Tak jak powiedziała Unohana, Ichigo został przeniesiony do osobnej sali zaraz po śniadaniu. Pokój, w którym miał spędzić kolejne kilka dni miał białe ściany, jasne firany, jak i pościel. Czystość i świeżość biła po oczach. Można by przypuszczać, iż sala została specjalnie wyczyszczona z myślą o nim.
Przez cały poranek chłopak nie miał wiele do roboty. Strasznie mu się nudziło. Czekał na przyjście Shirosakiego z niecierpliwością, jakby jego pobyt miał zmienić jego monotonność. I bicie serca.
W końcu ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź, wszedł do pokoju i rozsiadł się wygodnie na łóżku, obok Kurosakiego.
- Yo, Ichiguś! Co tam? - zapytał Shiro i jak gdyby nigdy nic, rozpiął mu górną część piżamy, rozwijając słuchawki.
- O-Oi! - speszył się rudzielec. Nie chciał, żeby Shiro sprawdzał bicie jego serca, ale było już za późno. Albinos przysłuchiwał mu się chwilę, po czym złożył słuchawki i poprawił okulary.- Serce strasznie szybko ci bije...- stwierdził, przeszywając Ichigo wzrokiem. - Czy ty...wstydzisz się mnie? - zapytał.
- T-Ta, j-jeszcze czego! Po prostu nie lubię, jak się mnie dotyka...! - odpowiedział szybko Ichi.
- Jaaassne, a z pobraniem krwi było tak samo...
- To zupełnie dwie inne sprawy! A teraz, jeśli łaska, skończ wreszcie te badania! - zawołał Kurosaki. Jak jego ciało mogło tak zareagować??? I to jeszcze w takim momencie!
- Okey Okey...nie złość się tak, bo złość piękności szkodzi! - roześmiał się albinos i wrócił do badań.
W chwili, gdy skończył, rozległo się dudnienie do drzwi.
- Proszę! - zawołał Shiro. Do sali wszedł mężczyzna, na oko miał 30 parę lat, ale trzymał się nieźle. Miał mocne rysy twarzy, ciemne oczy, włosy i lekki zrost. W rękach trzymał 4 ogromne walizy, które położył koło łóżka Ichigo. Gdy tylko chłopak go zobaczył, od razu rozpoznał, kim jest. Isshin Kurosaki. Jego własny ojciec, który właśnie wyrzucił go z domu.
- Ja tylko na chwilę...Przyszedłem to zostawić. - mruknął mężczyzna, zerkając w stronę walizek. - No...chyba będę się zbierać.
- Jedną chwilę, Kurosaki-san. - bruneta zatrzymał głos Shirosakiego. - Chyba jest pan winien wyjaśnienia swojemu synowi. - Isshin zmierzył chłodnym spojrzeniem rudzielca. Na jego twarzy malowała się mieszanka złości i irytacji.
- Nie jestem gówniażowi nic winien. Sam zawdzięcza sobie obecną sytuację... Jesteś zerem. - zwrócił się spokojnie do Ichigo, który z trudem powstrzymywał łzy. - Dla mnie znaczysz tyle, co nic. Nie chce cię więcej widzieć. - po tych słowach odwrócił się i wyszedł. Hichigo był tak zszokowany, że nawet nie miał siły zatrzymać mężczyzny. Ichi był w o wiele gorszym stanie. Po policzku spłynęła mu łza. Kiedy Shirosaki to zobaczył, szybko podszedł do pomarańczowowłosyego i starł mu słoną ciecz rękawem.
- Co...co ja takiego zrobiłem, że on mnie tak nienawidzi...? - spytał cicho chłopak, ściskając dłonie w pięści. - Boże....czemu...?
- Ichigo...- szepnął przerażony Shiro. Bardzo nie chciał, by Ichigo się załamał. Zrobiłby teraz wszystko, aby mu pomóc.
Nagle Kurosaki przyciągnął do siebie lekarza, tak iż tamten przewalił się na łóżko, i mocno przytulił, łkając cicho w jego ramię. Zaskoczony Hichigo w odpowiedzi na ten gest, również objął Ichiego ramieniem i zaczął głaskać po włosach.
