercu. Jednak trwało to tylko kilka chwil. Stałem na moście opierając się rękami o jego balustrady, bacznie obserwując drzewa i krzewy za plecami albinosa. Jeszcze przed chwilą wydawało mi się, że kogoś tam dostrzegłem...
- Shiro! - zawołałem. Hichigo odwrócił się w moją stronę i pomachał mi. - Chodź, zbieramy się! - widocznie usłyszał, bo ruszył w moim kierunku. Jednak nagle z tych samych zarośli, które tak namiętnie obserwowałem wybiegły jakieś dresy i rzuciły się na Hichigo. Zaskoczony tym nagłym atakiem, Shirosaki nie zdążył uniknąć pierwszych paru ciosów od 6 przeciwników naraz. - Shiro! - wydarłem się i puściłem biegiem, aby mu pomóc. Gdyby się tak zastanowić, to chyba nigdy przedtem nie biegłem równie szybko. W kilka sekund znalazłem się przy pustym i ochroniłem go przed kolejną salwą ciosów. Dostałem w brzuch. Fala bólu ogarnęła moje ciało, kumulując się w tamtym miejscu. Poczułem jak coś ciepłego pochodzi mi do gardła. Po chwili obok mnie wylądowała kałuża krwi. Bolało. Miałem jednak w sobie tę świadomość, że ochroniłem własnego chłopaka. Wtedy tylko to się dla mnie liczyło. Żeby nie zostać dłużnym naszym oprawcom, także uderzyłem jednego z całej siły w szczękę.
- Oż ty gnoju..! - wywarczał ledwo, trzymając się za obolałe miejsce. Już zamierzał mi oddać, kiedy Shirosaki złapał jego rękę w locie i wykręcił. Dresiarz zawył z bólu i wściekłości. Co się stało dalej? Nie pamiętam. Przynajmniej, nie wszystko. Jednak co czułem ostatnie, przed zapadnięciem w błoga nieświadomość był tępy ból w tylnej części czaszki.
    Obudziłem się w ramionach Shiro. Niósł mnie. Kiedy spostrzegł, że odzyskałem przytomność, odetchnął z ulgą.
- Całe szczęście..- szepnął. Po chwili dodał już nieco głośniej i spokojniej. - Boli cię jeszcze? - rzeczywiście. Dopiero po jego pytaniu zdałem sobie sprawę, że faktycznie żadna z ran już mnie nie bolała.
- N-Nie...- odpowiedziałem. - Jak ty to..
- Demoniczna magia. - wtrącił krótko.
- Potrafisz jej używać? - zapytałem zaskoczony.
- W końcu jestem hollowem. Nawet jeśli twoim, to wciąż nim pozostaję. To dla mnie normalne. Już nie raz leczyłem ci rany. - wyraźnie nie mogłem ukryć zaskoczenia, malującego się na mojej twarzy. - Przepraszam.. - dodał jeszcze po chwili, zwieszając głowę. Nie wiedziałem, o co mu chodzi.
- Za co?
- Ochroniłeś mnie własnym ciałem, a kiedy ten gostek uderzył cię w głowę..nie zdążyłem go powstrzymać i...
- Nie żartuj! - uniosłem się. - To nie twoja wina. Zrobiłeś, co mogłeś. Poza tym, biegnąc tam i pomagając ci, sam wiedziałem w co się pakuję i że mogę przy tym oberwać. Więc przestań.
- Dobrze. Tylko nie denerwuj się już tak. Nie wyglądasz najlepiej, jesteś cały blady. - powiedział stroskanym głosem.
- Może w końcu choć trochę cie przypominam... - odpowiedziałem z sarkazmem i uśmiechnąłem się lekko. Sam z resztą nie wyglądał za dobrze...
    Chwile potem znaleźliśmy się przed moim domem. Było już zupełnie ciemno. Hichi dał mi zejść na ziemię. Nie miałem siły na logiczne myślenie. Po prostu, wciąż jeszcze lekko chwiejąc się na nogach, otworzyłem drzwi. Ze środka wyskoczył nagle mój ojciec. Chciał się na mnie rzucić i gdyby nie Shiro, który w porę mnie odciągnął, udałoby mu się to.
- Ichigoooooooooo! Gdzie ty się szlajasz? Już dawno po kolacji i.. - wtedy ojciec przyjrzał mi się dokładniej i już całkiem na poważnie, dokończył. - ...co ci się stało? - potem z kolei jego wzrok padł na albinosa. - A ty jesteś...?
- Um...dobry wieczór..- mruknął cicho hollow. - Jestem Hichigo Shirosaki. Poznałem się niedawno z pana synem i dzisiaj poszliśmy się spotkać w parku. Tam jednak zaskoczyły nas jakieś typy, które rzuciły się na nas z pięściami. Trochę nas potrubowali... - dodał na koniec.
- "Trochę" to mało powiedziane!! - wykrzyknął już na swój sposób, ojciec. - Wchodźcie do domu, opatrzę was. - dokończył uśmiechając się dumnie.
- Tato. - spojrzałem na niego poważnie. - Nic poważnego nam nie jest. Mam tylko prośbę. Czy Hichigo może u nas zostać przez jakiś czas? Oni go prześladują.. - skłamałem bez mrugnięcia okiem, aby dać jakiś dobry powód.
- Naturalnie! Po tym wszystkim...Zaraz przygotuję miejsce do spania w pokoju gościnnym...
- Nie trzeba. - przerwałem mu krótko i gestem nakazałem Hichiemu wejść do środka. Gdy tylko zdjęliśmy w przedpokoju buty, od razu pobiegliśmy na górę, do mojego pokoju. Ale jeszcze wcześniej dobiegł nas z oddali głos ojca :
- Jak to?? To gdzie on będzie spać???



