poniedziałek, 24 marca 2014

Tragedy called love cz.9

     Droga do klubu była jak dla mnie straszną udręką. Cały czas myślałem tylko o jednym. Mianowicie : jak zareaguje na moją nieobecność Hichigo? To był cały problem. W końcu na co dzień starł się być oschły, oziębły i wyższy w stosunku do innych. Poznając go jednak lepiej, zdałem sobie sprawę, że to tylko pozory. W środku był bardzo wrażliwy i wymagający czyjejś opieki, czy obecności. Coś, co jednak najbardziej mnie w nim rozczuliło to to, co powiedział po naszym namiętnym ostatnim spotkaniu : "To był mój pierwszy raz. Doceń to."  - na te jego słowa, naprawdę się ucieszyłem. W końcu wcześniej strasznie zadręczałem się myślami na temat : Czy Hichigo oddaje się innym?. Tak, bardzo twórcze. Wiem. Mimo to, pewnie wiele osób próbowało namówić go do seksu za pieniądze. Ale on się nie zgadzał. Z resztą, czy musieli zawsze go namawiać, znając jego odpowiedź? Znając ludzi z dzisiejszych czasów, pewnie nie jeden próbował go zgwałcić. I to na pewno nie raz. Widziałem przecież wcześniej, jakie to reakcje wywoływał jego występ na scenie. Ludziom bardzo się to podobało. Może nawet za bardzo. Ze wstydem muszę jednak przyznać, że dla mnie także było to niesamowite. Dlatego nie chciałem, by ten nasz pierwszy raz (który równocześnie był i moim pierwszym razem ^w^) był dla niego przykrym wspomnieniem. Nie chciałem, by poczuł się wykorzystany, dlatego obiecałem, że przyjdę. I słowa nie dotrzymałem. Gdybym to ja był na jego miejscu, pewnie bym już oszalał z żalu. Na pewno czułbym się  zdradzony. A do tego, gdyby to była osoba na której na prawdę mi zależy, ba, którą kocham! To dopiero ból...
     Dlatego też szliśmy bardzo szybko. Głównie to na narzucałem to tępo. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w klubie i wyjaśnić z moim ukochanym całą zaistniałą sytuację. I tu znów nawiedzały mnie zboczone obawy : czy Shiro...czy on z żalu do mnie, kochał się z kimś po tym, jak nie przyszedłem..? W końcu moje młodsze siostry oglądały dużo seriali w telewizji. A ja, chcąc nie chcąc, oglądałem niektóre z nimi. Bardzo często w danym programie działo się tak, że jeśli jakaś osoba została zostawiona przez tę drugą, zdradzała ją później na prawo i lewo, aby zapełnić pustkę po utracie ukochanego/ukochanej. "Co jeśli Hichigo postąpi tak samo?" - myślałem bliski płaczu. Nie chciałem tego. Nienawidziłem ojca. W końcu to przez niego. To on dał mi szlaban. I przez niego moje "love story" mogło szybko zamienić się  w dramat.
     W końcu dotarliśmy do klubu. Spojrzałem na zegarek, który postanowiłem nosić. Była 21:20. Nie była to jeszcze zbyt późna pora, a i tak w klubie było strasznie dużo osób. ledwo wcisnęliśmy się do środka. Znów znalazłem się w tak dobrze znanym mi, ciemnym "przedpokoju". Na swój sposób to miejsce odprężało. Ściany pomalowane na czarno. Lubiłem ten kolor. Obecnie wolę biały, choć kojarzy mi się on tylko z jedną osobą, o której wolę zapomnieć.
     Razem z Renjim, Yumichika i Ikkaku weszliśmy do sali głównej. Grała tam głośna muzyka, rozbrzmiewały śmiechy i głośne rozmowy. Wszyscy dobrze się bawili. No, z wyjątkiem mnie. Taki szczegół. Nie wiedziałem, co robić. W tym klubie, bez Shiro, stałem się zagubiony. Gdzie go szukać..?
- Ichigo..? Co teraz? - zapytał mnie Ayasegawa.
- A-Ale...jak to..? - zajęty własnymi przemyśleniami, nawet nie usłyszałem, co do mnie mówił.
- Eh.. - westchnął cicho. - Pytałem, co zamierzasz teraz robić? Widać przecież, że się za kimś rozglądasz. A od Renjiego wiem, że poznałeś tu kogoś, kto cię zauroczył. Prawda?
- Um...no prawda. - uznałem, że trzymanie tego  w tajemnicy dłużej, nic mi nie da. - nazywa się Hichigo. Hichigo Shirosaki. - na moją odpowiedź, Yumichika zrobił wielkie oczy.
- Ten Hichigo Shirosaki? Największa gwiazda tego klubu..?
- No...zdaje się, że tak. - odpowiedziałem.
