"I co ja najlepszego zrobiłem?! Głupi, głupi, głupi! Dałem się Renjiemu...mojemu BYŁEMU...Hichigo...on jeszcze o niczym nie wie. Wystarczy, jak wrócę i udam, że nic się nie stało. W końcu on też zawinił!" - tak myślałem. Czy słuszne było to rozumowanie? Na pewno nie. Wtedy jednak byłem pod presją
, nie myślałem trzeźwo, chciałem tylko ukryć swoją
zdradę. Zapomniałem jednak o pewnym, małym szczególe : Hichigo jest i był, częścią
mnie.
Na egzaminie poszło mi całkiem znośnie. Na pewno nie będę najlepszy, ale i nie będę najgorszy. Ze szkoły wyszedłem jednak z wcale nie zadowolonym wyrazem twarzy. Musiałem wracać do domu. To okazało się to jednak bardzo trudne. Każdy krok sprawiał mi ogromny ból. Renji wcale nie był za delikatny. Pootwierał mi stare rany, przez które ponad pół dnia nie mogłem się ruszać. Dlatego też dojście do domu było dla mnie męczarnią
głównie fizyczną
. Ale też i psychiczną
. Cały czas borykałem się z myślami, co dalej. Czy uda mi się zachowywać tak, jakby między mną
a czerwonowłosym do niczego nie doszło? Byłem prawie pewny, że nie.
Ledwo trzymają
c się na nogach, stanąłem przed domem. Zadzwoniłem dzwonkiem. Nie chciało mi się szukać kluczy. Myślałem, że Shiro jest w domu. Myliłem się. Po 5-ciu minutach stania na deszczu (w między czasie zdążyło się rozpadać...), zmuszony byłem sam sobie otworzyć. W środku nikogo nie było. Od razu zacząłem się niepokoić. "Gdzie jest Hichigo? Czy już wie? "- ogarnęła mnie panika.
W akcie rozpaczy chwyciłem za telefon i wybrałem numer Shiro. Kilka dni wcześniej dałem mu mój stary telefon i odpowiedziałem w skrócie, jak się go używa. Nie odbierał, ale za to ja dostrzegłem, że dzwonił do mnie wcześniej. "Więc czemu teraz nie odbiera?" - myślałem. Chwilę po tym, mnie olśniło. Shirosakiego nie było w domu, nie odbierał telefonu, a komu chciałoby się wychodzić w taką
pogodę na dwór? Niewiele więcej myślą
c, chwyciłem pierwszą
lepszą
bluzę i wybiegłem z domu, nawet nie zamykają
c drzwi. Chciało mi się płakać. To ja do tego wszystkiego doprowadziłem, tylko ja byłem temu winny. Mojej zdrady nic nie mogło usprawiedliwić. Nawet wcześniejsze zachowanie albinosa.
Biegłem tak szybko, jak mogłem. Nie zatrzymywałem się na czerwonym Ĺświetle, nie zważałem na pędzące koło mnie samochody. Liczył się tylko on. Hichigo. Przyspieszyłem, gdy tylko zobaczyłem w oddali, szybko przybliżają
ce się ogrodzenie parku. Nie miałem czasu szukać furtki. Zacząłem wspinać się po siatce, aż w końcu zaskoczyłem na druga stronę. Prosto w pokrzywy. Trudno. Zacząłem przedzierać się przez mokre kszaczory, aż wybiegłem na jedną
ze ścieżek parku. Należy dodać, że przez cały czas towarzyszył mi silny ból w tylnej części ciała, jednak tak naprawdę, motywował mnie on do dalszego działania.
Byłem pewien, że zastanę tu swoje alter-ego. Nie pomyliłem się tym razem. Już po chwili zobaczyłem go, stoją
cego na pomoście. Deszcz padał cały czas większy. Ja się tym jednak nie zraziłem. Po krótkiej chwili, cały zdyszany, znalazłem się na moscie, obok ukochanego. Na głowie miał, podobnie jak ja, kaptur, był cały przemoczony i wyglą
dał jakby...płakał?
- Shiro, co ty tu robisz? Jesteś cały przemoczony! Jak tak dalej będziesz tu stać to się przeziębisz...
- Daruj sobie. - przerwał mi nagle albinos. - Nie musisz już udawać. Ja i tak wszystko wiem. - powiedział z lekkim drżeniem w głosie. Wpatrywał się martwo przed siebie. Ani razu na mnie nie spojrzał.
- Hichi, o co ci...
- Tylko nie "Hichi", dobra?! - uniósł się nagle, nadal nie spuszczają
c wzroku z horyzontu.
- Ale...to jak mam mówić?
- Najlepiej nie mów w ogóle. - odpowiedział obojętnie.
- Shiro, proszę, musimy porozmawiać...
- Nie chcę. - zaparł sie Shirosaki.
- Nie rozumiem cię..