************************************************************************************************************************************************

   Następna część w poniedziałek. Mam jeszcze taką uwagę do tekstu.. dla tych, którzy się nie domyślili, ONA - to matka Ichigo. W sensie, jak jeszcze żyła to razem chodzili do parku. XD
   I jak myślicie...gdzie Hichigo będzie spać?? :3 A tak w ogóle to..podoba się?

poniedziałek, 9 grudnia 2013

WMZP - Alter ego

   Przepraszam za zwłokę, nie miałam ostatnio czasu... Ale postaram się to nadrobić ^^. Posty będę dodawać zawsze w poniedziałki, jeśli będą jakieś zmiany to o nich poinformuję.

***********************************************************************************************************************
   I wreszcie nadszedł tak długo wyczekiwany, przez mojego hollowa, dzień. Sam nie wiem jak, ale jago reiatsu zaczęło na mnie wpływać, co objawiło się u mnie lekkim niepokojem. Innymi słowy Hichi był nieco podenerwowany. Rozumiem go. To tak samo, jak ja. Też czasami, zwykle przed jakimś ważnym wydarzeniem, tak miewam. Ciekawe, czy on też to czuje...
- Tak, czuję i czasami mnie to wręcz wkurza...- usłyszałem nagle głos albinosa, wydobywający się z mojej głowy. Kiedyś przez te jego nagłe wtrącanie się do moich myśli dostanę zawału! Mimo wszystko, odpowiedziałem :
- Niby czemu, co?
- A temu, że gdy potem przychodzi co do czego, to zawsze zgrywasz takiego kozaka. Weś  się zdecyduj! - odpowiedział mi pewny głos hollowa.
- I kto to mówi? - odparłem krzyżując ręce na piersiach.
- Twoje alter-ego?
- No właśnie. - czasami dyskusja z nim po prostu nie ma sensu! Eh.. - Od kiedy nie śpisz? - zmieniłem temat.
- Nie spałem dziś w ogóle. Więc jak już przyjdę, to może się razem prześpimy..?
- Shiro! - zdenerwowałem się i zmarszczyłem, o ile to możliwe, brwi jeszcze bardziej.
- Oj, no co! Twój chłopak proponuje ci, żebyście od tak sobie, położyli się razem w łóżku, a ty od razu masz skojarzenia!
- O ile się nie mylę, użyłeś słowa "przespać", a to już daje nieco do myślenia...- odciąłem się.
- Dobra, dobra, nieważne. Mogę już? - rozejrzałem się uważnie wokół siebie. Wszystko wyglądało tak, jak zwykle. Mój pokój nie wyróżniał się zbytnio wystrojem, czy stylem. Po prostu był, jaki był. Przyzwyczaiłem się już do tego. Wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi, po czym zamknąłem je na klucz. - tak na wszelki wypadek. Następnie wróciłem na swoje miejsce i odpowiedziałem zniecierpliwionemu hollowowi na jego wcześniejsze pytanie :
- Nooo...dobra. - od razu po tych słowach pojawił się przede mną. W swoim zastępczym ciele. W sumie to stanowiło jeden z większych problemów. Nie wiedziałem jak wytrzasnąć dla niego to gigai. No i proszę. Sam je zorganizował.
- Wooo! A więc to jest twój pokój? - zapytał z szeroko otwarta buzią ze zdziwienia. Czasami zachowywał się jak dziecko...
- Tak, a o co chodzi? Coś z nim nie tak? - zapytałem i nerwowo zacząłem rozglądać się po nim szukając czegoś..niezwykłego?
- Nie, wszystko gra, tylko...fajnie tu masz...na pewno fajniej niż u mnie.
- Um..dzięki. - jeszcze nikt nie obdarzył takim komentarzem mojego pokoju. - No więc co chcesz teraz robić? - odezwałem się ponownie.
- nie wiem. może najpierw pójdziemy się przejść? Do parku? - zaproponował.
- Ok. Dzisiaj ty decydujesz, dokąd idziemy. - powiedziałem do uradowanego Shirosakiego. Chciałem by choć ten jeden raz poczuł się wyjątkowo.
- To idziemy? - zapytał.
- Tak, tylko...może pożyczyć ci moje ubrania? - w swoich wyciągniętych dżinsach i pogniecionej koszuli nie wyglądał za dobrze...
- A..faktycznie może tak będzie lepiej.. - odpowiedział momentalnie porównując swój strój z moim, czerwieniąc się przy tym lekko. Podszedłem zatem do szafy i wyciągnąłem z niej moje najlepsze spodnie, jakąś bluzkę i granatową bluzę. Podałem te rzeczy albinosowi, który nadal nie tracąc rumieńców zaczął się przebierać. Zabawne. Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu nie widziałem go zakłopotanego. Po chwili jednak mina mi rzedła, kiedy zobaczyłem, że pod dżinsami nie miał zupełnie nic...
- Co ty, gaci nie nosisz?! - zapytałem poirytowany.
- A nie. Bo widzisz, Ichigo, twój wewnętrzny świat nie jest wyposażony w sklepy z bielizna męską...
- rany! - wyrwało  i się. Po raz kolejny otworzyłem szafę  z której wyciągnąłem moje ulubione bokserki -.-. rzuciłem nimi w albinosa, któremu wylądowały na głowie.
    Kiedy Hichigo wreszcie się ubrał, wychyliłem głowę na korytarz, za drzwiami. Nikogo tam nie było.
- Dora, chodź. - szepnąłem do Shirosakiego, a ten posłusznie podążył za mną poprzez opustoszały korytarz. Mieliśmy farta. Mój ojciec pojechał z moimi siostrami na zakupy. Gdyby tak sobie przypomnieć, to chyba coś o tym wspominał....Nadal ostrożnie się poruszając, doszliśmy do drzwi. Założyłem buty i popatrzyłem na Shiro, który najwyraźniej j nie wiedział, co ze sobą zrobić.
- A, racja. - szepnąłem bardziej do siebie, niż do niego i wyciągnąłem z szafki buty, które kazałem mu założyć. Wreszcie mogliśmy wyjść.

