piątek, 14 marca 2014

Tragedy called love cz.8 + bonus

    Pogrążyłem się  wczarnych myślach. Mój ociec był nienormalny. Bo niby kto przy zdrowych zmysłach zamknąłby cię na tydzień w pokoju, nie zważając chociażby na twoje szkolne egzaminy? Tak, miałem w tym czasie egzaminy. Dość ważne, które byłyby proponowaną oceną na koniec roku, który zbliżał się nieuchronnie. Do końca szkoły zostało nam łącznie półtora miesiąca.
    Siedziałem zwinięty w kłębek przy drzwiach cały dzień. W końcu, pod wieczór usłyszałem szczęk otwieranego zamka tuż nad moją głową. Wstałem więc pospiesznie i odsunąłem się od drzwi. Do mojego pokoju weszła Yuzu z tacką z kolacją.
- Ichi-nii przyniosłam kolację... - poiedziała markotnym głosem i postawiła ją na biórku. - czemu musisz tu siedzieć? - zapytała, nie patrząc na mnie. - Jeszcze nigdy nie wiedziałem, żeby tata się tak zezłościł... - szepnęła.
- Wczoraj wróciłem zbyt późno i dlatego dostałem szlaban, Yuzu. - odpowiedziałem jej i dodałem :  -To nie jest jednak nic, czym mogłabyś się przejmować, dobrze?
- Mhm.. - wreszcie jej wzrok napotkał moje spojrzenie. - Ichii-nii, co ci się stało?! - wykrzyknęła, kiedy spostrzegła..
- O czym mówisz? - spytałem, nie rozumiejąc.
- O tym sińcu! - fuknęła i podeszła do mnie, dotykając zaczerwienionego jeszcze lekko policzka. Zabolało, kiedy jej zimne, pałe palce, zetknęły się z raną. Syknąłem. - Boli cię? - zpytała zatroskanym głosem.
- Um, trochę. - skłamałem. Bolało bardzo!!!
- Poczekaj, dam ci lusterko. - powiedziała i poczęła grzebać w kieszeniach. W końcu owoc jej pracy znalazł się w moich rękach. Spojrzałem w lusterko i oniemiałem. Wiedziałęm, ze po uderzeniu na pewno pozostanie mi jakiś ślad, ale aż takiego nie spodziewałem się. Na moim policzku malował się ciemny siniak wielkości ludzkiej ręki, dodatkowo otoczony zaczerwienieniem. Wyglądało to okropnie. Wtedy właśnie domyśliłem się, dlaczego ojciej zamknął mnie w pokoju nawet na wychodzenie do szkoły.
- Skąd to masz? - ponowiła pytanie Yuzu.
- Eh.. - złapałem się nerwowo za głowę. - To...Właśnie wczoraj, gdy byłem na imprezie, była  wklubie jakaś bójka no i  mi też się dostało. - skłamałem uśmiechając się. Wcale nie podobało mi się krycie ojca, ale nie chciałem, żeby moje sistry zaczęły się go bać.
- Ojej..może przyniosę ci okład? - zapytała. Wyglądała na naprawdę przejętą całą sprawą.
- Nie, naprwadę nieczego mi nie trzeba. Dziękuję, żę tak o mnie dbasz. - odpowiedziałem i poczochrałem jej włosy, co wywołało uśmiech na jej ustach.
- Ichi-nii zjedz kolację, zanim ci wystygnie - powiedziałą śmiejąc się. - Ja muszę teraz pozmywać, ale później do ciebie przyjdę. - zapowiedziała i wyszła zamykając za sobą drzwi. Widocznie tak kazał jej ojciec.
    Jedząc swoje zimne curry myślałem tylko i wyłącznie o Hichim. Co sobie pomyślał? Czy czekał na mnie przez cały ten czas? Czy..Czy się martwił? Podejrzewał o zdradę? Naprawdę nie miałem pojęcia. Prawdopodobnie, gdybym go odwiedził, byłby zły, zę przychodzę tak późno. Ale nie przyjdę. Przez tydzień. "Nie wytrzymam tego.." - myślałem. Naprwdę, cała ta sprawa była naprawdę kłopotliwa. I dla mnie i dla niego.
