poniedziałek, 22 września 2014

Hospital - NOW! ~część 2

   - Pobudkaaa! ~~
   Ranną sielankę Ichigo zakończyła Momo Hinamori, pełniąca tego dnia dyżur, polegający na budzeniu pacjentów.
   - Shirosaki-san przyjdzie tu za 15 minut, proszę, aby do tego czasu rozbudzili się trochę państwo! - zawołała od progu i pobiegła dalej. Ichi z trudem uchylił powieki. Była dopiero 7. Nic dziwnego, że nadal był śpiący.
   Mimo to, podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł oczy. Następnie rozejrzał się po sali. Dwójka pozostałych pacjentów nic nie robiło sobie z pobudki i spała w najlepsze. Kurosaki zaczął myśleć, co by było, gdyby i on zlekceważył polecenie pielęgniarki. Uśmiechnął się na myśl o błogim śnie. I wtedy właśnie wszedł Shirosaki.
- No co tam? Widzę, że cieszysz się na moje przyjście. - zagadnął wesoło i usiadł na krześle obok łóżka, w którym leżał chłopak.
- To nie na twoje przyjście. - parsknął Ichi czując, jak się czerwieni.
- Jasssne. No, ale na flirty jeszcze przyjdzie pora. Teraz muszę cię zbadać. - zakończył Shiro i zaczął wykonywać rutynowe badania kontrolne na Ichim. Chłopak wszystko cierpliwie znosił, aż do momentu, kiedy Hichigo postanowił pobrać mu krew.
- O nie...na to się nie zgadzam! - zaprzeczył stanowczo, gdy zobaczył igłę.
- No co ty, nie bądź baba!
- Nie chcę i już. Będziesz musiał obejść się bez tego.
- W takim razie ty będziesz musiał obejść się bez pewnych informacji, które wczoraj udało mi się zdobyć ♥ - ten mały szantaż wystarczył w zupełności. Ichigo wyciągnął drżącą rękę w kierunku albinosa, by ten mógł pobrać krew. Zanim jednak to zrobił, zapytał, przemywając miejsce pobrania jakimś płynem :
- Na prawdę tak się boisz?
- Nie boję! Tylko...nie lubię widoku krwi. To wszystko.
- Mhm...Ja jednak nadal uważam, że się boisz...- szepnął złośliwie Hichigo, machając chłopakowi igłą przed nosem. Widząc to, Kurosaki zamknął oczy. Znowu zaczął się czerwienić. Po chwili wydusił z siebie, uchylają powieki :
- Może...troszeczkę...
- W takim razie chyba nie mam wyjścia..- powiedział Shiro sam do siebie i jedną rękę splótł z dłonią Ichigo, a drugą wbił igłę w żyłę rudzielca. Chłopak nie zdążył się połapać, kiedy pobranie dobiegło końca. Zawstydzony i zdezorientowany spuścił głowę w dół i wyrwał dłoń z uścisku Shirosakiego.
- Widzisz, to nic strasznego! Byłeś bardzo dzielny, więc powiem ci, czego się dowiedziałem. No więc tak... 6 września miałeś owy wypadek. Jechałeś sam, samochodem osobowym marki Nissan, śpiesząc się na jakąś uroczystość...
- Na jaką? - przerwał Ichi, podnosząc zaciekawione spojrzenie na rozmówcę.
- Tego nie wiem. Ale sądząc po garniturze, w jaki byłeś ubrany, było to coś ważnego. Nie pamiętasz?
- Niestety nie.
- Nie martw się. Już niedługo pamięć powinna ci wrócić. W każdym razie...moi podwładni postarają się dowiedzieć, gdzie mieszkasz, czy masz rodzinę i czemu takowej przy tobie nie ma...
- A powiesz mi coś więcej o wypadku? To była moja wina?
- Nie, nie twoja. Jakiś pijany facet przejechał na czerwonym i uderzył w twoje auto, miażdżąc całą maskę. Następnie zbiegł z miejsca wypadku. Świadkowie zadzwonili po pogotowie. A potem..potem trafiłeś tutaj.
- Dobrze...Dziękuje ci za to! Naprawdę dużo się dowiedziałeś..Jestem ci naprawdę wdzięczny.
- Miło mi. Aczkolwiek muszę zbadać jeszcze innych pacjentów, ale jeżeli chcesz to wpadnę do ciebie na przerwie obiadowej...
- Tak! - odpowiedział szybko Ichigo i uśmiechnął się, po czym, zdając sobie sprawie z własnego entuzjazmu, speszył lekko. - Um...to znaczy...rób jak tam sobie chcesz....
- Rozumiem...-  Hichigo w rzeczywistości rozumiał całą sytuację aż nazbyt dobrze. Uśmiechnął się po swojemu i poczochrał włosy rudzielca, który z takowego powodu podniósł głos o kilka decybeli. Spowodowało to, że jego następni pacjenci wreszcie się obudzili i mógł ich zbadać. Pierwsza z nich, Rangiku Matsumato była już w zasadzie zdrowa. Musiała pozostać jeszcze 4 dni na obserwacji i mogli ją wypisać. Drugi pacjent, Barragan, mężczyzna w dość podeszłym wieku miał się trochę gorzej. Hichigo musiał zaaplikować mu dożylnie lekarstwa, następnie wyszedł z sali, aby oddać krew Ichigo do analizy i porozmawiać z Unohaną, która była jego przełożoną.
   Tymczasem Kurosaki zjadł drobne śniadanie zaserwowane mu przez Honamori. Popił wszystko kawą zbożową i za radą pielęgniarki, zabrał do czytania książki, która leżała na jego nocnym stoliku. Nie miał pojęcia, skąd się tam wzięła, ale była całkiem niezła. Jedyne, co przeszkadzało mu w lekturze, to stały trajkot jego sąsiadki, rozmawiając przez telefon. Kobieta śmiała się i rozmawiała w najlepsze, kiedy on właśnie doszedł do ciekawego fragmentu. Starał się ją jednak ignorować, co nie wychodziło mu najgorzej.
   Na obiad podano mdłe curry i herbatę. Kurosaki ledwo co tknął swoją porcję. Po tym zadecydował, że już nigdy nie wróci do szpitala, zważając iż przechodzi tu niezłą głodówkę. Ale teraz jego organizm potrzebował jedzenia, by móc czerpać z niego wartości odżywcze.
   Hichigo przyszedł tak, jak mówił wcześniej : na przerwie obiadowej. Przysiadł się do Ichigo i zaczał rozmawiać z nim na różne tematy. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo na salę weszła Unohana - ordynator szpitalu Sasaki w Karakurze.
- Shirosaki-san, czy mogłabym prosić cię na chwilę? - zapytała łagodnie. Shiro natychmiast odpowiedział, że tak i razem wyszli na korytarz. Po ok 10 minutach albinos wrócił z powrotem, ale minę miał niewyraźną.
- Coś się stało? - zapytał szybko Ichi, domyślając się, że coś jest nie tak.
- W zasadzie...to tak. Znaleźli twój adres i zadzwonili na numer domowy...
- Czy to źle?
- Daj mi dokończyć. No więc zadzwonili, odebrał, zdaje się, twój ojciec...
- I co? - dopytywał Ichi.
- ...powiadomili go o twoim wypadku i o obecnym stanie zdrowia. Zaproponowali również dni i godziny odwiedzin. Ale twój ojciec...on...Eh, Ichigo...przykro mi, ale twój ojciec jasno i wyraźnie powiedział, że ma cię gdzieś.
- Że jak???
