Kolejna część TCL za tydzień :3
******************************************************************************
Wciąż miał przed oczami ten straszliwy obraz...
*
W swoim śnie nastolatek zobaczył coś, co naprawdę go przestraszyło i jednocześnie zabolało. Szedł poprzez zgliszcza swojego miasta. Wokół było pełno trupów. Nie mógł ich zidentyfikować, ponieważ były w zbyt krytycznym stanie. Było ciemno i cicho. Ichigo słyszał przyspieszone bicie swojego serca, które chciało wyrwać się z piersi. Szedł przed siebie, aż w końcu na coś nadepnął. Spojrzał pod swoje stopy. Rzecz ta okazała się lalką jego sióstr. Cała była przemoczona i we krwi. Kurosaki w mgnieniu oka poczuł, jak zaczyna robić mu się niedobrze. Łzy zaczęły płynąć po policzkach. Drżał. Nie mógł wytrzymać ciszy, która napierała na niego z każdej strony. Nagle coś za nim poruszyło się. Pomarańczowowłosy odwrócił się momentalnie. Czuł, że ktoś go obserwuje. Po chwili intensywnego wpatrywania się w ciemność, usłyszał głos tuż przy swoim uchu :
- To wszystko twoja wina... - podskoczył jak oparzony, rozglądając się nerwowo, jednak nikogo nie zobaczył.
- Czy ktoś tu jest? - zawołał. Nie usłyszał odpowiedzi na swoje pytanie. Momentalnie cała ziemia, na której stał, zapadła się. Spadał w dół. Razem z nim spadały trupy, które mijał na górze. W końcu upadł na coś. Ból rozchodził się po jego lędźwiach. Spojrzał w górę. Dostrzegł tam zarys jakiś postaci, którym oczy świeciły się niczym szmaragdy. Jedna z nich odezwała się głosem Karin :
- Ichi-nii! Jak miło, że po nas wróciłeś!
- Karin?! - zwołał zszokowany.
- Ichi-nii!
- Yuzu?? Co wy tu robicie??
- A co mamy robić, synu. Gnijemy tutaj już dobry miesiąc. A zgadnij, z jakiego powodu..? - powiedział Isshin, a raczej - to co z niego zostało. Ichigo w końcu przyzwyczaił się do ciemności i z przerażaniem odkrył, że dziura w której przebywa jest cała wypełniona martwymi ciałami. Wzdrygnął się na ten widok. Ponownie spojrzał w górę. Trzy postacie okazały się zmarłymi członkami jego rodziny. Wyglądali okropnie. Cali byli pokiereszowani i zakrwawieni. To było coś okropnego.
- Dlaczego...Dlaczego, Ichi-nii.. - zapytała cichutko Yuzu. Dokończyła Karin :
- Dlaczego nam nie pomogłeś...?
- Starałem się! Naprawdę chciałem! - wykrzyczał z całych sił nastolatek.
- Coś marnie ci to wyszło. - zakpił ojciec.
- Zawsze obiecywałeś, że będziesz nas chronił..Więc czemu..Czemu tu jesteśmy..?
- To nie tak, Yuzu! Biegłem po Was! Ale..
- Co "ale"? Chcesz powiedzieć, że to przez tego hollowa..? Hahahahaha! - zimny, nieczuły śmiech przyprawił pomarańczowowłosego o dreszcze. Jego ojciec brzmiał naprawdę przerażająco. - I co??? Zatkało? Hahahahaha..Rozumiem, że chciałeś nam pomóc, a ten potwór to uniemożliwił, ale żebyś był z nim tak blisko po tym wszystkim..?! Jesteś żałosny, Ichigo! Gdybym żył, pewnie i tak bym umarł wiedząc, że mm tak nienormalne dziecko!!!! To przez ciebie nie żyję! Mniejsza o mnie, przez ciebie nie żyją twoje siostry! Co by powiedziała Masaki??? Ona oddała życie, by cię ochronić! A ty nie potrafiłeś zrobić tego dla nas...
- Przestań! - krzyknął Kurosaki. Jego oczy były czerwone od płaczu, policzki całe mokre. Trząsł się. Bał. Ciążyło na nim poczucie winy.
- Czemu mam przestać?! Taka jest prawda! To ty i ten hollow jesteście odpowiedzialni za naszą śmierć. A ty?! A ty, bezczelny gówniarzu go kochasz?! Kochasz mordercę! Sam także nim jesteś! Pasujecie do siebie idealnie! Obaj jesteście bezużyteczni! Obaj jesteście obrzydliwi!