Zmęczony płaczem Ichigo wkrótce usunął. Shirosaki, najciszej jak mógł, ułożył się obok niego. Chwilę przyglądał się mokrej od łez twarzy Kurosakiego, po czym przybliżył swoje usta do jego skroni i musnął delikatnie. Potem wstał i wyszedł, a kiedy przy zamykaniu drzwi jeszcze raz spojrzał chłopaka, miał wrażenie, iż tamten się uśmiecha.
Rudzielec obudził się blady i zmęczony grubo po przerwie obiadowej. Chwilę rozglądał się dookoła, przypominając sobie, co działo się zanim zasnął. Już po chwili był wpełni świadomy tego, jak zareagował na przyjście swojego ojca. W koncikach oczu poczuł wilgoć, ale szybko powstrzymał się od płaczu. Nie mógł wlewać łez po tym, co się stało. Może przed wypadkiem rzeczywiście zrobił coś, za co Isshin miał prawo go nienawidzić. Na tę myśl przeszedł go zimny dreszcz po plecach. Jednak, rodziny się nie wybiera, wiedzą o tym wszyscy. Więc jeśli jego własny ojciec nie mógł dłużej z nim egzystować pod jednym dachem, to musiał naprawdę zrobić coś strasznego. "Czemu nie mogę sobie przypomnieć..?" - pomyślał Ichigo. Był na siebie wściekły. Nie mógł nic zrobić, musiał czekać aż amnezja minie. A to czekanie go odbijało.
Rozważania chłopaka przerwało głośne burczenie dobiegające z jego brzucha. Był bardzo głodny, a nie zapowiadało się na to, aby ktoś miał przyjść i sprawdzić co u niego. Kurosaki nie miał wyjścia. Podciągnął się na łokciach tak, że udało mu się usiąść. Następnie zsunął nogi na podłogę i dźwignął się do pozycji stojącej. Rękami opierał się o ścianę i zapewne wyglądał w tej chwili dość komicznie. Przeszedł z trudem jeden krok, nadwyrężając przy tym nogę, którą miał w gipsie. W końcu jednak udało mu się sięgnąć kul, które stały w rogu pokoju. Od razu było łatwiej mu się poruszać. Odpychają się za pomocą drewnianych przyrządów, udało mu się wyjść na korytarz. Tam spotkała go niemiła niespodzianka. Ludzie. Ludzie, ludzie i jeszcze raz ludzie. Pełno ludzi, którzy przemieszczali się, każdy w swoją stronę. Nie mówiąc już o tym, że Ichigo nie miał bladego pojęcia, gdzie powinien się udać. Westchnął ciężko, ale ruszył przed siebie.
Przejście paru korytarzy zajęło mu ok.15 minut. A po szpitalu błądziłby jeszcze dłużej, gdyby nie zaczepiła go jedna z napotkanych po drodze pielęgniarek.
- Ej, Ty! Dokąd to się wybierasz?- była od niego niższa o głowę, drobna, włosy miała średniodługie, czarne, ubrana w uniform pielęgniarki.
- Ja? - spytał głupio.
- A ja? No oczywiście że ty!
- Etto..ja szukam..recepcji?
- I szukasz jej akurat tam, gdzie do niej najdalej? - zapytała podejrzliwie, unosząc jedną brew.
- No okey...zgubiłem się. W porządku? - nie łatwo było mu się do tego przyznać.
- W porządku. Zaprowadze cię...a właściwie to poczekaj chwilę. Przyprowadzę wózek. - chłopak chciał krzyknąć za nią, że nie trzeba, że sobie poradzi, ale ona już zniknęła mu z oczu. "Jezz...co ona, z podstawówki się urwała?" - pomyślał zirytowany. Niedługo potem, gdy wciąż czekał na dziewczynę, podszedł do niego chłopak z czerwonymi włosami związanymi w kucyk i zapytał :
- Nie widziałeś przypadkiem Kuchiki Ruki? Jest tutaj pielęgniarką, taka niska...chuda...czarne włosy?
- Ee no tak, była tu przed chwilą. Poszła po wózek dla mnie...- ale nieznajomy już go nie słuchał. Kiedy na końcu korytarza pojawiła się dziewczyna, od razu pobiegł w jej kierunku.
- Renji?? Co ty tutaj robisz??