- ...Zapowiedział, że owszem, przyjdzie, ale tylko po to, aby przynieść twoje rzeczy z dotychczasowego mieszkania... Wybacz...
- ...Nic nie muszę ci wybaczać, przecież to nie twoja wina.- po policzkach chłopaka zaczęły płynąć łzy. Jedna po drugiej, bez przerwy. - Jesteś ze mną szczery aż do bólu. Dziękuje. - uśmiechnął się. Uśmiechnął, choć było mu naprawdę ciężko. Miał wypadek...a jego własny ojciec miał go gdzieś...Hichigo widząc stan pacjenta wstał i szybko zasłonił zasłonę otaczającą łóżko. Nim zaciekawienie spojrzenia pozostałych osób z sali do nich dotarły, oni nie byli już widoczni z żadnej strony. Shiro pochylił się nad Kurosakim i zbliżył usta do jego ucha. Zaczął w nie uspokajające szeptać :
- Nie płacz...Będzie dobrze.
- Jak może być..? - Ichigo spojrzał na albinosa krytycznie - Ta rozmowa miała jednoznaczny sens : mam się w "domu" więcej nie pokazywać. Wyląduje na ulicy...!
- Nie. Do tego nie dopuszczę. - Shirosaki poważnie spojrzał na chłopaka. - Zamieszkasz ze mną.
- Shirosaki-san?!?!
- Wystarczy Hichigo. Nie zostawię cię, na pewno nie po tym, co cię spotkało...
- A-Ale dlaczego...Przecież mnie nie znasz!
- Jak to nie? Nazywasz się Kurosaki Ichigo, masz prawie 20 lat i przez ostatni tydzień byłeś w śpiączce. Jesteś cudowny. Każda część ciebie jest doskonała. O tym mnie przekonałeś. - gdy to mówił, na twarzy rudzielca pojawiły się ogromne rumieńce. - I jeszcze jedno...jesteś uroczy. - wyszeptał patrząc prosto w zszokowane oczy Ichigo. Naprawdę...szczery aż do bólu.
- C-Czemu mówisz takie rzeczy od tak sobie?? - zdenerwował się.
- Nie wiem, kiedy nadarzy się kolejna okazja...
- A ja nie wiem, o co ci chodzi! Jeżeli...jeżeli masz coś do mnie, to gejem nie jestem! - Kurosaki nawet nie zauważył, kiedy przestał płakać.
- A czy ja mówię, że jesteś? Heh...Muszę przyznać, jestem ciekaw, jak teraz zareagujesz...A co by się stało, gdybym ja nim był? - zapytał z uśmiechem. Widok tak zagubionego i niepewnego Ichigo był dla Shiro prześmieszny. Ale właśne...to było również pociągające...
- P-PRZESTAŃ!! Idź stąd, nie mam humoru na takie żarty! Jestem zmęczony! - Kurosaki miał ochotę zapaść się pod ziemię. Jego własny lekarz ewidentnie sugerował, że jest nim zainteresowany. To znaczy, tak odebrał to pomarańczowowłosy.
   Hichi wstał i odsłonił zasłonę. Cały czas łagodnie się uśmiechał. Poprawił okulary, które zjechały mu na sam czubek nosa i skierował się do wyjścia. Cieszył się, że odwrócił uwagę Ichiego od rodzinnej tragedii. Chociaż na krótką chwilę.
   Tymczasem Ichigo okrył się kołdrą tak, że spod pierzyny wystawały mu jedynie włosy. Cały się czerwienił, serce chciało wyrwać się z piersi. Zaczerpnął głęboko powietrza w płuca i przez chwilę go nie wypuszczł. "Przecież to nienormalne!!!" - myślał. Jednak najgorsze było to, że wszystkie słowa albinosa sprawiły mu radość. Nigdy nikt mu nie powiedział, że jest doskonały. Cudowny. Uroczy. Nawet w snach nie spodziewał się czegoś takiego usłyszeć. W dodatku od innego mężczyzny.   
   Mimo iż bicie serca i "kolory" chłopaka wróciły do normy, nie wychodził spod kołdry. Bał się, że ktoś z pacjentów mógł usłyszeć o czym rozmawiali.
    Ale dlaczego reagował tak na komplementy innego FACETA? Przecież sam powiedział, że gejem nie jest, a tymczasem zachowywał się jak jakiś ukeś z yaoica. To do niego niepodobne! Więc...Czemu tak jest?
***
   Przez resztę dnia Shirosaki się nie pojawił. Kiedy nadszedł wieczór i jedna z pielęgniarek sprzątała po kolacji, Ichigo zapytał, czy albinos pojawi się na wieczornych badaniach. Kobieta zamyśliła się na chwilę, po czym odpowiedziała :
- Obawiam się, że Shirosaki-san wziął sobie pół dnia wolnego i już od południa go nie ma...Czy mam mu coś przekazać, gdy zjawi się rano?
- W zasadzie...mogłabyś poprosić, aby do mnie przyszedł? - rudzielec sam nie wierzył w to co mówił. Mimo wszystko czuł potrzebę wytłumaczenia zaistniałej sytuacji z mężczyzną.
- Dobrze.- powiedziała, po czym skineła lekko głową i wyszła.
   Z powodu nieobecności Shiro, wieczorne badania przeprowadziła Unohana-san. Ichi widział ją już drugi raz tego dnia, ale w chwili gdy jej szczupłe dłonie prześlizgiwały się po jego torsie, szukając jakichkolwiek komplikacji powypadkowych, mógł lepiej jej się przyjrzeć. Miała długie, czarne włosy zaplecione w warkocza z przodu, jasną cere, łagodne spojrzenie. W dodatku spore doświadczenie w tym, co robiła.
- Żebra zrastają się prawidłowo. Kołnierz można już zdjąć. A nadrastek... - urwała na chwilę, wykręcając jego rozbandażowaną dłoń we wszystkie kierunki - też jest OK. Jednak prosiłabym, abyś nie nadwyrężał go przez parę dni.
- Dobrze...- potwierdził cicho chłopak. Tymczasem Unohana zajęła się ściąganiem z jego szyi kołnierza. Kiedy już to zrobiła, popatrzyła na niego i zniżyła głos do szeptu.
- Jutro przyjdzie twój ojciec. Wiem, że to, co obecnie dzieje się w twoim życiu nie jest łatwe. Rozumiem to, co więcej mam propozycję. Towarzystwo innych pacjentów może cię lekko rozpraszać, dlatego też czy nie zechciałbyś przenieść się na parę dni do jednoosobowego pokoju? Zwykle zajmują go osoby potrzebujące niewielu badań. Co ty na to? Gdybyś już nieco ochłonął i w spokoju odzyskał pamięć wróciłbyś na tę sale.
- Jeny...Nie wiem, co powiedzieć...
- Wiedz zgódź się.
- Oczywiście, że się zgadzam! - niemal to wykrzyczał. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. - Dziękuje bardzo! Kiedy mogę się tam przenieść?
- Jutro po śniadaniu.
- Super...- kobieta wstała. Uśmiechnęła się i już chciała odejść, kiedy zatrzymało ją pytanie Kurosakiego :
- Unohana-san, skąd wiesz, że mój ojciec...że ja...moja pamięć..- nie umiał się wysłowić. Aczkolwiek czarnowłosa doskonale go zrozumiała.
- Wiem to i wiele więcej. Nie trać wiary, Kurosaki-san. Jest przy tobie ktoś, komu naprawę na tobie zależy i chce ci pomóc, nawet jeśli nie za bardzo wie jak. I bynajmniej, nie mówię tu o sobie. - znowu posłała Ichiemu łagodny uśmiech. Następnie, jak gdyby nigdy nic, przystąpiła do badania kolejnej pacjentki.

