poniedziałek, 26 maja 2014

LIEBSTER AWARD - czyli coś o mnie i nie tylko ;p

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie  obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10/11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 10/11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 10/11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

No to tak..zostałam nominowana przez: 



1. Od jak dawna prowadzisz blog?
W sumie...Od września 2013r. ^^

2. Ulubione anime?
Blech oczywiście!

3. Jaki jest twój ulubiony aktor/aktorka?
Emma Wotson - tak, lubię "Harry'ego potter'a" XDD

4. Jaki jest twój najmniej lubiany przedmiot w szkole?
Gejografia ><

5. Najczęściej słuchany rodzaj muzyki?
J-rock, metal, openingi i endingi anime ^*^

6. Ulubiona postać z filmu, anime lub książki?
Hichigo Shirosaki. Uwielbiam go, inspiruje mnie w wielu sprawach. Psychopata pod każdym kątem! ^^

 7. Ulubiona pora roku?
Zdecydowanie lato ♥

8. Jakie masz hobby?
Hm..Rysuję, śpiewam, oczywiście prowadzę bloga ^^

9. Posiadasz zwierzątko jak tak to jakie?
Mam chomika 0.0

10. Gdybyś mógł/mogła spotkać jakiegoś aktora/postać z książki, filmu lub anime to kogo?
Haha..ciekawe pytanie! Prawdopodobnie...Ichigo? Tag, chciałabym mieć takiego szekszi hollowa w swoim wnętrzu, z którym mogłabym czasem porobić to i owo... =^^= Ichi - zazdroszczę ci ;-;

Dobra..Moje pytanka to:

1. Ulubiona manga?
2. Ulubione anime? 
3. Twoje zainteresowania?
4. Gdybyś mógł/mogła doradzić - to co by zmienić w moim blogu?
5. Fanka/fan yaoi?
6. Jeśli tak, to ulubiony parring? Z uzasadnieniem oczywiście ^^
7. Gdybyś mógł/mogła, to do jakiego anime byście się przenieśli?
8. Postać z anime/mangi, która inspiruje?
9. Twój największy lęk?
10. Wierzysz, że shinigami naprawdę istnieją...? XDD

Blogi, które ja nominuję ^^ :
http://hichiichi-yaoi.blog.onet.pl/
http://yaoi-doujinshiopa.blog.onet.pl/
http://one-short-story-about-yaoi.blogspot.com/
http://ainohanashi.blogspot.com/
http://yaoibleach.blogspot.com/

Będę uzupełniać, gdy znajdę chwilę ^*^


Gakusei jidai III

   Ohayou minna! Przeczytałam Wasze nowe komentarze i  muszę szczerze przyznać, że mnie zachwyciły! ♥ Bardzo mi miło, że nowe opko się podoba, gdyż nad fabułą myślałam dość długo. Miałam jeszcze kilka innych pomysłów, ale ostatecznie z nich zrezygnowałam. No ale cóż, naprawdę się cieszę, że podoba Wam się tutaj Hichigo, bo ja także go takiego uwielbiam ^^
    Na koniec mogę jeszcze coś zdradzić. Pracuję nad następną fabułą, w której Hichigo będzie, no że tak to ujmę, seryjnym mordercą, psychopatą itd..itd..Ale w stosunku do Ichiego będzie potulny niczym baranek! No, myślę, że to tyle z nowości i rozpisałam się na temat ^3^ Następne notka prawdopodobnie w poniedziałek.

***************************************************************************************************************************************************
   Po wyjściu z magazynu prowadził Shirosaki. Jak się okazało, niedaleko stał jego motor, którym przyjechał.
- Um..Shiro.. - zaczął nieśmiało pomarańczowowłosy. - Jak masz zamiar przejechać ze mną przez połowę miasta tak "ubranym"? W mojej okolicy kręci się dość dużo osób i..
- Pf..Też pytanie. Nie jedziemy do ciebie. - przerwał Hichigo. - Masz rację : w twojej okolicy mieszka sporo ludzi, którzy uznaliby nas za wariatów. Dlatego tez udamy się do mnie. - wytłumaczył albinos, zakładając kask. Ichigo oniemiał. Miał pojechać pół-nagi w zupełnie nieznane mu miejsce z postrachem uczniów (i niektórych nauczycieli) w szkole?! O nie...Nie zgodzi się tak łatwo! Ale kiedy otwierał już usta, by wyrazić swój jawny sprzeciw, został uciszony jednym, groźnym spojrzeniem tych krucho-czarnych oczu. - Jeśli tak bardzo chcesz, do domu możesz sobie wracać na piechotę.
- Jeny..No niech będzie.. - powiedział Ichi, dając tym samym za wygraną.
- No właśnie. A teraz się ładuj. - zarządził Shirosaki. Sam siedział już na maszynie i zapalał silnik. Kurosaki posłusznie usadowił się za nim. - Obejmij mnie.- polecił po chwili Shiro.
- C-Czemu?? - zapytał szybko Kurosaki. Poczuł, ze po raz kolejny tego dnia zalewa się czerwienią.
- Bo tak mówię. Nie chcesz chyba zlecieć? Zawczasu informuję jeszcze, że nie mam prawa jazdy. -wyznał Hichigo. Zaraz potem ruszył z piskiem opon. Ichi tymczasem przeraził się wiadomością albinosa, dlatego też gwałtownie wczepił się w plecy 3-cio klasisty, wtulając w nie twarz.
   Zanim gołe nogi Ichigo nie zamarzły doszczętnie, Shirosaki dojechał do celu. Przez całą drogę albinos dobierał jak najmniej uczęszczane trasy, dzięki czemu oszczędził nastolatkowi wstydu. W końcu udało się im bezpiecznie zaparkować przed niewielkim, jednorodzinnym domkiem. Budynek miał białe ściany i czarną dachówkę. Wyglądał bardzo nowocześnie. Idealnie komponował się na tle pobliskiego lasu. Na podwórku podjazd do garażu był usypany białym żwirem. Była tez mała fontanna i krzaki róż przy ogrodzeniu. Słowem - typowy dom bogacza.
- Mieszkam sam. - poinformował chłopaka Hichigo. Obaj zeszli już z motoru, który został odprowadzony przez właściciela do garażu. Stali teraz przed dużymi, orzechowymi drzwiami. - Mówię ci to, żebyś się nie krępował.
- Dzięki. - odpowiedział Kurosaki. Weszli do środka. Według Ichiego, domek był naprawdę ładnie urządzony. Ładnie i bogato :3 Biała podłoga, ściany i meble. Czarny blat kuchenny i ozdoby, wraz z niektórymi sprzętami domowymi. Nastolatek zaczął się zastanawiać, czy znajdzie tu choćby jeden, inny kolor, nie licząc pozłacanych ram czarno-białych obrazów.
- Chodź tędy.. - polecił albinos chwytając chłopaka za rękę i ciągnąc go po schodach na 1-sze piętro. Wystrój tam nie różnił się prawie niczym, niż na dole. Korytarz był bogato oświetlony. Shiro cały czas trzymając dłoń Kurosakiego, poprowadził go za jedne z pięciu drzwi. Owe pomieszczenie okazało się luksusową łazienką. -Okey..wykąp się teraz, a ja poszukam jakiś ubrań dla ciebie. Gdybyś potrzebował mojej pomocy, po prostu zawołaj. - poinformował pomarańczowowłosego Hichigo i wyszedł, pozostawiając go samego.
- Obejdzie się. - mruknął Ichi, po czym zaczął zdejmować z siebie ubrania..to znaczy koszulę i bokserki.
   Kiedy rozprawił się z resztką swojego odzienie, wszedł do kabiny prysznicowej. Nie chciał się kąpać w wannie (która była raczej małym basenem), gdyż wolał załatwić to szybko. Odkręcił zatem wodę, ale nagle..ŁUP! Kurosaki pośliznął się na mydle i z głuchym łoskotem wylądował w brodziku, przy okazji zalewając wszystko dookoła. Na jego nieszczęście w tej samej chwili rozległo się krótkie pukanie i głos :
- Wchodzę! - Ichigo nie zdążył nawet wyrazić sprzeciwu, kiedy do łazienki wszedł Hichigo. Od razu zauważył, że coś jest nie tak.
- Ichi! Wannę masz obok!Jeśli chciałeś posiedzieć sobie trochę dłużej, to przecież nikt ci nie broni! - zganił nastolatka. Tamten jednak nie był w stanie się poruszyć. Upadł na dno brodzika kością ogonową, co spowodowało u niego chwilę bezdechu i ogromny, paraliżujący ból kręgosłupa. Do oczu mimowolnie naszły mu łzy. Do tego Shirosaki bezwstydnie patrzył na niego i jego klejnoty! ><
- Coś ci się stało? - Shiro w końcu skojarzył fakty i podszedł do nastolatka.
- N-Nie..- wyszeptał tamten.
- No właśnie widzę...Anie na chwilę nie można cię spuścić z oczu!
- Nie traktuj mnie jak dziecka! - zdenerwował się pomarańczowowłosy, próbując się podnieść, ale tylko syknął z bólu.
- Wstań i powiedz mi to prosto w twarz.
- N-Nie mogę. - i rzeczywiście. Jego kolejna próba podniesienia się, zakończyła się porażką.
- Tak, jak myślałem... -  mruknął sam do siebie albinos i pochylił się nad Kurosakim. Delikatnie złapał go i podniósł. Ichi nie protestował. W końcu, sam nie miałby szans na samodzielne wyjście spod prysznica.
   Shiro zaniósł Ichigo do pokoju gościnnego, mieszczącego się obok łazienki, gdzie położył go na ogromnym, miękkim łóżku. Następnie chwycił przygotowany wcześniej ręcznik i zaczął osuszać nim skórę nastolatka. Oczywiście, nie obyło się bez sprzeciwów i rumieńców, ale albinos jakoś niespecjalnie się nimi przejął...