- Rukia!!! Widzisz, ja bardzo źle się czuję...więc może zechciałabyś mnie zbadać? ♥
- =_= Nie wymyślaj. Tyle razy ci powtarzałam, że jeśli chcesz mnie zobaczyć to PO pracy! A teraz wybacz, ale mam na głowie prawdziwego...pacjenta? - dokończyła dziewczyna wpatrzona w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stał Ichigo.
W tym samym czasie Kurosaki był już pewien, że idzie (kuleje...) dobrą drogą. Nie zamierzał czekać, aż Rukia łaskawie zawiezie go na miejsce. I jeszcze ten czerwonowłosy palant! Czego mógł chcieć...?
Po kolejnych 15 minutach rudzielec odnalazł recepcję. Jednak kolejka, jaką tam zobaczył, zniechęciła go do podjęcia jakichkolwiek działań w kwestii obiadu, którego nie dostał. Wkurzony i zniechęcony usiadł na najbliższej wolnej ławeczce. Westchnął głęboko. "Dlaczego zawsze ja...?"
- Ichigo-kun?
- Hinamori?? - Ichi podniósł wzrok na dziewczynę przed nim. To była ona. Pielęgniarka, która miała opiekować się nim w szpitalu.
- Co tutaj robisz?? W twoim stanie nie powinieneś sam tyle chodzić! - zdenerwowała się.
- Cóż, nie chodziłbym, gdybym nie miał ku temu powodów.
- A co się stało?
- Jestem głodny, a nie dostałem obiadu. - powiedział. Ton jego głosu przypominał małe, zawiedzione dziecko domagające się posiłku.
- A-Ach! Całkiem wyleciało mi z głowy! Naprawdę przepraszam, ale Shirosaki-san powiedział, że usnałeś i żeby na razie cię nie budzić...a potem...nie poszłam sprawdzić co u ciebie... - tłumacząc się, nie patrzyła mu w oczy, czerwieniąc się.
- Okey, nic się nie stało. A gdzie teraz jest Shirosaki-san? - zapytał, jakby jego obecność miała coś zmienić.
- Etto...znowu wziął wolne na parę godzin. Ale na wieczorne badania powinien zdążyć. - odpowiedziała Hinamori, by dodać po chwili : - Swoją drogą, ciekawe, czemu od paru dni tak robi...
- To znaczy...od kiedy dokładnie? - zaciekawił się Kurosaki.
- Właściwie to od kiedy wzbudziłeś się ze śpiączki..
- Mhmm...dzięki.
- Nie ma za co. Trafisz do siebie do pokoju? Zaraz przyniosę ci obiad.
- Jasne.
Ponieważ Hinamori nie znalazła już w kuchni nic zdatnego do jedzenia, zmuszona była za własne pieniądze zamówić sushi z pobliskiej restauracji. Efekt był taki, że zapłaciła dość sporo, ale chociaż najadł się pomarańczowowłosy. Wreszcie. W całości zapełnił żołądek proszący o coś normalnego do jedzenia od paru dni.
- Jeszcze raz przepraszam, że przeze mnie nie zjadłeś normalnego obiadu...- powiedziała czarnowłosa, szykując się do wyjścia. Towarzyszyła chłopakowi cały czas, kiedy ten jadł.
- Uwierz, to było normalniejsze od tego, co dają zwykle.
- Skoro tak mówisz. - uśmiechnęła się i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi. Ichigo znowu został sam. Długo bił się z myślami, aż w końcu wstał z łóżka i przyciągnął do siebie jedną ze stojących pod łóżkiem waliz. Otworzył ją. W środku znajdowały się jego niezdarnie poukładane ubrania, płyty, książki. W pozostałych 3 cała zawartość wydawała się podobna. Martwiło go tylko jedno. W swoim portfelu nie znalazł ani grosza. Z czego miał teraz zapłacić za swój pobyt w szpitalu..? Z czego miał zapłacić Shiro za mieszkanie u niego...? Bo tak, miał w planach u niego zostać. Nie chciał mu się narzucać, ale nic innego nie przychodziło mu do głowy. Długo nad tym myślał, ale w końcu zdecydował się u niego tymczasowo zamieszkać. Miał nadzieję, że albinos nie zmieni zdania.