***********************************************************************
  Yo kochani! Kolejna część za tydzień, ale być może coś wpadnie wcześniej. Mój grafik powoli zaczyna się stabilizować :)
   Zachęcam Was do komentowania i pozdrawiam ^^

sobota, 13 września 2014

Hospital - NOW!

   To takie...dziwne. Obudzić się, nie pamiętając, kim się jest. Czemu się tu znalazło. Po uchyleniu powiek, światło dzienne niemalże pali.
   Tak. To jest dziwne. Wybudzić się ze śpiączki po tygodniu, jako pierwsze zobaczyć białe ściany i lekarza, łamiącego przestrzeń osobistą. Poczuć, jak serce zaczyna bić szybciej.

Biel tego mężczyzny oślepia jeszcze bardziej.

***
   Ichigo uchylił powieki, ale po tym, gdy poraziło go światło, niemal natychmiast je zamknął. Drugie podejście było już trochę lepsze. Chłopak otworzył oczy i omiótł spojrzeniem pomieszczenie, w którym się znajdował. Białe ściany zdawały się odbijać blask światła słonecznego.
   Jednak...jednak po swojej lewej stronie zobaczył coś, czego się nie spodziewał. Młody mężczyzna, około lat 22 patrzył na niego z troską swoimi bystrymi, złotymi oczami z czarnymi białkami. Na nosie miał okulary z ciemnymi obwódkami. Był przeraźliwie blady, można by powiedzieć, wręcz biały. Ichiemu przez chwile wydawało się, że obok niego znajduje się duch.
- Jak się czujesz? - zapytał albinos, nie spuszczając wzroku z rudzielca.
- D-Dobrze...- szepnął Kurosaki. W rzeczywistości strasznie bolała go głowa. I nic nie pamiętał. - Kim jesteś?
- Na tę chwilę twoim lekarzem.
- Czemu tu jestem?
- Nie pamiętasz? Zupełnie nic? - zapytał mężczyzna jeszcze bardziej pochylając się nad chłopakiem.
- Nie...to znaczy...niewiele...
- Dobrze, nie zmuszaj się na razie. Jeszcze ci się przypomni. Powinieneś dużo wypoczywać, wybudziłeś się właśnie ze śpiączki...
- Jak długo spałem? - Ichigo odwrócił wzrok od oczu albinosa. Jego spojrzenie go onieśmielało, dlatego głowę przewrócił na drugi bok.
- Tydzień. - odpowiedział lekarz. Następnie wstał z krzesła, na którym siedział i z szafki nocnej podał Kurosakiemu kubek z wodą. Trącił nim chłopaka w głowę, sprawiając, że tamten ponownie zaszczycił go spojrzeniem. - Napij się, na pewno suszy cię w gardle.
- Dzięki - mruknął Ichi i wziął od mężczyzny kubeczek z wodą. Gdy tylko jego spierzchnięte wargi zetknęły się z chłodnym płynem, poczuł niewiarygodną ulgę.
- No, nie przeszkadzam ci teraz. Powinieneś się jeszcze zdrzemnąć. Gdybyś się obudził i czegoś jeszcze potrzebował...To nazywam się Shirosaki i jestem twoim lekarzem oddziałowym. - zakończył albinos i zmierzwił włosy Ichigo, delikatnie się do niego uśmiechając. Potem odszedł. Kurosaki zaobserwował jeszcze, jak jego biały fartuch lekarski znika za drzwiami, po czym odpłynął w krainę morfeusza.
***
   4 godziny później Ichigo po raz drugi tego dnia odzyskał świadomość. Tym razem oczy otworzył pewnej niż uprzednio, wspiął się nawet na wyżyny swoich możliwości i podciągnął do pozycji siedzącej. Rozejrzał się po sali, w której leżał. Było to niewielkie pomieszczenie z białymi ścianami i wielkimi oknami na przeciwko chłopaka. Właściwie cała ściana, na przeciwko której leżał, była jednym, wielkim oknem. Po jego lewej stronie stało puste, nie zajmowane przez nikogo łóżko, po prawej dwa inne, jednak te miały już swoich "właścicieli". W tym, w którym stało najdalej od niego, spał starszy, przysadzisty mężczyzna, z siwymi włosami nie dłuższymi niż linia ramion. Natomiast w łóżku mu bliższym, siedziała kobieta z długimi, cimnoblond włosami. Czytała jakieś pismo dla płci pięknej z wypiekami na policzkach i malującym się na pięknej twarzy, skupieniem.
   Po lewej stronie, przy końcu pomieszczenia znajdowało się wyjście na korytarz. Ichigo lustrował je namiętnie spojrzeniem, mając nadzieję, że coś się od tego wydarzy. Po części miał rację. Nie minęła minuta, a na salę wszedł lekarz, z którym już wcześniej pomarańczowowłosy rozmawiał.
   Na widok siedzącego o własnych siłach Ichigo, uśmiechnął się promiennie i natychmiast do niego podszedł.
- Jak tam? Czujesz się trochę lepiej? - zapytał albinos, poprawiając Kurosakiemu poduszkę.
- Tak. Głowa przestała mnie boleć...
- To dobrze. Chcesz się napić?
- Z chęcią.- mężczyzna nalał wody do plastikowego kubka i podał go Ichiemu. Tamten od razu wypił całość.
- Okey. Mam z tobą parę spraw do przedyskutowania. - zaczął Shirosaki, usiadł na krześle, które zajmował już wcześniej, kładąc przed sobą teczkę i wynajmując z niej jakieś papiery. - Nazywasz się...?
- Kurosaki Ichigo. - albinos wpisał godność chłopaka na jeden z wyjętych przez siebie dokumentów.
- Ile masz lat?
- 20. Właściwie to jeszcze 19, ale za miesiąc mam urodziny...
