Kolejna nocia już przed nami. Ostrzegam, jest smutna. Nie płaczcie jak ja nad pisaniem tego! I jeszcze jedno. Kwestie o takim drukiem to prawdziwe myśli Hichigo. Będzie on próbował je zakamuflować, więc są oznaczone... A tak zwykły druk to jego chłodne, racjonalne myślenie :) (potem jednak się nawróci :) Rozpoznacie ten moment an pewno :) )
*************************************************************************************************************************************************
Na początku była niepewność. Wahanie. Jednak to tylko przez chwilę. Potem już tylko dzikie podniecenie, nieopisywalna przyjemność i spełnienie. Tak...to wszystko jest tu, Ichigo, w twojej głowie. Niemal czułem to wszystko w moim ciele. Dotyk jego rąk i ust na twojej skórze. Wiem przecież, że to co zrobiłem, zabolało bardziej niż cokolwiek innego. Byłeś mi bez reszty oddany, ufałeś mi, a ja zawiodłem to zaufanie. Byłem głupi, robiąc i mówiąc te wszystkie rzeczy. Pewnie myślałeś wtedy "czemu", prawda? Ale ja nie znam odpowiedzi na to pytanie. Coś się wtedy ze mną stało...Ty..ty miałeś rację, uderzając mnie. Mój policzek płonął czerwienią i pulsował bólem. Słusznym bólem. Jednak, gdybym w tej chwili miał cie przed sobą, to ja bym uderzył.
******
Przyśpieszone bicie serc, usta, w których się zatracasz. Dlaczego mi to robisz? Rozpalony do granic możliwości...taki właśnie jesteś. Czemu po prostu nie spłoniesz od tej namiętności? Jego dłonie..te cholerne dłonie błądzą po twoim nagim ciele. Dlaczego im na to pozwalasz? Wasze usta łączą się w pocałunku. Po raz kolejny, z resztą. To wprowadza cię w taki stan, że już nad sobą nie panujesz. Wreszcie on wchodzi w ciebie. Wcale nie stara się być delikatny. Stare rany w twym ciele otwierają się. Rany, które wcześniej ja ci zadałem. Podoba ci się. Jęczysz przeciągle. Pragniesz czegoś więcej. On spełnia twoją niemą prośbę. Jedna, jedyna chwila. Z resztą, nie masz już siły na więcej. Dochodzisz..Wcześniej tylko przy mnie to robiłeś. A ja? Ja? Nie wytrzymuję. Przecież wiem, że głupi jestem. Łzy..aż wstyd się przyznać. Najpierw jedna..Cały wodospad. Ryczę jak małe, oszukane i zranione dziecko. Tylko tyle jestem w stanie zrobić. Wiem, ze nic nie pomoże. Wiem, a jednak...Straciłem cię na zawsze. Właśnie tak mi się wydaje. Nie mogę dawać sobie nadziei, ze będzie tak, jak wcześniej. Jeśli ty byś do mnie wrócił, jak i tak bym cierpiał. Przez ciebie. Przeze mnie. Nie mam do tego siły. Wychodzę.Gdzie? Skąd mam niby wiedzieć. Na pewno jak najdalej od ciebie. Nienawidzę cię. Kocham cię. Debil. Idiota. Z ciebie. Ze mnie. Coś kapnęło mi na nos. To na pewno nie była moja łza. Rozpadało się. Gdzie mam iść? Czuję się taki zagubiony... Ja faktycznie się zgubiłem. Jestem w jakimś parku..Parku, w którym całkiem niedawno byłem z tobą. Nadal nie kojarzę tego miejsca. Idę pod najbliższe drzewo. Tam już nie moknę. Krople wciąż spadają...a nie, to tylko łzy. Zimno. Tak zimno...w sercu czuje pustkę. To przez ciebie? Czy przeze mnie? Wolę nie wiedzieć.
Pociągam nosem. chyba się zaziębiłem. W myślach próbuje odgadnąć przyszłość. Nie prawda. W myślach mam tylko twój obraz. Czy...czy ja zawsze taki jestem...? Jaki? Sam nie wiem...Sam nie wiem dlaczego, wyciągam telefon. Przecież dobrze wiem po co to robię...Waham się nad twoim numerem. Może będę przeszkadzać? Chociaż dobrze wiem, że już to robić skończyłeś. Ale masz test. Naciskam czerwoną słuchawkę......dopiero po 3 sygnałach. Nie chce cię więcej widzieć. Chciałbym z tobą porozmawiać...Ja..Ja..Już nie wiem, co mam myśleć! Kocham cię nadal. Tak samo, jak wcześniej. Nawet bardziej. Tylko..czy ty czujesz do mnie to samo? NIE! Stop! To nie ja powinienem się nad tym zastanawiać! To ty..ty..ty mnie zdradziłeś. Nienawidzę cię!