- Nie....Nieee! To wszystko nie tak! - Ichigo cały czas próbował się bronić, jedna bezskutecznie. Coraz bardziej zaczynał wierzyć w słowa ojca. Nagle coś złapało go za ramię. Z przerażeniem odkrył, że to coś, to trup. Na dodatek, poruszający się. W jednej chwili wszyscy umarli ożyli i zaczęli łapać nastolatka. Kurosaki tonął w morzu ciał. Krzyczał, płakał i rzucał się na wszystkie strony. Towarzyszył mu bezduszny śmiech ojca. Wkrótce potem cały obraz przesłoniły mu ręce trupów.
*
Po tym śnie nastolatek nie był zdolny do niczego więcej oprócz płaczu i martwego wpatrywania się w pościel. Czuł przy sobie obecność Shirosakiego, ale nadal nie mógł się uspokoić. Tymczasem Shiro zupełnie nie wiedział o co chodzi. Jego chłopak płakał, wybitnie czymś przestraszony, a on nie miał bladego pojęcia, jak powinien się zachować. Siedział więc przy nastolatku i pytał, czemu płacze. Ichigo nie odpowiadał.
- Ichi...powiesz w końcu o co chodzi!? - zniecierpliwił się albinos. Błąd. Kurosaki słysząc jego podniesiony głos skulił się na swoim futonie jeszcze bardziej. - Hej..Ichi...Przepraszam. Jeśli nie chcesz mi powiedzieć, nie musisz teraz. Chodź do mnie. - powiedział już łagodniej, hollow. Nastolatek popatrzył na niego. Z oczu popłynęło mu kilka nowych łez. Widząc to, Shiro otarł mu je wierzchem dłoni i przysiadł się bliżej, delikatnie obejmując chłopaka. - Spokojnie... - szepnął mu do ucha. Czując się już nieco bezpieczniej, Kurosaki także odwzajemnił uścisk, mocząc piżamę pustego łzami. Chwilę po tym, Hichigo zaczął gładzić nastolatka po włosach. Czekał spokojnie, aż Ichi się uspokoi. Przeczuwając, że potrwa to jeszcze trochę, postanowił położyć się obok niego. Przesunął się więc w jego kierunku. Ichigo przestraszył się, myśląc, że Shiro chce wstać i wyjść.
- N-Nie idź... - powiedział cicho, zachrypniętym głosem.
- Nie mam takiego zamiaru. Już zawsze przy tobie będę. Kocham cię. - odpowiedział albinos i jakby na potwierdzenie swoich słów, ucałował pomarańczowowłosego w czoło.
- Hichigo...?
- Tak?
- Czy..czy ja naprawdę jestem winien śmierci rodziny..? Jestem..mordercą..? I...czy także nim jesteś...? - dodał najciszej jak potrafił, jeszcze mocniej wtulając się w pustego i wdychając jego zapach.
- Skąd ci w ogóle przyszły na myśl takie rzeczy? - zaniepokoił się Shiro.
- No bo... śniło mi się, że spotkałem moją rodzinę. Mówili, że jestem mordercą, że to przeze mnie nie żyją...Mówili, że to również twoja wina..I, że nie powinienem cię kochać. - wyznał w końcu.
- Ichigo...To nie mogła być twoja rodzina. Oni nigdy nie powiedzieliby czegoś takiego o tobie. Znam ich z twoich wspomnień. Naprawdę cię kochali, a sen jest tylko wytworem naszej wyobraźni. Nie jesteś mordercą. Jesteś po prostu skrzywdzony przez los. To tsunami to przecież nie twoja sprawka, mam rację? Ja też nie zrobiłem nic złego. Uratowałem twoje życie "przez przypadek", ale wiem teraz, że gdybym tego nie zrobił, nie umiałbym funkcjonować normalnie. Więc przestań o tym myśleć. Kocham cię. Zawsze będę ci pomagać. Obiecuję. - wyszeptał Hichigo i chwycił Ichigo za podbródek. Tamten przestał płakać, wpatrując się w oblicze hollowa w całkowitej ciszy. Czuł jego oddech coraz bliżej siebie. Zamknął oczy i pozwolił by ogarnęła go fala przyjemności spowodowana pocałunkiem. Rozchylił lekko usta, prosząc o więcej. Shiro spełnił jego niemą prośbę i zaczął pieścić go delikatnie językiem. Ichigo miał przeczucie, że ten pocałunek przejdzie zaraz w zupełnie co innego, ale tym razem nie bał się. Chciał tego. Wiedział, że Shiro go nie wykorzysta...że go kocha...