- Dobrze. Kolejna sprawa...gdzie mieszkasz? - i tu zaczęły się schody. Chłopak chciał odpowiedzieć na to banalne pytanie, ale zabrakło mu słów. Nie pamiętał.
- Em...Ja...chyba...Uh...przepraszam. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć. - szepnął zawstydzony i spuścił wzrok na kołdrę, którą był przykryty.
- To może być powypadkowa utrata pamięci. Doszło do powikłań...No ale co się dziwić, nieźle cię poturbowało! - Shirosaki dostrzegł w oczach Ichigo smutek i obawę. Nie chciał, żeby chłopak przejmował się swoją chwilową amnezją, dlatego starał się go pocieszyć.
- A....co konkretnie mi się stało? - zapytał rudzielec, podnosząc wzrok na lekarza.
- No właśnie...liczyłem, że ty mi powiesz. Przywiozła cię karetka. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, uległeś wypadkowi samochodowemu. W każdym razie, ledwo udało mi się odratować twoją lewą nogę. W samochodzie została niemalże zmiażdżona. Ale teraz jest już dobrze. - uprzedził, nim chłopak sięgnął za brzeg kołdry i pociągnął. Jego lewa noga była w gipsie. Zaczął dokładnie przyglądać się sobie. W prawej ręce, jak zauważył nieco wcześniej, miał kroplówkę. Tors miał zabandażowany, bolały go żebra. Szyję miał w kołnierzu, lewy nadradstek miał także zabandażowany.
- C-Co mi jest dokładnie?? - zapytał przerażony.
- 2 żebra złamane, właśnie się zrastają, lewy nadgarstek zwichnięty, a kołnierz masz ze względów bezpieczeństwa. Naruszyłeś sobie trochę kręgosłup, a śpiąc strasznie się wierciłeś, więc kazałem ci go założyć.
- Aa co z tą nogą? Mogę chodzić??
- Na pewno nie teraz - roześmiał się Shirosaki - Ale będziesz mógł poruszać się samodzielnie za jakieś....1,5 miesiąca.
- A mój brak pamięci? O co w tym chodzi...?
- Amnezja mogła zostać spowodowana przez drobne wstrząśnienie mózgu, albo przez pewne niekorzystne zdarzenia...
- Nie rozumiem. - westchnął chłopak.
- Już tłumaczę. Chodzi o to, że sytuacja z przed lub w trakcie wypadku mogła być dla ciebie traumatyczna, więc twój mózg po prostu wymazał jej istnienie. To się zdarza bardzo często, a pacjenci odzyskują pamięć stopniowo, w okresie kilku miesięcy...
- To znaczy...że stało się coś strasznego? Wiesz może, Shirosaki-san, czy ktoś był wtedy ze mną w samochodzie? Znasz jakieś szczegóły? - zapytał Ichi, ze strachem.
- Hmm...nie, na tą chwilę nie. Aczkolwiek mogę się wypytać o szczegóły, jeśli chcesz.
- Oczywiście, że tak.
- W takim razie musisz wytrzymać do jutra.
- Dobrze...
- Czy masz jeszcze jakieś pytania? - zapytał Shiro, zachęcając pacjenta uśmiechem.
- Tak. W zasadzie.. to kilka. - Ichigo widząc ten szczery uśmiech, zarumienił się i ponownie zaczął oglądać kołdrę. - Czy ktoś...może przyszedł mnie tu odwiedzić? Ktoś z rodziny?
- Nie. Niestety nikt się nie pojawił...ale przynajmniej pamiętasz, jak się nazywasz. Na tej podstawie możemy odszukać twój adres zamieszkania i powiadomić twoich bliskich o twoim wypadku...
- Uhum...dziękuje.
- Nie ma za co. Jeśli mam być szczery... to ten brak rodziny wyczekującej wieści o tobie jest dziwny. Dlatego też to ja codziennie poświęcałem ci swój wolny czas...
- Serio? - Ichigo jakoś nie mógł w to uwierzyć.
- No...dodatkowo zarwałem parę nocek kontrolując twoje nocne szarpaniny z kołdrą...
- Przepraszam za kłopot! - Ichigo zaczerwienił się jeszcze bardziej na tę uwagę.
- Żaden kłopot. Gdyby nie to, że tak się wiercisz, byłbyś nawet słodki.
- 0__0 - Ichi zaczął płonąć czerwienią. Czy ten facet...go....podrywał? Nie zmieniło to faktu, że jego serce zaczęło nagle bić szybciej.
- No przepraszam bardzo że się wiercę - burknał pod nosem.
- Hehehe. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?
- Tak. Jak masz na imię? - Kurosaki nie zdążył do końca przemyśleć tego pytania, a ono już zostało przez niego wypowiedziane..."Bakaaa baka baka!" - ochrzanił się w myślach.
- Noo tego to się nie spodziewałem... - odparł zaskoczony albinos. - Hichigo. Hichigo Shirosaki i mam 23 lata, gdybyś chciał się jeszcze zapytać ;p
- O-Okey! T-To znaczy, nie, żeby coś, ale w końcu poświęciłeś mi swój czas i...muszę się jakoś odwdzięczyć...i znać chociaż twoje imię...- zaczął się tłumaczyć. Hichigo tymczasem wstał, a na odchodne podchwycił wątek  "odwdzięczania" :
- Jasne jasne. Jeszcze mi się odwdzięczysz, chociażby w naturze ^^ A puki co, idę wypytać się o szczegóły twojego wypadku. Wpadnę jutro, żeby cię zbadać! - Ichigo patrzył na niego, aż nie wyszedł. W myślach zaczął zanalizować słowa Shiro - "odwdzięczysz (...) w naturze." ...
   Czemu on to powiedział? Czemu Ichigo wyczuł w tym delikatny podtekst...? Czemu...ten lekarz wydał mu się nagle nadzwyczaj inny, niż wszyscy, których dotąd znał?
   Czemu nie mógł doczekać się jutra?

