poniedziałek, 1 września 2014

Cuda czasem się zdarzają

- Zangetsu-san? - dostrzegłem, że kątem oka spojrzał w moją stronę. Hehe...Jakby się tak zastanowić, to nieczęsto zwracam się do niego w ten sposób. Zwykle w ogóle nie gadamy. Cóż...tamtego dnia powód rozmowy był ważny. Nie przepadam za staruszkiem, ale trzeba mu przyznać, że jest mądry. Wie o wiele więcej, niż ja czy ten tam shinigami...
- Co się stało, hollow? - zapytał, nie dając po sobie poznać zaskoczenia.
- Uu...jaki niemiły. - syknąłem i skrzywiłem się lekko. - Mam już imię.
- I właśnie na ten temat chciałeś porozmawiać? - ...w pewnym sensie. - odpowiedziałem dopiero po chwili namysłu.
- Więc? O co chodzi? - Zangetsu chyba nie miał ochoty na zgadywanki.
- Głupie pytanie. O czym innym, niż o panu tego świata chciałbym z tobą mówić?
- ...
- No właśnie. Zauważyłeś, od jakiegoś czasu świeci tu tylko słońce? Wszelkie anomalie pogodowe ustały...Co to może znaczyć? Króla dawno tu nie było...
- Czyżby brakowało ci jego obecności? - zakpił, a ja w duchu poprzysiągłem, że kiedyś go zabije.
- Nie brakuje mi go! Tylko...w sumie, jakby nie patrzeć, król jest moją jedyną rozrywką tutaj. A ten spokój od jakiegoś czasu...moim zdaniem źle to wróży. -spojrzałem na niebo. Chmury leniwie przepływały w poziomie. Po chwili milczenia, wysiliłem się nawet na uśmiech. - Czy on tu w ogóle wróci? - zapytałem, mając nadzieję usłyszeć to, co zwykle.
- Nie wiem. - ta odpowiedź niezbyt mnie usatysfakcjonowała. - To zależy od niego.
- Wiem... a mimo wszystko...to boli.
- Nigdy nie myślałem, że powiesz na głos, co naprawdę czujesz. - skomentował, a ja zaśmiałem się cicho.
- Cuda czasem się zdarzają.
- To znaczy, że wróci.
*
   Od jakiegoś czasu wszystko było OK. Nawet bardzo OK. W szkole przestali naśmiewać się z moich włosów, ojciec po części ogarnął swoje zachowanie, pustych było co raz mniej, a na dodatek czułem jakiś dziwny spokój w sercu. Czułem, że wewnątrz mnie panuje harmonia, dlatego też nie martwiłem się zbytnio o hollowa czy staruszka. Życie wreszcie stało się proste. Chciałem, żeby już zawsze tak było. W połowie lipca było nadzwyczaj duszo i gorąco. Słońce paliło do żywego, a do tego lekcje stawały się coraz bardziej wymagające. Mimo to, nadal czułem się dobrze. Do czasu. Dokładnie w ostatni dzień lipca, Inue zaproponowała spotkanie. Byłem pewien, że razem z innymi świetnie spędzimy czas. Myliłem się. Gdy dotarłem na miejsce, Orihime była sama. Niby nic takiego, ale jakoś nie uśmiechało mi się przebywać sam na sam w jej towarzystwie dużo czasu. Lubiem ją, owszem, ale jakoś tak dziwnie było mi przy niej bez reszty. Co innego z Rukią, ale ona aktualnie przebywała w soul society. Od pewnego czasu Inue zachowywała się dziwnie... Była w stosunku do mnie inna, niż do reszty. Milsza. Tak więc, gdy zastałem ją samą, poczułem ucisk w brzuchu.
- Witaj, Kurosaki-kun. - powitała mnie jak zwykle.
 - Yo Inue. Co tam u ciebie?
- Wszystko w porządku..- tamta rozmowa była zwyczajna. Jednakże postronny słuchacz zauważyłby pewną rzecz...
- Czemu jesteśmy sami? Inni nie chcieli przyjść? - zapytałem, czując chęć dowiedzenia się prawdy.
