wtorek, 7 stycznia 2014

WMZP - To nie tak!

   "I co ja najlepszego zrobił‚em?! Gł‚upi, gł‚upi, głupi! Dał‚em się™ Renjiemu...mojemu BYŁEMU...Hichigo...on jeszcze o niczym nie wie. Wystarczy, jak wrócę™ i udam, że nic się™ nie stał‚o. W koń„cu on też zawinił‚!" - tak myślał‚em. Czy sł‚uszne był‚o to rozumowanie? Na pewno nie. Wtedy jednak był‚em pod presją…, nie myślałem trzeźwo, chciał‚em tylko ukryć‡ swoją… zdradę™. Zapomniałem jednak o pewnym, mał‚ym szczególe : Hichigo jest i był‚, częścią… mnie. 
Na egzaminie poszł‚o mi cał‚kiem znoś›nie. Na pewno nie będę™ najlepszy, ale i nie będę najgorszy. Ze szkoł‚y wyszedł‚em jednak z wcale nie zadowolonym wyrazem twarzy. Musiał‚em wracać do domu. To okazał‚o się to™ jednak bardzo trudne. Każdy krok sprawiał‚ mi ogromny ból. Renji wcale nie był‚ za delikatny. Pootwierał‚ mi stare rany, przez które ponad pół dnia nie mogłem się ruszać. Dlatego też dojście do domu był‚o dla mnie męczarnią… głównie fizyczną…. Ale też i psychiczną…. Cał‚y czas borykał‚em się™ z myś›lami, co dalej. Czy uda mi się™ zachowywać‡ tak, jakby mię™dzy mną… a czerwonowł‚osym do niczego nie doszł‚o? Byłem prawie pewny, że nie.
Ledwo trzymają…c się™ na nogach, stanął‚em przed domem. Zadzwonił‚em dzwonkiem. Nie chciał‚o mi się™ szukać‡ kluczy. Myślał‚em, że Shiro jest w domu. Mylił‚em się™. Po 5-ciu minutach stania na deszczu (w mię™dzy czasie zdążył‚o się™ rozpadać‡...), zmuszony był‚em sam sobie otworzyć‡. W ś›rodku nikogo nie był‚o. Od razu zaczął‚em się™ niepokoić‡. "Gdzie jest Hichigo? Czy już wie? "- ogarnęł‚a mnie panika.
  W akcie rozpaczy chwycił‚em za telefon i wybrał‚em numer Shiro. Kilka dni wcześ›niej dał‚em mu mój stary telefon i odpowiedział‚em w skrócie, jak się™ go używa. Nie odbierał‚, ale za to ja dostrzegł‚em, że dzwonił‚ do mnie wcześ›niej. "Wię™c czemu teraz nie odbiera?" - myślałem. Chwilę™ po tym, mnie olś›nił‚o. Shirosakiego nie był‚o w domu, nie odbierał‚ telefonu, a komu chciał‚oby się™ wychodzić‡ w taką… pogodę na dwór? Niewiele wię™cej myślą…c, chwycił‚em pierwszą… lepszą… bluzę™ i wybiegł‚em z domu, nawet nie zamykają…c drzwi. Chciał‚o mi się™ pł‚akać‡. To ja do tego wszystkiego doprowadził‚em, tylko ja był‚em temu winny. Mojej zdrady nic nie mogł‚o usprawiedliwić‡. Nawet wcześ›niejsze zachowanie albinosa.
    Biegł‚em tak szybko, jak mogł‚em. Nie zatrzymywał‚em się™ na czerwonym Ĺświetle, nie zważałem na pędzące koł‚o mnie samochody. Liczył‚ się tylko on. Hichigo. Przyspieszył‚em, gdy tylko zobaczył‚em w oddali, szybko przybliżają…ce się™ ogrodzenie parku. Nie miał‚em czasu szukać‡ furtki. Zacząłem wspinać‡ się™ po siatce, aż w koń„cu zaskoczył‚em na druga stronę™. Prosto w pokrzywy. Trudno. Zaczął‚em przedzierać‡ się™ przez mokre kszaczory, aż wybiegł‚em na jedną… ze ścieżek parku. Należy dodać‡, że przez cał‚y czas towarzyszył‚ mi silny ból w tylnej częś›ci ciał‚a, jednak tak naprawdę™, motywował‚ mnie on do dalszego dział‚ania.
   Był‚em pewien, że zastanę™ tu swoje alter-ego. Nie pomyliłem się™ tym razem. Już po chwili zobaczył‚em go, stoją…cego na pomoś›cie. Deszcz padał‚ cał‚y czas wię™kszy. Ja się™ tym jednak nie zraził‚em. Po krótkiej chwili, cał‚y zdyszany, znalazł‚em się™ na mos›cie, obok ukochanego. Na gł‚owie miał‚, podobnie jak ja, kaptur, był cał‚y przemoczony i wyglą…dał‚ jakby...pł‚akał‚?
- Shiro, co ty tu robisz? Jesteś› cał‚y przemoczony! Jak tak dalej bę™dziesz tu stać‡ to się przeziębisz...
- Daruj sobie. - przerwał‚ mi nagle albinos. - Nie musisz już udawać‡. Ja i tak wszystko wiem. - powiedział‚ z lekkim drżeniem w głosie. Wpatrywał‚ się™ martwo przed siebie. Ani razu na mnie nie spojrzał‚.
- Hichi, o co ci...
- Tylko nie "Hichi", dobra?! - uniósł‚ się™ nagle, nadal nie spuszczają…c wzroku z horyzontu.
- Ale...to jak mam mówić‡?
- Najlepiej nie mów w ogóle. - odpowiedział‚ obojętnie.
- Shiro, proszę, musimy porozmawiać‡...
- Nie chcę™. - zaparł‚ sie™ Shirosaki.
- Nie rozumiem cię™..
- Jak to "nie rozumiesz"?! - wybuchnął‚ albinos. Wreszcie na mnie spojrzał‚. Chociaż wolał‚bym nie widzieć‡ tego spojrzenia. Był‚o ono peł‚ne wyrzutu i smutku, zł‚oś›ci i nienawiś›ci. - Jak możesz tak mówić‡? Przed chwilą… pierdolił‚eś› się™ na boku z tym twoim "był‚ym", a teraz nie rozumiesz? Myś›lał‚eś›, że jak mnie zdradzisz po tym, jak się™ pokółciliś›my, to puszczę ci to w niepamięć?! Naprawdę™ tak myslał‚eś›?! - kompletnie mnie zatkał‚o. - No powiedz coś›! Zaprzecz chociaż! Powiedz, że to nie prawda! Bł‚agam! - wykrzyczał‚ Shiro. Z oczu zaczęł‚y pł‚ynąć‡ mu ł‚zy. To był‚a jedna z najgorszych chwil w moim życiu.
- Shiro, ja ci to wytł‚umacze™...- błą…d. I to jaki. Wystarczył‚a jedna chwila. Mój policzek, jego pięść‡, mocne uderzenie, cholery ból i krew na wardze. Mamy remis.
- Jak mi to wytł‚umaczysz?! - krew stróżkami spł‚ywał‚a mi po brodzie. Wytarł‚em ją… rę™kawem i odezwał‚em się™, nie patrzą…c na niego :
- Ja...ja był‚em taki zagubiony...Po naszej kłótni nie wiedziałem co ze sobą… zrobić‡!
- Wię™c najlepszym sposobem na rozł‚adowanie się™, był‚ seks na boku, tak?! - do Shirosakiego nie docierał‚y moje tł‚umaczenia. Z resztą…, do mnie też nie za bardzo przemawiał‚y. - Ichigo...- kolejne ł‚zy spłynę‚ł‚y mu po policzkach, mieszają…c się™ z kroplami deszczu. - Ty...ty mi obiecał‚eś..obiecał‚eś›, że zawsze ze mną bę™dziesz...- miał‚ wtedy rację™. Zapewnił‚em go w noc przed naszą… kłółtnią…, że go nie zostawię™. Kł‚amał‚em, choć‡ nieś›wiadomie.
- Hichigo...- wyszeptał‚em jedynie. Mi również zacz꙳‚y pł‚ynąć‡ ł‚zy. Najpierw jedna, potem dziesęć‡ kolejnych.
- Ichigo...ja cię™ tak kocham...- wyszeptał‚. Patrzył‚ w ziemię™. Wiedział‚em jednak,że nie przestał płakać‚. - Ichigo idioto! - krzyknął‚ nagle, co kompletnie zabił‚o mnie z tropu.Odwrócił‚ się™ i ruszył‚ przed siebie.
- Shiro! - jęknąłem. - Shiro to wszystko nie tak! Shiro!!! - stanął‚. Ucieszył‚em się™, choć nie trwał‚o to dł‚ugo. Nigdy nie zapomnę™ tego, co powiedział‚, kiedy odwrócił‚ się™ na chwilę :™ :***************************************************************************************************************************************************************************
Na początek przepraszam za jakość, ale coś mi sie zwaliło z kompuerem, naprawdę bardzo mi wstyd, ze tak to wyszło, ale chciałam dodać już dzisiaj, a nie jutro.
Wybaczcie mi, że tak kończę. Po prostu całe opowiadanie mam już podzielone, a te kończy się w taki właśnie, dramatyczny i niepewny, sposób. Ojejejej...powiało dramatem...ale nie łamcie się :) Jeszcze im się w życiu ułoży ♥
I jeszcze jedno. Przepraszam, że nie dodałam notki wczoraj, ale nie mogłam. Na następną część tez musicie trochę poczekać, bo będzie standardowo - w poniedziałek. No to wszystko. Dziękuję za uwagę