***
   Wieczorem do sali weszły 3 pielęgniarki. Każda z nich podeszła do danego pacjenta. Jedna, szatynka z włosami związanymi w kok, podeszła do Ichigo i przedstawiła mu się :
- Dobry wieczór, nazywam się Momo Hinamori i będę opiekować się panem w tym szpitalu. Dzisiaj tylko zmienię kroplówkę. Chce pan może zjeść kolację? - zapytała, łagodnym, dźwięcznym głosem. Kurosaki jednak przecząco pokręcił głową. Na myśl o jedzeniu robiło mu się słabo. Dziewczyna przystąpiła do zmiany kroplówki, kontynuując rozmowę.
- To nawet lepiej, powinien pan zostać na czczo do co najmniej jutra. Żołądek może różnie zareagować na pożywienie.
- Tak...w końcu dość dawno nie jadłem - cicho przyznał jej rację.
- Dobrze...Skończone! - oznajmiła, uśmiechając się.
- Cieszę się. Kiedy będę mógł pozbyć się tego świństwa? - zapytał, odwzajemniając uśmiech i kątem oka zerkając na rurkę kroplówki, której jedna część kończyła się w jego ręce.
- Jeśli badania dobrze wyjdą, to niedługo. Jeśli pan pozwoli, pójdę już.
- Jasne, ale...powiedz mi jedną rzecz. W jakim właściwie szpitalu ja się znajduję?
- W szpitalu Sasuki, którego dyrektorem jest Ishida-san, a ordynatorem Unohana-san. Stracił pan pamięć, prawda? - spytała smutnym głosem.
- Em...Doktor Shirosaki powiedział, że to chwilowe...
- Rozumiem. To naprawdę dobry lekarz, więc nie ma pan powodów do obaw. No to...Dobranoc. - pożegnała się i odwróciła w stronę wyjścia.
- Jeszcze jedno! - zawołał za nią. - Możesz mówić mi po imieniu. Ichigo.
- Dobrze. Tak więc dobrej nocy, Ichigo-kun!
- Nawzajem.
   Tej nocy chłopak długo nie mógł zasnąć. Ciekaw był, jakie badania będzie musiał przejść rano. I czy..przeprowadzi je Hichigo? Niby nic takiego, ale na wspomnienie "swojego" lekarza, serce zaczynało mu szybciej bić, a ręce trząść.

   A może to po prostu także chwilowe komplikacje pourazowe?

**************************************************************************************
   Yo minna! Straaasznie się za wami stęskniłam! I chcę jeszcze raz Was wszystkich przeprosić. Na początku roku miałam naprawdę nawał obowiązków, lekcji, nowych zajęć... Oprócz zwykłych lekcji mam dodatkowo : polski 1h - obowiązkowo, 2h - lekcja rysunku, 1,5 h - lekcja śpiewu w zespole, 2h dodatkowego angielskiego (nad czym ubolewam najbardziej....) + pierdyliard zadanej pracy domowej jak i kartkowek do których muszę się UCZYĆ. A w weekend basen i coś czuję, że niedługo dojdzie jazda konna ;----; więc naprawdę, lekko nie jest. Powiem szczerze, że sporo myślałam, czy nie zakończyć działalności na blogu, ale ostatecznie postanowiłam wziąć się w garść i pogodzić wszelkie obowiązki, szkołę i bloga ze sobą. Mam nadzieję, że mi się to uda :)
   Naprawdę uwielbiam pisać, a moja wena chętnie współpracuje - nie mogę na nią narzekać ;p Jedyne z czym mam na razie problem to czas. W związku z tym :
~ na razie nie pojawią się nowe parringi. Aczkolwiek napewno je wprowadzę ^^
~ dodatkowe parringi nie będą miały stałego dnia tygodnia
~ jedyne, co będzie stałe to poniedziałki z HichiIchi
   Okeyy. Dzisiaj zaczynamy nowe opko w klimacie szpitalnym. Jak podoba się Wam 1- sza część "Hospital - NOW!" ? Bardzo proszę o Waszą opinię :>
   Na koniec : kolejna część za tydzień. Iii proszę o komentarze. One mnie wspomagają, na pewno przydadzą się w tym trudnym dla mnie czasie. Jeśli macie jakieś pytania dotyczące opo, to je zadawajcie, na pewno na nie odpowiem ^^
   Do przeczytania!

środa, 10 września 2014

UWAGA!!!

   Okey, chciałam usprawiedliwić swoją nieobecność.
   Mianowicie chodzi o to, że jest początek roku i z wieloma sprawami jest mi naprawdę trudno się ogarnąć. W skrócie : ostatnio  nie miałam WCALE A WCALE czasu wolnego na pisanie. Mam po 9 lekcji, zaczynając o 8 ;_____;
   Jest  mi naprawdę bardzo przykro ;_______; Dajcie mi czas do końca miesiąca, OBIECUJĘ, żę na samym początku października wznowię swoją aktywność.
  ~Gomenasai