- Um...- jej policzki spłonęły czerwienią. - Właściwie, to nie zapraszałam ich...Muszę powiedzieć ci coś ważnego, Kurosaki-kun. - oświadczyła, a nie doczekawszy się sprzeciwu z mojej strony, kontynuowała. - Już od dawna chciałam ci to powiedzieć, ale nie mogłam. Strasznie się bałam, teraz też tak jest. Jednak...Lubie cię...Naprawdę, bardzo cię lubię. - zatkało mnie. Nie odezwałem się słowem. Chyba chciała mi powiedzieć, że jestem dla niej ważny. Że zależy jej na mnie. Ja nie mogłem powiedzieć tego samego o niej. Przynajmniej nie w sensie, który oczekiwała. Myślę, że zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak, bo milczałem. Zrobiło jej się głupio.
- Um...Przepraszam, jeśli cię uraziłam. Chce tylko wiedzieć, co ty o tym...
- Nic nie sądzę. - urwałem. - Lubię cię, ale nie w takim sensie, co ty mnie. Dlatego...Nic innego nie moge powiedzieć. - przerwałem jej. Wyglądała, jakby za chwilę miała się rozpłakać. - Muszę iść. Do jutra, - pożegnałem się i odszedłem. Kątem oka dostrzegłem, że spuściła głowę w dół. Zraniłem ją, czułem się winny. To absurdalne uczucie zburzyło spokój, który od jakiegoś czasu we mnie zagościł.
*
    Pierwsza kropla deszczu spadła mi na sam czubek nosa. Zangetsu gdzieś się zaszył, ale ja nie miałem na to siły. "Więc wszystko wraca do normy..." -pomyślałem. Pozostało mi tylko czekać na króla...
*
   Po powrocie do domu od razu poszedłem do siebie. Rzuciłem się na łóżko, chowają głowę w poduszce. Poczułem się senny. Odpłynąłem. Obudziło mnie stukanie deszczu o szyby wieżowca. Jak się okazało, całe shihakusho miałem przemoczone. Z oddali zarys czyjejś sylwetki zbliżał się. Wstałem, mocniej zacisnąłem palce na mieczu, który zmaterializował się obok. Kręciło mi się w głowie. Obraz miałem lekko rozmazany przez deszcz...albo łzy...zaraz! Czemu ja płakałam..?
*
   Wyczułem jego obecność. Byłem cały mokry. On też. Mimo wszystko postanowiłem do niego podejść. Gdy zobaczyłem go z mieczem w ręku, roześmiałem się głośno.
-Hahahahahaha...No proszę... Wielki shinigami, król tego miejsca zniżył się do poziomu swego wierzchowca jak i sługi...
- Daj mi spokój...Hichigo...- to ostatnie słowo wypowiedział pod naporem mojego spojrzenia.
- Jesteś mi coś winien. Dawno cię tu nie było...
- To nie moja wina. - uciął krótko.
- Mimo to...Tęskniłem. - odpowiedziałem chytrze i podszedłem do niego na odległość wyciągniętych ramion. -Że jak..?!
- Mówię, że cieszę się, że już jesteś. - wyszeptałem i podszedłem jeszcze o krok. Zaraz o ten sam krok cofnął się Kurosaki.
- P-Przestań..czemu miałbyś...
- "Bo cię lubię. Naprawdę, bardzo cię lubię" - odpowiedziałem piskliwym głosikiem, starając się naśladować...
-...Inue. - szepnął tamten. Nie mogłem się powstrzymać. Roześmiałem się ponownie. - Skąd wiesz?! - zapytał mnie rudzielec.
- Ichigo...ja miałbym nie wiedzieć? To co, może od dzisiaj mówić do ciebie "Kurosaki-kun?" - zadrwiłem.
- N-Nie... - dla tak nędznego człowieka było to za dużo. Upuścił zangetsu na ziemię. Sam także osunął się na nią. Klęczał przede mną całkowicie bezbronny. Hehehe...Powinienem robić tak częściej.