*****************************************************************************************************************************
   Uwaga Uwaga! Mała zmiana w planie - na waszą (i moją ^^) korzyść. Kolejna część już jutro. :)


wtorek, 17 września 2013

Wielka miłość, zdrada, przebaczenie

     -...a ja i tak zrobię, co będę chciał!- zaparł się albinos.
- Nie, dopóki jest to MÓJ wewnętrzny świat.- odpowiedziałem na jego wcześniejsze stwierdzenie.
- Chyba coś  ustaliliśmy, prawda? - Shiro nadal uparcie trwał przy swoim.
- Niby co?
- A to, że kiedy jesteśmy razem, nie ma tu podziału na pana i jego konia. A z tego wynika, że nie możesz mi rozkazywać!- odparł dumnie, zadowolony ze swoich argumentów.
- Co ja ci takiego zrobiłem?! To dla twojego dobra!- nie rozumiałem swojej winy w tej kłótni...Hichigo chciał przedostać się do mojego świata i móc w nim przebywać, ile mu się tylko żywnie podoba. Próbowałem mu wyjaśnić, że w tym  tak upragnionym przez niego miejscu, niektórzy ludzie z podwyższoną energią duchową, mogliby go zobaczyć, ale on odpowiedział, że równie dobrze mogą oni zobaczyć mnie jako shinigami. Tu miał rację, ale zawsze jest co innego zobaczyć strażnika śmierci, a co innego hollowa-albinosa...Jednak Shiro nie zamierzał się tak łatwo poddać. Tyle razy opowiadałem mu, jak tam jest. Zawsze dziwił się na niektóre fakty i chciał to koniecznie na własne oczy zobaczyć. Ja jednak nie mogłem na to pozwolić! Kocham go i chcę dla niego jak najlepiej, ale gdyby ktoś zobaczył nas razem...- A co ty tam chcesz tak w ogóle robić?- przekierowałem temat rozmowy na trochę inne tory.
- Hmmm...dużo rzeczy.
- Co na przykład?- dopytywałem się.
- A nie twoja sprawa.- odparł niewinnie z miną anioła.
- Shiro!!!- udałem urażonego.
- Oj przepraszam, przepraszam!- dodał szybko jakby w obawie, że jeśli  mi nie powie to już na pewno nie pozwolę mu udać się do świata żywych. - No to tak...Chciałem zobaczyć niektóre ta rzeczy, o których mi opowiadałeś, zwiedzić twoje miasto, pójść z tobą do szkoły, zapoznać się z twoją rodziną...
- Co?! Nie, to na pewno odpada. Wiesz co oni sobie pomyślą?!- przerwałem hollowowi.
- A co mnie to?
- Dużo!
- No bez przesady, jesteś już dorosły. - próbował bronić swoich racji Shirosaki.
- Fajnie, że chociaż ty tak uważasz...Ty nie wiesz jak to jest mieszkać z nimi pod jednym dachem...
- Dobra, dobra jeszcze kiedyś wszystko im powiemy. W każdym razie wracając do mnie to jeszcze chciałbym chociaż raz przespać się w tej twojej sławnej szafie.. Oczywiście z tobą też...- powiedział i uśmiechnął się zmysłowo. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak on na mnie działa! Mimo wszystko, zaparłem się całą swoją siłą woli i odpowiedziałem :
- Na pewno nie. Mówiłem ci, że mieszkam pod jednym dachem z ojcem-wariatem, więc nie chce nawet wiedzieć jakby zareagował na jakieś podejrzane dźwięki w moim pokoju...Tak więc, jeśli w ogóle chcesz do świata żywych to zero seksu!
