Karakura, rok 1139
Wszyscy mieszkańcy naszego małego miasteczka wracają do swoich domów chwilę przed zachodem słońca. Jeśli członek przykładowej rodziny nie wróci do mieszkania przed zmrokiem, rodzina i tak ma obowiązek zamknąć za nim drzwi na cztery spusty. Licząc się z tym, że ta osoba już nie wróci.
Pewnie myślisz sobie, czemu tak jest. Czemu, gdy ktoś nie wróci przed czasem, żegna się z życiem.
Powodem jest zamek stojący niedaleko naszej wioski. Lub ściślej mówiąc, mieszkaniec owej kamiennej budowli. Jest nim Hichigo Shirosaki, o którym właśnie, między innymi, będzie ta opowieść.
Nazywam się Ichigo Kurosaki. Mój ojciec jest szlachcicem, panem okolicznych ziem. Kiedy osiadł się w Karakurze razem z moją matką, jak i swoim ludem, pobliski zamek już tam stał. Wszyscy myśleli, że jest opuszczony, chociaż szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czemu tak uważali, nawet nie sprawdziwszy. Cóż, nieważne. W każdym razie, mylili się, żyli w błędzie ok.3 lat. Wtedy ja przyszedłem na świat. Jako dziedzic niewielkiej fortuny moich rodziców, byłem traktowany w mieście z należytym szacunkiem. Miałem wielu przyjaciół, których mimo różnicy statutów, traktowałem na równi ze sobą.
W chwili ukończenia przeze mnie lat 9 (moja matka w między czasie wydała na świat jeszcze dwie moje młodsze siostry) zaczęły się ataki. Mówię tutaj, o tajemniczych zniknięciach co raz to innych osób. Lista zaginionych powiększała się z dnia na dzień. Właściwie...to z nocy na noc.
Cokolwiek by to nie było, wywołało wielki strach w wiosce. Moi rodzice zabronili mi wychodzić z naszego domu. Nie był on mały, ale strasznie mi się nudziło. Tymczasem mój ojciec zywoływał wszystkich starców z miasta i razem ślęczeli nad mapą Karakury z ponakreślanymi "X"-ami w miejscach zaginięć. Nie przynosiło to pożądanego skutku = rozwiązaniu problemu, wręcz przeciwnie, zniknięć było co raz więcej. Moja mama wpadła na genialny pomysł sprowadznia z sąsiedniego miasteczka pomocy. Owe miasto znajdowało się za niewielką górą, na której stał zamek. Mój ojciec wziął paru swych ludzi i razem pojechali konno po pomoc. Nie było ich łącznie 2 dni. W tym czasie ja, jako mały rozrabiaka, wymknąłem się z domu tuż po zachodzie słońca. Bardzo stęskniłem się za świeżym powietrzem, jak i przyjaciółmi. Moja matka zajęta była sprawowaniem opieki nad moimi siostrami, więc po prostu skorzystałem z okazji. Niebo zmieniało już barwę, ze złoto-różowo-pomarańczowej na granatową. Pobliski potok szumiał wesoło. Nagle zobaczyłem przed sobą motyla, którego zachciało mi się złapać. Pobiegłem za nim co sił, wyciągaąc przed siebie swoje małe rączki. Nim się spostrzegłem, byłem już przy granicy lasu. Rodzice nie pozwalali mi się do niego zbliżać. Gdyby szło się tą puszczą cały czas prosto, w przeciągu ok.45 minut doszłoby się do zamku. Wiedziałem, że powinienem brać nogi za pas, zwłaszcza, że pewnie i tak już zauważono moją nieobecność. Jednak stałem jak wryty, ani myśląc o ucieczce. Wpatrywałem się w ciemność przenikającą drzewa. Zdawało mi się, że coś tam widzę. Moje serce przyspieszyło, kiedy okazało się, że to nie była wcale moja dziecinna wyobraźnia. Ktoś, lub coś, rzeczywiście zbliżało się do mnie, powoli wyłaniając z cienia.
Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Wiatr złowrogo szumiał w koronach drzew. Ale ja cały czas nie ruszałem się z miejsca. Wiedziałem, że to głupie, ale ciekawość wzięła górę. W krótkim czasie już wyraźnie widziałem wysoką, smukłą sylwetkę. Śnieżnobiałe włosy i cerę tego samego koloru. Złoto-czarne oczy przeszywały mnie na wskroś. Po chwili znalazł się ok.metra ode mnie. Wyszedł z mroku. Wyraz twarzy miał spokojny...opanowany. Otaczała go jednak aura grozy i niedostępności. Nagle uklęknął na jednym kolanie, przede mną, przyglądając mi się z ciekawością.