- Naprawdę, jesteś żałosny. - syknąłem, patrząc na niego z góry. - Wystarczyło zwykłe wyznanie miłości w wykonaniu tej rudej suki, a ty już straciłeś panowanie nad sobą..Haha.. - nie odzywał się. Nie mógł zaprzeczyć. Na tym polegało moje zwycięstwo. - Co teraz zrobisz? Będziesz się zachowywać, jak gdyby nic się nie stało..? Hahaha!
- Zamknij się! - krzyknął nagle Kurosaki. - Ty nic nie rozumiesz...Jesteś bezuczuciowym, PUSTYM! Nic nie ma dla ciebie znaczenia..Liczysz się tylko ty i twoje własne potrzeby! Idiota! - tej obelgi nie mogłem tak po prostu "nie usłyszeć". Wszystko co powiedział wtedy na mój temat, bolało.
- I kto tu jest idiotą, mój królu... - szepnąłem. Błyskawicznie znalazłem się za Ichim, który nie zdążył jeszcze połapać się w sytuacji. Palcami ścisnąłem jego szyję. Jeszcze chwila...ale niestety. Wyrwał mi się i odsunął. - To TY nic nie rozumiesz...- dodałem jeszcze.
- Daj mi spokój! - wykrzyknął Ichigo i zniknął. Wrócił do swojego świata. Myślał, że tam uwolni się ode mnie...Błąd...Z resztą, kolejny.
*
   Gwałtownie zaczerpnąłem powietrza w płuca, które aż mnie przy tym rozbolały. Hichigo mnie przerażał. Niby nic nie wiedział, nie rozumiał...a tymczasem miał rację. Bałem się mu to przyznać. Przecież...to hollow.. Jeszcze chwilę rozmyślałem, po czym wstałem z łóżka. Zaczęła boleć mnie głowa. Uczucie to było nie do zniesienia. Miałem wrażenie, że rozniesie mi czaszkę... Shiro...
*
   Gdy Ichigo jest w "dołku" bardzo łatwo jest go wykończyć. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. W tym czasie nie jest dla mnie problemem, przedostatnie się do świata żywych. Z resztą Ichigo..miałem wrażenie, że zbytnio się nie broni. Tak, jakby pragnął, w głębi serca, czyjejś obecności po tym, co się stało. Phi...bezwartościowy szczeniak...
*
   Upałem na ziemię, trzymając się za głowę. Bolało, jak cholera. Zamknąłem oczy. Poddałem się woli swojego wierzchowca. Gdyby chciał, mógłby zrzucić mnie ze swojego grzbietu. Ale nie zrobił tego. Pragnął jedynie zaznać krzty wolności.
*
   Nie wiem, o co dokładnie chodzi, ale mnie to wkurza. Nie dość, że król, to jeszcze emo. Albo to depresja. Mimo to, częściowo czuję jego uczucia. Ból, gniew, smutek, radość. Przez bliżej nieokreślony czas wyczuwałem to ostatnie. "To dobrze" - myślałem - "Jeśli jesteś szczęśliwy, to i silny. Okey." Jednak...ta samotność...którą odczuwałem...którą częściowo ciągle czuję, jest nie do zniesienia. Myślał, że nic nie czuję. Nic. Jestem pustym. Ta nazwa nie wzięła się bez powodu. Cholera..! To wkurzające. Tylko dlatego, że większość ma na określony temat wyrobione zdanie, nie znaczy, że jest właśnie tak na 100%... Skorzystałem z tego, że był rozbity tak samo jak on wykorzystał sytuację, aby wygarnąć, co o mnie myśli. Wydostałem się. Zrobiłem to podobnym sposobem, którym przejmowałem nad nim kontrolę. Wyszedłem z jego ciała i stanąłem przed nim. Tak uległym. Tak żałosnym..klęczał na podłodze, po wystroju oceniłem, że w jego pokoju. Musiałem coś powiedzieć. Nie mogłem się powstrzymać :
- I co? Taki jesteś silny, a nawet nie potrafisz mnie zatrzymać?