poniedziałek, 1 września 2014

Cuda czasem się zdarzają

- Zangetsu-san? - dostrzegłem, że kątem oka spojrzał w moją stronę. Hehe...Jakby się tak zastanowić, to nieczęsto zwracam się do niego w ten sposób. Zwykle w ogóle nie gadamy. Cóż...tamtego dnia powód rozmowy był ważny. Nie przepadam za staruszkiem, ale trzeba mu przyznać, że jest mądry. Wie o wiele więcej, niż ja czy ten tam shinigami...
- Co się stało, hollow? - zapytał, nie dając po sobie poznać zaskoczenia.
- Uu...jaki niemiły. - syknąłem i skrzywiłem się lekko. - Mam już imię.
- I właśnie na ten temat chciałeś porozmawiać? - ...w pewnym sensie. - odpowiedziałem dopiero po chwili namysłu.
- Więc? O co chodzi? - Zangetsu chyba nie miał ochoty na zgadywanki.
- Głupie pytanie. O czym innym, niż o panu tego świata chciałbym z tobą mówić?
- ...
- No właśnie. Zauważyłeś, od jakiegoś czasu świeci tu tylko słońce? Wszelkie anomalie pogodowe ustały...Co to może znaczyć? Króla dawno tu nie było...
- Czyżby brakowało ci jego obecności? - zakpił, a ja w duchu poprzysiągłem, że kiedyś go zabije.
- Nie brakuje mi go! Tylko...w sumie, jakby nie patrzeć, król jest moją jedyną rozrywką tutaj. A ten spokój od jakiegoś czasu...moim zdaniem źle to wróży. -spojrzałem na niebo. Chmury leniwie przepływały w poziomie. Po chwili milczenia, wysiliłem się nawet na uśmiech. - Czy on tu w ogóle wróci? - zapytałem, mając nadzieję usłyszeć to, co zwykle.
- Nie wiem. - ta odpowiedź niezbyt mnie usatysfakcjonowała. - To zależy od niego.
- Wiem... a mimo wszystko...to boli.
- Nigdy nie myślałem, że powiesz na głos, co naprawdę czujesz. - skomentował, a ja zaśmiałem się cicho.
- Cuda czasem się zdarzają.
- To znaczy, że wróci.
*
   Od jakiegoś czasu wszystko było OK. Nawet bardzo OK. W szkole przestali naśmiewać się z moich włosów, ojciec po części ogarnął swoje zachowanie, pustych było co raz mniej, a na dodatek czułem jakiś dziwny spokój w sercu. Czułem, że wewnątrz mnie panuje harmonia, dlatego też nie martwiłem się zbytnio o hollowa czy staruszka. Życie wreszcie stało się proste. Chciałem, żeby już zawsze tak było. W połowie lipca było nadzwyczaj duszo i gorąco. Słońce paliło do żywego, a do tego lekcje stawały się coraz bardziej wymagające. Mimo to, nadal czułem się dobrze. Do czasu. Dokładnie w ostatni dzień lipca, Inue zaproponowała spotkanie. Byłem pewien, że razem z innymi świetnie spędzimy czas. Myliłem się. Gdy dotarłem na miejsce, Orihime była sama. Niby nic takiego, ale jakoś nie uśmiechało mi się przebywać sam na sam w jej towarzystwie dużo czasu. Lubiem ją, owszem, ale jakoś tak dziwnie było mi przy niej bez reszty. Co innego z Rukią, ale ona aktualnie przebywała w soul society. Od pewnego czasu Inue zachowywała się dziwnie... Była w stosunku do mnie inna, niż do reszty. Milsza. Tak więc, gdy zastałem ją samą, poczułem ucisk w brzuchu.
- Witaj, Kurosaki-kun. - powitała mnie jak zwykle.
 - Yo Inue. Co tam u ciebie?
- Wszystko w porządku..- tamta rozmowa była zwyczajna. Jednakże postronny słuchacz zauważyłby pewną rzecz...
- Czemu jesteśmy sami? Inni nie chcieli przyjść? - zapytałem, czując chęć dowiedzenia się prawdy.
- Um...- jej policzki spłonęły czerwienią. - Właściwie, to nie zapraszałam ich...Muszę powiedzieć ci coś ważnego, Kurosaki-kun. - oświadczyła, a nie doczekawszy się sprzeciwu z mojej strony, kontynuowała. - Już od dawna chciałam ci to powiedzieć, ale nie mogłam. Strasznie się bałam, teraz też tak jest. Jednak...Lubie cię...Naprawdę, bardzo cię lubię. - zatkało mnie. Nie odezwałem się słowem. Chyba chciała mi powiedzieć, że jestem dla niej ważny. Że zależy jej na mnie. Ja nie mogłem powiedzieć tego samego o niej. Przynajmniej nie w sensie, który oczekiwała. Myślę, że zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak, bo milczałem. Zrobiło jej się głupio.
- Um...Przepraszam, jeśli cię uraziłam. Chce tylko wiedzieć, co ty o tym...
- Nic nie sądzę. - urwałem. - Lubię cię, ale nie w takim sensie, co ty mnie. Dlatego...Nic innego nie moge powiedzieć. - przerwałem jej. Wyglądała, jakby za chwilę miała się rozpłakać. - Muszę iść. Do jutra, - pożegnałem się i odszedłem. Kątem oka dostrzegłem, że spuściła głowę w dół. Zraniłem ją, czułem się winny. To absurdalne uczucie zburzyło spokój, który od jakiegoś czasu we mnie zagościł.
*
    Pierwsza kropla deszczu spadła mi na sam czubek nosa. Zangetsu gdzieś się zaszył, ale ja nie miałem na to siły. "Więc wszystko wraca do normy..." -pomyślałem. Pozostało mi tylko czekać na króla...
*
   Po powrocie do domu od razu poszedłem do siebie. Rzuciłem się na łóżko, chowają głowę w poduszce. Poczułem się senny. Odpłynąłem. Obudziło mnie stukanie deszczu o szyby wieżowca. Jak się okazało, całe shihakusho miałem przemoczone. Z oddali zarys czyjejś sylwetki zbliżał się. Wstałem, mocniej zacisnąłem palce na mieczu, który zmaterializował się obok. Kręciło mi się w głowie. Obraz miałem lekko rozmazany przez deszcz...albo łzy...zaraz! Czemu ja płakałam..?
*
   Wyczułem jego obecność. Byłem cały mokry. On też. Mimo wszystko postanowiłem do niego podejść. Gdy zobaczyłem go z mieczem w ręku, roześmiałem się głośno.
-Hahahahahaha...No proszę... Wielki shinigami, król tego miejsca zniżył się do poziomu swego wierzchowca jak i sługi...
- Daj mi spokój...Hichigo...- to ostatnie słowo wypowiedział pod naporem mojego spojrzenia.
- Jesteś mi coś winien. Dawno cię tu nie było...
- To nie moja wina. - uciął krótko.
- Mimo to...Tęskniłem. - odpowiedziałem chytrze i podszedłem do niego na odległość wyciągniętych ramion. -Że jak..?!
- Mówię, że cieszę się, że już jesteś. - wyszeptałem i podszedłem jeszcze o krok. Zaraz o ten sam krok cofnął się Kurosaki.
- P-Przestań..czemu miałbyś...
- "Bo cię lubię. Naprawdę, bardzo cię lubię" - odpowiedziałem piskliwym głosikiem, starając się naśladować...
-...Inue. - szepnął tamten. Nie mogłem się powstrzymać. Roześmiałem się ponownie. - Skąd wiesz?! - zapytał mnie rudzielec.