- Jak masz na imię? - zapytał mnie, a ja poczułem jak przebiega mnie dreszcz. Jego głos był głęboki i dostojny. Nie wypadało przy kimś takim milczeć.
- I-Ichigo. - wyjąkałem. Raptownie przyciągnął mnie do siebie, chowają swoją twarz w zagłębieniu mojej szyi. Wciągnął głęboko powietrze.
- Zatem Ichigo...Nie powinieneś był tu przychodzić. - powiedział, a ja kątem oka dostrzegłem jak wydłużają mu się zęby. Był co raz bliżej od zatopienia kłów w moim ciele, a ja nie mogłem się ruszać. Pewnie było by po mnie, gdyby nie głos mojej matki.
- STÓJ!
Albinos gwałtownie odsunął się ode mnie i oceniając siłę kolejnej potencjalnej ofiary, wstał.
- Nie rób mu krzywdy... - wyszeptała, nie patrząc na mnie. Nagle nieznajomy złapał mnie za ramię i mocno trzyając, wbił w nie swoje paznokcie. Syknąłem z bólu.
- Czemu miałbym cię posłuchać? - zapytał, kpiąco się uśmiechając.
- Weś mnie...zamiast niego... Błagam. To moje dziecko...
- Zgoda. - o dziwo przystał na to bez większych komplikacji. Puścił mnie, a ja niczym kukiełka osunąłem się na ziemię, jednocześnie mając wzgląd na to, co działo się później.
Albinos w sekundę znalazł się przy mojej matce, która przerażonym wzrokiem nakazywała mi "Nie patrz!" Ale ja jak zwykle jej nie słuchałem. Zęby wampira wydłużyły się ponownie, wybijając się w jej bladą szyję. Usłyszałem jej zduszony krzyk, kiedy tamten mężczyzna wypijał z niej życie. Chwilę później było już po wszystkim. Moja matka po prostu zniknęła, rozsypała się w proch. Zostałem sam, gdyż nieznajomy odszedł już w swoją stronę. Bezszelestnie - tak samo jak się pojawił.
Moje rozszerzone do wielkości spodków oczy zaszły łzami, a po okolicy rozszedł się przepełniony bólem i bezradnością wrzask.
*
Od tamtego wydarzenia minęło 7 lat. Obecnie, kończąc lat 16 stanąłem u progu dorosłości. "Taryfa ulgowa" się skończyła - a o tym nalepiej wiedzieli zdesperowani mieszkańcy miasta.
Od śmierci mojej matki zamknąłem się w sobie, mówienie o uczuciach było dla mnie trudnością. Jedyny plus był taki, że moje więzi z rodziną zacieśniły się. Ojciec stał się dla mnie podporą, siostry największym skarbem, który pragnąłem chronić.
Żeby nie było - wyjaśnię teraz parę niedomówień w historii. Co pomocą, po którą udał się mój ojciec? Nie otrzymaliśmy jej. Okazało się, iż miasteczko sąsiadujące z zamkiem zostało zupełnie wyludnione. Nie było tam żywej duszy, nie licząc paru wychodzących koni, krów, owiec i kur. Jedyne, co wskazywało na wcześniejszą obecność tam ludzi, to zaschnkęte ślady krwi w domostawach. Chyba domyślcie się już, co tam zaszło. Kolejne pytanie, na które wypadałoby odpowiedzieć, to to, czy nie próbowaliśmy podjąć jakiś kroków w stronę zgładzenia potwora. No właśnie. W chwili, gdy odpowiedziałem ludziom, co się stało, nikt nie chciał mi wierzyć. To dopiero mój ojciec odkrył prawdę w tym, co mówiłem i poparł mnie. Nie zapomnę tego do końca życia. Teoria nabrała z czasem wiarygodności. Różne grupy mężczyzn wyruszyły na podbój zamku, ale żadna nie wróciła. Mój ojciec nie zabraniał uciekać, ratować siebie i majątek. Jedynie 2 rodziny odeszły. Powód tego jest dość prosty. Mianowicie - człowiek to istota leniwa. Niewielu ludziom z wioski chciało się zaczynać wszystko od nowa. Poza tym zawsze istnieje nadzieja, której wszyscy rozpaczliwe się chwytają. Każdy wmawiał sobie coś w stylu "To niedługo się skończy." albo "Mnie to nie dotyczy."
Jednak ludzie stawali się co raz bardziej przybyci i zdesperowani. W końcu wymyślili taki pomysł, że klękajcie narody.
Tylko mnie jednemu udało się zobaczyć wampira i przeżyć. Jedyne, co utrzymywało mnie w tym, że to wszystko nie było tylko snem, to blizna na ramieniu - pozostałość po pazurach mężczyzny.