Dlaczego...Czemu..Jak..Po co..? Nie wiem tego. Tylko ty znasz odpowiedzi na te nurtujące mnie wciąż pytania. Wiem dobrze, że nie jestem bez winy. Chciałem nazwać cię dziwką. Gdybyś mnie wtedy nie uciszył, żałowałbym tego przez długie lata. Ale żeby od razu zdradzać?! Po tym wszystkim...? Przecież ty mi obiecałeś! Obiecałeś mi to! Obiecałeś, że zawsze będziesz tylko ze mną...I gdzie te twoje obietnice?!
Stoję pod tym drzewem, w ręku trzymam przemoczony już telefon. Zastanawiam się, co robić dalej. Znowu zadzwonić? Odebrać, kiedy zadzwonisz? Nie, to już odpada. Więc co? Wrócić do twojego wewnętrznego świata? Nie, przecież do tego potrzebuje ciebie. A nie chcę cię widzieć, Jóż nigdy. Rozglądam się więc po parku. Nic specjalnego nie widzę. Wychodzę spod drzewa. Od razu zalew mnie woda. Nadal pada.. Idę przed siebie. Z tych bezsensownie ułożonych kroków wchodzę na most. Widać stąd prawie cały park. Nagle widzę, jak jakiś idiota biega po deszczu. Nawet kurtki przeciwdeszczowej nie wziął...ma tylko jakąś cienka bluzę i kaptur na głowie. Zastanawia mnie tylko jedno. Czemu ten gościu biegnie w moją stronę..? O cholera! Tylko nie to!
Pociągam nosem. chyba się zaziębiłem. W myślach próbuje odgadnąć przyszłość. Nie prawda. W myślach mam tylko twój obraz. Czy...czy ja zawsze taki jestem...? Jaki? Sam nie wiem...Sam nie wiem dlaczego, wyciągam telefon. Przecież dobrze wiem po co to robię...Waham się nad twoim numerem. Może będę przeszkadzać? Chociaż dobrze wiem, że już to robić skończyłeś. Ale masz test. Naciskam czerwoną słuchawkę......dopiero po 3 sygnałach. Nie chce cię więcej widzieć. Chciałbym z tobą porozmawiać...Ja..Ja..Już nie wiem, co mam myśleć! Kocham cię nadal. Tak samo, jak wcześniej. Nawet bardziej. Tylko..czy ty czujesz do mnie to samo? NIE! Stop! To nie ja powinienem się nad tym zastanawiać! To ty..ty..ty mnie zdradziłeś. Nienawidzę cię!
Dlaczego...Czemu..Jak..Po co..? Nie wiem tego. Tylko ty znasz odpowiedzi na te nurtujące mnie wciąż pytania. Wiem dobrze, że nie jestem bez winy. Chciałem nazwać cię dziwką. Gdybyś mnie wtedy nie uciszył, żałowałbym tego przez długie lata. Ale żeby od razu zdradzać?! Po tym wszystkim...? Przecież ty mi obiecałeś! Obiecałeś mi to! Obiecałeś, że zawsze będziesz tylko ze mną...I gdzie te twoje obietnice?!
Stoję pod tym drzewem, w ręku trzymam przemoczony już telefon. Zastanawiam się, co robić dalej. Znowu zadzwonić? Odebrać, kiedy zadzwonisz? Nie, to już odpada. Więc co? Wrócić do twojego wewnętrznego świata? Nie, przecież do tego potrzebuje ciebie. A nie chcę cię widzieć, Jóż nigdy. Rozglądam się więc po parku. Nic specjalnego nie widzę. Wychodzę spod drzewa. Od razu zalew mnie woda. Nadal pada.. Idę przed siebie. Z tych bezsensownie ułożonych kroków wchodzę na most. Widać stąd prawie cały park. Nagle widzę, jak jakiś idiota biega po deszczu. Nawet kurtki przeciwdeszczowej nie wziął...ma tylko jakąś cienka bluzę i kaptur na głowie. Zastanawia mnie tylko jedno. Czemu ten gościu biegnie w moją stronę..? O cholera! Tylko nie to!

********************************************************************************************************
Ojejku...krótko, smutnie, konkretnie i jeszcze te niezdecydowanie Hichigo...co ja najlepszego zrobiłam? No cóż, trudno, musicie to jakoś przeboleć. Następna część w poniedziałek.
O.o co sie porobilo .... z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdzial
OdpowiedzUsuńAż się łezka w oku zakręciła ;-; Ten co biegł na końcu to Hichi, no nie? Czemu następna części nie możesz wstawić jutro???
OdpowiedzUsuńNie mogę, bo nie mam za dużo czasu -.-, ale jeszcze wam to wynagrodzę!!
UsuńCzytam, czytam a tu nagle mój art :D
OdpowiedzUsuńMiło mi! Oczywiście super notka :*
T-Twój? A! Rzeczywiście! jest naprawdę bardzo ładny ♥ To dla mnie zaszczyt :)
Usuń:**
UsuńAwww. Zajebista koncowka! :)
OdpowiedzUsuńNagle widzę, jak jakiś idiota biega po deszczu. Nawet kurtki przeciwdeszczowej nie wziął...ma tylko jakąś cienka bluzę i kaptur na głowie. Zastanawia mnie tylko jedno. Czemu ten gościu biegnie w moją stronę..? O cholera! Tylko nie to!
:)