    Kiedy zjadłem, podszedłem do okna i otworzyłem je. "Trochę świeżego powietrza nie zaszkodzi" - pomyślałem. Następnie położyłęm się na łóżku. Najadłem się i zachciało mi się spać. Wkrótce sen otoczył mnie swą obecnością.
    Obudziłem sie dnia następnego o godzinie 10. W sumie, dzięki temu, zę byłem zamknięty w pokoju, mogłem trochę odpocząć. Nie, żeby mi się to podobało. Już wolałbym mieć wory pod oczami i być wymęczonym z awszystkie czasy, niż siedzieć w zamknięciu. Wolałbym już nawet napisac te egzaminy! Ona naprawdę były ważne...Nage przypomniałem sobie, że ptrzez te ostatnie dqwa dni wcale się nie uczyłem. Wolałem nadrabiać zaległości na bieżąco, niż na ostatnią chwilę, więc przystąpiłem do rozwiązywania zadań. Tacka, która stałą dnia wcześniejszego na moim biórku, zniknęła. Widocznie Yuzu sprzątnęła ją, kiedy jeszcze spałem.
    Na odrabianiu lekcji zleciał mi cały kolejny dzień. Beznadziejny dzień. Myślałem, że umre  z nudów. Zacząłęm tęsknić za przyjaciółmi. Nawet za Renjim i tym jego wkurzającym gadaniem. Ale gdy zaczynałem myśleć o Shiro, wtedy moje serce zaczynało boleć. Nie chciałem, zęby nasz związek rozpadł się poprzez tą kłótnię. Naprawdę go kochałem. Był mi naważniejszy. Pragnąłem tylko jego obecności. Niestety. Życie nie zawsze pozwala na to, aby wszytsko było w nim proste i oczywiste. A szkoda
   Było ok. po 20, kiedy nagle usłyszałem czyjś krzyk za oknem. "niedość, że jestem uwięziony we własnym pokoju, też jeszcze jakieś ciule coś ode mnie chcą..." - pomyślałem. Tak naprwdę wcale nie miałem zamiaru sprawdzać, kto to był. Ciekowość wzięła jednak górę. Podszedłem do okna, a tam..
- Yo, Ichigo! Przyszliśmy po ciebie! - powiedział Renji i wyszczerzył się jak głupi. Byli z nim także Ikkaku i Yumichika.
- C-Chłopaki!- krzyknąłem. Dzięki nim zalśniła we mnie iskra nadziei. Wreszcie mogłem się wyrrwać!
- Coś cię  w szkole nie było, w klubie tak samo! - powiedział i puścił do mnie oczko. Mimowolnie się zaczerwieniłem. - Więc doszliśmy do wniosku, że musisz być w domu. Tak więc, oto my!
- Um, jestem tu zamknięty.. - wytłumaczyłem, choć nikt o to nie prosił.
- Spoko, spoko! - odezwał się Madarame. - Byliśmy po ciebie. Powiedzieli nam, że jesteś "chory". Ta...chory Ichigo...Jakoś w to nie uwierzyliśmy!
- I słusznie! - odkrzyknąłęm. - To jak zamierzacie mnie z tąd ściągnąć?
- To proste. Będziesz skakać, a ci dwaj cię złapią - wytłumaczył mi Ayasegawa wskazując głową na  Renjiego i Ikkaku. Mnie zamurowało. "Że co niby ja mam zrobić?!"
- Mam skakać?! Pogrzało was?!
- No cóż jak nie chcesz, to my sami idziemy do klubu... - powiedział Yumichika i uśmiechnął się złośliwie.
- Teme... - szepnąłęm zaciskając pieści tak mocno, że aż mi palce zbielały. - Dobra! Zrobię to! - krzyknąłem i przełożyłem nogi przez okno. Usiadłem na parapecie. Tymczasem na dole Renji i Ikkaku zaczęli przygotowywać się do złapania mnie. Już miałem skakać. Wziąłem głęboki oddech i...Nagle drzwi mojego pokoju otworzyły się. Do pomieszczenia weszła Yuzu niosąc tacę z jedzeniem.
- I-ichi - nii?! - krzyknęła, upuszczając tackę. Na podłogę rozlał się ramen. - C-Co ty robisz?! - była bliska płaczu.
- Nie martw się, Yuzu. Wrócę. - zapewniłem ją i przyłożyłem palec do ust, na znak, że ma być cicho i mnie nie wydać. Następnie odepchnąłem się od parapetu i skoczyłem.