5 komentarzy:

  1. Ty się nad nami znęcasz ;-; Przerwać w takim momencie i kazać czekać do ponidziałku na następny rozdział ;-;
    A pomijajc mój wielki ból, to rodział świetny jak każdy i wybaczamy Ci te błędy

    OdpowiedzUsuń
  2. tak sobie siedze i czytam,fajne to opowiadanie :)) tylko w takim momencie... ;-; czekam na ciąg dalszy :p

    OdpowiedzUsuń
  3. Za krótkie te notki, oj za krótkie!

    OdpowiedzUsuń
  4. ty się nad nami znęcasz ;-; czemu takie krótkie? DLACZEGOOOOO?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czemu ty nam to robisz?! :O Ja nie wytrzymam do poniedziałku. Błagam, dodaj wcześniej, niż w poniedziałek, błagam! Albo chociaż napisz, co powie Hihi... Ja zwariuję z tej ciekawości i teraz bynajmniej nie żartuję.
    Matko, świetna część i nie mam pojęcia, co jeszcze napisać. Strasznie smutno mi się zrobiło, jak czytałam ten tekst. Normalnie tak się rozżaliłam, że myślałam, że się popłaczę... Jednak na koniec, gdy zobaczyłam: "Ojejejej...powiało dramatem...ale nie łamcie się :) Jeszcze im się w życiu ułoży ♥" - podniosłaś mnie na duchu, i to nawet bardzo
    Błagam, dodaj trochę wcześniej, ja nie wytrzymam. Proszę!!! ;D
    ~Zuza, czyli anonimek, ktory swego czasu dobrze odpowiedział o striptizie xD

    OdpowiedzUsuń