Mimo iż czułem się trochę jakby "naznaczony wybranie" to nienawidziłem albinosa z całego serca. W nocy często nawiedziły mnie koszmary, z wampirem w roli głównej. Śniłem o tym, jak zabijał mi matkę, z każdą nocą przeżywałem jej śmierć od początku. Nabyłem się przez to pewnego rodzaju traumy.
Ale to co wymyślili ludzie z wioski było kompletnym debilizmem. Pomysł z dupy wzięty, aby właśnie mnie uznać za przyczynę ataków wampira i złożyć w ofierze. Pod nieobecność mojego ojca, kiedy przechadzałem się po rynku, nagle ktoś pozbawił mnie przytomności, naciągnął na głowę worek. Ogarnęła mnie ciemność, której pozbyto mnie w sposób okrutny. Gdy byłem jeszcze w stanie omdlenia, przywiązany do wysokiego pala na środku placu. Niczym wiedźma mającą zostać spalona na stosie ._. To przynajmniej byłaby szybka śmierć w porównaniu do tego, co dla mnie szykowali. Ocknąłem się z krzykiem w chwili, gdy któryś z tych idiotów naciął mi skórę na policzku. Z rany dość głębokiej, by można było zwijać się z bólu, wypłynęła natychmiast krew, wyznaczając sobie ścieżkę po mojej szyi aż do białej, lnianej koszuli która nią nasiaknęła.
- A oto i winny nieszczęściu, które spadło na nas i nasze dzieci! - wygłaszał ktoś, wskazując w moją stronę ostrzem noża, którym mnie pocięto.. - Złożymy go w ofierze istocie, którą sprowadził, prosząc pobożnie aby przyjął jego mięso a nas zaczył zostawić w spokoju! Ktoś jest przeciw? Nie? Zatem zaczynamy! Kurosaki Ichigo skazany na śmierć przez poderżnięcie gardła zostanie najpierw poddany paru torturom! - wygłoszeniu wyroku towarzyszyło parę okrzyków radości i podnieconych szeptów. Banda idiotów! Teraz wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Chyba możecie to sobie wyobrazić, prawda? Zwłaszcza, że nie żartowali i naprawdę byli gotowi mnie zabić.
Mój potencjalny kat zbliżał się do mnie, a ja próbowałem się jakoś wyrwać, miotając wściekłe niczym ryba wyjęta z wody. Nie miałem jednak szans, więzy trzymały mocno. Właśnie wtedy stało się coś, co miało ogromny wpływ na moją (i nie tylko) przyszłość.
- Co wy robicie!? - z czubka pala do którego byłem przywiązany zaskoczył biały wampir, odziany w czerń. Jego peleryna szeleścia na wietrze. Jego głos był pewny siebie, opanowany, choć niemal ociekający jadem. Wszyscy ludzie obecni w pobliżu zamarli. Nikt nie śmiał odpowiedzieć. - Mam rozumieć, że jesteście niemowami?
- Eee...Czemu o to pytasz? - jakaś kobieta zdobyła się na odwagę, aby odpowiedzieć. Co prawda pytaniem, ale liczy się efekt.
- Zwabiliście mnie tu zapachem świeżej krwi i jeszcze się dziwisz, że pytam!? - "Uhuu wkurzyła go..." - przemknęło mi przez myśl.
- Więc..to ty jesteś tym potworem?? - nie rozumiałem, jak można prowadzić dialog samymi pytaniami. Nawet, jeśli niektóre były retoryczne.
- Możemy się łatwo przekonać. - postępy składniowe. Albinos w mniej niż sekundę pokonał odległość ok.15 metrów, znalazł się w samym środku ludu, gdzie stała kobieta i jednym ruchem dłoni poderżnął jej gardło. Przerażeni świadkowie rozbiegli się w popłochu. Co odważniejsi mężczyźni chwycili co mieli pod ręką i rozeznawszy się w sytuacji, rzucili na mężczyznę. Wygrał z całą zagrają. Bardzo dobrze znał się na sztukach walki i umiał je stosować swoim wyspecjalizowanym, brutalnym stylem. Po chwili wszyscy leżeli na ziemi. Najlżejsze z ich obrażeń to powykręcane ręce. Wampir zdobył moje uznanie. I respekt. Nie zmieniało to jednak faktu, że zabił moją matkę i nie zawachałbym się wbić mu kołka w miejsce serce, którego tą bestia nie posiadała...
Nagle znalazł się tuż za mną, rozciął więzy krępujące moje ruchy i przerzucił sobie mnie przez ramię. Nie miałem siły protestować, po prostu po raz kolejny straciłem przytomność, zapewne przez zbyt dużą utratę krwi.
*
Obudziłem się całkiem nagi, przykryty cienką kołdrą, na twardym, drewnianym, prowizorycznym łóżku.