- Aaaaa! Ichii-nii!!!! - usłyszałem rozpaczliwy krzyk mojej siostry. Wszystko jednak skończyło się dobrze. W ostatnim momencie złapali mnie Abarai i Madarame. Czując ich silne ramiona poczułem się bezpiecznie.
- Aleś ty lekki! - zawołał Renji, chwilę po złapaniu mnie. Nie zważałem uwagi na ten komplement (?) tylko od razu wstałem i oddaliłem się od nich na co najmniej 2 metry. W oknie zobaczyłem zapłakaną Yuzu. Chyba ulżyło jej widząc mnie żywego. Uśmiechnąłem się do niej po raz kolejny i razem z chłopakami ruszyliśmy w drogę do klubu.
- Dzięki.. - powiedziałem cicho.
- Nie mam za co. W końcu jesteśmy kumplami, nie? - odpowiedział mi Ikkaku. - A tak w ogóle, to co stało ci się w policzek..? Wygląda fatalnie. - stwierdził przypatrując mi się uważnie.
- Właśnie! Przez tego sińca nie można nawet zobaczyć, jak słodziuchno się rumienisz! - dodał Renji. Ścierpiałem jakoś tę jego mądrą uwagę, choć nie było to proste. Moja cierpliwość była na granicy wytrzymałości.
- Eh...To nic takiego..Ojciec mnie walnął... - wyznałem.
- Ojciec? Co to za ojciec, który bije własne dzieci? - zauważył Ayasegawa.
- To..jeszcze nigdy się nie zdarzyło...Wkurzyło go to, że tak późno wróciłem no i..dlatego mnie uderzył, a potem zamknął w pokoju. - opowiedziałem im. Czułem, że mogę.
- Hmm...Nie fajnie. - stwierdził Renji. "No co ty?!" - No ale zawsze masz nas. Możesz na nas liczyć. Będziemy pomagać ci we wszystkich trudnościach... - zapewnił mnie ognistowłosy.
- Od ciebie wiem to aż za dobrze! - powiedziałem, rumieniąc się. Przypomniałem sobie, jak pomógł mi ostatnio...


**********************************************************************************************************************
    Ohayo! Myślę, ze notka zgodnie z oczekiwaniami. A przed Wami krótki bonusik pt. :
Coś z życia Ichigo - Nauka "tych" rzeczy.
   Hahaha, lepszego pomysłu nie miałam!
**********************************************************************************************************************
   Przed pierwszym spotkaniem z Hichim Ichigo był naprawdę zamyślony. Działało to na jego korzyść. Wszyscy nauczyciele i uczniowie obecni w klasie myśleli, że nastolatek myśli, jak rozwiązać zadanie. Nie były to jednak takie myśli. Kurosaki rozmyślał o swoim ukochanym. Tego dnia mieli spotkać się po raz 2. "Jak przebiegnie spotkanie?" , "Czy dojedzie do czegoś jeszcze..?" W końcu mieli już za sobą pierwszy pocałunek! Co prawda, był bardziej jednostronny, no, ale pocałunek to pocałunek! - I właśnie na takich rozmyśleniach minął chłopakowi cały dzień...W klasie był jednak ktoś, kto doskonale zdawał sobie sprawę, o czym Ichigo mógł myśleć...
*
   Po całym zajściu z Yumichiką i Ikkaku, Ichigo postanowił bardziej uważać na otoczenie wokół siebie. Przecież niektóre zachowania tej dwójki niejednokrotnie miały dwuznaczne znaczenie! A co, jeśli jeszcze ktoś lub coś, zaskoczy go w podobny sposób..? Pomarańczowowłosy odetchnął ciężko i ruszył na spotkanie z Renjim, który czekał przy wyjściu ze szkoły.
- I co? Znalazłeś torbę? - zapytał zamiast powitania.
- Ta.. - odpowiedział Ichigo. Przez dłuższy czas szli w milczeniu, aż w końcu nastolatek nie wytrzymał. Po prostu musiał się zapytać!: - Renji..A czy...mogę o coś zapytać?
- Już zapytałeś. - roześmiał się szkarłatnowłosy. - No, ale ok. Pytaj jeszcze raz. Możesz być pewien, że ja, Ayasegawa i Madarame będziemy pomagać ci we wszystkich trudnościach. - zapewnił mnie.