*****
Przez kolejne dwa dni wszystko przebiegało tak samo, jak wcześniej. Bez żadnych niespodzianek = rano badania, śniadanie, rozmowy z Hichigo, obiad, przerwa obiadowa wiążąca się z dowiedzinami Shiro, nieobecność albinosa przez parę godzin, kolacja, badania (Shirosaki zwykle je przeprowadzał) i cisza nocna. Jednak trzeciego dnia od przenosin chłopaka do sali jednoosobowej, coś się zmieniło. Shirosaki wziął wolne na rano i nie było go aż do kolacji. Z tego oto powodu badała go Unohana. Wszystko było w jak najlepszym porządku z jego leczeniem, więc w zasadzie mógł już wracać do sali w której byliby też inni pacjenci. Stanęło na tym, że Ichigo już następnego dnia miał być znowu przeniesiony. Niby nic mu to nie przeszkadzało, ale pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy to "Co z NASZĄ prywatnością?". Oczywiście prywatność, jaką miał na myśli, to jego oraz Hichigo...Tak, był w 100% pewien, że to, na jaki temat schodzą jego myśli jest dziwny. Nawet bardzo.
W końcu Hichigo Shirosaki był jego lekarzem. A on był jego pacjentem. Nic ich ze sobą nie wiązało. Więc czemu tyle czasu poświęcał chłopakowi? Czemu chciał, aby u niego tymczasowo zamieszkał? "Pewnie robi to wszystko z litości" - Ichi na tę myśl pociągnął kołdrę aż po sam czubek nosa. Bez Shirosakiego u boku czuł się jakoś nieswojo w tym białym, jasnym pomieszczeniu.
Było już po 21, Ichigo czytał książkę, którą przyniosła mu Hinamori. Nagle do pokoju wpadł z hukiem Hichigo. Przestraszony rudzielec wzdrygnął się i wypuścił lekturę z rąk.
- Nie umiesz pukać? - zapytał szorstko, starając się opanować. Shiro tymczasem wyglądał na ogromnie z czegoś zadowolonego.
- Wybacz, ale mam powody, żeby wpadać do ciebie akurat o tej godzinie, z bananem na twarzy.
- To co to za powody? - spytał zrezygnowany chłopak.
- Właściwie, to tylko jeden. Wiem już, jak pomóc ci odzyskać pamięć. - odpowiedział Hichi, uśmiechając się jeszcze szerzej, widząc zszokowaną minę Kurosakiego.
-J-Jak to...?
- Normalnie! W sumie, to nie było takie proste. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale ostatnio dość często brałem wolne...
- Trudno było nie zauważyć. - mruknął Ichigo.
- ...a robiłem to po to, aby poodwiedzać moich znajomych z medycyny. Na moich studiach było wiele kierunków, więc przez ostatnie dni starałem się nawiązać kontakt z kimś, kto byłby specjalistą w dziedzinie amnezji. I znalazłem. Ai Michirin. Była w równoległej klasie, na wydziale psychologii. Po skończeniu studiów zajęła się badaniem amnezji. Właśnie wczoraj z nią rozmawiałem.
- I co powiedziała? - dopytywał Ichi.
- Trochę tego, trochę owego. Okey. Przystąpmy do odzyskiwania twojej pamięci. - zdecydował Hichigo, po czym wyjął z kieszeni jakąś kopertę. - Dobra. Zanim zaczniemy...muszę się upewnić. Czy jesteś pewien, że chcesz odzyskać pamięć?
- Jezz..zadajesz beznadziejne pytania! - uniósł się chłopak. - Niby czemu miałbym nie chcieć?!
- Spokojnie, po prostu musisz być świadom, że twój mózg wyparł z pamięci pewne zdarzenia, które delikatnie mówiąc nie były zbyt przyjemne. Po tym, kiedy sobie przypomnisz, możesz różnie zareagować...
- Wiem, Hichigo. - przerwał albinosowi rudzielec. - Wiem, ale mimo wszystko chcę znać prawdę. Pomoż mi...
- Niech będzie. - westchnął Shiro i wyjał z koperty plik zdjęć. Następnie podał je Kurosakiemu.
- Skąd ty to....