- Zamknij się! - krzyknął. Nie zamierzałem wypełnić tego polecenia.
- Nie tym razem, królu.
- Powiedziałem ci już, nie jestem w nastroju. Wracaj do siebie..!
- Zmuś mnie. - to wystarczyło, aby rzucił się na mnie z pięściami. Unikałem jego ciosów, a kiedy były słabsze, parowałem je. Cały czas się uśmiechałem. Ciekaw byłem, czy zauważy...
*
   Moja cierpliwość się skończyła. Zacząłem walczyć, ograniczony przez ludzkie ciało. Hichigo unikał zarówno moich ciosów jak i spojrzenia. Nie dawało mi to spokoju. W końcu postanowiłem przemienić się w shinigami. "Żarty się skończyły" - pomyślałem - "Ostrzegałem..." Sięgnąłem ręką po swoją odznakę, ale nie znalazłem jej. Nie było jej przy mnie. Obleciał mnie zimny pot. Bezradnie wpatrywałem się w Shiro, który wyciągnął swojego Zangetsu.
- Co tam? Już ci przeszło? Hahaha - zapytał drwiąco, po czym się roześmiał się. Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej...- Tego szukasz? - znowu się roześmiał, machając moją odznaką.
- Oddaj to. - syknąłem, mrużąc oczy w gniewie.
- Chciałbyś. Ale puki co...to ja mam broń. - odpowiedział i wykrzywił usta w szerokim uśmiechu. Zdawało mi się...że wymuszonym?
- Czego ty ode mnie chcesz...? - zrezygnowany, usiadłem na łóżku, które lekko ugięło się pod moim ciężarem. Shiro wycelował we mnie mieczem - Najpierw wygadujesz głupstwa, kłamiesz, że tęskniłeś, potem dręczysz mnie...
- Stop. - przerwał mi nagle. Zaskoczony ucichłem i spojrzałem mu w oczy. Zawsze obecne w nich "iskry" zniknęły. - Skąd możesz wiedzieć, że wtedy kłamałem? - zapytał, po czym opuścił Zangetsu sprzed mojego nosa.
- Bo to nieprawda. Ty mnie nienawidzisz. - odpowiedziałem.
- Naprawdę tak sądzisz? Tak myślisz?
- Tak.
- Hm...Pytałeś, czego od ciebie chcę. - ten wzrok nie mówił mi już nic.
- Chcę twojej cnoty. - znieruchomiałem. Nie byłem pewien, czy dobrze usłyszałem.
- C-czego?
- Kurna, tego samego. Rozbieraj się. - podszedł do mnie i przyłożył mi ostrze do szyi. Zapiekło, po chwili poczułem jak stróżka krwi spływa mi na t-shert.
- Ja nie żartuję. - wyszeptał mi do ucha. Cały się spiąłem. Posłusznie zacząłem wykonywać jego polecenie.
*
    Najpierw zdjął bluzkę. Odrzucił ją na bok, zanim zajął się spodniami. Nie wiedziałem, czemu. Czemu to powiedziałem. To, że od dłuższego czasu zacząłem nieco inaczej brać go pod uwagę, wcale mnie nie usprawiedliwiało. Widziałem strach w jego oczach. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Został już tylko w bokserkach. Wpatrywałem się w niego w ciszy. W pełni świadomie dotarło do mnie, że teraz mogę zrobić z nim to, co zechce. Że jego życie, i nie tylko, należy do mnie.
- Widzisz, Ichigo...Ostrzegałem cię, że przyjdzie taka chwila, kiedy koń zrzuci swego pana. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że nie kłamałem. Przez ten czas, kiedy cię nie było, nudziło mi się. Dużo myślałem, rozmawiałem ze staruszkiem. I doszedłem do pewnych faktów. Źle mi bez ciebie. Nienawidzę, gdy cię nie ma. Gdy jesteś szczęśliwy, nie raczysz pofatygować się z wizytą. A teraz również mam ochotę dojść... - jego źrenice gwałtownie się zwęziły.