- Co?!...no nie...a tak już się na to napaliłem...- zasmucił się albinos i chciał chyba jeszcze coś dodać, ale ostatecznie zrezygnował. To nie moja wina!  Nie myślcie tylko, że tego nie chciałem! Przespać się z Hichim tuż pod nosem mojej kochanej rodzinki..tylko co by było gdyby ojciec nagle wparował mi do pokoju? Wolę nie myśleć...
- No, ale nie powiesz mi chyba, że byś nie chciał, co?- albinos jakby czytał mi w myślach. No chwila! Przecież mógł to zrobić! Cały Shiro...to dlatego tak dobrze mnie zna...
- No nie powiem..- przyznałem cicho i mimowolnie zaczerwieniłem się.
- Właśnie. To jak? Mogeeeee?- zapytał po raz kolejny i zrobił przy tym oczy szczeniaka. I jak tu takiemu odmówić?
- No...dobra. Ale po pierwsze musisz użyć pseudo-ciała. Po drugie przyjmujemy wersję, że jesteś moim przyjacielem zza granicy, którego poznałem przez internet...
- To najbanalniejsza wymówka, jaką słyszałem..- szepnął sam do siebie pod nosem albinos. Ja jednak udawałem, że tego nie słyszałem i kontynuowałem. -Po trzecie...
- Oj dobra, już daruj sobie to przemówienie. Z rozumiałem za pierwszym razem. Mam się nie wychylać, trzymać blisko ciebie i takie tam pierdoły...nie zapominaj, że to wszystko jest w twojej głowie. -  przerwał mi Shiro, a ja po raz kolejny zmuszony byłem przyznać mu rację.
- Tylko proszę cię jeszcze o jedno. Nie narób nam problemów. Ufam ci.
- No ja mam taką nadzieję! A poza tym, Ichigo..- tu czule spojrzał mi w oczy. - Dziękuję. - "Obym tego tylko nie żałował..."- przemknęło mi przez myśl. Nie wiem, czy umiałbym sobie wybaczyć, gdyby coś mu się stało. Moje życie straciłoby sens. Ja naprawdę go kocham...czy to dziwne?
- Nie, Ichi, to nie jest dziwne. Gdyby było, już dawno byś ze mną nie spał.- powiedział hollow. Szlag. Zapomniałem, że może czytać mi w myślach...
 

*************************************************************************************************************************************************************
    I pierwsza część WMZP na nami. Nie przejmujcie się Ichim. Sądzicie, że hollow pozwoliłby mu na brak seksu przez tydzień? No, ale w każdym razie w tym opowiadaniu trochę inaczej utożsamiłam Ichigo i Shiro, co pewnie już zauważyliście...Cóż, tyle. Następna notka niedługo. I nie krepujcie się ochrzaniać mnie za jakiekolwiek błędy. Postaram się poprawić.

poniedziałek, 16 września 2013

Ohayou!

     Witam wszystkich wielbicieli yaoi! Na tym blogu głównie będzie królować parring Hichigo x Ichigo, jako że to moja ulubiona parka z Bleacha. Co tu jeszcze...Pierwsze opowiadanie zostanie dodane prawdopodobnie już jutro, mi się podoba chociaż nie ręczę za jakieś błędy...Mam nadzieję, że blog będzie się Wam podobać, a jeśli coś będziecie chcieli pochwalić lub zganić, to zapraszam do komentowania.
   Pozdrawiam, Shiro ^.^