Hichigo co raz bardziej kładł się na Kurosakim, całując go zachłannie. Nastolatek wplótł rękę w jego białe włosy i zaczął masować mu nią skórę głowy. Shiro zamruczał z przyjemności, niczym kot. Ich niewinne dotąd pieszczoty zaczęły przybierać na sile. Albinos nie zajmował się już tylko ustami nastolatka. Jego wargi, a wraz z nimi gorący język, przeszły na szyję i tors. Tak długo na to czekał...Niestety. Coś, a raczej ktoś, im przerwał. Rozległo się głośne pukanie do drzwi. Ichigo jak i Shiro odskoczyli od siebie jak oparzeni. W tym samym momencie do pokoju wszedł Urahara.
- Kurosaki-san? Shirosaki-san? Chciałem Wam coś ważnego przekazać... Pamiętacie oddział specjalny wysłany do świata ludzi w celu odnalezienia i zlikwidowania hollowów odpowiedzialnych za tsunami?
- Tak. - odpowiedział Kurosaki. - Czemu pytasz? Coś się stało?
- Tak..Niestety tak... - odparł tajemniczo sklepikarz. - Shinigami wchodzący w skład grupy specjalnej odnaleźli tych adjuchasów. Niestety spłoszyli je, przez co te zaczęły uciekać.
- Gdzie są teraz? - zadał pytanie Shirosaki.
- Zmierzają w kierunku Karakury. Prawdopodobnie na tę chwilę są w odległości 3 ri* od nas.
- Idę. - oznajmił tylko Ichi, wstając z łóżka. Chwycił z szafki nocnej odznakę, dzięki której oddzielił się od swojego ciała.
- Kurosaki-san, zaczekaj. - powstrzymał nastolatka Urahara. - Chcesz tak tam po postu pójść? Nie walczyłeś już spory okres czasu. W dodatku mamy o tych bestiach niewiele informacji. Naprawdę, idziesz na pewną śmierć.
- Wcale nie, Urahara. - wtrącił się albinos. - Ichigo idzie tam ze mną. Naprawdę sądzisz, że coś może mu się stać w moim towarzystwie?
- Skoro tak.. - westchnął Kisuke. Ledwo to powiedział, Kurosaki i jego hollow użyli shunpo i znikli.
Ichigo i Shiro byli już w samym centrum miasta. Dotarli tam bardzo szybko, dzięki błysk-krokowi. Czekali na swoich przeciwników, których reiatsu już wkrótce dało o sobie znać.
- Ichi...
- Tak wiem. - powiedział pomarańczowowłosy i ruszył na przeciwników. Shiro podążył za nim niczym cień. zadawali wściekłe ciosy swoimi mieczami. Likwidowali adjuchasa po adjuchasie. Walka nie trwała dużo czasu. Ale kiedy wydawało im się, że pozbyli się już wszystkich...
- Hichigo! - krzyknął Ichigo. Widział, jak prawdopodobnie ostatnia z tych bestii zachodzi jego ukochanego od tyłu. Atak był zbyt szybki. - Uważaj! - wydarł się jeszcze. Niestety, było za późno. Albinos oberwał w plecy. Niewiele brakowało, a sztyletowata ręka pustego przebiłaby go na wylot. Ichigo patrzył odrętwiały, jak jego hollow bezwładnie spada w dół.
- Shirooooo! - ten krzyk napełniony był bólem i rozpaczą. Nastolatek czół się jak w transie. Tak, jakby miał w sobie jeszcze jedno alter-ego które w tamtym momencie przejęło nad nim kontrole. Używając shunpo, zabił pustego, który śmiał zranić jego ukochanego. Zaraz po tym, rzucił się za spadającym w dół Hichigo. Złapał go w ostatnim momencie.
Hichigo co raz bardziej kładł się na Kurosakim, całując go zachłannie. Nastolatek wplótł rękę w jego białe włosy i zaczął masować mu nią skórę głowy. Shiro zamruczał z przyjemności, niczym kot. Ich niewinne dotąd pieszczoty zaczęły przybierać na sile. Albinos nie zajmował się już tylko ustami nastolatka. Jego wargi, a wraz z nimi gorący język, przeszły na szyję i tors. Tak długo na to czekał...Niestety. Coś, a raczej ktoś, im przerwał. Rozległo się głośne pukanie do drzwi. Ichigo jak i Shiro odskoczyli od siebie jak oparzeni. W tym samym momencie do pokoju wszedł Urahara.