- Ichigo...ja miałbym nie wiedzieć? To co, może od dzisiaj mówić do ciebie "Kurosaki-kun?" - zadrwiłem.
- N-Nie... - dla tak nędznego człowieka było to za dużo. Upuścił zangetsu na ziemię. Sam także osunął się na nią. Klęczał przede mną całkowicie bezbronny. Hehehe...Powinienem robić tak częściej.
- Naprawdę, jesteś żałosny. - syknąłem, patrząc na niego z góry. - Wystarczyło zwykłe wyznanie miłości w wykonaniu tej rudej suki, a ty już straciłeś panowanie nad sobą..Haha.. - nie odzywał się. Nie mógł zaprzeczyć. Na tym polegało moje zwycięstwo. - Co teraz zrobisz? Będziesz się zachowywać, jak gdyby nic się nie stało..? Hahaha!
- Zamknij się! - krzyknął nagle Kurosaki. - Ty nic nie rozumiesz...Jesteś bezuczuciowym, PUSTYM! Nic nie ma dla ciebie znaczenia..Liczysz się tylko ty i twoje własne potrzeby! Idiota! - tej obelgi nie mogłem tak po prostu "nie usłyszeć". Wszystko co powiedział wtedy na mój temat, bolało.
- I kto tu jest idiotą, mój królu... - szepnąłem. Błyskawicznie znalazłem się za Ichim, który nie zdążył jeszcze połapać się w sytuacji. Palcami ścisnąłem jego szyję. Jeszcze chwila...ale niestety. Wyrwał mi się i odsunął. - To TY nic nie rozumiesz...- dodałem jeszcze.
- Daj mi spokój! - wykrzyknął Ichigo i zniknął. Wrócił do swojego świata. Myślał, że tam uwolni się ode mnie...Błąd...Z resztą, kolejny.
*
   Gwałtownie zaczerpnąłem powietrza w płuca, które aż mnie przy tym rozbolały. Hichigo mnie przerażał. Niby nic nie wiedział, nie rozumiał...a tymczasem miał rację. Bałem się mu to przyznać. Przecież...to hollow.. Jeszcze chwilę rozmyślałem, po czym wstałem z łóżka. Zaczęła boleć mnie głowa. Uczucie to było nie do zniesienia. Miałem wrażenie, że rozniesie mi czaszkę... Shiro...
*
   Gdy Ichigo jest w "dołku" bardzo łatwo jest go wykończyć. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. W tym czasie nie jest dla mnie problemem, przedostatnie się do świata żywych. Z resztą Ichigo..miałem wrażenie, że zbytnio się nie broni. Tak, jakby pragnął, w głębi serca, czyjejś obecności po tym, co się stało. Phi...bezwartościowy szczeniak...
*
   Upałem na ziemię, trzymając się za głowę. Bolało, jak cholera. Zamknąłem oczy. Poddałem się woli swojego wierzchowca. Gdyby chciał, mógłby zrzucić mnie ze swojego grzbietu. Ale nie zrobił tego. Pragnął jedynie zaznać krzty wolności.
*
   Nie wiem, o co dokładnie chodzi, ale mnie to wkurza. Nie dość, że król, to jeszcze emo. Albo to depresja. Mimo to, częściowo czuję jego uczucia. Ból, gniew, smutek, radość. Przez bliżej nieokreślony czas wyczuwałem to ostatnie. "To dobrze" - myślałem - "Jeśli jesteś szczęśliwy, to i silny. Okey." Jednak...ta samotność...którą odczuwałem...którą częściowo ciągle czuję, jest nie do zniesienia. Myślał, że nic nie czuję. Nic. Jestem pustym. Ta nazwa nie wzięła się bez powodu. Cholera..! To wkurzające. Tylko dlatego, że większość ma na określony temat wyrobione zdanie, nie znaczy, że jest właśnie tak na 100%... Skorzystałem z tego, że był rozbity tak samo jak on wykorzystał sytuację, aby wygarnąć, co o mnie myśli. Wydostałem się. Zrobiłem to podobnym sposobem, którym przejmowałem nad nim kontrolę. Wyszedłem z jego ciała i stanąłem przed nim. Tak uległym. Tak żałosnym..klęczał na podłodze, po wystroju oceniłem, że w jego pokoju. Musiałem coś powiedzieć. Nie mogłem się powstrzymać :
- I co? Taki jesteś silny, a nawet nie potrafisz mnie zatrzymać?
- Zamknij się! - krzyknął. Nie zamierzałem wypełnić tego polecenia.
- Nie tym razem, królu.
- Powiedziałem ci już, nie jestem w nastroju. Wracaj do siebie..!
- Zmuś mnie. - to wystarczyło, aby rzucił się na mnie z pięściami. Unikałem jego ciosów, a kiedy były słabsze, parowałem je. Cały czas się uśmiechałem. Ciekaw byłem, czy zauważy...
*
   Moja cierpliwość się skończyła. Zacząłem walczyć, ograniczony przez ludzkie ciało. Hichigo unikał zarówno moich ciosów jak i spojrzenia. Nie dawało mi to spokoju. W końcu postanowiłem przemienić się w shinigami. "Żarty się skończyły" - pomyślałem - "Ostrzegałem..." Sięgnąłem ręką po swoją odznakę, ale nie znalazłem jej. Nie było jej przy mnie. Obleciał mnie zimny pot. Bezradnie wpatrywałem się w Shiro, który wyciągnął swojego Zangetsu.
- Co tam? Już ci przeszło? Hahaha - zapytał drwiąco, po czym się roześmiał się. Włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej...- Tego szukasz? - znowu się roześmiał, machając moją odznaką.
- Oddaj to. - syknąłem, mrużąc oczy w gniewie.
- Chciałbyś. Ale puki co...to ja mam broń. - odpowiedział i wykrzywił usta w szerokim uśmiechu. Zdawało mi się...że wymuszonym?
- Czego ty ode mnie chcesz...? - zrezygnowany, usiadłem na łóżku, które lekko ugięło się pod moim ciężarem. Shiro wycelował we mnie mieczem - Najpierw wygadujesz głupstwa, kłamiesz, że tęskniłeś, potem dręczysz mnie...
- Stop. - przerwał mi nagle. Zaskoczony ucichłem i spojrzałem mu w oczy. Zawsze obecne w nich "iskry" zniknęły. - Skąd możesz wiedzieć, że wtedy kłamałem? - zapytał, po czym opuścił Zangetsu sprzed mojego nosa.
- Bo to nieprawda. Ty mnie nienawidzisz. - odpowiedziałem.
- Naprawdę tak sądzisz? Tak myślisz?
- Tak.
- Hm...Pytałeś, czego od ciebie chcę. - ten wzrok nie mówił mi już nic.
- Chcę twojej cnoty. - znieruchomiałem. Nie byłem pewien, czy dobrze usłyszałem.
- C-czego?
- Kurna, tego samego. Rozbieraj się. - podszedł do mnie i przyłożył mi ostrze do szyi. Zapiekło, po chwili poczułem jak stróżka krwi spływa mi na t-shert.
- Ja nie żartuję. - wyszeptał mi do ucha. Cały się spiąłem. Posłusznie zacząłem wykonywać jego polecenie.
*
    Najpierw zdjął bluzkę. Odrzucił ją na bok, zanim zajął się spodniami. Nie wiedziałem, czemu. Czemu to powiedziałem. To, że od dłuższego czasu zacząłem nieco inaczej brać go pod uwagę, wcale mnie nie usprawiedliwiało. Widziałem strach w jego oczach. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Został już tylko w bokserkach. Wpatrywałem się w niego w ciszy. W pełni świadomie dotarło do mnie, że teraz mogę zrobić z nim to, co zechce. Że jego życie, i nie tylko, należy do mnie.