   W końcu Hichigo dopił swego. Ichigo był cały suchy. Czerwony, zły, ale przynajmniej nie mógł się już zaziębić. Pozostawała jeszcze kwestia jego nagości.
- W szafie są ubrania. Możesz się ubrać,  w co tylko chcesz i to zatrzymać. Jak skończysz to zejdź na dół. Musimy pogadać. - powiedział Shiro i wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Tymczasem Kurosaki siedział jeszcze chwilę na łóżku, zanim dotarło do niego polecenie 3-cio klasisty. Wciąż nie mógł pogodzić się  zmyślą, że Shirosaki okazał się całkiem inny, niż mówiły plotki. Nawet go wytarł! W dodatku zdawał się być taki..troskliwy. To wszystko było dziwnie podejrzane, ale faktem było, że Ichigo nigdy wcześniej nie poznał chłopaka osobiście. Nie mógł więc oceniać go na podstawie plotek. A jednak. Zrobił to. Nawet bał się o siebie, ale w końcu miał się przekonać, jak bardzo się mylił.
   Wciąż czując ból u dołu kręgosłupa, Kurosaki podniósł się, najmniej gwałtownie jak tylko potrafił i chwiejnym krokiem podszedł do szafy. Gdy ją otworzył, oniemiał. Mebel był ogromny. W dodatku, cały wypchany najróżniejszymi częściami garderoby. Było tu  w zasadzie wszystko - od czystych i schludnie poukładanych bokserek, po  garnitury. Widząc to wszystko, nastolatek speszył się. Albinos musiał być naprawdę bogaty...Miłe uczucie rozeszło się po ciele Ichigo. Shirosaki wykazał się prawdziwą hojnością, pozwalając mu na wzięcie rzeczy pasujących na niego. Zachęcony swoimi przemyśleniami, pomarańczowowłosy wyciągnął z szafy potrzebne rzeczy, po czym zaczął się w nie ubierać. Kość ogonowa jeszcze trochę bolała, ale nie aż tak, by utrudniać przebieranie.
   W ciągu 5-ciu minut Kurosaki był gotowy. Założył na siebie czyste bokserki, dzięki czemu od razu poczuł się pewniej, fioletowy T-shert z nazwą jakiegoś zespołu rock'owego, czarne dżinsy i oczywiście skarpety. Stanął przed lustrem, które wisiało w kącie pokoju, obejrzał się i ruszył w stronę drzwi. Gdy znalazł się już na korytarzu, zawahał się. W która stronę powinien iść? Zaryzykował prawo. Na szczęście, zaraz odnalazł drewniane schody, dzięki którym zszedł na dół.
- Shiro!? - zawołał. Nikt mu nie odpowiedział. Zaskoczony tym faktem, ruszył przed siebie. Znalazł się w kuchni. Kątem oka zauważył szklankę soku, przypominając sobie tym samym, jak bardzo jest spragniony. Rzucił się na naczynie i jednym łykiem wypił jego zawartość. Zamierzał nalać sobie jeszcze, gdy nagle ktoś złapał go za ramię. - AAA! - krzyknął przerażony, a w efekcie mocnego przerażenia, wypuścił szklankę z dłoni. Upadła na podłogę i zbiła się.
- Ichigo..
- Shiro! Tak mi przykro! Poczekaj, zaraz to posprzątam! - powiedział cicho Ichi i drżącymi rękoma zaczął zbierać kawałki szkła.
- Nie, to mi jest przykro, nie chciałem cię wystraszyć...A teraz zostaw to, jeszcze się pokaleczysz, a poza tym... - i Shirosaki zgadł. Nim zdążył wysłowić się do końca, pomarańczowowłosy syknął i złapał się za krwawiący palec. - No pięknie. Chodź ze mną, opatrzę ci to. - rozkazał albinos i ciągnąc chłopaka za sobą, wszedł do łazienki na parterze. Tam usadził go na oparciu wanny i uklęknął przed nim, przemywając ostrożnie jego ranę.
- Przepraszam. Nie chciałem tego zbić. - oznajmił ze skruchą Ichigo.
- Głupku! Nic się nie stało! Szklanek mam w domu pełno, a ty się skaleczyłeś...
- To przecież nic poważnego.
- I co z tego?! Nie chcę, żebyś teraz się z tym męczył. -  w słowach Hichigo, Kurosaki wyczuł troskę. Uśmiechnął się lekko. Od kiedy jego mama nie żyła, zawsze sam musiał opatrywać sobie tego rodzaju skaleczenia. Jego ojciec był zbyt zajęty badaniami w swojej klinice.
- dziękuję. - szepnął.
- Nie ma za co. - odpowiedział Hichi, kończąc zawiązywać bandaż na palcu chłopaka. - No i gotowe. Chodźmy teraz do salonu, muszę ci coś powiedzieć. - wytłumaczył albinos i razem z nastolatkiem przeszli do innego pokoju, gdzie usiedli koło siebie na kanapie.
   - O czym chciałeś mi powiedzieć? - zapytał Ichigo. Był tego bardzo ciekaw.
- Hmmm..zastanawiałeś się może, czemu ci tak pomagam? Czemu znam twoje imię , nazwisko..? - zaczął poważnie Shiro.
- No..tak.
- Teraz mogę ci to powiedzieć. Po prostu..już od dłuższego czasu ci się przyglądam. Chciałem zagadać, ale bałem się twojej reakcji. Raczej zapoznałeś się już z plotkami o mnie? - padło pytanie.
- Tak, wiem o tobie dużo. Byłem niemal pewien, że to prawda, ale po bycie tutaj, u ciebie, przekonałem się, ze tak naprawdę jesteś inny..
- Hm..okey. Niech na razie tak zostanie, aczkolwiek powinieneś wiedzieć, że w każdej plotce, czy legendzie, kryje się ziarno prawdy. - Ichigo poczuł, jak serce zaczyna bić mu co raz szybciej. Postanowił jednak nie zadawać pytań, dlatego skinął tylko niepewnie głową. - Mniejsza o szczegóły. Chciałem cię poznać, bo wydawałeś mi się właściwą osobą do tego.  - pomarańczowowłosy przełknął ślinę. O co mogło mu.. - Zakochałem się. - Kurosaki był pewien, ze się przesłyszał. - Więc..chcę prosić się... - takiego napięcia nie czuł już dawno. Z trudem przełknął ślinę. -...o pomoc.
- CO?!?!?! - wypalił. Dopiero potem zdał sobie sprawę, że zrobił to ciut za głośno.
- Wiem, że możesz być tym zaskoczony, ale w zasadzie nie mam przyjaciół. Wszyscy się mnie boją. A ty..teraz już trochę mnie poznałeś, więc..Naucz mnie, co powinienem robić. Nigdy nikogo nie miałem. Nie mam pojęcia, co powinienem robić. - wyznał albinos i spuścił wzrok na podłogę. Kurosakiego zamurowało. Nawet się trochę rozczarował. Shiro zakochał się w kimś i prosił o pomoc. Zaufał mu, mówiąc to. A on? Sam już nie wiedział, co ma powiedzieć. Hichigo był zupełnie inny, niż wszyscy, których znał. Poczuł do niego sympatię. A teraz..Był więcej niż pewien swojej decyzji.
- Pomogę ci - chciał spędzać z albinosem każdą wolną chwilę. Dowiedzieć się o nim jeszcze więcej. Co mogło być do tego lepszą wymówką, niż owa "pomoc"?
- N-Naprawdę?! - Hichigo nie mógł uwierzyć własnym uszom. Kto by przypuszczał, że jego plan wypali...
- Zrobię, co w mojej mocy. Sam też nigdy nikogo nie miałem..ale jestem pewien, ze jakoś sobie poradzimy.. - powiedział Ichi i spojrzał  w oczy Shiro. Jego spojrzenie hipnotyzowało. Nie mógł odwrócić wzroku. Nagle Shirosaki zbliżył się nieco do nastolatka. Wyciągnął dłoń w jego kierunku i...pogładził jego czerwony policzek.
- Masz bardzo gładką cerę. - usłyszał komplement. Mógł już wyczuć, jak ciepły oddech albinosa owiewa jego twarz.
   Ichigo zupełnie nie spodziewał się tego, co stało się chwilę później. Hichi odchrząknął i wstał, odwracając się do nastolatka tyłem.
- No dobrze..Kiedy się ubierałeś, pojechałem złożyć komuś małą wizytę. Dlatego mnie ni było, gdy byłeś już na dole.
- Um..A gdzie pojechałeś? - zapytał pomarańczowowłosy.
- Do Eokiego.
- Jak to?!
- Zabrał twoją torbę i ubrania. Chyba chciał się masturbować przy twoich rzeczach, bo nie był zachwycony perspektywą oddania mi ich...W każdym razie, są prze drzwiach.- wyjaśnił Shiro, po czym wstawił wodę na herbatę, wciąż odwrócony tyłem do chłopaka.
- Shiro?
- Tak?
- Dziękuję. I chyba będę się już zbierać.. - wyszeptał Ichigo.
- Jak chcesz. Masz juro czas po szkole?
- Mam..
- No to się spotykamy. - postanowił Hichigo. Tymczasem Kurosaki wstał i zaczął kierować się w kierunku drzwi. Tak, jak powiedział albinos, były tam jego rzeczy, które chwycił. Zanim jednak wyszedł, zdecydował się zapytać :
- Hichigo...W kim się zakochałeś?
- Heh..Nie martw się, na pewno nie w tobie. - odparł Shirosaki. W końcu się odwrócił. - Do jutra.
- Ta..Do jutra. - Ichi pchnął drzwi i opuścił lokum albinosa. Z trudem przełknął gule  w gardle. Nie wiedział, dlaczego. Po prostu słowa Shiro go zabolały. Ale w końcu...czego on się spodziewał? Nie tylko po Hichigo.  Sam nie był gejem. Nic nigdy nie ciągnęło go do chłopaków. Jednak teraz...miał wrażenie, ze Shirosaki zachwiał całą dotychczasową równowagą  w jego wnętrzu...