- Kurosaki-san? Shirosaki-san? Chciałem Wam coś ważnego przekazać... Pamiętacie oddział specjalny wysłany do świata ludzi w celu odnalezienia i zlikwidowania hollowów odpowiedzialnych za tsunami?
- Tak. - odpowiedział Kurosaki. - Czemu pytasz? Coś się stało?
- Tak..Niestety tak... - odparł tajemniczo sklepikarz. - Shinigami wchodzący w skład grupy specjalnej odnaleźli tych adjuchasów. Niestety spłoszyli je, przez co te zaczęły uciekać.
- Gdzie są teraz? - zadał pytanie Shirosaki.
- Zmierzają w kierunku Karakury. Prawdopodobnie na tę chwilę są w odległości 3 ri* od nas.
- Idę. - oznajmił tylko Ichi, wstając z łóżka. Chwycił z szafki nocnej odznakę, dzięki której oddzielił się od swojego ciała.
- Kurosaki-san, zaczekaj. - powstrzymał nastolatka Urahara. - Chcesz tak tam po postu pójść? Nie walczyłeś już spory okres czasu. W dodatku mamy o tych bestiach niewiele informacji. Naprawdę, idziesz na pewną śmierć.
- Wcale nie, Urahara. - wtrącił się albinos. - Ichigo idzie tam ze mną. Naprawdę sądzisz, że coś może mu się stać w moim towarzystwie?
- Skoro tak.. - westchnął Kisuke. Ledwo to powiedział, Kurosaki i jego hollow użyli shunpo i znikli.
Ichigo i Shiro byli już w samym centrum miasta. Dotarli tam bardzo szybko, dzięki błysk-krokowi. Czekali na swoich przeciwników, których reiatsu już wkrótce dało o sobie znać.
- Ichi...
- Tak wiem. - powiedział pomarańczowowłosy i ruszył na przeciwników. Shiro podążył za nim niczym cień. zadawali wściekłe ciosy swoimi mieczami. Likwidowali adjuchasa po adjuchasie. Walka nie trwała dużo czasu. Ale kiedy wydawało im się, że pozbyli się już wszystkich...
- Hichigo! - krzyknął Ichigo. Widział, jak prawdopodobnie ostatnia z tych bestii zachodzi jego ukochanego od tyłu. Atak był zbyt szybki. - Uważaj! - wydarł się jeszcze. Niestety, było za późno. Albinos oberwał w plecy. Niewiele brakowało, a sztyletowata ręka pustego przebiłaby go na wylot. Ichigo patrzył odrętwiały, jak jego hollow bezwładnie spada w dół.
- Shirooooo! - ten krzyk napełniony był bólem i rozpaczą. Nastolatek czół się jak w transie. Tak, jakby miał w sobie jeszcze jedno alter-ego które w tamtym momencie przejęło nad nim kontrole. Używając shunpo, zabił pustego, który śmiał zranić jego ukochanego. Zaraz po tym, rzucił się za spadającym w dół Hichigo. Złapał go w ostatnim momencie.
***
Minął kolejny miesiąc. Tamtej, pamiętnej nocy Ichigo złapał swojego pustego, który był na granicy życia i śmierci. Dławił się własną krwią. Połowa jego narządów była niesprawna. Właśnie w takim stanie się znajdował. Czy przeżył..? Na szczęście tak. Dzięki błyskawicznej reakcji kapitan Unohany, która w porę wróciła z misji, nastolatek nie musiał obwiniać się za kolejną śmierć. Tym razem, dzięki szybkiej reakcji i odrobinie szczęścia nie stracił swojej miłości. Po tym wydarzeniu co najmniej przez tydzień ciągle zajmował się Shiro, aż tamten zupełnie nie odzyskał sił. Kochał go. Był szczęśliwy. Wreszcie jego droga życiowa zaczęła się układać. Droga do miłości osiągnęła cel. zakończyła się pomyślnie i szczęśliwie.
- Kocham cię Hichigo... - wyznał nad łóżkiem rannego pomarańczowowłosy.
- Ja ciebie też, władco, panie mój. A teraz przynieś mi coś do picia, jeśli możesz.
KONIEC ^3^
*Ri - japońska miara długości. 3 ri - będzie coś ok.1,5 km ^-^