Następnie : Dziękuję za wasze komentarze! Wiem, wiem, ciągle się z tym powtarzam, ale naprawdę jestem wdzięczna za nie! Za każdym razem, gdy nie wiem, co mam napisać, czytam je po raz kolejny i motywuje się do dalszej pracy! Więc arigatou! ♥♥♥
Następna część za tydzień, w poniedziałek ^^ A może...może uda się wcześniej..? Hihi ^^
***************************************************************************************************************
Podbiegłem do czarnowłosego i z całej siły przywaliłem mu w twarz. Chyba złamałem mu nos, bo krew zaczęła mu z niego płynąć strumieniami.
- Dobrze ci radzę, odpieprz się od mojego chłopaka. - powiedziałem.
*
Rozpierała mnie czysta złość. Niezmącona niczym, wściekłość. Jeszcze nigdy dotąd się tak nie czułem. Być może dlatego, że nie wiedziałem, by ktokolwiek oprócz mnie, całował Hichigo. No właśnie... Shiro... gdyby się tak zastanowić, był moim słabym punktem.
W chwilach, kiedy ktoś chce odebrać ci wszystko, nie możesz się poddać. Musisz walczyć o to, co kochasz. Co cenisz. Wiedziałem to i wtedy. Nie mogłem pozwolić, by tamten facet tak zupełnie bezkarnie całował się z moim chłopakiem. To dlatego zareagowałem tak gwałtownie. Kochałem Shirosakiego. Ta miłość dodawała mi siły i odwagi. Widocznie, nie tylko mnie...
Od zadania mojego ciosu nie minęła nawet minuta. Tensa odepchnął się od baru, za który złapał się, by uniknąć upadku i ze zdwojoną siłą, przywalił mi w żołądek. Przez chwilę myślałem, że go wypluję. Na szczęście, to nie nastąpiło. Za to bolało. Nie zważałem jednak na szczegóły. Nie mogłem tego tak zostawić. Tym razem to ja rzuciłem się na Zangetsu. Dosłownie, rzuciłem się na niego. Przygnieciony moją siłą, runął na zimę z głuchym łoskotem. Ja razem z nim. Następne zdarzenia pociągnęły się już ciągiem. Czarnowłosy zepchnął mnie z siebie tak, że upadając na bok, trzasnąłem głową w jakieś krzesło. Poczułem, jak po włosach spływa mi coś ciepłego. Krew. Nie przejąłem się tym, bynajmniej, nakręciłem się jeszcze bardziej. Ale Tensa mnie uprzedził. Przygniótł mnie do podłogi i zaczął okładać pięściami. Osłoniłem twarz, ale na niewiele się to zdało.
- Ichigo! - krzyknął Shiro. Coś czuję, że gdyby nie jego pomoc, ta bójka nie zakończyłaby się na paru siniakach, krwotokach czy opuchliznach. Zawsze mogło być gorzej. Hichigo na szczęście zapobiegł dalszemu rozlewowi krwi, przytrzymując Zangetsu przed salwą kolejnych wściekłych ciosów.
- Puszczaj! - warknął Tensa do albinosa, który go trzymał. - Nie wybaczę idiocie, który śmie nazywać cię swoim chłopakiem!
- Zangetsu! - wrzasnął nagle Shirosaki. Czarnowłosy umilkł jak zaklęty. - Jestem chłopakiem Ichigo, czy ci się to podoba czy nie! Kocham go, nie ciebie. Pogódź się z tym, debilu! - na te słowa zdziwił się nie tylko Zangetsu. Mnie także one zaskoczyły. Bo co niby miały oznaczać słowa "Kocham go, nie ciebie"..? To, że mnie kochał nie było żadną nowością, ale to, czemu miałby kochać tego faceta było dla mnie kompletną zagadką. Myślałem, że wszystko sobie już wyjaśniliśmy. Myślałem, że w końcu koniec z durnymi kłótniami i że wreszcie wszystko będzie dobrze. Jak w każdej bajce. Niestety. Życie to nie bajka. To jakaś pieprzona tragedia.
- Hichigo! Nie waż się nawet tak żartować! Jesteś mój! - wykrzyczał w furii czarnowłosy. W końcu udało mu się oswobodzić z uścisku Shiro. Ja powoli zacząłem podnosić się z ziemi. Przede mną, na przeciwko siebie stało dwóch, rozjuszonych facetów. W tamtej chwili wszystko mogło się zdarzyć.
- Nie jestem twój! Skąd ten chory pomysł, że kiedykolwiek miałbym do ciebie należeć?! - wywrzeszczał Hichigo. Na to odpowiedział mu podniesiony głos Zangetsu :
- Jak to "chory pomysł"?! Sam tak mówiłeś! Mam ci przypomnieć, jak kiedyś zawracałeś mi dupę o to, że chcesz to ze mną zrobić?! - "to"..?