****************************************************************************************************************
   No dobra. Jeszcze tylko parę słów na temat opowiadania. Dom Hichigo opisuję tu jako..swój wymarzony! Nie dziwdzie się, wasza adminaka uwielbia kolory SHIRO oraz KURO ♥♥♥ No i jeszcze co do upadku Ichiego na kość ogonową..pomysł wpadł mi do głowy nagle i niespodziewanie, a to przez to, ze ja tez kiedyś zaliczyłam taki upadek. No, może nie pod prysznicem, male jak wchodziłam na drzewo XDD w sandałach, trzeba dodać. No i...spadłam i uderzyłam się właśnie w kość ogonową, co naprawdę potwoooooooooornie boli! ;-; No i to chyba tyle..^^

wtorek, 20 maja 2014

Gakusei jidai II

     Kurosaki przyspieszył kroku. Znajdował się w ciemnej uliczce. Co chwila potykał się o własne nogi, co spowodowane było nerwami. W końcu dotarł do miejsca, gdzie o ścianę opierał się Sudo. W ustach trzymał papierosa, którym po chwili się zaciągnął.
- Też chcesz trochę, Kurosaki? - zapytał, ale kiedy tylko Ichigo poczuł dym, zakasłał, co Eoki uznał za stanowczą odmowę. - Jak uważasz... - zaczął po chwili milczenia. - ...po co cię tu sprowadziłem?
- Ne wiem, a szczerze powiedziawszy nie odchodzi mnie to. Chcę coś tylko wyjaśnić : tolerowałem skrajnie nasze bójki, ale to, co zrobiłeś wczoraj, przekroczyło granicę. Nie zamierzam tak tego zostawić. - wywarczał Ichi, zagryzając wargę na końcu. Zdjął torbę z ramienia i rzucił ją na ziemię. Krótko mówiąc, był wściekły.
- Hahaha...Chcesz rewanżu? Proszę bardzo! Ale wiesz, każda przegrana ma swoją cenę.. - mruknął 3-cio klasista, po czym wyjął z kieszeni dwa, srebrne kastety. Założył je na dłonie. Stali teraz na przeciw siebie, mierząc się wzrokiem i oceniając siłę przeciwnika. W chwili, gdy ruszyli do ataku, niedogaszony papieros upadł na ziemię.
    Ichigo zdawał się być bez szans, w porównaniu do tęgiego Eokiego, dodatkowo uzbrojonego w kastety. Jednak nastolatek, dzięki temu, że był wysportowany, szybki i dobrze zbudowany, dawał sobie radę. W pierwszej minucie bijatyki tylko unikał ciosów. Kiedy poznał już nieco styl walki Sudo, był już w stanie przewidzieć jego następny ruch. W chwili, gdy tamten próbował zaatakować go w brzuch, nastolatek złapał jego rękę i wykręcił. Podstawił mu nogę, a drugą kopnął w plecy. Eoki był skazany na porażkę. Ichi chciał go jeszcze uderzyć w głowę, by pozbawić przytomności, ale powstrzymał go ktoś, kto przyłożył mu od tyłu ściereczkę do twarzy. Pomarańczowowłosy poczuł dziwny zapach, ale nie mógł się nad tym zastanowić, bo kompletnie odpadł z sił. Odpłynął.
***
   Ocknął się około południa, we wnętrzu jakiegoś magazynu. Było ciemno, zimno i wilgotno. Chciał odejść, ale dopiero po chwili zorientował się, że jest do czegoś przywiązany. Okazało się, ze to coś, to stół. Kolejną jego czynnością była próba wołania o pomoc. Bezskutecznie. Miał w ustach knebel. Zaczął wiercić się na stole, aż w końcu udało mu się przekręcić z pleców na brzuch. Wtedy też z przykrością zauważył, że okazał się być rozebrany od pasa w dół. Na sobie miał tylko lekko odpiętą, białą koszulę. Jego największy horror dopiero się zaczynał.
   Ichigo czuł się, co najmniej, niekomfortowo. Cały roznegliżowany, związany i w dziwnej pozycji (to, że sam się do takowej sprowadził, nie miało znaczenia ;p) Liny nie zamierzały puścić. Dokładnie związane, oplatały jego ręce na karku. Nogi miał rozszerzone i połączone więzami z rękami. Nie mógł wykonywać żadnych gwałtowniejszych ruchów, by się nie udusić, czego nie ułatwiał mu kawał szmaty wepchnięty do ust. Próbował go wypluć, ale się nie udało.
   Już po paru chwilach od wybudzenia, Kurosaki stracił poczucie czasu. Pół godziny, które musiał przeczekać trwało dla niego wieki. zaczął się trząść, ale sam dobrze nie wiedział, czy to ze strachu czy z zimna.
   Na reszcie ktoś raczył pojawić się w magazynie. Niestety, na widok nowo przybyłego, nastolatek nie ucieszył się.
- Co tam, truskaweczko? - zapytał Sudo i usiadł na stoliku, obok Kuroskaiego, który szarpnął się nerwowo, chcąc zachować bezpieczną odległość. - Jak widzę, zwarty i gotowy? - zażartował Eoki, po czym klepnął Ichigo w nagi, lewy pośladek, który zaraz po tym, zrobił się czerwony. 3-cio klasista co i rusz pozwalał sobie na więcej. Dotykał wrażliwych punktów chłopaka, sprawdzając jego reakcję. Tymczasem Ichi co raz bardziej się denerwował. Przełknął ogromną gulę w gardle, starając się pogodzić z myśl, że zaraz zostanie zgwałcony. Najbardziej przestraszył się, kiedy Sudo zaczął drażnić palcem jego wejście, szepcząc mu do ucha :
- Jeśli będziesz grzeczny obiecuję, że nie będzie bolało. Uprzedzałem cię wcześniej, ze przegrana będzie miała swoją cenę.. - z obrzydzenia przeszedł pomarańczowowłosego dreszcz. Wzdrygnął się, kiedy poczuł jak palec powoli, acz stanowczo zagłębia się w jego wnętrze. Nastolatek jęknął z przerażenia, szeroko otwierając oczy. Nie bolało go to w prawdzie, ale odczuwał dyskomfort, a świadomość, co ten żul właśnie robi, napawała go paniką i odrętwieniem.
   Eoki wyjął z nastolatka palec, po czym oblizał go lubieżnie. Nie mógł się już dłużej powstrzymywać. Obślinił przy okazji drugi palec i wepchnął je brutalnie w chłopaka. Ichigo próbował krzyczeć, kiedy ten tym spod ciemnej gwiazdy go przygotowywał, ale uniemożliwiał mu to knebel. W tamtej chwili czuł się po prostu bezbronny. Tymczasem Sudo dopiero się rozkręcał. Dołożył trzeci palec, co zaczęło bardzo boleć. Kurosaki starał się jeszcze raz wyrwać, ale jego ciężka praca poszła na marne.
   3-cio klasista uznał, ze jego zabawka jest już gotowa. po raz ostatni przejechał palcem po wilgotnym odbycie nastolatka. Zaraz po tym, zaczął szamotać się za swoim paskiem, a następnie ze spodniami, które nie mogły już dłużej bezboleśnie utrzymywać jego erekcji. Ichigo starał się już nie ruszać, ponieważ sznury na jego ciele, przy próbach wydostania się, obtarły skórę na jego nadgarstkach oraz szyi do krwi. Kilka łez spłynęło po jego policzku,, spadając na drewniany blat stolika. W oczekiwaniu na najgorsze, zaczął liczyć sekundy. Gra wstępna Eokiego ani trochę go nie podnieciła. Był pewien, że po tym wszystkim zostanie mu w pamięci uraz.
   Sudo zamarł w przerażeniu, dokładnie w chwili, kiedy zamierzał złapać Kurosakiego za biodra, aby tamten się nie wyrywał, i w niego wejść. Przyczyną jego stanu był ktoś, kto z hukiem otworzył drzwi magazynu, wpuszczając do niego strugę światła, która poraziła pomarańczowowłosego w oczy. Przez to nie mógł zobaczyć, kto przyszedł mu na ratunek
- Eoki! - po pomieszczeniu rozległ się wściekły, męski głos, niesiony przez echo. - Zostaw chłopaka!
- Więc to jednak byłeś ty.. - szepnął sam do siebie Sudo. - Wiesz, powiem ci coś! - zwrócił się do nowo przybyłego, starając się zachować zimną krew. Nie udawało mu się to zbytnio, gdyż głos nieco za bardzo mu się trząsł.
- Nie obchodzi mnie to. Po prostu go zostaw! - po tonie głosu chłopaka, Ichigo stwierdził, iż tamten był już mocno zniecierpliwiony.
- Nie masz prawa mi rozkazywać! To mój teren, są tutaj moi ludzie! - Sudo ze zdenerwowania zaczęły się trząść ręce. - Jesteś skończony! Chłopaki, pokażcie mu, kto tutaj rządzi! - wydarł się. Pomarańczowowłosy przymknął oczy, oczekując na kolejny ciąg zdarzeń. Spodziewał się, że an komendę 3-cio klasiści wybiegną z jakiegoś zaułka i jego wybawca skończy ponownie, jak on sam. Bał się. Jego jedyny promień nadziei zdawał się gasnąć, ale..nic się nie wydarzyło. Kompletnie nic. Nikt nie wybiegł z ukrycia z głuchym krzykiem, nikomu się nie oberwało. Tymczasem nieznajomy zaczął zbliżać się w kierunku oniemiałych, tłumacząc spokojnie :
- Jesteś naprawdę żałosny, Eoki. Twierdzisz, ze wiesz, co ci grozi,a le w rzeczywistości nie masz nawet ludzi. No, w każdym razie te worki treningowe, które spotkałem na zewnątrz, dobrą ochroną nazwać nie można. Przemyśl moje słowa, gdy następnym razem "zorganizujesz" podobną akcję. A teraz wypuść Ichigo, albo ja będę zmuszony to zrobić. Tyle, ze wtedy ty nie wyjdziesz z tego cało... - zagroził tajemniczy osobnik, będący już około 7 metrów od Eokiego. -Ogłuchłeś?! - dodał, kiedy tamten nawet się nie poruszył. Dopiero po tej uwadze, 3-cio klasista błyskawicznie podciągnął do góry swoje spodnie, wyjmując z nich nóż. Bardzo chętnie by nim zaatakował, ale był świadom, że w starciu z takim przeciwnikiem na niewiele się on mu zda. Zamiast tego zaczął posłusznie oswobadzać nastolatka. Kiedy już to zrobił, odsunął się na bezpieczną odległość. Nikt nie zwracał na niego uwagi, gdy w końcu zniknął z terenu magazynów. Do Kurosakiego podszedł jego wybawca. Dopiero wtedy Ichi mógł przyjrzeć mu się uważnie. Chłopak miał bardzo jasną karnację, średnio-długie białe włosy i złote oczy, których białka mieniły się na czarno. Był ubrany w zwykły, szkolny mundurek, z tym wyjątkiem, że pod rozpiętą górą uniformu miał czarny, ściśle przylegający do umięśnionego ciała, podkoszulek. Niewątpliwie pochodził z tej samej szkoły, co wciąż jeszcze wstrząśnięty pomarańczowowłosy.
- Nic ci nie jest? - zapytał, stojąc naprzeciwko wystraszonego Ichigo. Nastolatek nie odpowiadał. Usiadł tylko na stole, rozmasowując nadgarstki, na których okazała się być zaschnięta krew. Wierzchem dłoni wytarł jeszcze załzawione oczy. Mimo, iż był w 1-szej klasie liceum, w tamtym momencie czuł się jak małe dziecko. Drżał. Sudo nie był w rzeczywistości straszy tylko o dwa lata. Miał 20 lat, a to przez to, że kiblował w poprzednich klasach. Był, nie dość, ze starszy, to jeszcze silniejszy. Albinos wiedział o tym, dlatego starał się dotrzeć do Ichigo jak najdelikatniej. Nie chciał dawać mu kolejnych powodów do obaw.
    Albinos zbliżył się do Ichigo powoli, niczym do spłoszonego zwierzęcia. Kurosaki cały czas go obserwował. Nie był pewien, co mogło teraz nastąpić. Tamten jednak nie przejawiał złych intencji. Po chwili był już od niego w odległości kilku centymetrów. Ichi poczuł jego ciepły oddech na swoim policzku. Przestraszony, zacisnął wargi tak mocno, że aż mu zbielały.
- Spokojnie..Nic ci nie zrobię. - obiecał pomarańczowowłosemu jego wybawca. - Nazywam się Shirosaki Hichigo - na dźwięk tego imienia nastolatkowi włosy stanęły dęba.Przecież to był..! - Wiem, że pewnie nie kojarzę ci się dobrze. Plotki robią jednak swoje..- mruknął do siebie - W każdym razie, nie musisz się mnie obawiać. Gdybym chciał zrobić ci krzywdę, już dawno by to się stało. Więc? Zaufasz mi choć na ten jeden moment? - zapytał Hichigo i wyciągnął rękę do chłopaka. Ichi drgnął. Czy naprawdę był w stanie to zrobić? Zaufać największemu buntownikowi w szkole?! Kurosaki słyszał o albinosie naprawdę sporo. Podobno nigdy nikogo nie słuchał, robił, co mu się żywnie podobało, wymuszał pieniądze, wdawał się w bójki, był wmieszany w szkolny przemyt narkotyków...Oczywiście, nie wierzył w każde z tych zarzutów, ale był więcej niż pewien, że Shirosaki nie był bezpieczną osobą. Wahał się cały czas. W końcu zadecydował. Nic gorszego  nie mogło się stać. Przyjął rękę albinosa, który pomógł mu wstać.
- Miło mi, że zdecydowałeś się współpracować, Ichigo. - wyznał zadowolony Hichi.
- Właściwie..to skąd wiesz, jak mam na imię? - zapytał cicho Kurosaki. Spojrzał w podłogę. Nie miał odwagi spojrzeć na chłopaka.
- Hmm.Już w sumie od dawna cię obserwowałem. Chciałem poprosić cię o pomoc w pewnej sprawie. - odpowiedział tajemniczo Hichigo.
- Co to za sprawa?
- Dowiesz się w swoim czasie. A teraz chodźmy.
- Ale..Hichigo-senpai...
- Mów mi Shiro.
- Dobrze..Shiro..ale ja nie mam swoich ubrań. - wyznał skrępowany nastolatek.
- No tak. - albinos uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Twoje ubrania powinny gdzieś tu leżeć...Nie mogły przecież wyparować!- powiedział Shirosaki, po czym zaczął się rozglądać. Niestety, niczego zdatnego do użytku nie znalazł. Pozostało im tylko jedno wyjście...
- Eh..Ci dranie musieli zabrać ze sobą twoje rzeczy. No cóż..Nie przejdziesz teraz ze mną całkiem nagi! Więc... - po tych słowach Hichigo zaczął zdejmować swoje spodnie, i ku zdziwieniu Ichigo, swoje bokserki.
- Shiro! C-Co ty robisz?! - zapytał podniesionym głosem pomarańczowowłosy, starając się za wszelką cenę odwrócić wzrok on najbardziej intymnych części ciała albinosa.
- Jak to co? Oddaje ci swoje bokserki. Ja sam założę same spodnie, wtedy nikt nie powinien zauważyć, że coś jest nie tak. - wytłumaczył Shirosaki, podając Ichiemu część ubioru, który tamten był zmuszony na siebie założyć. Zaraz potem Shiro wciągnął na siebie swoje spodnie i obaj byli jako-tako gotowi do drogi. Zanim jednak wyszli z magazynu, Hichi stanął naprzeciw Kurosakiego, ponownie łamiąc jego przestrzeń osobistą. Powolnymi ruchami zaczął zapinać mu rozpiętą koszulę.
- Nie odpowiedziałeś mi mi wcześniej na pytanie, czy nic ci się nie stało. - powiedział cicho albinos, a Ichi poczuł mocne wypieki na twarzy. Znów odwrócił wzrok.
- Nie zdążył mi jeszcze niczego zrobić. Gdyby nie ty..Dziękuję..-ostatnie słowo Kurosaki również wypowiedział szeptem. W tym samym momencie ostatni guzik koszuli został zapięty.
- Jeszcze zdążysz mi się odwdzięczyć. Teraz chodźmy. - oświadczył Shiro, po czym obaj skierowali się do wyjścia z budynku.