- Powiedzmy, że cel uświęca środki. Nieważne. Obejrzyj dokładnie każde zdjęcie. Zaraz postaramy się ustalić, dokąd jechałeś tamtego feralnego dnia...- Ichigo spojrzał na pierwsze zdjęcie. Był na nim on sam, razem z jego ojcem i dwoma dziewczynkami w wieku ok.12,13 lat. Wszyscy oni siedzieli pod drzewem w parku i szczerzyli zęby w stronę osoby, która wykonała tamto zdjęcie.
- Ta fotografia została zrobiona na dwa tygodnie przed wypadkiem. - skomentował cicho Shirosaki. Ichigo nie odezwał się, za to zaczął przyglądać się kolejnemu zdjęciu. Na nim, był Ichi, trzymający się za ręce z jakąś dziewczyną. Była ona trochę od niego niższa, miała długie, złociste włosy i kasztanowe oczy. Uśmiechała się do chłopaka, który patrzył na nią.
Na każdym kolejnym zdjęciu znajdował się Kurosaki razem z ową tajemniczą dziewczyną. Byli ukazani w różnych miejscach, w różnych pozach. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych. Natomiast na ostatnim zdjęciu był Ichi tylko ze swoim ojcem. Isshin wyglądał na naprawdę dumnego z syna, trzymał rękę na jego ramieniu. Te zdjęcie różniło się od pozostałych, chodźby tym, że spojrzenie Kurosakiego było kompletnie puste, smutne i nieobecne, choć sztuczny uśmiech mocno trzymał się ust.
- Te zdjęcie jest ostatnie. Zrobione na dzień przed wypadkiem.
- Jest inne. - stwierdził Ichi.
- Tak. Mnie też ono rzuciło się w oczy. Ewidentnie coś się stało. W twoich oczach widzę poczucie winy...Natomiast twój ojciec jest niesamowicie czymś uradowany. I jeszcze ta dziewczyna z poprzednich zdjęć. Nic ci to nie mówi?
- Ja...- Kurosaki zamyślił się na chwilę. - To nie jest tak, że jej nie znam. Wiem, że jest ważna. Że...jest kimś...prawie z rodziny..?
************************************************************************
Yo kochani! Na wstępie wybaczcie mi, że
1. Isshin jest wrednym i niedobrym tatą. Ale on ma ku temu osobiste powody.
2. Kończę w takim momencie. Stwierdziłam, że dobrze będzie potrzymac was trochę w niepewności :33
Kolejna notka za tydzień. Aczkolwiek już od tamtego tygodnia zabieram się w sobie, aby napisać coś z parringów dodatkowych. Może przy odrobinie szczęścia wstawię coś jeszcze w tym tygodniu...Bo kolejna część HN dopiero w kolejny poniedziałek.
Noo..! Co za zakończenie? Ja się już rozkręcam, a tu koniec. Swietna notka, czekam na więcej. ;)
OdpowiedzUsuńJezuu weź dawaj szybko kolejną notkę bo nie wytrzymam!! Uwielbiam twojego bloga, świetnie piszesz nie wiem czy ci już ktoś mówił? Tak czy inaczej weny życzę i czekam z niecierpliwością na kolejne nocie. /Wikusiek 112
OdpowiedzUsuńCzarna melduje się! I wbrew wszystkiemu nie porwało mnie UFO a miałam mały poślizg z czasem :) Zacznijmy od wprowadzenia Renjiego i Rukii - miłe zakończenie, szczerze liczę na rozwinięcie wątku. Chętnie poznam powody wredoty Isshina (chociaż, jaki zwykle coś sobie już uroiłam w głowie, ale nie będę zgadywać, bo trafię i całą zabawę z szytania szlag trafi). I teraz fe! Zła, zła Shiro! Kończyć w takim momencie! Chociaż w sumie dziś środa, więc do poniedziałku mam mniej niż zwykle :D I Ichi podobnie, jak i ja zareagował bulwersem na odebranie pokoju (który nota bene spełnił już swą rolę). I kto nie chciałby kulać się po szpitalnych korytarzach z takim zapałem szukania jedzenia, jak Ichigo? Przypomina mnie, gdy sunę z przystanku do domu myśląc o lodówce.
OdpowiedzUsuń