- I co?! Nagle się teraz zjawiasz i po 5-ciu latach łaskawie oznajmiasz, że teraz chciałbyś się pieprzyć?! - ból...Tak ogromy ból rozpalający od wewnątrz...to pali..paliło..
- Nie chodzi tylko o to! Uświadomiłem sobie, że cię tu zostawiłem! Przypomniałem sobie o tobie!
- Oh jakiś ty wspaniały! - zsarkazmował Shiro.- Nienawidzę cię, rozumiesz???!
- Ty zjebie.... - syknął Tensa. Chwilę później, w niepohamowanym szale, chwycił najbliżej leżący przedmiot : szklany kufel od piwa. Zamierzał go na 99% rozbić na głowie mojego ukochanego. Wziął zamach i... nie udało mu się. Między nim, a Shirosakim, stanąłem ja. Czarnowłosy uderzył naczyniem w moją rękę, którym najprawdopodobniej uszkodził moją kość.
- Kuso... - syknął tamten. Tym razem to ja wziąłem rozmach. Uderzyłem prześladowcę Hichiego w sam środek twarzy tak mocno,że aż przewrócił się na stolik. Następnie, cały upaprany krwią Zangetsu, ruszyłem do wyjścia, nawet nie oglądając się za siebie. Słyszałem tylko głuche lamentowania czarnowłosego. Kiedy byłem już przy wyjściu, za rękę złapał mnie Shiro.
- Ichigo..! Nie idź..! Chcesz mnie tu teraz tak zostawić..?! - zaczął z wyrzutem.
- To nie tak. Po prostu usłyszałem dzisiaj już chyba zbyt wiele, bo albo mi się wydawało, albo chciałeś się kiedyś pieprzyć z tym gościem...- odparłem beznamiętnie.
- Ichigo to nie tak! Słuchaj..Ja go naprawdę kochałem..! To o nim ci wtedy mówiłem..że mnie zostawił...
- Wiesz co, chyba się nie dziwię..
- Jak tak możesz! - Albinos był bliski płaczu.
- ..ale żeby wracać po kilku latach i upominać się o coś, co jest już nieaktualne..? Ja już chyba nie chcę mieć do czynienia z takimi rąbniętymi ludźmi. Wybacz, ale muszę odpocząć od tego miejsca. Od tych ciągłych tajemnic, od stresu. Od ciebie. - ledwo wyszeptałem. Zaschło mi w gardle, kiedy wypowiadałem te decydujące słowa.
- Ale Ichigo!!! Popatrz mi w oczy i dopiero wtedy ze mną zerwij! Nie rań mnie, nawet na mnie nie patrząc! Kocham twój wzrok! Zakochałem się w tym spojrzeniu! Do kogo mówisz..? Do mnie, czy do chodnika?!
- Nie mógłbym powiedzieć ci tego prosto w oczy, bo wciąż są dla mnie zbyt piękne, by uniknąć całkowitego zatracenia się w nich. Poza tym, nie zrywam. Chcę sobie po prostu przemyśleć parę rzeczy. Nie umiem tak żyć. Musisz mi to wybaczyć..! - tylko tyle zdążyłem powiedzieć, zanim ktoś w klubie zaczął się awanturować.
- Dzwońcie po karetkę..! - usłyszałem. To był znak, że powinienem już iść. Odwróciłem się więc na pięcie i odszedłem. Hichgio więcej mnie nie wołał. Stał w miejscu. Czekał, aż skręcę w znajomą ulicę. Pewnie myślał, że widzi mnie po raz ostatni, kiedy "formalnie" jesteśmy jeszcze razem...
Do domu przyszedłem cały zalany potem i krwią. Gdy tylko wszedłem do mieszkania, dostałem ochrzan. No przecież...Niby co innego mogłoby czekać na mnie, po powrocie? Obiad? Dobre sobie...
- I-Ichigo! Co ci się stało?! - zawołała mama.
- No a co mogło mu się stać! Znowu się z kimś bił! Czy nie mówiłem ci, że jeszcze jedna taka bójka, a pójdziemy na policję?! - zgromił mnie ojciec.
- Dajcie mi spokój.. - szepnąłem, ledwo stojąc na nogach. - Przepraszam. To wyszło tak jakoś samo z siebie. Nie chcę sprawiać przykrości wszystkim ludziom.. Chociaż wy udawajcie, że nic się nie stało, dobrze..? - powiedziałem półgłosem i upadłem na kolana. Nie mogłem dłużej ustać.
- Ichigo! - krzyknęła mama. - Isshin, pospiesz się i opatrz go!
- Teraz to ja mam go opatrzyć..?! Było się nie szlajać gdzieś..nie wiadomo nawet gdzie!