***********************************************************************************************************
   Yo yo kochani! Oto II część mojego nowego opka, mam nadzieję, że jak na razie wam się podoba, ale ostrzegam, że będzie tutaj duuuuużo niespodzianek, więc uważajcie! :3
   Pragnę jeszcze powitać gorąco wszystkich nowych czytelników bloga ^3^ Mam nadzieję, ze się wam u mnie spodoba ^^
   Kolejna część dopiero w poniedziałek..Dzisiaj zrobiłam wyjątek, bo miałam luźniejszy dzień. Aczkolwiek zbliża się powoli koniec roku, więc mam nadzieję, ze takich "wyjątków" przybędzie ^^
   Ostatnie, co mam do napisania, to to, że na mojego maila : wika9673@gmail.com możecie przysyłać propozycje waszych wymarzonych fabuł do opowiadań. To nie tak, ze ja nie mam pomysłów, ale pomyślałam sobie, ze dobrze by było od czasu do czasu wrzucić na bloga coś, co wy byście chcieli. Tak, jak to było ostatnio z TCL. Możecie do mnie śmiało pisać, rozpatrzę wszelkie wasze pomysły, ma nadzieję, pozytywnie! :*

poniedziałek, 19 maja 2014

Gakusei jidai I

   "Znowu! Znowu to samo!" - pomyślał nastolatek o marchewkowo-pomarańczowych włosach, widząc zbierającą się grupę ludzi w kierunku, do którego zmierzał. Momentalnie się odwrócił. Dobrze wiedział, o co chodziło. To już nie pierwszy raz, odkąd tylko pojawił się w szkole. Uczniowie 3-cich klas. Często zbierali się w małych grupkach, po szkolnych zajęciach, aby urozmaicić sobie jakoś czas. Właśnie jedna z takich grup, składała się z samych, bezmyślnych mięśniaków. Byli oni na tyle wredni i nietolerancyjni, że za najlepsze gospodarowanie wolnego czasu, uważali dręczenie młodszych i słabszych od siebie. Najczęściej ich ofiarą padał Ichigo Kurosaki, uczeń 1-szej klasy liceum. Ich wręcz nienawiść do nastolatka, była silnie związana z jego włosami. Z ich kolorem. Starszych uczniów to drażniło, dlatego bardzo często wdawali się w bójki z Ichigo.
    Kurosaki przyspieszył kroku, zmierzając w kierunku, z którego przyszedł. Tym razem nie zamierzał dać się sprowokować. Nie zwracał uwagi na krzyki i przekleństwa, po prostu szedł przed siebie. Widać (i słychać) było wyraźnie, że tamci 3-cio klasiści naprawdę się wkurzyli. To tylko podziałało na niekorzyść nastolatka, choć on sam jeszcze tego nie wiedział. Myślał, że unikanie walki pomoże. Ale niestety nie tym razem i nie z tymi rąbniętymi ludźmi...
    - Hej ty! Kurosaaaaki! - po plecach nastolatka przepłynął zimny dreszcz. Postanowił zignorować przeciwników. Nawet nie raczył na nich spojrzeć. Zaraz jednak pożałował swojej decyzji, gdy czyjaś dłoń zacisnęła się na jego ramieniu. Na szkolnym korytarzu byli tylko on i jego przeciwnicy. W dodatku w przewadze liczebnej.
- Nie słyszysz, jak się do ciebie mówi, gówniarzu?! - ryknął na niego przywódca całej tej bandy - Sudo Eoki. Wyglądał gorzej niż menel spod biedronki, a mimo to zdobył sobie szacunek swoich towarzyszy. Ciekawe jak, bo na pewno nie wyglądem.
- Dajcie mi spokój. - powiedział cicho Ichigo, hamując nerwy. Zacisnął dłonie w pięści i wyszarpując  swoje ramię z łap tego debila.
- A ty dokąd?! Ktoś ci pozwolił?! - zawołał za nim, ale Kurosaki już zniknął za zakrętem. Biegł. Sam nie mógł w to uwierzyć. Uciekał przed tymi ludźmi. W sumie, to nawet się bał. Po kilku przebiegniętych korytarzach, pot zaczął spływać po jego ciele. Oddech stał się płytki i nierówny. Pomimo, iż miał całkiem niezłą kondycję, bieg w stresie niezbyt dobrze na niego wpływał. Na szczęście, był już w pobliżu głównych drzwi wyjściowych. Jeszcze tylko chwila i...W końcu skręcił w ostatni korytarz.  Naprzeciw niego znajdowała się upragniona wolność. Niestety, stał tam ktoś jeszcze.
- Jesteś strasznie przewidywalny, Kurosaki! - roześmiał się Sudo - I co, myślałeś, że cię nie znajdę?
- Czego ty ode mnie chcesz!? Jesteś chory... - powiedział Ichigo i z zamiarem kolejnej ucieczki, gwałtownie odwrócił się do tyłu. Tam napotkał jednak stanowczy opór. Jak się okazało, pozostali członkowie grupy 3-cio klasistów wreszcie go odnaleźli. Nie czekając na polecenie swojego boss'a, rzucili się na nastolatka. Chłopak nie zdążył nawet krzyknąć, kiedy rozbawiona banda zaczęła okładać go pięściami. Silne ciosy uderzały w jego ciało, kumulując w sobie ból. Najbardziej narażoną na atak stała się twarz, która Ichigo ostatkiem sił starał się osłonić. Oszołomiony, nie mógł się bardziej bronić.
   Po paru minutach przepełnionych pięściami starszych uczniów, Ichi nieomal stracił przytomność. Widząc zamroczenie chłopaka, przywódca nakazał swoim kompanom przestać. W końcu. Całe ciało go bolało, z nosa i rozciętej wargi płynęła krew, tworząc na ziemi, na której leżał, szkarłatną kałużę. Nagle poczuł, jak ktoś podnosi go za włosy, nieomal je wyrywając. W sercu miał nadzieję, że dadzą mu spokój. Tak było za każdym razem, kiedy te typy urządzały sobie na niego "polowanie". Bili go, a potem pozostawiali w opłakanym stanie. Jednakże ta chwila przedłużała się z sekundy na sekundę. To trwało stanowczo za długo. Ichigo nie mógł dłużej wytrzymać napięcia. Niepewnie otworzył oczy. To, co ujrzał, przechodziło jego najśmielsze przemyślenia. Tuż przed jego twarzą znajdowała się stercząca męskość Eokiego.
- I na co czekasz, dzieciaku? - zapytał przeciwnik, przyciągając nastolatka jeszcze bliżej swojej erekcji. - Jak grzecznie zrobisz mi loda, to już więcej się nie spotkamy. No, chyba, że za moją osobistą potrzebą.
- Szefie! Nie mamy teraz na to czasu! Co będzie, jeśli ktoś nas nakryje? Może chociaż zaciągnijmy go w jakieś ustronne miejsce...
- Nie pieprz bzdur! - wydarł się Sudo - Stańcie na czatach, a ja się nim zajmę...
- A kto powiedział, ze ja się na cokolwiek zgadzam?! - wywarczał nagle Kurosaki. Patrzył na tę całą bandę z mordem w oczach.
- A czy ja się ciebie pytam o zdanie? Masz robić co mówię, bo inaczej nie skończy się na samym robieniu mi dobrze! - Ichigo mimo wszystko nie zamierzał się poddawać. Z całej siły szarpnął głową w tył, tracąc przy tym parę włosów. Następnie podniósł się i w zawrotnym tempie przebiegł przez korytarz oniemiałych 3-cio klasistów. Udało mu się dobiec do drzwi, które otworzył. Słysząc coraz więcej niepokojących głosów za sobą, ruszył pędem do domu. Tym razem mu się udało.
***
   W tym samym czasie Sudo puszczały resztki nerwów. Po tym, jak sprzed nosa uciekł mu Kurosaki, nie był w stanie racjonalnie myśleć. Nie wspominając tu o jego podwładnych, których tak bardzo zaskoczył fakt, iż nastolatkowi udało się zwiać, poświęcając przy tym włosy, że nie byli w stanie się ruszyć, nie wspominając o gonieniu go.
    Sudo zaczął nerwowo przechadzać się po korytarzu. Teraz, kiedy pomarańczowowłosemu udało się uciec, musiał poradzić sobie ze swoim małym problemem w spodniach. Gdy już to zrobił, oczywiście ochrzanił podwładnych, po czym zajął się myśleniem, na podstawowe pytanie "Co teraz.?". To, co zrobił Ichigo na pewno nie ujdzie mu na sucho, tego był pewien, ale obawiał się jednej rzeczy. Mianowicie : któryś z jego podwładnych ustawionych "na czatach" zauważył coś, a raczej kogoś przemykającego przez korytarz na najwyższym piętrze. Widział tylko fragment włosów tamtej osoby, ale to wystarczyło, aby zmartwić wszystkich 17-stu członków gangu. Czupryna obcego ucznia była biała, co mogło oznaczać tylko jedno : Hichigo Shirosaki zainteresował się poczynaniami grupy, lub losami samego nękanego przez nich chłopaka. Takie stwierdzenie mogło zagwarantować wszystkie kłopoty i brutalne rozwiązanie sprawy w najbliższym czasie. Chyba, że Akine po prostu się wydawało i zobaczył ducha, ale Eoki wątpił w te stwierdzenie. Pytanie tylko, co największy postrach liceum chce od nastolatka lub jego prześladowców..?