- Człowieku! I ty z nim...Nie no, ja nie mogę! - do naszej rozmowy wtrącił się Ikkaku. - nie dość, że jest największą gwiazdą tutaj, to jeszcze nikomu nigdy nie pozwolił dotknąć się...no w ten sposób. Całkiem niedawno znalazł się tu jakiś biznesman i zauroczony tym facetem, proponował mu 2 miliony jenów, za spędzenie z nim nocy! Ale Hichigo się nie zgodził. Krążą plotki, że kiedy mu odmawiał, wspomniał coś o kimś, w kim się zakochał. Nie mów mi teraz, że ten ktoś to ty! - opowiedział Madarame. Zrobiło mi się głupio. 2 miliony..jeśli  w tej sytuacji, naprawdę była mowa o mnie, to w takim razie powinienem był uciekać z domu jeszcze wcześniej. Tak, aby Shiro nigdy nie odczuł przykrości z mojego powodu.
- Kiedy to było? - zapytałem bliski płaczu, chcąc się upewnić.
- Czy ja wiem...Zaraz po tym, jak przyszedłeś tu z nami pierwszego dnie...Tak więc możliwym jest, że wtedy Hichigo mówił o tobie... - powiedział Ikkaku. Nie mogłem już wytrzymać. On tak się dla mnie poświęcał, a ja nawet do niego nie przyszedłem..? Co z tego, że to nie moja wina. Powinienem był bardziej się postarać. Co ja najlepszego zrobiłem...W oczach poczułem wilgoć.
- Ej, a tak w ogóle to gdzie się podział Renji?! - zorientował się Ayasegawa. To prawda. Już od jakiegoś czasu przestał się wtrącać do dyskusji, jak to miał w zwyczaju i gdzieś tajemniczo się rozpłynął. - A zresztą! Tylko by przeszkadzał. Żadnego pożytku z tego człowieka! Powinien wziąć się za siebie i w końcu udać na operację plastyczną! Kto to wiedział, żeby mieć tak okropny nos?! - powiedział wściekły. Cóż, w końcu prawdą było, że prawdopodobnie w zaistniałej sytuacji by nie pomógł.
- To co, Ichigo? Masz jakiś pomysł, gdzie szukać Hichigo? - zapytał ni stąd, ni zowąd Ikkaku.
- Ja..ja chyba wiem. - wydukałem po namyśle.- ale wolałbym pójść tam sam. Nie miejcie mi tego za złe, naprawdę jestem wam wdzięczny za pomoc... - powiedziałem do przyjaciół, czując na sobie ich zaciekawione spojrzenia. - ...ale to moja sprawa. To ja nawaliłem. To moja wina. - wytłumaczyłem im i rzuciłem na pożegnanie : - A wy w między czasie możecie pobyć trochę razem. Potańczcie czy tam coś. - na koniec uśmiechnąłem się złośliwie i uciekłem. Za nim jednak zdarzyłem się odwrócić, spostrzegłem chęć mordu w oczach tamtej dwójki. Ale w końcu nie powinni się mnie czepiać. Byli razem. Normalnym więc było, że mogliby spędzić razem czas.
     Nie do końca byłem pewien, czy to rzeczywiście tam znajdę swego ukochanego, ale jedynym racjonalnym dla mnie miejscem, było to, w którym się kochaliśmy. Nie wiem nawet kiedy, znalazłem się w przeznaczonej do tego części klubu. Było tam cicho i pachniało tym, co wcześniej : perfumami i seksem. Bosz...co ja piszę. No trudno. Wracając do opowieści. Ruszyłem przed siebie. Było ciemno i niewiele widziałem. Wcześniej to Shiro mnie prowadził. Ale teraz zdany byłem tylko i wyłącznie na siebie. Po omacku starałem się odtworzyć wcześniej przebytą przeze mnie trasę. Niezbyt mi to wychodziło. Zanim się zorientowałem, zgubiłem się. Nie wiedziałem kompletnie, gdzie się znajduję. "No pięknie. Chcę odnaleźć moją miłość, a sam się tu pogubiłem...no pię.." - i zanim zdążyłem ochrzanić się w myślach do końca, wszedłem do jakiejś wnęki tego labiryntu. Zdawało mi się, ze byłem na miejscu. Niestety. Moja oczy ujrzały coś...coś czego po prostu się nie spodziewałem. Moje oczy, jak poprzednim razem, po pewnym czasie przyzwyczaiły się do ciemności. Mogłem ujrzeć czyjeś sylwetki, które zdecydowanie były zbyt blisko siebie...Przeraziłem się. W pierwszej chwili pomyślałem o Hichim, dlatego też jak głupi wydarłem się:
- Shiro?!?! 
- Ichigo?! - odpowiedział mi dobrze znany głos.
- Renji?! - zorientowałem się, że to wcale nie był Hichigo.
- Um...A ja jestem Byakuya Kuchiki. Miło poznać. - odezwał się ktoś, kto okazał się być..starszym bratem Rukii! Nigdy nie poznałem go osobiście, ale czarnowłosa opowiadała mi o nim. cała ta sytuacja..była dla mnie lekko powiedziawszy SZOKIEM. W jednej chwili znalazłem odpowiedz na kilka pytań. A więc to dla tego Renji zniknął...Miał swoje własne, że tak ujmę, zajęcia.
- C-Co ty tu robisz?! - zapytał
mnie podenerwowany ognistowłosy.Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego i skołowanego równocześnie.
- Przepraszam! - wydarłem się zamiast prawidłowo odpowiedzieć na pytanie. - ja..ja nie chciałem wam przeszkadzać...