- Jak to "nie rozumiesz"?! - wybuchnął albinos. Wreszcie na mnie spojrzał. Chociaż wolałbym nie widzieć tego spojrzenia. Było ono pełne wyrzutu i smutku, złości i nienawiści. - Jak możesz tak mówić? Przed chwilą
pierdoliłeś się na boku z tym twoim "byłym", a teraz nie rozumiesz? Myślałeś, że jak mnie zdradzisz po tym, jak się pokółciliśmy, to puszczę ci to w niepamięć?! Naprawdę tak myslałeś?! - kompletnie mnie zatkało. - No powiedz coś! Zaprzecz chociaż! Powiedz, że to nie prawda! Błagam! - wykrzyczał Shiro. Z oczu zaczęły płynąć mu łzy. To była jedna z najgorszych chwil w moim życiu.
- Shiro, ja ci to wytłumacze...- błą
d. I to jaki. Wystarczyła jedna chwila. Mój policzek, jego pięść, mocne uderzenie, cholery ból i krew na wardze. Mamy remis.
- Jak mi to wytłumaczysz?! - krew stróżkami spływała mi po brodzie. Wytarłem ją
rękawem i odezwałem się, nie patrzą
c na niego :
- Ja...ja byłem taki zagubiony...Po naszej kłótni nie wiedziałem co ze sobą
zrobić!
- Więc najlepszym sposobem na rozładowanie się, był seks na boku, tak?! - do Shirosakiego nie docierały moje tłumaczenia. Z resztą
, do mnie też nie za bardzo przemawiały. - Ichigo...- kolejne łzy spłynęły mu po policzkach, mieszają
c się z kroplami deszczu. - Ty...ty mi obiecałeś..obiecałeś, że zawsze ze mną będziesz...- miał wtedy rację. Zapewniłem go w noc przed naszą
kłółtnią
, że go nie zostawię. Kłamałem, choć nieświadomie.
- Hichigo...- wyszeptałem jedynie. Mi również zaczęły płynąć łzy. Najpierw jedna, potem dziesęć kolejnych.
- Ichigo...ja cię tak kocham...- wyszeptał. Patrzył w ziemię. Wiedziałem jednak,że nie przestał płakać. - Ichigo idioto! - krzyknął nagle, co kompletnie zabiło mnie z tropu.Odwrócił się i ruszył przed siebie.
- Shiro! - jęknąłem. - Shiro to wszystko nie tak! Shiro!!! - stanął. Ucieszyłem się, choć nie trwało to długo. Nigdy nie zapomnę tego, co powiedział, kiedy odwrócił się na chwilę : :***************************************************************************************************************************************************************************
Na początek przepraszam za jakość, ale coś mi sie zwaliło z kompuerem, naprawdę bardzo mi wstyd, ze tak to wyszło, ale chciałam dodać już dzisiaj, a nie jutro.
Wybaczcie mi, że tak kończę. Po prostu całe opowiadanie mam już podzielone, a te kończy się w taki właśnie, dramatyczny i niepewny, sposób. Ojejejej...powiało dramatem...ale nie łamcie się :) Jeszcze im się w życiu ułoży ♥
I jeszcze jedno. Przepraszam, że nie dodałam notki wczoraj, ale nie mogłam. Na następną część tez musicie trochę poczekać, bo będzie standardowo - w poniedziałek. No to wszystko. Dziękuję za uwagę
Ty się nad nami znęcasz ;-; Przerwać w takim momencie i kazać czekać do ponidziałku na następny rozdział ;-;
OdpowiedzUsuńA pomijajc mój wielki ból, to rodział świetny jak każdy i wybaczamy Ci te błędy
tak sobie siedze i czytam,fajne to opowiadanie :)) tylko w takim momencie... ;-; czekam na ciąg dalszy :p
OdpowiedzUsuńZa krótkie te notki, oj za krótkie!
OdpowiedzUsuń♥
ty się nad nami znęcasz ;-; czemu takie krótkie? DLACZEGOOOOO?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!
OdpowiedzUsuńCzemu ty nam to robisz?! :O Ja nie wytrzymam do poniedziałku. Błagam, dodaj wcześniej, niż w poniedziałek, błagam! Albo chociaż napisz, co powie Hihi... Ja zwariuję z tej ciekawości i teraz bynajmniej nie żartuję.
OdpowiedzUsuńMatko, świetna część i nie mam pojęcia, co jeszcze napisać. Strasznie smutno mi się zrobiło, jak czytałam ten tekst. Normalnie tak się rozżaliłam, że myślałam, że się popłaczę... Jednak na koniec, gdy zobaczyłam: "Ojejejej...powiało dramatem...ale nie łamcie się :) Jeszcze im się w życiu ułoży ♥" - podniosłaś mnie na duchu, i to nawet bardzo
Błagam, dodaj trochę wcześniej, ja nie wytrzymam. Proszę!!! ;D
~Zuza, czyli anonimek, ktory swego czasu dobrze odpowiedział o striptizie xD