   Ichigo w końcu znalazł się w domu. Od razu po wejściu "powitał" go Isshin, ale Kurosaki nie zamierzał zbyt długo z nim przebywać. Dlatego też obezwładnił ojca jednym z chwytów, jakich nauczył się na treningach karate i poszedł do siebie. Rzucił się na pościelone łóżko i zamknął oczy. Był potwornie zmęczony, a do tego, nie wiedział jeszcze jak poradzi sobie teraz ze szkolnymi napastnikami. Wcześniej tylko się bili. Uważał tamtych za swoich przeciwników, a oni jego tak samo. Zawsze, gdy wygrywał bójkę, szedł do domu. Kiedy zaś oni wygrywali, włóczył się trochę samotnie po mieście, po czym cały obolały nocował u Keigo, dając ojcu znać telefonicznie. Asano zawsze współczuł przyjacielowi szkolnych problemów, dlatego pozwalał mu u siebie nocować. Ichigo nie chciał, by rodzina martwiła się o niego. Nie chciał, by wiedzieli go w stanie skrajnej nędzy i rozpaczy. Dlatego ufał Keigo i zostawał u niego.
   Przyjaciel niejednokrotnie proponował pomarańczowowłosemu pomoc, ale Ichi nie chciał go w to mieszać. Tym razem wiedział jednak, że gdyby opowiedział Asano o wydarzeniu dzisiejszego dnia, jego kumpel nie odpuściłby tak łatwo. Na niemalże 100% powiadomiłby któregoś z nauczycieli o poczynaniach 3-cio klasistów, ale według Kurosakiego, to jedynie pogorszyłoby sprawę. Nie chciał, by ktokolwiek się o tym dowiedział.
   Pomarańczowowłosy postanowił wziąć krótki prysznic i położyć się spać. Nie był głodny, dlatego odmówił zjedzenia wspólnej kolacji. Zabrał ręcznik, czystą bieliznę i poszedł się odświeżyć. Gdy był już po kąpieli, spakował książki na następny dzień i zgasił światło, kładąc się spać.
   Kolejnego dnia Kurosakiego obudził budzik, o godzinie 7:30. Po wykonaniu rutynowych, codziennych czynności, nastolatek wyszedł do szkoły. Wciąż był w podłym humorze. Nie wiedział, czego się spodziewać. Na jego nieszczęście, po drodze do liceum spotkał Keigo.
- Yo, Ichiigooo! - powitał go entuzjastycznie Asano.
- Yo - odburknął Ichi. Naprawdę, nie miał ochoty na rozmowę z przyjacielem.
- Coś y taki nie w sosie? I o ile mnie oczy nie mylą, nabyłeś kilka nowych siniaków! Co się stało?
- Nic takiego. Spadłem ze schodów...
- Nie opowiadaj bzdur. - przerwał mu poważnie Keigo. - Takie kity, to możesz wciskać rodzinie, ale nie mnie! To znowu byli ci 3-cio klasiści..?
- Nie chcę o tym gadać.
- Czyli to jednak oni. - wydedukował brązowowłosy. - Co tym razem ci zrobili?
- Nieważne! Już chyba powiedziałem, że nie mam zamiaru ci o tym..mówić? - dokończył Ichigo po chwili wahania. Jeśli go wzrok nie mylił, a nie mylił na pewno, to widział przed chwilą Sudo, który w tej chwili chował się w jakimś zaułku. Kurosaki spanikował. Nie dał jednak tego po sobie poznać.
- Coś się stało? - zapytał Asano.
- Nie, nic, zorientowałem się po prostu, ze zapomniałem spakować pracy domowej. Idź już do szkoły, ja się wrócę. Mamy jeszcze 20 minut do dzwonka. - odpowiedział Ichi. Nie chciał wplątywać przyjaciela w swoje własne problemy. Dlatego właśnie odwrócił się na pięcie, z udawanym zamiarem powrotu do domu.
- Okey..Jakby coś, to usprawiedliwię cię przed nauczycielką. - obiecał Keigo.
- Dzięki! - krzyknął z oddali Ichi, podnosząc rękę w geście wdzięczności. Następnie skręcił w boczną ulicę. tę, na której widział Eokiego.
   "Dziwne" - pomyślał Asano, zbliżając się do budynku szkoły. "Do domu Ichigo idzie się w zupełnie inną stronę.."

poniedziałek, 12 maja 2014

Baka kokoro

   Yo minna! Macie tu taki one-shot. Dosyć nastrojowy. I przesłodzony. Oj, zdecydowanie za dużo tu tego cukru *^* Ja was nie zniechęcam, tylko ostrzegam! :)
    A do tego 3 muzyczki, gdyż dawno nie dodawałam ^^ Myślę, że pomogą wczuć się w opko ^3^
 http://www.youtube.com/watch?v=u5fIR4nYvkA&feature=share&list=RDu5fIR4nYvkA
http://www.youtube.com/watch?v=h4-iSUXSCNc&list=RDu5fIR4nYvkA&feature=share
http://www.youtube.com/watch?v=exmhN6k67yI&feature=share&list=RDu5fIR4nYvkA

***********************************************************************************
    Dosłownie trzęsę się w twoich ramionach. Wylewam słone łzy w twoje shihakusho. Kurczowo ściskam twoje obi. Nie chcę...tak bardzo nie chcę zostać sam! Boję się...że cię stracę. Że odejdziesz i już nie wrócisz.
   Obejmujesz moje ramiona. Próbujesz dodać mi otuchy. Delikatnie całujesz w kark. Trochę to działa, więc przestaję się trząść. Ale i tak nie jestem przy zmysłach. Zatracam się w czarnej otchłani histerii i rozpaczy. Błagam, wyciągnij mnie stąd, bo nie wytrzymam!

   Trzęsiesz się w moich ramionach. Płaczesz i ściskasz mnie tak, jakbym miał zaraz odejść. Ale nie odejdę, nie zostawię cię, Ichigo. Nie bój się, obiecuję.
    Obejmuję cię delikatnie acz stanowczo. Pieszczę twój kark. Chcę, abyś jak najlepiej odczuł moją obecność. Przestajesz się trząść, ale i tak nie jest z tobą dobrze. Jesteś spanikowany, rozhisteryzowany. nie dziwię ci się, dlatego chcę pomóc. Chcę zostać. już nigdy nie puszczać.
    Ja naprawdę cię nienawidzę. Co więc sprawia, że tak desperacko próbuję cię ochronić..?

   Zapewne wygląda to nieco dziwnie. Siedzimy na zgliszczach budynku, który jeszcze do niedawna można było nazwać moją szkołą. Wtuleni w siebie. Przesiąknięci swoim zapachem. Mokrzy od moich łez. Wokół nie ma ani jednej, działającej latarni. Obaj egzystujący w całkowitej ciemność, spaczonej lękiem i niepokojem. Spowici mgłą i cierpieniem. Ale co innego nam pozostało, jeśli nie ta dziwna bliskość..?
    To wszystko stało się tak nagle..Siedzieliśmy wszyscy na lekcji,  w klasie, kiedy stało się "to". Potem już tylko krzyki, ból, niemoc.
    Do niedawna naprawdę wszystko było w porządku. Nie przemknęło mi nawet przez myśl, żę mógłbym być z tobą choć chwilę blisko. Jeszcze niedawno byłeś moim śmiertelnym wrogiem. A ja twoim. I jak to się skończyło? Zupełnie inaczej, niż się spodziewałem.
    W szkole wszystko było OK. Nawet sensei zadawała się być jakaś inna..przyjemniejsza. Wszyscy razem się śmieliśmy, wydurnialiśmy na przerwach. Jedliśmy nawet razem bento. Było nam przyjemnie. Keigo...Mizuiro...Tatsuki...Orihime...Chad...Ishida...Moi przyjaciele, którzy nie byli zbyt silni. Każdy na swój sposób, ale nie tak jak ja. Dlatego obiecałem ich chronić. Obiecałem to im, obiecałem również sobie. I co..? I co z tego kurna wyszło?!

   Noc jest nadzwyczaj ciemna i cicha. Wtuleni w siebie, siedzimy na zgliszczach budynku. Twój zapach przyjemnie mnie odurza. Nie wiem, czemu nagle przestałem mieć ochotę na zadanie ci ran, od których byś się wykrwawił. Mój instynkt, co prawda, nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw, ale go wyciszam. Mi podoba się ta bliskość. Leczy pustkę w "sercu", albo raczej zapełnia dziurę w mej piersi. Jesteś mi potrzebny, a ja jestem potrzebny tobie. Dopiero teraz zdaliśmy sobie  z tego sprawę. Ale nie chcę, aby to się zmieniło Niech tak zostanie. Nie odtrącaj mnie więcej, mój królu.
    Jeszcze jakiś czas temu wszystko było normalne. Nienawidziłeś mnie tak, jak zwykle. Z wzajemnością. Byłeś szczęśliwy  w swoim świecie. W świecie, w którym miałeś wspaniałych przyjaciół. Nie byłeś z nimi samotny. W przeciwieństwie do mnie. Ale ja w końcu jestem hollowem. "Bezuczuciowym stworzeniem" - jak sądzą shinigami. Gdybym mógł się z nimi spotkać, wytłumaczyłbym im kataną, jak bardzo się mylą. Ja przez cały czas jestem samotny. Kiedy ty przeżywałeś swe życie w tak żywy i spontaniczny sposób, ja byłem tam gdzie zwykle i nie robiąc nic szczególnego, czekałem na ciebie. Na szansę zdobycia twojego ciała. Z perspektywy czasu sądzę jednak iż wolę twe ciało mieć przy sobie niż kontrolować nim. Tak. Pragnę twej bliskości. Nie wiem nawet kiedy, stałeś mi się tak bliski. Nie wiem, ale mimo to, cieszę się.
    Wiem, że nie powinien podobać mi się taki obrót spraw. W końcu straciłeś wszystko, co tylko było do stracenia. Z jednej strony to smutne. A z drugiej jest to początek zupełnie nowego życia. Życia, o którym pojęcia nie miałeś. Bo to tylko moja rzeczywistość. Gdyby nie ja, byłbyś samotny. Jednakże jestem tu  z tobą. Nie odejdę. Już nigdy. W końcu coś zrozumiałem.

     Jest zimno, ale twój oddech mnie ogrzewa. nie mogę pogodzić się z tym, co się stało. Nie ma ich już. Moich przyjaciół... A przecież, gdyby nie ja, byliby! To wszystko moja wina...Shiro..Ja wiem, że powiedziałbyś mi zupełnie co innego. Dlatego właśnie wolę się nie odzywać. Chcę cierpieć. Bo ja i tak wiem swoje. Gdybym był silniejszy, nie doszłoby do tego. Ile ludzi musi umrzeć, żebym w końcu zrozumiał, że jestem tylko ZASTĘPCZYM shinigami?! Eh..Chyba nigdy nie zrezygnuję. Nawet po tym wszystkim, co zaszło, chcę dalej pomagać ludziom, czy zagubionym duszom. Chronić najbliższych. Chronić Ciebie. Teraz to ty, nie rodzina, jesteś przy mnie. Jestem ci wdzięczny. Sam nie wiem, co mógłby powiedzieć ojciec. Wściekłby się? Zlitował? ...

     - Twoi przyjaciele odeszli. - w końcu zdobywam się na odwagę i przerywam przytłaczającą ciszę. Słyszę, jak nerwowo przełykasz ślinę. Chwytam cię za wolną rękę, gładząc ją delikatnie. Kontynuuję. Postanowiłem, że uświadomię ci, co zrobiłeś. Pomimo, iż będzie to boleć. To dla twojego dobra. Żebyś już nigdy nie był słaby...królu.. - To twoja wina. Jesteś zbyt słaby. Zbyt czuły. Nie używasz swojego pierwotnego instynktu, do zabijania, mordowania...Powinieneś nie czuć żadnej litości, dla ludi, którzy chcę cię skrzywdzić. Ciebie, albo kogoś dla ciebie cennego. Przez te słabości, paraliżuje cię trach. Myślisz, że ja tego nie czuję? Myślisz, że nie wiem, że się boisz? A mimo to, ciągle próbujesz. Nieumiejętnie, ale jednak. Jak myślisz? Co stanie się następnym razem? Kto zginie? 