*************************************************************************
Yo kochani...I cóż ja mogę powiedzieć...Zrobi nam się z tego two-shot! XD zatem część 2 za tydzień, a na pocieszenie dodam, że w ten piątek (Halloween!) dodam opko z Kuroshitsuji. To, o które prosiliście :3 Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś zamówienia...To niech pisze w komentarzach :>
Jeszcze jedna sprawa. Mianowicie rozmyślałam nad komentarzami, które zostawiliście pod poprzednim opkiem i sama przed sobą przyznaje się że H-N (przynajmniej zakończenie) to niewypał. No aleee cóż raz jest lepiej, raz gorzej, ale postaram się żeby odtąd było już tylko dobrze ^^
Iii dajcie znać jak podoba wam się to obecne opko, jestem strasznie ciekawa! ^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCieszę się że dzięki mnie tydzień szybko ci minie XD Dodam jeszcze, że też kocham opka yaoi z udziałem wampirów, więc sama też postanowiłam coś takiego stworzyć ^^
UsuńOpko super! Bardzo wciągające, i szybko (za szybko) się czyta. Dzięki, że wstawisz tak szybko Kurosza, nie mogę się doczekać ;) Pozdrowionka! /Wikuś15
OdpowiedzUsuńNo kurde! Coś ty zrobiła?! Przerywać w takim momencie? To że Ichi miał mieć tortury nie znaczy, że my też musimy! Genialne! Byłoby jeszcze lepsze jakby miało więcej części.
OdpowiedzUsuńJenyy nie wiedziałam, że to opowiadanie tak dobrze się przyjmie :// przez to zaplanowałam krótką fabułę :/ jednak kto wie, może napiszę do tego jeszcze jakiś bonus, ale puki co do zrealizowania mam jeszcze opko więzienne xd
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam ^^
.
Więc dziś ode mnie otrzymujesz niezłą opinię! :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie wciągające (czytałam je po ciemku przy tejże melodii: Janacek String Quartet No.1, "The Kreutzer Sonata" - proponuję Ci przeczytać je właśnie przy tym! Nadaje efektu!). Dodałaś kontakt z czytelnikiem, co lubię i uważam za plus. Nawet pojawiła się ukochana lekka ironia! - drugi plusik. Pomysł mieszkańców na uwięzienie Ichiego - tak durny, że aż nierealny, ale zabawny! - trzeci plusik. I żeby nie było za miło (tylko nie pomyśl, że jestem wredną i złą istotą :P) coś, co niezmiernie bolało podczas czytania - powtarzanie słów typu: "mój", "moja" itp. Przykładowo: "(moja matka w między czasie wydała na świat jeszcze dwie moje młodsze siostry)" Takie powtórzenia są fe! Skoro "moja matka wydała na świat" to automatycznie siostry też są "jego" :) Bilans końcowy 3+ i 1- więc jakby przełożyć na szkolną ocenę to dobry+.
Mówisz o możliwości zamówień? Oj złe pomysły mi przychodzą do głowy. Oglądałaś może Kuroko no Basket? (masa facetów do yaoi!)
Dzięki za szczerą i szczegółową ocenę xd z tymi powtórzeniami postaram sie cos zrobić w nastepnej części. :)
UsuńAa knb oglądałam i mogę śmiało dodać iz jest to jedno z moich ulubionych animców ^^ preferujesz jakies specjalne parringi? Bo ja kocham KagaKuro i nawet chcialam napisać z nimi shota na bloga XD
Szczegółowa ocena zawsze do usług! Skoro Ty też kochasz KagaKuro to kocham Cię jeszcze bardziej! :D Pisz, pisz shota o nich. Chętnie przeczytam
UsuńChyba kazdy ich kocha , ale ja tak samo ubostwiam AoKise:)
UsuńGdzie jest nowa notka ? Jest już niedziela, a dalej jej nie ma. Albo mu się net psuje, bo często tak mam na komórce.
OdpowiedzUsuńJeee !! Jest już 15 tyś. Czekam na Kona :**
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTyle czasu juz minęło a nowej notki jak nie ma tak nie ma... Mam nadzieję, że nie porzuciłaś bloga :)
OdpowiedzUsuńCo się dzieje? My się tutaj martwimy! Odezwij się i napisz dlaczego cię nie ma, bo mnie ta niepewność do szału doprowadzi. ;(
OdpowiedzUsuńShiro oficjalnie zaginęła! :o
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWracaj szybko! Przez twoją nieobecność, sama zaczęłam pisać. To znaczy, że coś się dzieje, bo ja pisać nie umiem. ;( yaaooii-anime.blogspot.com To są właśnie moje wypociny. Zapraszam.
OdpowiedzUsuń