- Źle ci...beze mnie....?
- Tak właśnie powiedziałem. Nie przesłyszałeś się...a teraz...już wiesz. Tylko ty się liczysz. Nie powinieneś przejmować się tą rudą szmatą. Jeśli chcesz być silny...i chronić innych...to takie gówno nie może cię złamać.
- Ale Inue jest moją przyjaciółką. To nie takie proste...
- Domyślam się. Ale mimo wszystko...Dobrze, że nie dałeś jej złudnych nadziei. Chociaż tyle dobrego. - zakończyłem swoją wypowiedź i zrzuciłem z siebie górną część swojego stroju.
- A teraz przejdźmy do nieco przyjemniejszych spraw... - mruknąłem, siłując się ze swoim obi.
- C-co ty...chyba nie...boże, Hichigo, przestań..! - naprawdę się bał. Nic dziwnego. Perspektywa bycia rozdziewiczonym przez swojego hollowa wydawała się naprawdę straszna.
- Odwróć się. - powiedziałem beznamiętnie. Postanowiłem go trochę postraszyć.
- Shiro błagam...- w odpowiedzi ponownie naciąłem jego skórę na szyi. Zrobił, co powiedziałem, a ja zlizałem świeżą krew. Chwyciłem jednym palcem za gumkę jego bokserek i zsunąłem je z niego. Sam także rozebrałem się w całości. A Ichigo...cały nagi...cały mój...Krew zaczęła mi pompować nie tam, gdzie powinna.
*
   Czułem, jak rozchyla moje pośladki. Jak napiera na moje wejście i wsuwa we mnie coś sporych rozmiarów...syknąłem. Po chwili jednak ból ustąpił. Shiro powstrzymał się. Odetchnąłem głęboko. Nie wytrzymałem. Łza spłynęła po moim bladym jak ściana, policzku.
- No już...spokojnie. Żartowałem.
- Teme... - na nic więcej nie było mnie stać. W pierwszej chwili czułem ulgę, a potem kolejno złość, poniżenie i bezsilność. - I co ja mam robić... Już nic nie rozumiem! Jesteś chory...
- Hahahahha być może. Ale coś ci powiem. - odwrócił mnie przodem do siebie, ujął podbródek w dłoń. - To nie jest tak, że cię nienawidzę. Po prostu jesteś tępy. Już od jakiegoś czasu dużo dla mnie znaczysz. Ale ty nic nie zauważasz. Liczysz się tylko ty, twoje zasrane problemy i humorki, przez które nieustannie moknę. A ta kobieta mnie wkurzyła. Ty też. Ale Zangetsu mi coś powiedział : cuda czasem się zdarzają. A ja jestem hollowem innym od reszty. Zrozum to w końcu, łośku. - po tej przemowie zbliżył swoje wargi do moich i lekko je musnął. Tylko tyle. Byłem tak zaskoczony, że nie zaprzeczałem. Oddałem się chwili. Ale Shiro cofnął się i stanął na środku pokoju. - Wracaj do swojego nędznego życia. Już ci nie...
- Czekaj. - sam nie wiedziałem czemu, ale to co Shirosaki mi powiedział, sprawiło, że zrozumiałem. - Ja nie jestem gotowy...na tak wiele...nic nie obiecuję. Ale...- podszedłem do niego i wpiłem się łapczywie w jego usta. Język sam wtargnął do środka, splatając się z sąsiadem.
*
   Nie wierzyłem do końca w to, co się działo. Odwzajemniłem niezręczny pocałunek, analizując sytuację. Rudzielec właśnie dał mi szansę. Najpierw mnie nazwał. A potem dał szansę. Zangetsu miał rację.
- Heh...Nie sądziłem, że to wszystko okaże się być tak proste...Pamiętasz, kiedy nadałeś mi imię? To była wyjątkowa chwila. Ta też jest. Brnij do przodu. Nie oglądaj się za siebie. Ja będę cię wspierać. Będę tam, gdzie zwykle...
   Znów zaświeciło słońce. Chmury leniwie płynął po niebie. Teraz jest inaczej...lepiej.