     Nie wierzę własnym uszom. Twoją rękę, która mnie trzyma, ściskam mocno. Ranisz mnie. Jeszcze bardziej. A ja głupi myślałem, że mi współczujesz. Hichigo. Rozgryzłem cię. Chcesz, żebym był silniejszy. Tak, jak ty. Odpowiadam, zachrypniętym głosem :
- Zginie...Zginie ktoś, kogo kocham. - zgaduję. Tak...Czuję to. Mam rację. I nie mogę na to pozwolić.

    Brawo, partnerze! W końcu zrozumiałeś. Jeśli ciągle będziesz tak sentymentalny i każdego będziesz próbował "nawrócić" długo nie pożyjesz. Błąd. Nie tylko ty. Ja również.
- Musisz kierować się instynktem. To może być trudne, po tylu latach nie używania go, ale postaraj się. - puszczam cię Wstaję, mierzwiąc przy okazji twoje włosy. - Wiesz, że to nie koniec, prawda? - pytam, wpatrując się w przestrzeń. Jeśli się nie pospieszysz, zginie twoja rodzina. Sousuke Aizen jest nieobliczalny. Posunie się do wszystkiego. Tak, jak to było z twoją szkołą i przyjaciółmi.

     - Shiro, gdzie idziesz? - pytam. Znam odpowiedz. Ale nie chcę, by była prawdą. Aizen, Gin i Tousen oraz czołówka Espady - zjawili się równie szybko, co zniknęli, pozostawiając po sobie te oto zgliszcza. To było niespodziewane. Tylko Ishida wyczuł "to" reiatsu. Za późno. Dach zaczął się na nas walić.  Kurz i pył utrudniały widoczność. Ci, którzy w porę schowali się pod ławkami, cudem uszli z życiem. Kiedy spod nich wyszliśmy, słyszałem płacz i lament. Zwłoki i świeża krew walały się wszędzie. Na niebie dostrzegłem "ich". Stali i patrzyli na swoje dzieło. Zadowoleni. W kieszeni miałem odznakę. Nie wyjąłem jej. Bałem się choćby ruszyć. "Nie..." - myślałem. "To niemożliwe...Aizen nie mógł...Nie...Przecież Gotei 13...oni na pewno..na pewno się zjawią..." - tymczasem nikt nie przybywał nam na ratunek. Chciałem się ruszyć, ale nie mogłem. Naprawdę...Chciałem ich chronić. Pragnąłem tego bardziej, niż czegokolwiek innego. Wtedy Sousuke podniósł na nas miecz. Reszty nie wiem. Ocknąłem się na stercie cegieł, połamanych stolików i zwłok. Kątem oka dostrzegłem moich nie żywych przyjaciół. Potem zjawiłeś się ty. Wyszedłeś ze mgły. Myślałem, że chcesz mnie dobić, ale tylko czule mnie pocałowałeś.
     Chciałem to zrozumieć, ale nie udało mi się. Czemu wróg staje się kimś, kogo tak bardzo pragniesz..?

     - Przecież wiesz. - odpowiadam cicho. Jeśli ty nie jesteś w stanie nikogo ochronić, to pozwól mi chociaż chronić ciebie.
- Czemu..? Dlaczego chcesz tam iść?! Zostań..Zostań ze mną! - wołam przerażony myslą, ze mógłbym cię stracić.
- Muszę to zrobić, żeby tamten drań pożałował za wszystko, czego się dopuścił. Nie martw się. Będzie cierpieć wystarczająco długo, aby dowiedzieć się, jak bardzo cię zranił. A ty... Stań się silniejszy. Chroń pozostałych. - boli mnie pierś, gdy to mówię. Boli mnie ta "pustka", którą mam w sobie. Nie chcę zginąć. Chcę być blisko ciebie. Zawsze móc pomóc. Pocałować. Ale jeśli teraz nie odejdę, później będzie nam jeszcze ciężej.
- Shiro! Nie możesz! Przecież mi obiecałeś!
- Co takiego ci obiecałem..?
- Że ze mną zostaniesz...Czuję to. Nie chcesz iść. Więc dlaczego...?
- Taki kaprys.
- Shiro!
- Uwielbiam cię drażnić. - wyznaję szczerze. Jesteś uroczy, kiedy się złościsz. - Zrozum. Jestem tobą. Twoją częścią. Zawsze nią będę. Nawet, gdy moja materialna osoba zniknie, będę z tobą. Możesz mi się wyżalać. Możesz opowiadać o sobie. Co tylko chcesz. A teraz...Pójdę już. - nadal coś chciałbym powiedzieć. Nie mogę... Trochę szkoda...
- ...Dziękuję ci za wszystko. - szepczę. Staram się pohamować łzy. Nie płacz, nie płacz....
- Nie ma za co. - uśmiecham się. Nie powinieneś mi dziękować. Chcę cię zostawić...Opowiadam jakieś brednie, zamiast wyrzucić z siebie prawdę. Jestem żałosny..Cóż, nie jest prosto być hollowem. - I wiesz co..? Ja cię naprawdę nienawidzę. Dlatego to wszystko jest takie dziwne. Zresztą, nie przejmuj się mną. Zajmij się sobą. Wasza wysokość - kocham cię tak nazywać.
- Kłamiesz. - wiem przecież, co do mnie czujesz. Gdyby było inaczej...Nie szedłbyś teraz na pewną śmierć. Jesteś typem osoby, która dba tylko o siebie. Jeśli robisz coś la innych, oznacza to, że...
- Heh...Będę nawiedzać cię w snach. W końcu stracisz resztki normalności. O ile nic ze sobą nie zrobisz.
   Podchodzisz do mnie. Zbliżasz swoją twarz do mojej. Przejeżdżasz językiem po mojej dolnej wardze. Otwieram usta w zapraszającym geście. Nie korzystasz z okazji. Cofasz się w cień ze swoim zwykłym, fałszywym uśmieszkiem. Masz rację. Jeśli to tak dalej pójdzie to oszaleję.

...Sayonara...mój królu...
Czuję, że pusta została wypełniona.

Śmierć jest naprawdę romantyczna.


sobota, 10 maja 2014

Tragedy called love cz.15 - część ostatnia

   Yo minna! Co tam u Was? Ja właśnie wróciłam do domu i od razu zabrałam się za pisanie :3 A zatem - zanim przystąpicie do czytania nowego rozdziału, chcę Was wszystkich przeprosić za Renjiego! No naprawdę... w tym opku robię z niego prawdziwego chama! ;-; Jest on dla mnie jedną z ulubionych postaci w Bleach'u, ale przez to, jak go tu opisuję, jakoś mam do niego niechęć XD Mam nadzieję, że go przeze mnie nie znienawidzicie! No, ale cóż, musimy wybaczyć mu jego paskudne kłamstewka, bo on kocha Byakuye ;p Poza tym, musi być taki na potrzeby tego opowiadania ^-^
   Tak poza tym..jest to niestety ostatnia część tego opowiadania..Trochę szkoda ;-; za każdym razem, kiedy kończę pracę nad daną fabułą, robi mi się tak jakoś smutno, że nie będę tego kontynuować..Ale zaraz potem, ciesze się na myśl o kolejnym opku ^^ Eh.. Człowiek = skomplikowana istota...
   Następny post na blogu w poniedziałek. Będzie on takim małym one-shotem, którego już od dawna trzymam w odmętach pamięci koputera...Leżał sobie gdzies tam gdzieś i czekał na dodanie..No i się doczeka ^^
   Potem z kolei - znów coś dłuższego - mam na myśli coś specjalnego, ale to niespodzianka ^^ zdradziłam się trochę w odpowiedzi na pewien kometarz, ale teraz już milczę! XD
   Kurcze..się rozgadałam ^^ No nic, zapraszam do czytania i komentowania ;*