- No dobrze...skoro tak, to...cojamamrobić,jeślidojdziedoczegoświęcejmiędzimnąaHichim?! - zapytał za jednym wydechu, wyrzucając z siebie wstydliwe słowa, czerwieniąc się przy tym soczyście.
- Czekaj, czekaj, nic nie zrozumiałem! - powiedział zszokowany Renji. - Powiedz jeszcze raz, tyle, żę wyraźniej i wolniej. - polecił mu.
- Um..No..co ja mam robić, jeśli dojdzie do czegoś więcej między mną, a Hichim.. - powtórzył.
- A..O to chodzi... - powiedział Abarai i zamyślił się ze zbereźnym uśmiechem na ustach.
- Ej, co to za uśmiech?! - zapytał zdenerwowany Kurosaki.
- Nie dziw się! Pytasz o "takie" rzeczy, otrzymasz "taką" odpowiedź! - odpowiedział poważnie szkarłatnowłosy. Chwilę później odezwał się znowu : - Będziesz seme?
-Ż-ŻE CO SŁUCHAM?!
- No..Pytam, czy będziesz na górze. - sprostował.
- A skąd ja mam to niby wiedzieć?! - wydarł się nastolatek, tak, że pół ulicy zwróciło się w ich stronę.
- Bądź ciszej! - zganił go Renji. - Skoro nie wiesz, to załóżmy, że tak. 
- Więc...?
- Więc...musisz go całować..
- Tylko tyle? - zadziwił się Kurosaki.
- Nie! - zaprzeczył Abarai. - Dopiero zaczynam! No więc musisz go dużo całować. Po całym ciele. Zwracaj uwagi na sutki, bo od tego też się można podniecić..
- Czekaj! Mówisz mi to wszystko tak spokojnie na środku ulicy?!
- Tak, czemu nie. - powiedział Abarai i wrócił do przerwanego zdania : No i...masturbowałeś się kiedyś?
- Aaa! Nie pytaj o takie rzeczy!!! - zawołał Ichigo i ukrył twarz w dłoniach.
- Twoja reakcja świadczy, że tak. - stwierdził Renji. - No to...wobec swojego partnera na początek postępuj tak samo, jak robiłeś sobie... W sensie zrób to jemu.
- Argh, błagam, nie przy ludziach! - załamał się Kurosaki.
- Przecież tu prawie nikogo nie ma!
- "Prawie" ma oznaczać całą zatłoczoną główną ulicę Karakury?!
- No. - potwierdził szkarłatnowłosy i uśmiechnął się promiennie. - Eh, Ichigo Ichigo..widać, że z ciebie to jeszcze dziewica jest!
- To się nazywa prawictwo!!! Debilu!!! No już kontynuuj, bo zaraz będziemy!
- No proszę! Zaczyna ci się podobać! - zaśmiał się Renji.
- Cicho!!!
- No dobrze, dobrze...już mówię, co dalej. No i jak naprawdę przychodzi co do czego, to...no bierzesz go od tyłu!
- To chyba wiem! - ponownie wydarł się Ichigo. Ta rozmowa naprawdę zaczynała go przerastać.
- Tylko najpierw musisz go "tam" rozluźnić. Użyj palcy..chociaż można używać też innych rzeczy.. - dodał z namysłem.
- Nie! Nie chcę wiedzieć o innych! - wzbraniał się Kurosaki.
- W skrajnych przypadkach można chyba użyć języka, choć nigdy tego nie próbowałem...
- To się zamknij! I już nic nie chcę więcej wiedzieć! - powiedział Ichigo. wreszcie stanęli przed klubem.
- No to powodzenia. - rzucił Renji, uśmiechając się jeszcze promienniej, widząc zawstydzenie Ichiego.













3 komentarze:

  1. A już myślałam, że Shiro wejdzie przez okno! XD
    Dlaczego piszesz tak krótkie notki ;___; ja chcieć więcej, pikantniej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorka że tak rzadko piszę komętarzę, ale nie mam za bardzo czasu :`(
    Notka jest stanowczo za krótka. Why? Czekam na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. shiro strasznie fajnie piszesz ale może częściej bo nie mogę wytrzymywać tego napięcia którego robisz

    OdpowiedzUsuń