Hichiichi
********************************************************************************** ***************************************************
    Yo kochani! Od razu ostrzegam, że dzisiaj się rozpiszę, więc uwaga :p
    Mam do Was parę spraw i wymagane są wasze odpowiedzi >w<
    Po 1 : czy następne dłuższe opko ma być
a) w klimacie szpitalnym
b) w klimacie więziennym ;3
Myślę, że od tematu szkoły sobie na razie odpoczniemy, gdyż takowa właśnie zaczęła się w życiu *smuteczeg* ;___; (jak tam u was rok szkolny? X) )
    Okey, po 2 : pierwsze GrimmUlqui wstawiam jutro. Cieszycie się? :33
    Po 3 : stały dzień na parringi odbiegające od głównego to piątek. Postanowiłam, że rozegram to w sposób następujący : w niezmiennie poniedziałki będzie HichiIchi, a w piątek będzie na zmianę : GrimmUlqui, ByaRenji, IkkaYumi, Nnoitra xTesla. I jeszcze tak dodam od serca, że nie będzie tu obowiązującej kolejności, po prostu będę dodawać coś z tego zakresu, a co, to już zależy od mojego humoru XD, weny i w dużej mierze od Was :) aaa co do tego piątku to pewnie ten dzień zmieni się jeszcze nie raz, zważając na mój plan lekcji :p
    Po 4 : to nawiązuje troszku do 1, a mianowicie - czy opko ma być 1-szo osobowe (jeśli tak, to kto ma pisać? Hichi czy Ichi?) czy 3-cio osobowe?
    Po 5 XD : na uroczystości typu - Boże Narodzenie, Walentynki, Wielkanoc, nawet Halloween czy tym podobne będę dodawać notki tematyczne, dodatkowe, HichiIchi. Nie zapominajcie o KONie, który odwiedza bloga co 5000 wyświetleń ze swoimi komicznymi wywiadami ;>>
    Dobraa to chyba wszystko...jak wspomniałam, GrimmUlqui jutro, a kolejny one-shot HichiIchi za tydzień. Jeśli macie jeszcze jakiekolwiek inne pytania, zadawanie je w komentarzach, na wszystkie postaram się odpowiedzieć :> Dziękuje za waszą aktywność. Naprawdę. Tak mi miło :) Pozdrawiam Wszystkich ;)
Tak szczerze to jeszcze nie koniec XD Otóż rocznicę powstania obchodzimy we wrześniu ;33 mój blooog ma już roczek, jak fajnie :>> ARIGATOU WAM WSZYSTKIM ♥♥♥♥♥♥
   Łącznie 12 028 wejść, 64 posty, 206 komentarzy. Wzruszyłam się ;________;
   Urodzinowa notka w środę. 
Iii na razie jakoś nie mam weny na bonus do GJ. To musicie przeboleć...

5 komentarzy:

  1. Serek stwierdza, że:
    ad 1: klimat szpitalny
    ad 2: Bardzo się cieszę ^^
    ad 3: moja mordka przypomina już uśmiech Cheshire'a z "Alicji" na tę informację
    ad 4: trzecioosobowe!

    I powodzenia w zdobywaniu kolejnych fanów ;)
    Ja, ne xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ad. 1: klimat więzienny
    ad.2 : Cieszę się!!
    ad.4: trzecioosobowe!

    Życzę weny, Melodie

    OdpowiedzUsuń
  3. ad 1 - szpitalny
    ad 2 - A jakżeby inaczej?
    ad 4 - trzecioosobowe
    Zaraz naklikam 5000 wyświetleń na KON'a :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do 1, też nie cieszę się, że szkoła się zaczęła, więc chciałabym przeczytać coś w klimacie szpitalnym. A do 3 to trzecioosobowe. Życzę napływu weny i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. po 1. w klimacie więziennym
    po 2. No ba!!
    po 4. trzecioosobowe
    Sorka że tak krótko, ale w tramwaju jestem xD Pozdro

    OdpowiedzUsuń