- Isshin!
- No już, już... - powiedział ojciec i poszedł po apteczkę i takie tam potrzebne rzeczy. Tymczasem mama i moje siostry pomogły dotrzeć mi jakoś do kanapy. Yuzu i Karin od razu zasypały mnie lawiną pytań.
- Ichi-nii! - krzyczały - co ci się stało? Gdzie byłeś? Kto cię pobił? Czy to znowu z powodu włosów? - i tak na zmianę..Szału można dostać..Prawdopodobnie wkurzyłbym się i coś im powiedział, ale byłem zbyt załamany psychicznie, by móc jakoś je uciszyć.
Na szczęście ojciec już po chwili przyszedł z powrotem do pokoju i kazał moim siostrom spadać do siebie. Potem opatrzył mi rany i z jego diagnozy wynikało, że mam z lekka pękniętą kość w prawej ręce. Tej, którą obroniłem ukochanego. No cóż. Czego nie robi się z miłości..?
Nic poważniejszego mi się nie stało. No, oprócz małego wstrząśnienia mózgu. Ale to dało się jakoś przejść. Najgorsze były siniaki na twarz, których znowu przybyło...
Kiedy ojciec skończył, poszedłem do siebie, nic a nic się nie tłumacząc. To zasługa mojej mamy. To ona powiedziała tacie, że mam na dziś dość i że zapytają kiedy indziej. Przystałem na to chętnie. W duchu byłem jej wdzięczny.
Następnego dnia musiałem iść do szkoły. Co się z tym wiązało? Pytania. Pytania i jeszcze więcej pytań. A ja tak nienawidzę na nie odpowiadać! Wszyscy chcieli wiedzieć, co się stało. Rukia, Asano, Ishida, Sado, Yumichika, Ikkaku, Orihime, Mizuiro... nawet Renji. Domyślił się bowiem (wow, domyślił się.. 0.0), że nie wszystkie rany na moim ciele są jego sprawką. Nikomu nie dałem jednak dobrego uzasadnienia. Wykręcałem się i w końcu tylko jednemu Abaraiowi opowiedziałem całą historię. Jakoś próbował mnie pocieszyć, ze wszystko się ułoży, al nie za bardzo mu wierzyłem. Chciałem, by te dwa dni okazały się koszmarem, z którego można się obudzić. Niestety. Nie. Coś zawsze musi mnie dobić. Dostałem sms'a i myśląc, że to może rodzice czegoś chcę, odczytałem :
Ichigo, musimy się spotkać. Wiem, że pewnie nie chcesz,
ale czekam pod twoją szkołą. Musimy to zakończyć. Tylko
jak? W każdym razie nie odejdę stąd tak łatwo. Z twojego
życia również. Będę walczyć. Możesz zacząć się już bać.
Shiro
No i rzeczywiście. Po tej wiadomości obleciał mnie zimny pot. Co to wszystko miało znaczyć...?
*
Tymczasem....
- Zrobiłeś, co kazałem..?
- Naturalnie. Widać chyba, że się nie oszczędzałem. - odpowiedział Zangetsu.
- Dobrze...Teraz wystarczy tylko go dobić. Jeśli chcemy zemsty, musi nam się udać. - powiedział ciepły na pozór, męski głos. Tak naprawdę był on aż przesiąknięty jadem.
- Uda, uda...Ostatnim elementem jest Abarai Renji. - przypomniał Tensa.
- Wiem przecież. Wystarczy tylko, że przekonamy Byakuye. Dla tego faceta, ten debil zrobi wszystko.
- Oby..
Bosz ile razy mówiłam, nie kończ w TAKICH momentach?! Dzień w dzień Ci to mówie...
OdpowiedzUsuńNo ba moja wspaniałomyślność rządzi, chodź mój zarys fabuły był lepszy xdddd, ale niech Ci będzie xddd Poza tym Hichi prześladowac mrau xd ~~Haru
(Co do poprzedniego komentarza) jak nie ma napisu KONIEC to opowiadanie dla mnie dalej trwa
OdpowiedzUsuńHaha no tym razem postaram się to napisać ^^
UsuńWooow. :D Przyznam szczerze, ze jestem zaskoczona, a za razem rozczarowana. Zaskoczona tym co zaczelo sie dziac na koncu, a rozczarowana tym, ze tak szybko sie skonczyla ta notka. Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu. Blagam cie, dodaj go szybciej.
OdpowiedzUsuńSmietana. :*
Dopiero dziś natrafiłam co twojego bloga i przeczytałam go za jednym zamachem! OMG to było extra! Strasznie mnie zaciekawiłaś z tym Zangetsu! Już nie mogę się doczekać następnej części! Dodaj ją szybko! ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne ! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału *.*
OdpowiedzUsuń