***********************************************************************************************************
   - Hm..więc widzę, że jednak dobrze usłyszałem... - jeszcze nigdy, ale to nigdy nie widziałem Hichigo tak wściekłego. Nawet, kiedy szukając go po klubie wpadłem na szkarłatnowłosego i Byakuye. W tamtej chwili to szczerze się bałem. Te czarne, wrogie oczy przyprawiały mnie o dreszcze..A Renji..a Renji..Jak on mógł mi to zrobić?!!!!
- Gdyby nie ty... - Abarai nadal kontynuował swoją szopkę. Chciałem go za to zabić.
- Nie masz za co dziękować. Lepiej spadaj do domu. Ja muszę sobie z nim pogadać... - szepnął, bardziej do mnie, niż do niego. Renji jak na komendę podniósł się z ziemi i pobiegł w ciemność, zapewne w stronę swojego domu.
- Shiro..! - nie umiałem nic więcej powiedzieć, jak tylko go wołać. To było kłamstwo. Ze strony mojego najlepszego "kumpla". Nie życzę Wam nigdy takiej sytuacji w życiu. Naprawdę, coś okropnego.
- Heh..Tylko tyle potrafisz powiedzieć? - zapytał z wyrzutem.
- To nie tak! - odkrzyknąłem natychmiast.
- Pogrążasz się.
- Ale naprawdę! To wszystko nie tak! On kłamał! Renji kłamał! - wołałem rozpaczliwie. Wstałem z ziemi.
- Oczywiście..To podobno twój najlepszy przyjaciel. Nie wiedzę powodu, by kłamał. - Shirosaki nadal trwał przy swoim. Nie miałem pojęcia, jak mu to wytłumaczyć.
- Miał! Miał powód! To przez Byakuye! To jego wina!
- Ichigo. - przerwał mi poważnie. - Nie widzę powodu, żebyś mieszał w to osoby trzecie. Byakuya to także i mój przyjaciel. A ty, nie dość, że mnie zdradzasz, to jeszcze chcesz wciągnąć w to innych..? Ufałem ci..A ty? Kuźwa! Oddawałem ci się! KOCHAŁEM do cholery! Więc czemu?! Naprawdę, nie umiem sobie tego wszystkiego poukładać! - kiedy to mówił, trząsł się cały. czułem, że jeszcze chwila, a z jego oczu popłyną łzy.
- Mówię prawda! Posłuchaj..- cały czas walczyłem. Niestety.
- Nie chcę cię słuchać...Słyszałem i widziałem już stanowczo za dużo...I wiesz co..? Miałem właśnie do ciebie iść. Musiałem ci powiedzieć o tym, ze zrezygnowałem z dalszej pracy w klubie! Dla..Dla ciebie... Cholera jasna!!!! Dlaczego mi to robisz?!
- Shiro! Ja nic nie zrobiłem! Upadliśmy na ziemię, a potem chciałem mu coś wytłumaczyć! Do niczego nie doszło! Doceniam, że zrezygnowałeś ze swojej pracy, ale nie kłóćmy się! Daj mi wytłumaczyć!
- Nienawidzę cię..! - warknął. Do oczu napłynęła mu słona ciecz. Już po chwili łzy znalazły ujście na policzku. - Z nami koniec! Nie chcę słuchać twoich kłamstw! Mam tego dosyć! - wykrzyknął jeszcze, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Nie poznałem własnego chłopaka. "To niemożliwe! Shiro nigdy by tak nie zrobił! Posłuchałby!" - wmawiałem sobie uparcie. Tymczasem Shirosaki zupełnie zniknął w ciemnościach.
- Hichigooo! - na moje ostatnie wołanie odpowiedziało jedynie echo. On odszedł. Przez kłamstwo mojego najlepszego przyjaciela. Nie mogę się z tym pogodzić. Do dziś pytam się w myślach, czemu albinos mnie nie wysłuchał..?
   A więc doszliśmy do punktu wyjścia. Do chwili obecnej. Trochę przepuściłem, przeszło 1,5 roku, ale czy czas spędzony bez mojego ukochanego ma jakiekolwiek znaczenie..? Wiem, jest to moja historia, ale jeśli miałbym opisywać mój każdy nędzny i żałosny dzień, zanudzilibyście się na śmierć. Każdego dnia, każda godzina mijała podobnie. Mogę wyjawić jedynie, co stało się z resztą uczestników mojego opowiadania. Przede wszystkim Shiro - mam nadzieję, ze nie myślicie sobie, ze od tamtej nocy zaniechałem jego poszukiwać. Wręcz przeciwnie. Chodziłem i nawoływałem go codziennie. Zrywałem się z lekcji tylko po to, aby obejść przeszukany wcześniej przeze mnie teren, setny raz. Byłem w klubie. Poszedłem do tego całego "szefa" lokalu, którym okazał się niejaki Grimmjow Jeagerjaques. Dowiedziałem się tylko tyle, że ostatnimi czasy zrezygnowało z pracy u niego parę osób, między innymi właśnie Shiro, oraz, co dziwniejsze, Byakuya.
Na próżno przeszukiwałem jakiekolwiek inne puby, cluby itd. Po albinosie nic nie pozostało. No, może tylko jego szalik, który mam do dziś. Śpię z nim. Traktuję jak jakieś bóstwo. Debil ze mnie. Od przytulania kawałka wełny nic nie poprawi mojej sytuacji. A właśnie. Został mi jeszcze stary numer Hichigo, ale mimo iż dzwonię niemal codziennie, nigdy nie odbiera. Nawet nie czyta SMSów. To znaczy, tak myślę. W każdym razie na nie nie odpisuję.
   Trudno przedstawić na kawałku papieru moje myśli i żal do tamtego dnia. Zmieniłem się. Nie śmieję się, tak jak kiedyś. Znajomi mnie opuścili, a nowych jakoś nie mam zamiaru poznawać.
   Pisząc dalej, natrafiamy na Renjiego. Od tamtego dnia widziałem go tylko raz, ale uciekł na mój widok. Myślę, że przeprowadził się do Yokohamy, która jest niedaleko. Mówił mi to właściciel wynajmowanego niegdyś przez niego mieszkania.
   Byakuya jak i Rukia nadal mieszkają w tym samym miejscu, co wcześniej, co znaczy, ze nie mam pojęcia gdzie 0.0 Nigdy nie pytałem młodszej Kuchiki, gdzie mieszka, ani u niej nie byłem. Czasami się widujemy, ale głównie w sklepie spożywczym, w którym oboje robimy zakupy. Czarnowłosa znalazła sobie chłopaka. Jakiegoś Kaiena czy kogoś tam... Abarai'a już daaaawno sobie odpuściła. Dowiedziała się również o pracy swojego brata. Sam jej to powiedział - przynajmniej tak mi mówiła.
   Ikkaku i Yumichika wyjechali do Stanów Zjednoczonych, gdzie zalegalizowano małżeństwa homoseksualne. Przyszli do mnie kilka dni przed podróżą, złożyli kondolencje z powodu rozstania (jak te plotki prędko się rozchodzą...) i oznajmili, że zamierzają się pobrać, a ich związek nie jest już tajemnicą. zapraszali mnie na ślub, jak i wesele, ale odmówiłem. Nie chciało jechać mi się stąd do Ameryki. Od czasu do czasu przyślą jakąś kartkę, co jest miłe z ich strony. Nie widujemy się.
   Jeśli chodzi o mich"byłych", jeśli mogę tak mówić, przyjaciół (mam na myśli Keigo, Ishidę i Chada) to nasze drogi rozeszły się już pod koniec ostatniej klasy. Każdy z nich poszedł w innym kierunku. Nasza dawna paczka rozleciała się w chwili, gdy poznałem Renjiego, Ikkaku i Yumichike.
   Ojciec w końcu pozwolił mi się przeprowadzić. Na początku, strasznie się upierał, żebym tego nie robił. Ale do sytuacji wkroczyła mama, która wyperswadowała ojcu, że mam już 18 lat i zasługuję na odrobinę prywatności. Wspomniała też coś o dziewczynie. Pamiętam, ze roześmiałem się wtedy. Rodzice dziwnie na mnie spojrzeli, ale nie wytłumaczyłem im, czemu bycie z dziewczyną w takiej chwili wydawało się dla mnie zabawne. No i właśnie tak się przeprowadziłem. Mieszkam w bloku, gdzie mam wynajęte nieduże mieszkanie. Spokojnie zmieściłaby się tu jeszcze 2 osoba, więc chyba nie jest źle?
  ***
   Powracam do mojej opowieści po miesiącu. Niewiele się zmieniło. Uświadomiłem sobie, że dzwonienie, czy pisanie do kogoś, kto się chce cię znać, nic nie da. Ostatecznie więc przestałem mieć nadzieję na jeszcze jakikolwiek kontakt z Shiro. Już nic nie robię, żeby sprowadzić go z powrotem.

   Ichigo nie miał już pomysłu na dalszą część historii. Co miał niby opisać? Swój smutek? Żal? Bezradność? Postanowił więc zakończyć. Dopisał parę słów, po czym wstał z krzesła i skierował się do kuchni. Zrobił sobie mocną kawę, której jednak nie wypił. Ktoś zadzwonił do drzwi. Ichigo wiedział, kto to. Prawdopodobnie jego ojciec wpadł z wizytą, żeby sprawdzić, jak sobie radzi. Często tak robił. Kontrolował go. Kurosakiego to wkurzało. Mimo wszystko, postanowił otworzyć. Podszedł do drzwi. Chwycił za mosiężną klamkę i pociągnął ku sobie.

   Zatkało mnie. Myślałem, że przyszedł ojciec. Nic bardziej mylnego! W drzwiach stała osoba, chyba najbardziej i zarazem najmniej oczekiwana przeze mnie w tym momencie. Shiro...
- Yo Ichigo... - powitał mnie. Miał zachrypnięty głos. Podkrążone oczy. Zszarzałą cerę. Włosy  w nieładzie. To już nie był dawny Hichigo. Przynajmniej, nie z wyglądu.
- Yo - odpowiedziałem, z braku lepszego pomysłu. - Czego chcesz?
- Mogę wejść?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie czuję się zbyt pewnie. Może się przejdziemy? Chce mieć w każdej chwili możliwość ucieczki od ciebie. - wyjaśniłem, zgodnie z prawdą. Chciałem móc uciec, gdyby coś się stało. Coś nieprzewidzianego. W ciągu tego 1,5 roku żyłem monotonnym stylem. Wszystko było do bólu przewidywalne. A teraz..? Chyba powróciły wspomnienia.
- No dobrze. - zgodził się. Łaskawca.
- Poczekaj chwilę, przebiorę się i możemy iść. - zaraz po tych słowach poszedłem wgłąb mieszkania. Do mojego pokoju. Tam szybko przebrałem się w coś lepszego. Chwyciłem też pierwszą lepszą kurtkę i szalik. Na dworze było zimno.
   - Ciągle go masz? - zapytał mnie albinos. Patrzył na mnie, więc nieco się krępowałem. Sam nie wiem, dlaczego.
- O czym mówisz?
- O szaliku. - Fakt. To był ten od niego.
- Mam. A co myślałeś? Pisałem do ciebie. I dzwoniłem. - wyznałem, nie patrząc na niego.
- Na który numer?
- Jak to, na który? To chyba oczywiste, że na twój.
- Domyślam się. Ale kupiłem drugi telefon i kartę. Ten pierwszy wylądował w szafie. - odpowiedział. Wreszcie zrozumiałem, czemu nigdy nie dawał znaku życia.
- Mógłbyś czasem sprawdzać stary telefon. - mruknąłem pod nosem. Nie usłyszał tego. Zamiast tego, uśmiechnął się lekko.
- Więc..cały ten czas pamiętałeś o mnie? - zapytał, stając w miejscu. Było to ważne pytanie.
- Tak. Codziennie o tobie myślałem...A..ty? - postanowiłem się upewnić.
- Gdybym nie myślał, nie byłoby mnie tutaj. W sumie to cieszę się, że nigdzie nie wyjechałeś. Musiałbym się wtedy naszukać...
- Skąd masz mój adres?
- Od twoich rodziców. - oznajmił spokojnie. Myślałem, że mnie szlag trafi!
- Byłeś tam????
- Nie zrozumiałeś za pierwszym razem?
- Zaraz zaraz! Dlaczego nikt mi nic nie powiedział?! - zapytałem z wyrzutem.
- A czemu miałby powiedzieć? - wydaje mi się, ze miał z tego niezłą zabawę.
- Mógłbym się jakoś przygotować... - odburknąłem. Byliśmy na mieście. Nawet nie zauważyłem, jak daleko zaszliśmy.
-Nie musisz. Chciałem pogadać normalnie. Żeby żadna odpowiedz nie była przemyślana. Tylko szczera. Nie uważasz, że tak jest lepiej?
- No w sumie.. - przyznałem mu rację. Gdyby rodzice uprzedzili mnie, kto mnie szuka, chyba bym nie wytrzymał. Uciekł, albo dręczył się myślami. Niepotrzebnie.
- Ichigo?
- No?
- Jestem głodny.
- Eh...To może gdzieś wstąpimy?
- A stawiasz?
- Powiedzmy, ze tak. - zgodziłem się. Mam stanowczo zbyt miękkie serca. Wstąpiliśmy do pierwszej lepszej knajpy. Usiedliśmy i złożyliśmy nieduże zamówienie. W czasie czekania, ponowiliśmy rozmowę.
- Gdzie byłeś przez ten czas? - zapytałem.
- W różnych miejscach. Ogółem w Japonii. A ty?
- Cały czas u siebie. - odpowiedziałem. W czasie kiedy ja siedziałem na tyłku, on sobie zwiedzał. No zajebiście.
- ...Wiem, że może za wcześnie na takie pytanie, ale...Tęskniłeś? - tym naprawdę mnie zadziwił.
- Sam nie wiem.. - odparłem wymijająco. Nie patrzyłem mu w oczy. Bałem się...
- Bo wiesz...Podróżowałem, żeby znaleźć pewną osobę.
- O kim mówisz?
- O twoim dawnym przyjacielu.
- Renji?
- Tak... - dobra..to było dziwne..Mimo wszystko, słuchałem nadal. - Odnalazłem go jakimś cudem w Yokohamie. Pogadałem z nim trochę...No i dowiedziałem się prawdy.
- Jakiej prawdy? - chyba nie nadążam.
- Pytałem głównie o jego relacje z Byakuyą. Powiedział mi wszystko. Uznał, że skoro minęło tyle czasu, może wyznać, jak było naprawdę. Na podstawie jego relacji trochę poszperałem i okazało się, że Tensa Zangetsu zawarł umowę z Sosuke Aizanem - mężczyzną, dla którego zostawił mnie Tensa, gdy byliśmy młodzi. Chcieli mnie chyba dobić, więc zaczęli szantażować Rukie Kuchiki, o czym dowiedział się jej brat. Dla siostry był gotów poświęcić wiele. Dlatego postępował zgodnie z nakazami tamtych dwojga. Kazali mu zmusić Renjiego Abara'i, aby zakończył nas związek. Tamten zaś z miłości do starszego Kuchiki zrobił to. Wtedy, w nocy...kłamał. A ja mu uwierzyłem. Byłem tak zawiedziony i wściekły jednocześnie, że nie posłuchałem, co ty masz w tej sprawie do powiedzenia. Przepraszam..Żałuję tego...Przez cały czas, przez te 1,5 roku... Myślałem, że nie wytrzymam bez ciebie! Ichigo..Kocham cię... - zakończył. Heh..zabawne. Więc jednak o mnie nie zapomniał. Nie wiedziałem, co mam na ten temat myśleć. Nie chciałem więcej czuć bólu. Smutku. Samotności. Ale czy można wybaczyć osobie, która nie chciała słuchać..? Która nie dała ci szans na wyjaśnienia..? Było mi przykro. Obiecałem sobie, że gdyby Shirosaki wrócił, wyjaśnię mu wszystko od początku do końca i przeproszę. Nie wiem nawet, za co i dlaczego. Tak po prostu. A tymczasem, to właśnie on wszystko mi wyjaśnił. Przeprosił mnie. A ja..ja..go nadal kocham. Nawet nie wiecie, jak bardzo.
- I czego ty ode mnie oczekujesz? - zapytałem.
- Sam nie wiem..Nie chcę, żebyś mi wybaczał..Przynajmniej, nie do razu. Chcę po prostu, żebyś przy mnie był... Brakowało mi cię.
- ...Mi ciebie też - mruknąłem cicho. Wreszcie odważyłem spojrzeć się w jego oczy. Sięgnąłem ręką pod stół, chwytając nią delikatnie jego dłoń. Gładziłem jego skórę w ciszy, jaką dawał nam stolik na krańcu lokaju. Pragnąłem bliskości drugiej osoby. Osoby, dla której znaczyłem ciut więcej niż ktoś "przeciętny". Nachyliłem się w jego stronę. Sięgnąłem jego warg. Zrobiłem to powoli, bez pośpiechu. Niemal natychmiast rozchylił swoje usta przede mną, oddając mi dominację w pocałunku.
- Jak mam to interpretować..? - szepnął Hichigo. Czułem jego gorący, spragniony oddech na swoim policzku, kiedy zaprzestaliśmy się całować.
- Interpretuj, jak chcesz. Kocham cię. Wybaczam wszystko. Wróć do mnie. - odpowiedziałem, uśmiechając się delikatnie.
- S-Serio?! - zadziwił się.
- Nie wiedzę przeszkód. Możesz wprowadzić się do mnie jeszcze dzisiaj. - oznajmiłem mu. Emanował szczęściem. Podobnie, jak ja.
- Dziękuję... - zaczerwienił się. Dokładnie w tej samej chwili, kiedy przyniesiono nasze zamówienie.