- Nic się nie stało. - odezwał się chłodno Byakuya. - Właśnie miałem się zbierać.- oznajmił, po czym wstał i zasłonił swoje odsłonięte ramiona swoim kimono.
- J-Jak to..! - zawołał płaczliwie Renji. - Chyba mnie takim nie zostawisz!
- Czemu nie? - zapytał czarnowłosy i ruszył z zamiarem odejścia. W tym momencie zadziałałem instynktownie. Skoczyłem do partnera swojego przyjaciela i ciągnąc go za rękę, wywaliłem na materac obok Abaraia.
- Nie! Już sobie idę. Nie przeszkadzam! To był przypadek! Szukałem kogoś! Byłem pewien, ze jeden z was to Shirosaki Hichigo! Już mnie nie ma! - krzyknąłem i odkręciłem się jak najprędzej z zamiarem odejścia. Powstrzymał mnie jednak Kuchiki.
- Shirosaki..Hichigo? Czy to nie przypadkiem mój współpracownik? - "współpracownik?! Nie ma co, robi się ciekawie..."
- O ile ty tu pracujesz, to tak. - odpowiedziałem lekko wstrząśnięty.
- Więc ty to Kurosaki Ichigo...i szukasz Shiro...
- Tak! Ale..o co ci..
- Ujmę to tak. Na twoim miejscu więcej bym tu nie przychodził. Hichigo strasznie przejął się tym, zę go porzuciłeś.. - "więc jednak..." - i w tej chwili nie życzy sobie z kimkolwiek rozmawiać. Wziął nawet wolne, co dotychczas jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło.
- Ja... - zatkało mnie.- To nie tak, ze go porzuciłem, ja po postu.. - zacząłem płakać.
- Dość. - przerwał mi nagle czyjś władczy głos... - Jeśli zamierzasz się tłumaczyć, to tylko mi. Inaczej dostaniesz taki wpierdol, o jakim ci się w życiu nie śniło! - odwróciłem się powoli. Za mną stał Hichi. Ale nie taki jak zwykle. Ten Hichigo budził grozę i litość jednocześnie. Jego biała (niegdyś) twarz poszarzała z lekka. Oczy, czarne jak smoła, były głęboko podkrążone i wylały co najmniej kilka łez. Pozostałości po mokrych ścieżkach znajdowały się na zapadniętych policzkach. Chyba schudł. Jeszcze go takim nie widziałem. I widzieć nie chciałem. Jednakże, co się stało, to się nie odstanie. Trzeba było wszystko sobie wytłumaczyć.
- Idziemy. - rzucił do mnie ostro, zachrypniętym głosem. - Już nie przeszkadzamy. - zwrócił się do oniemiałej pary. -  Życzymy miłej zabawy. - dodał, kiedy oniemiały poszedłem do niego. Natychmiast chwycił mnie za nadgarstek i z niewiarygodną siłą pociągnął w nieznanym mi kierunku.
^^^
     - Wiesz co, ja chyba straciłem ochotę na seks. - odezwał się oniemiałym głosem Renji. Zaraz potem popatrzył na swego partnera. On także stracił resztki pożądania. -Myślisz, ze jeszcze im się jakoś ułoży? - spytał cicho kochanka, obejmując go w pasie.
- Cóż. - zaczął bezbarwnym tonem Kuchiki. - Zakładając, że ten cały Ichigo dożyje wyjaśnień ze swej strony, to niewykluczone, że Hichiemu serce zmięknie. Ale...Musisz sobie co zapamiętać. jeśli chcesz, przekaż przyjacielowi : jeśli dla Shiroskaiego ktoś choć raz stał się ważnym, do końca ważnym pozostanie. Nawet, jeśli we wściekłości zabiłby tę osobę. A teraz zdradzę ci jego sekret : Hichigo miał kiedyś taką osobę.
- Jak to! Podobno miał swój pierwszy raz z Ichigo! - zaparł się czerwonowłosy.
- owszem. Z tego, jak orientuje się w sytuacji, to prawda. Ale czy to oznacza, że nigdy wcześniej nikt nie był dla niego ważny..? - tłumaczył cierpliwie Byakuya. - Miał kiedyś osobę, z która do niczego nie doszło. Była to jednak najważniejsza dla niego osoba na świecie. Porzuciła go jednak. Perfidnie zdradziła i oszukała. Nie liczyła się z nim. Nigdy nie była do końca szczera. Mimo wszystko, Shirosaki kochał ją. To była jego pierwsza miłość. Kiedy jednak go porzuciła, pragnął popełnić samobójstwo. Powstrzymał go jednak szef tego klubu, z którym także był przez pewien czas dość blisko. To właśnie on doradził mu, jak być silnym i niezależnym. To dzięki niemu Hichigo Shirosaki jest wciąż sobą. Dlatego nauczył się kochać od nowa. Kurosaki Ichigo : wygląda na to, że jest to jego pierwsza miłość, od czasu, kiedy jego pierwszy ukochany go porzucił.
- A...um, Byakuya..mogę jeszcze spytać o jedną rzecz?
- Pytaj.
- Kto był tym, kto tak perfidnie mógł zranić drugiego człowieka? - zapytał Renji. Był tego ogromnie ciekaw.
- Ah, o to chodzi. Otóż był to...