- Widzisz, Ichigo...Ostrzegałem cię, że przyjdzie taka chwila, kiedy koń zrzuci swego pana. Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że nie kłamałem. Przez ten czas, kiedy cię nie było, nudziło mi się. Dużo myślałem, rozmawiałem ze staruszkiem. I doszedłem do pewnych faktów. Źle mi bez ciebie. Nienawidzę, gdy cię nie ma. Gdy jesteś szczęśliwy, nie raczysz pofatygować się z wizytą. A teraz również mam ochotę dojść... - jego źrenice gwałtownie się zwęziły.
- Źle ci...beze mnie....?
- Tak właśnie powiedziałem. Nie przesłyszałeś się...a teraz...już wiesz. Tylko ty się liczysz. Nie powinieneś przejmować się tą rudą szmatą. Jeśli chcesz być silny...i chronić innych...to takie gówno nie może cię złamać.
- Ale Inue jest moją przyjaciółką. To nie takie proste...
- Domyślam się. Ale mimo wszystko...Dobrze, że nie dałeś jej złudnych nadziei. Chociaż tyle dobrego. - zakończyłem swoją wypowiedź i zrzuciłem z siebie górną część swojego stroju.
- A teraz przejdźmy do nieco przyjemniejszych spraw... - mruknąłem, siłując się ze swoim obi.
- C-co ty...chyba nie...boże, Hichigo, przestań..! - naprawdę się bał. Nic dziwnego. Perspektywa bycia rozdziewiczonym przez swojego hollowa wydawała się naprawdę straszna.
- Odwróć się. - powiedziałem beznamiętnie. Postanowiłem go trochę postraszyć.
- Shiro błagam...- w odpowiedzi ponownie naciąłem jego skórę na szyi. Zrobił, co powiedziałem, a ja zlizałem świeżą krew. Chwyciłem jednym palcem za gumkę jego bokserek i zsunąłem je z niego. Sam także rozebrałem się w całości. A Ichigo...cały nagi...cały mój...Krew zaczęła mi pompować nie tam, gdzie powinna.
*
   Czułem, jak rozchyla moje pośladki. Jak napiera na moje wejście i wsuwa we mnie coś sporych rozmiarów...syknąłem. Po chwili jednak ból ustąpił. Shiro powstrzymał się. Odetchnąłem głęboko. Nie wytrzymałem. Łza spłynęła po moim bladym jak ściana, policzku.
- No już...spokojnie. Żartowałem.
- Teme... - na nic więcej nie było mnie stać. W pierwszej chwili czułem ulgę, a potem kolejno złość, poniżenie i bezsilność. - I co ja mam robić... Już nic nie rozumiem! Jesteś chory...
- Hahahahha być może. Ale coś ci powiem. - odwrócił mnie przodem do siebie, ujął podbródek w dłoń. - To nie jest tak, że cię nienawidzę. Po prostu jesteś tępy. Już od jakiegoś czasu dużo dla mnie znaczysz. Ale ty nic nie zauważasz. Liczysz się tylko ty, twoje zasrane problemy i humorki, przez które nieustannie moknę. A ta kobieta mnie wkurzyła. Ty też. Ale Zangetsu mi coś powiedział : cuda czasem się zdarzają. A ja jestem hollowem innym od reszty. Zrozum to w końcu, łośku. - po tej przemowie zbliżył swoje wargi do moich i lekko je musnął. Tylko tyle. Byłem tak zaskoczony, że nie zaprzeczałem. Oddałem się chwili. Ale Shiro cofnął się i stanął na środku pokoju. - Wracaj do swojego nędznego życia. Już ci nie...
- Czekaj. - sam nie wiedziałem czemu, ale to co Shirosaki mi powiedział, sprawiło, że zrozumiałem. - Ja nie jestem gotowy...na tak wiele...nic nie obiecuję. Ale...- podszedłem do niego i wpiłem się łapczywie w jego usta. Język sam wtargnął do środka, splatając się z sąsiadem.
*
   Nie wierzyłem do końca w to, co się działo. Odwzajemniłem niezręczny pocałunek, analizując sytuację. Rudzielec właśnie dał mi szansę. Najpierw mnie nazwał. A potem dał szansę. Zangetsu miał rację.
- Heh...Nie sądziłem, że to wszystko okaże się być tak proste...Pamiętasz, kiedy nadałeś mi imię? To była wyjątkowa chwila. Ta też jest. Brnij do przodu. Nie oglądaj się za siebie. Ja będę cię wspierać. Będę tam, gdzie zwykle...
   Znów zaświeciło słońce. Chmury leniwie płynął po niebie. Teraz jest inaczej...lepiej.
Hichiichi
********************************************************************************** ***************************************************
    Yo kochani! Od razu ostrzegam, że dzisiaj się rozpiszę, więc uwaga :p
    Mam do Was parę spraw i wymagane są wasze odpowiedzi >w<
    Po 1 : czy następne dłuższe opko ma być
a) w klimacie szpitalnym
b) w klimacie więziennym ;3
Myślę, że od tematu szkoły sobie na razie odpoczniemy, gdyż takowa właśnie zaczęła się w życiu *smuteczeg* ;___; (jak tam u was rok szkolny? X) )
    Okey, po 2 : pierwsze GrimmUlqui wstawiam jutro. Cieszycie się? :33
    Po 3 : stały dzień na parringi odbiegające od głównego to piątek. Postanowiłam, że rozegram to w sposób następujący : w niezmiennie poniedziałki będzie HichiIchi, a w piątek będzie na zmianę : GrimmUlqui, ByaRenji, IkkaYumi, Nnoitra xTesla. I jeszcze tak dodam od serca, że nie będzie tu obowiązującej kolejności, po prostu będę dodawać coś z tego zakresu, a co, to już zależy od mojego humoru XD, weny i w dużej mierze od Was :) aaa co do tego piątku to pewnie ten dzień zmieni się jeszcze nie raz, zważając na mój plan lekcji :p
    Po 4 : to nawiązuje troszku do 1, a mianowicie - czy opko ma być 1-szo osobowe (jeśli tak, to kto ma pisać? Hichi czy Ichi?) czy 3-cio osobowe?
    Po 5 XD : na uroczystości typu - Boże Narodzenie, Walentynki, Wielkanoc, nawet Halloween czy tym podobne będę dodawać notki tematyczne, dodatkowe, HichiIchi. Nie zapominajcie o KONie, który odwiedza bloga co 5000 wyświetleń ze swoimi komicznymi wywiadami ;>>
    Dobraa to chyba wszystko...jak wspomniałam, GrimmUlqui jutro, a kolejny one-shot HichiIchi za tydzień. Jeśli macie jeszcze jakiekolwiek inne pytania, zadawanie je w komentarzach, na wszystkie postaram się odpowiedzieć :> Dziękuje za waszą aktywność. Naprawdę. Tak mi miło :) Pozdrawiam Wszystkich ;)
Tak szczerze to jeszcze nie koniec XD Otóż rocznicę powstania obchodzimy we wrześniu ;33 mój blooog ma już roczek, jak fajnie :>> ARIGATOU WAM WSZYSTKIM ♥♥♥♥♥♥
   Łącznie 12 028 wejść, 64 posty, 206 komentarzy. Wzruszyłam się ;________;
   Urodzinowa notka w środę. 
Iii na razie jakoś nie mam weny na bonus do GJ. To musicie przeboleć...