KONIEC
 

wtorek, 6 maja 2014

Tragedy called love cz.14

   Po paru tygodniach przerwy, wreszcie pojawia się na blogu kolejna część TCL. Mam nadzieję, że się cieszycie... ^-^ W sumie, mogę wyznać, że do końca tego opowiadania pozostało nam... z jakieś 2 części. Nie miejcie mi tego za złe, ale inne opka czekają, na swoją kolej ;)
   I jeszcze jedno. Prezpraszam, ze tak krótko, ale musiałem przerwać w momencie pełnym napięcia ^^. Postaram się wrzucić jeszcze coś na bloga w tym tygodniu *-^

***************************************************************************************************************
   Do domu przyszedłem jeszcze przed 19. Byłem bardzo zadowolony z dnia, dlatego też mój dobry nastrój udzielił się też mojej rodzinie. Yuzu i Karin śpiewały coś pod nosem, nakrywając do stołu, mama krzątała się po kuchni, a tata odpoczywał na kanapie. Miał w pracy ciężki dzień, ponieważ niedaleko naszej kliniki, którą prowadził ojciec, zderzyły się dwa samochody, dodatkowo raniąc przechodniów. 
   Na kolacje było curry. Muszę przyznać, że było przepyszne, z resztą, jak zwykle. Moja mama jest wspaniałą kucharką. Posiłek zjedliśmy szybko, po czym po pomaganiu zebrania ze stołu brudnych naczyń, poszedłem do siebie. Miałem w planach kąpiel, ale wydarzyło się coś, co odwiodło mnie od tego zamiaru. 
   - Ichii-nii! - zawołała mnie Yuzu.
- Tak? - krzyknąłem w odpowiedzi, grzebiąc w szufladzie, w poszukiwani czystych bokserek.
- Ktoś do ciebie! - odpowiedziała. Ja zamarłem. Kto to mógł być..? O tej godzinie..? Mimo to, zszedłem na dół, żeby to sprawdzić.
- Renji?? - zdziwiłem się, gdy ujrzałem czerwonowłosego w drzwiach. Jeszcze nigdy nie przyszedł do mnie, tak normalnie. 
- Yo, Ichigo. Nie przeszkadzam? - spytał. Właśnie..od kiedy on się pyta o takie rzeczy??
- N-Nie...Wchodź. - zachęciłem go i zamknąłem za nim drzwi. Gdy się rozebrał, poszliśmy na górę. Tam Abarai usadowił się wygodnie na moim łóżku. Ja zaś na krześle. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, aż w końcu mój gość się odezwał, chcąc przerwać krępującą ciszę :
- Masz duży pokój... - stwierdził, rozglądając się po nim. - Ja nie mam tak dużo miejsca u siebie... - dodał, po chwili namysłu.
- Um..Ale chyba nie przyszedłeś tu, żeby rozmawiać o moim pokoju.
- No..nie.
- Więc? Coś się stało?
- Etto..Nie tyle, co stało, tylko mam prośbę...- odpowiedział, nie patrząc na mnie. Zdawało mi się, że coś kręci.
- Tak? - zachęciłem go.
- Po prostu...Nie spotykaj się z Shirosakim. - "To żeś kurna dowalił!" - pomyślałem, czując napływającą złość.
- Czemu miałbym się z nim nie spotykać?! - wypaliłem, zaciskając dłonie w pięści, aż koniuszki palców zupełnie mi zbielały.
- Nie bądź od razu zły! Daj mi wyjaśnić! - próbował się bronić.
- Kurna! Renji! Co ty niby wygadujesz?! - ja jednak nie umiałem się dłużej kontrolować. - O co ci chodzi?! Jesteś dziś, jakiś nie swój..! Zawsze, kiedy się spotykamy próbujesz zgrywa idiotę, a teraz starasz się być..poważny? I jeszcze gadasz takie bzdury! Mam ci przypomnieć, dzięki komu w ogóle znalazłem chłopaka..? To między innymi, dzięki tobie. Jestem ci do dzisiaj wdzięczny. - ostatnie dwa zdania niemalże wyszeptałem. - Jesteś moim przyjacielem i chyba możesz mi powiedzieć, jeśli coś się stanie. A po tobie widać, że coś nie gra.
- Heh.. - zaśmiał się nerwowo. - Więc jednak dobrze mnie znasz. - szkarłatnowłosy wyglądał naprawdę okropnie. Z kucyka z tyłu głowy wystawało kilka pasm włosów, nieutrzymujących się za gumką. Oczy miał podkrążone, a humor i radość znikły. Zacząłem naprawdę się martwić. Jakże byłem głupi. - No dobra. Chcesz wiedzieć? Powiem ci! - wstał z łóżka i zaczął przechadzać się po moim pokoju. : - Ty przez całe swoje życie nie miałeś żadnych poważniejszych problemów! A ja? Jak tylko spotka mnie odrobina szczęścia, zaraz potem następuje lawina katastrof!
- Zaraz zaraz... - wyszeptałem. - O co ci chodzi..?
- Już wyjaśniam! - odkrzyknął w furii Abarai. - Poznałem Byakuyę! Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia! Nie mam pojęcia jak, ale zachciał się ze mną przespać. I zrobił to bez potrzeby płacenia mu! Nie zrozumiałem, dlaczego. Ale teraz już wiem! on nie zrobił tego z "miłości"! Chciał po prostu mnie wykorzystać i z niewiadomych przyczyn rozpierniczyć twój związek z Shirosakim! Nie pomyślał ani chwili, co JA mogę czuć! Wiesz, jak się teraz czuję..?
- Ale...Czemu...? - zapytałem martwym głosem. Kłębiło się we mnie pierdyliard pytań, ale tylko to jedno udało mi się zadać.
- Skąd mam wiedzieć! Może on tak naprawę.. - tu zrobił krótką przerwę. Nie patrzył na mnie. Gdy zebrał się na odpowiedz, myślałem, że zaraz oszaleję:  - ...go kocha? Może chce was rozdzielić..? A zresztą! Nie obchodzi mnie to! Myślałem, że coś dla niego znaczę! Że...mnie kocha. A tymczasem chciał się mną tylko wyręczyć! - w tamtym momencie łzy same napłynęły mu do oczu. Widziałem, że cierpiał, ale nie potrafiłem mu pomóc. Ja zresztą też jakoś nie mogłem opanować drżenia rąk.
- Renji.. - mimo wszystko, chciałem jakoś go uspokoić. Był w końcu moim przyjacielem. - Może opacznie to wszystko zrozumiałeś...Może ktoś go zmusza..?
- Ta, jasne! Mnie też zmuszają, żeby rozwalić wasz związek, a konkretnie robi to Kuchiki! Naprawdę nie rozumiesz..? Tu nie ma innego wyjaśnienia! A teraz wybacz, ale muszę już iść..! - dodał ciszej i wybiegł z mojego pokoju. Ja siedziałem na oniemiały. Analizowałem sytuację. "Byakuya, zdrada, Shiro, miłość, wykorzystanie, Renji..zaraz zaraz! Renji właśnie wyszedł!" - gdy to zrozumiałem, rzuciłem się pędem za nim. Na schodach potrąciłem ojca, który zwrócił mi uwagę, ale niezbyt się przejmowałem. Na dole zarzuciłem jakąś kurtkę, wciągnąłem na siebie buty i wybiegłem z domu. Było ciemno. Delikatny blask latarni na mojej ulicy pozwolił mi zarejestrować obraz biegnącego szkarłatnowłosego. Ruszyłem za nim. Kilka razy się wywróciłem, ponieważ droga była nierówna, a na dodatek słabo oświetlona. Mimo wszystko, nie poddawałem się. Od czasu do czasu krzyczałem, żeby się zatrzymał. Nie słuchał mnie. Biegł nadal z tą samą prędkością przed siebie. Nie miałem pojęcia, gdzie jesteśmy, ale w tamtej chwili mnie to nie obchodziło. Musiałem go dogonić. Dodać otuchy. Powiedzieć, że to na pewno nie jest tak, jak myśli. Kto ma przyjaciół, na pewno zrozumie, co chcę przekazać. Jakaś niewidzialna siła pchała mnie do przodu. W końcu Abarai zaczął się męczyć. Zwolnił znacznie. Wtedy ja przyspieszyłem i po paru krokach udało mi się go złapać na ramię. Pociągnąłem go do siebie, niestety, zbyt mocno, co w konsekwencji zaowocowało tym, że czerwonowłosy potknął się i wywrócił. Ja razem z nim. Niefortunnie, na niego. W dość dziwnej pozycji. Ale nie przejmowałem się tym. Było ciemno i pusto. Kto mógł nas zobaczyć? Przygwoździłem jego ręce swoimi go ulicy i usiadłem mu na biodrach.
- Złaź ze mnie!!! Co ty, do cholery, odwalasz???? - Renji zaczął się wyrywać.
- Przestań! Nie uciekaj! Chciałem tylko coś wyjaśnić! Muszę to zrobić! Błagam. Jesteś dla mnie bardzo ważny! Jesteś moim...
- Nowym kochankiem? - w połowie mojego zdania rozległy się te dwa słowa. Po tonie głosu byłem niemal pewien, że się nie mylę...Że ten ktoś to....
- Shiro! - krzyknąłem, odskakując od Renjiego. Spojrzałem ukradkiem na Abaraia. On rzucił mi tylko przepraszające spojrzenia. Nie...czyżby on...
- On chciał mnie zgwałcić! - ...nadal kochał Byakuye...?