***************************************************************************************************************

     Ohayou kochani! Mamy poniedziałek, tak więc notka zgodnie z nowymi kryteriami pojawia się na blogu. Z tym, że mamy w naszym opowiadaniu co raz więcej niewiadomych. Pojawia się co raz więcej pytań i niepewności. Poza tym, jak się dowiadujemy, Hichigo to naprawdę niezły brutal...Myślicie, że Ichigo zdoła mu wszystko opowiedzieć..? Myślicie, że Hichi mu wybaczy? Tym razem tytuł nie jest podpowiedzią na te nurtujące pytania. Tragedia nazwana miłością... - czy to zwiastuje dobre zakończenie?
    No cóż, przetrzymam was trochę w niepewności. Kolejna nocia za tydzień. Czy w niej dowiemy się, co było dalej..? 
    
    No dobra...A co do opka, to co myślicie o obecnych parringach? Pojawiło się tu bowiem RenjiXByakuya *.* No cóż, nie myślałam wcześniej, aby wprowadzić tu ten parring ale wyszło inaczej, niż miało być. Od teraz Byakuya będzie stanowić dość ważną postać, nie przeczę. Choć nigdy nie wiadomo, czy przyniesie nam więcej pytań, czy odpowiedzi!



4 komentarze:

  1. Przepraszam bardzo, ale to nie jest długie i pikantne! ;___; Dlaczego kończysz w takim momencie? Eh...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gomene gomene gomene! Wybaczcie mi! Wiem, wiem miało być co najmniej 3 w 1, a wyszło...jakieś 2 w 1. Goooomemeeeee! W ramach wynagrodzenia dodam notke w piątek. Tylko nie bijcie! A co tzw.pikantności...żeby w ogóle coś takiego było, to muszą być najpierw jakieś problemy w związku noooo...nie mogą być wszyscy tylko szczęśliwi! Ale spokojnie, jak tylko napięcie w sytuacji naszych bohaterów trochę opadnie, to dodam taki opis seksu, że wam kapcie posiadają! O! No to mamy umowę ^^ ♥

      Usuń
  2. A Serek (czytająca twojego bloga od pewnego czasu, ale ciii xD) jest bardzo niezadowolona *rzuca kocie zranione spojrzenie* za skończenie w takim momencie. jak tak można?! Człek czatuje, czeka a tu się okazuje, że ani przemocy, ani seksu... T.T
    wstydź się.
    A Shiro pewnie zranił Zangetsu, tak mi się wydaje...
    Ja, ne - paczam na twe łapki aż do następnej notki.

    OdpowiedzUsuń